Utraceni | Tom 2

Por KaceyBrunner

124K 8.6K 5.7K

Dla nich szanse i nadzieje zniknęły w przeciągu jednego dnia. Utracili marzenia, pasje oraz własną wartość. T... Más

SEQUEL
WYWIAD
Dedykacja
Prolog część I
Prolog część II
Zwiastun
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Głosowanie "Splątane Nici"
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Q&A
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39 cz. I
Rozdział 39 cz.II
Rozdział 40
Q&A na koniec
Epilog
PODZIĘKOWANIA

Rozdział 23

2K 159 104
Por KaceyBrunner

Tymon 

― No pośpiesz się, Leah!

Jesteśmy w sklepie dla punków, emo i innych tego typu subkultur już chyba od dobrych dwudziestu minut. To nie świat dla mnie. Snyder zaś jest jak w raju, wybiera kolejne przypinki ulubionych zespołów, mnie aż od tego mieni się w oczach. Jest tu taki przesyt kolorów, faktur i dziwactw, że czuję się, jakby włożyli mnie do jakiejś mangi lub komiksu.

― Jeszcze pięć minut, no proszę, Foster. ― Jej błagalny wzrok mówi mi, abyśmy zostali tutaj jeszcze dłużej, najlepiej na wieczność.

― Mieliśmy iść wypożyczyć strój świętego Mikołaja i wpaść pooglądać prezent dla Kacey, już zapomniałaś?

― Yup! ― Obraca się ode mnie i grzebie w wielkim koszu z masą nieposegregowanych podkoszulek z nadrukami zespołów, zwierząt czy cytatów.

― Idziemy ― mówię stanowczo i hardo, krzyżując ręce.

― Nope ― odpowiada z głową w pudle, jej nogi ledwo stykają się z podłożem.

Biorę ją za pas i wynoszę siłą ze sklepu, którego już nigdy nie mam ochoty odwiedzać, bo przywraca mnie o zawroty głowy. Mam jasny plan dzisiejszych zakupów z Leah, strój Mikołaja i niespodzianka dla Kacey. Leah jej nie zna, ale tej nocy pozna chcąc nie chcąc. Jest środek tygodnia, jutro będę pochłonięty lataniem w czerwonym wdzianku, więc dziś czas wychillować i dać sobie chwilkę oddechu. Co z tego, że nasz odpoczynek rozpoczęliśmy, opuszczając wykłady, zbliżają się święta i ostatnie, na co mam ochotę słuchać, to ględzenie o zimowych egzaminach tuż po Bożym Narodzeniu. Katorga.

― Jesteś cholernie zawzięty, Foster ― fuka, kiedy puszczam ją na ziemię w momencie, kiedy tylko przekraczamy próg wypożyczalni kostiumów, która cuchnie niemiłosiernie. ― Ta laska ma z tobą przekichane ― prycha pod nosem.

― Kacey? ― Unoszę brew. ― Chyba nie narzeka na takiego znajomego jak ja.

― Więc chyba nie za dobrze cię zna. ― Jej japoński akcent daje o sobie znać.

― A coś ty taka pyskata dziś, co? Czyżbyś była zakupoholiczką?

Zatapia dłonie w przepoconych strojach klaunów, księżniczek, goblinów i innych straszydeł. Nie raczy mnie odpowiedzią, nie musi, doskonale już zdążyłem się zorientować, że ona i sklepy równa się wielka miłość.

Wybieram sprawnie strój, biorę ten najbardziej wypasiony i dość duży, aby mieć trochę miejsca do oddychania. Wydaje mi się, że z tym kamuflażem dzieciaki będą mieć spory problem ze zorientowaniem się, kto w tym roku daje im prezenty. Hawk wspominała, że w poprzednich latach wynajmowali specjalną osobę do tego, co też nieco nadwyrężało budżet ośrodka. Cieszę się, że mogę to dla maluchów zrobić i też w dużej mierze dla niej i siebie, będziemy się na pewno doskonale bawić.

Wchodząc do sieciówki z obuwiem damskim prawie dostaję oczopląsu. Ilość modeli, kolorów, motywów, rozmiarów... Cholera, jak ja tu mam cokolwiek wybrać?

― Czemu akurat buty? ― pyta Leah, dorównując mi kroku.

― Tak jak ci mówiłem, Kacey jest niewidoma, chciałbym zrobić dla niej coś, czego ona w życiu nie robiła. Obcasy to dla niej taka kolejna rzecz do pokonania, zawsze to ja przeżywam z nią pierwsze razy.

Wybucha ironicznym śmiechem i porusza figlarnie brwiami.

― Odpuść sobie myślenie w tej swojej główce. ― Szturcham ją. ― Mamy do wyboru jakieś tysiąc butów, to nam trochę zajmie. ― Drapię się po głowie.

― Pff, dawaj, idziemy szukać. Znasz jej numer nogi?

― Yyy...

― Foster... ― Podpiera się o boki z posępną miną.

― No... W życiu nie zadawałem jej takiego pytania ― usiłuję się jakoś wybronić, Leah podaje mi bezcukrową gumę prosto do ust i wchodzi w alejkę z balerinkami.

― A więc jakie ma stopy? Duże? Małe? ― Bierze w ręce randomową beżową parę i zaczyna się nią bawić.

― Nie wiem... Znaczy jakieś wielgachne to one nie są, ale też nie jak u niemowlaka. Poza tym chcę dla niej szpilki, Leah ― mamroczę i wybiegam wzrokiem do rzędu poukładanych idealnie szpilek o różnej wysokości.

― Ta dziewczyna się przez ciebie zabije, ciołku. ― Patrzy na mnie jak na idiotę. ― Ale jak tam chcesz, skoro tak wygląda podryw, na który ona leci, to kontynuujmy poszukiwania idealnych szpilek. Powinny być w takim razie czerwone, yup?

― Zgadzam się, będzie w nich wyglądać obłędnie.

Wybranie modelu okazuje się jednak o wiele łatwiejsze niż mi się wydawało. Natychmiast odrzucam wszystkie sztuki z odkrytymi palcami i inne niż czerwone. Choć Kacey w życiu nie zobaczy tego, co ma na własnych stopach, podchodzę do zadania estetycznym okiem. Co z tego, że jest środek grudnia i nasze lekcje chodzenia w tym odbędziemy zapewne w domu. Chcę usłyszeć jej śmiech oraz zobaczyć niedowierzanie i uśmiech w momencie, gdy po raz pierwszy założy prezent.

― Co myślisz o tych? ― Leah unosi obcasy z zaokrąglonym przodem.

― Ten do szpica jest seksowniejszy ― wypalam, co mi ślina na język przyniesie, a młoda rechocze.

― Jak bardzo musi się podobać chłopakowi dziewczyna, aby zaczął kupować jej buty? ― pada pytanie z ust Snyder, a ja znajduję chyba idealne cudeńko, nie za wysokie, nie za niskie, zamszowe i lekko do szpica szpilki, są piękne i a ich tekstura jest bardzo przyjemna. W życiu kupowanie butów nie było dla mnie tak podniecające.

― Może też ją nienawidzić i robić to tylko po to, aby uprzykrzyć jej życie ― odpowiadam i zaczynam poszukiwania na oko dobrego numeru.

― Ale ty tak chyba nie robisz, co nie? ― Pomaga mi otwierać po kolei pudełka.

― Kto wie, kto wie. ― Puszczam oczko. ― Myślę, że ósemka* będzie dobra. ― Przyglądam się z ciekawością i dokładnością obuwiu.

― Są prześliczne ― mówi, uśmiechając się i chwyta moją prawą dłoń. ― Tak na pewno ją poderwiesz i nie udawaj, że tego nie chcesz zrobić ― Śmieje się perliście. ― Już nie mogę się doczekać widoku was razem dziś u nas w piwnicy akademiku.

Już mam jej ostro odpowiedzieć, lecz się hamuję. Może chcę się przypodobać Hawk... Sam już nie wiem. Ale wiem jedno... Już nigdy nie idę z Leah na zakupy, nigdy!

•••

― Chyba sobie żartujesz. ― Chichocze Kacey. ― Chcesz mnie wpędzić do grobu?!

Schylam się pod jej stopami i zdejmuję ciepłe, szare, grube skarpety i zamieniam na swój prezent. O cholera... Idealnie w nich wygląda, są może minimalnie za duże, ale to dlatego, że ona ma wąską stopę.

― Czuję się, jakbyś mi przybił gwoździe do podeszwy. ― Trzyma ręce oparte o mój kark. ― Co, jak się zabiję?

― Myślisz, że mam ochotę, abyś zginęła?

― Yyy... No może, jesteś do wszystkiego zdolny.

Śmieję się i mierzwię jej afro, które dziś szczególnie wygląda na nieogarnięte. Wychodzi na to, że połowę środy spędziła obijając się w łóżku, które jest niepościelone. Ugley leży zakopana gdzieś po środku kołdry, wygląda nawet słodko, ziewając przerażającą paszczą. To chyba pierwsza pozytywna moja opinia o niej.

― No to teraz powoli do góry, Kacey. ― Biorę jej drobne dłonie w swoje.

― Nie wierzę, że to robię. ― Kręci głową nadal roześmiana.

Jej nogi dygoczą jakby była pijana, Kacey nie umie na moment nawet być poważna. Udaje nam się może zrobić, cztery, pięć kroków, natychmiast ląduje szybko na mojej szyi. Mamy niezły ubaw. Modelki to z niej nie będzie.

― Skup się, Hawk ― upominam roześmianym głosem.

― Nie mogę, idioto. ― Łapie mu nos w opuszki.

― Puść! ― gadam śmiesznie.

― Więc mnie nie rozpraszaj, Tymonie ― usiłuje brzmieć poważnie.

― Ja cię rozpraszam? ― mruczę, robiąc z nią trzy kroki z nieco lepszym efektem, słucha się mnie i zostawia mój nos w świętym spokoju.

― Jesteś upierdliwy i to okropnie. ― Zagryza soczystą wargę i puszcza jakby w zwolnionym tempie, wykonując krok. Idzie jej to coraz lepiej, już nie chwieje się jak żul.

― Kupiłem ci prezenty, nie wyzywaj mnie ― rzucam, puszczając jej dłonie. ― Teraz dwa kroki do mnie.

― Chyba cię po...

― No już. ― Staję pod drzwiami jej pokoju. ― Raz, dwa, trzy, młoda, do przodu.

Kacey kładzie dłonie na swoje krągłe biodra, na które ubrała dziś jasne jeansy z wysokim stanem. Kroki ma powolne, lekkie i powabne. To chyba więcej niż dwa kroki... Nagle zostaję boleśnie uderzony w tył głowy przez otwierane z szarpnięcie drzwi.

― Kacey, bo... Och, widzę, że nie jesteś sama... ― Ten cały typek Dean, David czy jak mu tam, lustruje dziewczynę zszokowanym wzrokiem.

Kacey opiera się ręką o moje ramię lekko się chwiejąc, ja zaś pocieram stłuczone miejsce na potylicy, które aż pulsuje z bólu.

― Tymon wpadł, ćwiczymy chodzenie w tym czymś ― duka nerwowo dziewczyna, machając jedną stopą w górze.

― Widzę, widzę ― mówi, jakby nie mógł uwierzyć. ― Chciałem się zapytać, czy chcesz coś ze sklepu, zaraz wychodzę. ― Jego mina jest genialna.

― Cheddar możesz kupić, zawsze się przyda. ― Kacey uśmiecha się. Zakładam, że właśnie wyobraża sobie tony topionego sera.

― W sumie my też wychodzimy lada moment ― wtrącam się.

― Ach tak? To my wychodzimy? Gdzie? ― Hawk marszczy słodko brwi.

― Gdzieś. ― Puszczam porozumiewawcze oczko do tego imbecyla. Liczę, że ogarnie, iż czas wycofać dupę z tego pokoju.

― Ja będę szedł ― chrząka chłopak. ― Miłej zabawy. ― Chyba pierwszy raz w życiu on się do mnie uśmiecha.

Uczynek godny zapisania w kalendarzu...

― Czy ty znów szykujesz jakąś pieprzoną niespodziankę? ― pyta jakby z wyrzutem.

― Może, a co? ― Biorę jej dłonie i umieszczam je na swojej twarzy, lubię jak ją bada.

― Przerażasz mnie dziś. ― Kręci głową z uśmieszkiem i dźga paznokciem mój nos.

― Ty mnie też...

... swoją atrakcyjnością i humorem...

•••

Nights are getting shorter now, hot chocolate
Fills the air and Christmas cheer does, too
Pick a merry old Christmas tree, so lovely
The joy this time here brings to you

Santa's coming to town
(Oh, da da da, oh, da da da)
(Oh, da da da, oh, da da da)
(Oh, da da da)
Santa's coming to town  

W życiu tak dobrze się nie bawiłem, choć w swoich żyłach nie mam ani krzty alkoholu. Stworzyliśmy coś na kształt zespołu. Miranda wzięła w obroty swój ukochany bas, Leah klawisze, ja gitarę akustyczną, a Kacey... Kacey ma wyzwanie, śpiewa. Trudno było ją namówić na pierwszy publiczny występ, ale muzyka jest w stanie przekonać ją chyba do wszystkiego. Stoję tuż za nią, na scenę zrobioną z desek ubrała mój prezent. Co prawda lekko się chwieje, ale widzę, jak się tym jara, choć nie widzi, ilu znajomych z akademika Leah szaleje przy jej nieziemskim głosie. Razem z nią tworzę wspólnie kolejną zwrotkę, zostawiam swoją gitarę w spokoju i przylegam do jej pleców, aby było mnie lepiej słychać dzięki mikrofonowi.

Singing to the deer in the sky
Singing as they jingle, jingle, jingle tonight
Singing to the moon, set it free
You're the angel on the top of my tree
Singing to the spirit above
Sing your heart out with all of your love
Santa's coming for us
  

Słyszę śmiech w jej głosie. Wnoszenie w jej życie radości sprawia mi niezwykłą przyjemność, taką, że mam ochotę piszczeć jak dzieciak. Nie znam jej przeszłości dobrze, ale zdaję sobie sprawę, że nie była kolorowa i usłana różami. Chcę, aby teraz mogła posmakować szczęścia.

Santa's coming for us
Santa's coming for us
Santa's coming for us
Santa's coming for us
Santa's coming for us
Oh, Santa's coming for us

Send your letters off to Santa, baby
Tell him all your secret wishes, too
Send your letters off to Santa, baby
Hoping all your wildest dreams come true
 **

Końcówka wypada genialnie, dziewczyny pokazują moc. Mocniej wtulam się w plecy Hawk i bije natychmiast brawo. Ona nawet nie wie, jaki ma talent i jak ludzie dobrze się przy nim bawią. Biorę ją na ręce, a Miranda mnie cmoka w policzek. Kacey chowa twarz w dłonie i zaczyna płakać. Emocje biorą górę, chichoczę i przecieram jej mokre policzki kciukiem. Szpilki spadają jej z nóg w momencie, gdy znoszę ją z podwyższenia.

― Masz talent, złotko ― szepczę, opierając o nią swoje lekko spocone czoło.

― Dziękuję, że mnie tu wziąłeś ― odpowiada szeptem. ― To były łzy szczęścia, a nie jak myślisz.

― Skąd niby wiesz, co myślę, mhm? ― Stawiam ją i obejmuję ciasno ramieniem.

― Jesteś straszny... Przez ciebie łamię wszystkie swoje życiowe zasady.

― Kto nie ryzykuje, ten nie zna miłości, tak było kiedyś w jakieś piosence ― rzucam.

Jej uśmiech oddaje wszystkie uczucia, które chciałem w niej tego wieczoru ujawnić. Szok, radość, wzruszenie i dobra zabawa.

― Mam twoje buty, Kacey, i lemoniadę dla waszej dwójki. ― Miranda podaje mi te rzeczy.

― O, dziękuję ci. A już myślałam, że uda mi się stracić to ustrojstwo, które Tymon mi kupił ― dogryza Kacey.

― On wybierał to ze mną prawie godzinę, doceń to. ― Leah popija ze słomki napój. ― Starał się i ciesz się, że nie kupił ci jakiś gumiaków.

― Zawsze mam swoje ukochane płaskie kozaki gdzieś przy kurtce.

― Zaraz możesz nie mieć. ― Poruszam brwiami w stronę dziewczyn i pękają śmiechem, a Hawk zakłada ręce pod biustem.

― Tymoooon. ― Kacey dźga mój brzuch. ― Jesteś nie do zniesienia dziś.

Wiem, że kłamie, widzę ten uśmieszek.

― Ale wy jesteście słodcy, drocząc się ― rozczula się Miranda.

― Spadaj, małpo. ― Śmieje się K.

Pijemy wszyscy lemoniadę, rzucamy żartami. Kilku studentów podchodzi i gratuluje udanego występu. Dziewczyny są tym wszystkim podniecone, Kacey mało co mówi, raczej potakuje. Podoba mi się to, jak się uzupełniamy, każdy jest inny. Leah śmieszna, zwariowana, ale łatwo ją onieśmielić. Miranda wygadana, flirciarska. Kacey wrażliwa, to chyba najlepiej opisujące ją słowo. No i ja...

Wybija prawie północ, ale nie mamy ochoty się zmywać. Siedzimy przy białym, drewnianym stoliku, sącząc kolejne szklanki kwaśnosłodkiej lemoniady, która jest wyborna. Dziwię się, kiedy Leah idzie do swoich znajomych, a Miranda zatraca się na środku parkietu. Hawk siedzi, poprawiając ciągle włosy opuszkami palców, jakby chciała je ulizać. Zatrzymuję jej dłoń, bo zaczyna wyglądać debilnie.

― Nie ulizuj się jak kot, bo wypadną ci włosy i będziesz wyglądać jak Ugley. ― Zjeżdżam ręką na jej policzek, zataczając powolne kółka.

― Akurat... ― prycha z lekkim, promiennym uśmiechem.

― Zatańczmy? ― wypalam tak po prostu.

― Co? ― Chichocze, chyba nie ogarnęła, o co proszę.

― No tańczyć, ruszać się w prawo i lewo ― tłumaczę łopatologicznie.

― Wiem, co to znaczy, idioto. Ale serio? Chcesz ze mną? Ja nie umiem... ― duka.

Sale zaczynają wypełniać hity z lat osiemdziesiątych i siedemdziesiątych. Młodzi się bawią lepiej niż przy tych świątecznych piosenkach, co leciały przez ostatnie dwie godziny.

― No pewnie, że z tobą. Chodź. ― Biorę jej dłoń i lekko unoszę ciało.

― Tymon... Są lepsze dziewczyny do tańca niż ślepa ja.

Schylam się pod stół po szpilki i sprawnie je jej ubieram. Wygląda w nich świetnie w nich. Próbuje mi się wyrwać, kiedy wyprowadzam nas na parkiet. Sprytna bestia. Jednak mocno otulam jej plecy, nie daję możliwości ucieczki. Z głośników wydobywa się jedna z moich ulubionych, rozrywkowych piosenek, natychmiast zatracam ciało w jej rytmie.

 Oh, I cannot explain
Every time it's the same
Oh, I feel that it's real
Take my heart
I've been lonely to long
Oh, I can't be so strong
Take the chance for romance
Take my heart
I need you so
There's no time
I'll never go


Cheri, cheri lady
Going through a motion
Love is where you find it
Listen to your heart.
Cheri, cheri lady
Living in devotion
It's always like the first time
Let me take your part 
 

Wyrzucamy raz jedną nogę, raz drugą do przodu w miarowym tempie. Moje dłonie dla wygody i przyjemności zjeżdżają na jej krągłe biodra, która unoszą się w dół i w górę. Czuję pod palcami każdy poruszający się mięsień jej miednicy. Aż trudno mi się pohamować od patrzenia na jej tyłek.

Cheri, cheri lady
Like there's no tomorrow
Take my heart, don't lose it
Listen to your heart
Cheri, cheri lady
To know you is to love you
If you call me baby I'll be always yours

I get up, I get down.
All my world turns around
Who is right? Who is wrong?
I don't know
I've got pain in my heart
Got a love in my soul
Easy come, but I think easy go
I need you so
All the times
I move so slow  

Zaczynam mruczeć tekst piosenki do jej ucha, a ta mi wtóruje. Doskonale oboje znamy tę ponadczasową nutę. Jej prawą dłoń biorę w swoją i robię jakieś dziwne zamachy jak w tych tańcach z lat pięćdziesiątych, za dużo filmów się naoglądałem. Kacey mimo centymetrów na stopach radzi sobie wyśmienicie, wszystkie ruchy są płynne i robione z taką lekkością. To chyba znaczy, że jestem dobry nauczycielem od szpilek. 

Cheri, cheri lady
Going through a motion
Love is where you find it
Listen to your heart.
Cheri, cheri lady
Living in devotion
It's always like the first time
Let me take your part

Cheri, cheri lady
Like there's no tomorrow
Take my heart, don't lose it
Listen to your heart
Cheri, cheri lady
To know you is to love you
If you call me baby I'll be always yours
 ***

Okręcam ją na koniec z rozmachem, prawie wpada na ścianę. Oboje śmiejemy się, kiedy tylko łapię jej lewą dłoń i przyciągam do swojej klatki. Oddechy mamy szybkie, a ciała spocone, ta piwnica na stówę nie posiada wentylacji.

― Jeszcze jakieś niespodzianki masz przygotowane na dzisiaj? ― trajkocze wesoło, trzymając się mocno moich ramion.

― Chyba się już wykończyły, ale przyznaj, ten wieczór jest świetny, kocham to miejsce.

― Oj taak. Uwielbiam nasze pierwsze razy. ― Porusza figlarnie brwiami, ryjąc się. ― Foster, masz talent do rozbawiania ludzi i demoralizowanie ich.

― Wieeeem o tym doskonale. ― Szczerzę się i tańczmy kolejny taniec i kolejny...

  •••  

*numer 8 buta w USA ― to odpowiednik naszego 38. 

**Piosenka Sia ― "Santa's Coming For Us"

Tłumaczenie:

Noce stają się krótsze
Gorąca czekolada wypełnia powietrze i świąteczny nastrój
Wybierz moją świąteczną choinkę
Taką radość przynoszę Ci w ten czas

Mikołaj przybywa do miasta
(Oh, da da da, oh, da da da)
(Oh, da da da, oh, da da da)
(Oh, da da da, oh, da da da)
Mikołaj przybywa do miasta

Śpiewaj do reniferów w niebie
Śpiewaj jak oni dzwonią, dzwonią, dzwonią dzisiejszej nocy
Śpiewaj do księżyca uwolnij go
Jesteś aniołem na szczycie mojego drzewka
Zaśpiewaj do duszą wyżej
Śpiewaj sercem z całą twoją miłością (wesołe kochanie)

[x7]
Święty Mikołaj przybywa dla nas

Wysyłaj listy do Świętego, kochanie
Zdradź mu wszystkie twoje sekretne życzenia
Wyślij listy do Świętego, kochanie
Uwierz, że wszystkie twoje marzenia się spełnią

***Piosenka Modern Talking ― "Cheri, Cheri Lady"

Tłumaczenie:

Oh, nie potrafię tego wytłumaczyć.
Za każdym razem jest tak samo.
Oh, czuję, że to jest prawdziwe.
Weź moje serce.
Za długo byłem samotny.
Oh, nie potrafię być taki silny.
Weź tę szansę na romans, weź moje serce.
Bardzo Cię potrzebuję.
Nie ma czasu.
Nigdy stąd nie odejdę.

Cheri,cheri lady.
Przejmuje inicjatywę.
Miłość jest tam gdzie ją znajdziesz.
Słuchaj swego serca.
Cheri, cheri lady.
Poświęcam się.
Zawsze jest tak, jak za pierwszym razem.
Pozwól mi wziąć część Ciebie.

Cheri, cheri lady.
Jakby nie było jutra.
Weź moje serce - nie zgub go.
Słuchaj swego serca.
Cheri, cheri lady.
Poznać cię oznacza pokochać cię.
Jeśli nazwiesz mnie skarbem będę zawsze twój.


Wznoszę się - Upadam.
Cały mój świat wiruje.
Kto ma racje? Kto jest w błędzie?
Nie wiem.
W sercu mam ból.
W duszy mam miłość.
Łatwo przyszło, i jak sądzę, łatwo poszło.
Bardzo cię potrzebuje.
Cały czas idę tak wolno.

Cheri,cheri lady.
Przejmuje inicjatywę.
Miłość jest tam gdzie ją znajdziesz.
Słuchaj swego serca.
Cheri, cheri lady.
Poświęcam się.
Zawsze jest tak, jak za pierwszym razem.
Pozwól mi wziąć część Ciebie.

Cheri, cheri lady.
Jakby nie było jutra.
Weź moje serce - nie zgub go.
Słuchaj swego serca.
Cheri, cheri lady.
Poznać cię oznacza pokochać cię.
Jeśli nazwiesz mnie skarbem będę zawsze twój. 

Kto oglądał jak ja pięćset razy zwiastun ten będzie kojarzył scenę ich tańca (Podziękujmy za to serialowi Riverdale xD)

Pytanie do Was kochani: Chcecie, aby ruszyła akcja Q&A do bohaterów już teraz mniej więcej w połowie książki, czy robimy Q&A tylko na koniec, po zakończeniu książki?

Pozdrawiam K. Brunner 

Seguir leyendo

También te gustarán

1.6M 103K 80
Od dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale...
100K 7.6K 25
Myślałyście kiedyś, jak to jest być piątym kołem u wozu? Nie? W takim razie zapraszam do mojego życia. Nazywam się Lisa Hood. Tak, Calum Hood...
690 134 35
Seria : gdy cię poznałam ... Ona: młoda pracownica hotelu , motocyklistka , po pracy uczy się strzelać , w wieku 15 lat straciła rodziców i po boles...
2.7M 12K 12
[W KSIĘGARNIACH] Tessa i Archer są wrogami od małego dzieciaka. Ich mamy przyjaźniły się od zawsze, przez co często musieli przebywać w swoim towarzy...