Nieidealna ✔

By gold_wind

492K 48.4K 17.6K

Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęl... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
EPILOG
BONUS
Od Autorki

Rozdział XLVII

5K 589 257
By gold_wind


Panika. To z takim uczuciem kierowałam się do ich pokoju i choć Wiktor przez całą drogę nie chciał nic powiedzieć, tłumacząc, że od Olka zależy, ile mi powie, to nie wyglądał na bardzo przejętego. Może powinno mnie to uspokoić, może, ale z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że on się z Amandą nie przyjaźnił, więc skoro nie odpowiadała na sms-y, to co z tego?

No właśnie... ale nie dla mnie. Ja wciąż ściskałam kurczowo telefon, z nadzieją, że w końcu odpowie. Wiem że to zaledwie chwila, moment gdy jej nie ma i każdy nadęty policjant powiedziałby mi, że to nie jest odpowiedni czas na zgłaszanie zaginięcia, że muszę odczekać dwadzieścia cztery godziny i tak dalej... ale na szczęście nie szłam na komendę i miałam nadzieję, że moje zgłoszenie zostanie przyjęte.

Gdy wchodziliśmy do pokoju, Olek był pochłonięty studiowaniem projekcji jakiś skomplikowanych urządzeń i choćbym się nawet postarała, to nie odgadłabym, co to takiego. Obrócił się w fotelu, gdy Wiktor zamknął za nami drzwi, a jego twarz przybrała wyraz zaskoczenia.

– Coś się stało – stwierdził.

Nie musieliśmy nawet przytakiwać, bo nasze miny mówiły same za siebie.

– Ida? – Wiktor popchnął mnie do przodu.

Z jednej strony byłam zirytowana, że to mnie wystawia na pierwszy ogień, a z drugiej miałam ochotę się zaśmiać, bo to wyglądało zupełnie tak, jakbyśmy byli szczeniakami, a Olek naszym szefem i właśnie czekał na naszą spowiedź. Zupełnie też tak wyglądał – marsowy, ale poważny wyraz twarz, pozornie luźna, ale napięta sylwetka i oczy nieruchomo wpatrzone we mnie.

Postanowiłam nie poddawać się tej iluzji i odpędzić od siebie napływający stres, a gdy Olek zachęcająco skinął głową i spojrzał na mnie z wyczekiwaniem, cała para ze mnie zeszła i na nowo wrócił problem, z którym tu przyszłam.

– Ee... widzisz... chciałam zapytać, czy nie wiesz jak sprawdzić, gdzie jest ktoś, gdy nie odpowiada na wiadomości i... prawdopodobnie... jest poza zasięgiem?

Brwi Olka wędrowały w górę, gdy formułowałam to pokrętne pytanie, ale wciąż nie odpowiadał, jakby czekając na dalsze wyjaśnienia.

– Bo widzisz... Amanda...

– Amanda? – Wtedy dostrzegłam jak jego twarz zastyga.

Niepewnie skinęłam głową i zaczęłam tłumaczyć.

I starałam się opowiedzieć wszystko w miarę sensowny sposób, ale mina Olka mnie lekko dekoncentrowała, bo nie wiedziałam jakiej reakcji po wszystkim mogę się spodziewać. Dlatego wszystko owinęłam w takie słowa, jakby nie miała wielkiego wpływu na to, co wie Amanda, a ona dowiedziała się o wszystkim sama, a potem cóż... ja tylko uzupełniłam kilka niedomówień. Wszystkie idiotyczne pomysły zrzuciłam na nią, sobie przypisując niewielki w nich udział, a i tak z każdym wyrzucanym z siebie słowem, czułam się coraz gorzej.

Dostrzegałam jak twarz Olka blednie coraz bardziej, oczy robią się ogromne jak spodki, a zmarszczka na czole staje się coraz wyraźniejsza.

– Oszalałyście – powiedział po chwili ciszy. – Zwariowałyście. Same pakować się w coś, o czym się nie ma pojęcia? Daj telefon! – Podskoczyłam. Nawet nie rozważałam protestu. – Choć po tobie mogłem się tego spodziewać... a i Amanda zawsze się pakuje tam, gdzie nie powinna – wymamrotał, odwracając się do komputera.

Obserwowałam, jak podpina telefon do sieci przewodów przy komputerze z mieszaniną ciekawości i wstydu. Dlatego dopiero po chwili coś do mnie dotarło.

– I Amanda zawsze się pakuje...? – zaakcentowałam słowo „zawsze", bo dowodziło, że nie pierwszy raz obserwuje, jak ta ładuje się w tarapaty.

Jego sylwetka nagle stężała, ale nie uraczył mnie ani jednym spojrzeniem, wklepując szeregi kodów, a jakieś znaczki migały na ekranie. Obróciłam się na Wiktora, który również stężał, ale tylko pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć, że on mi tego nie wyjaśni. Na jednym z ekranów ukazał się pulpit mojego telefonu i może nie byłam szczególnie szczęśliwa, że widać cały panujący tam bajzel, ale to nie była pora na takie rozterki.

– Znam ją... znaczy poznaliśmy się kiedyś... lepiej... ale ona tego nie pamięta – powiedział po chwili Olek, z wyraźnym wahaniem.

Drgnęłam. Cokolwiek miało znaczyć to stwierdzenie, ból który przenikał przez jego słowa, mnie zaskoczył. Znałam Olka poważnego, wymądrzającego się, nawet tego wkurzonego zdążyłam już poznać, ale rozdartego emocjonalnie i udręczonego jeszcze nie miałam okazji. I chyba nigdy nie myślałam, że to się stanie, dlatego tak mnie to zaskoczyło.

– Nie pamięta? – zapytałam, przyglądając się jego zastygłej sylwetce.

– Nie pamięta – potwierdził i zamilkł na chwilę, jakby nic więcej nie zamierzał tłumaczyć.

Znów uciekłam wzrokiem do Wiktora, który może nie tyle był zaskoczony wiadomościami, co stanem, w jakim znajdował się Olek. Niezmiennie wbijał w niego spojrzenie, marszcząc brwi, jakby chciał rozwikłać tę nową zagadkę.

Olek jednak jeszcze przez długi czas milczał, wbijając kody i nie odwracając spojrzenia od monitora. W zastygłej w powietrzu ciszy dało się słyszeć tylko jego rytmiczne postukiwanie na świetlnej klawiaturze i pikanie komputera w odpowiedzi.

– Gdy się poznaliśmy, oboje mieliśmy po osiem lat – powiedział w końcu.

– Oboje...?

Jak mogli oboje mieć po tyle samo lat, skoro teraz Olek miał dwanaście lat, a Amanda... szesnaście? Jak? Najwyraźniej wyraz mojego zaskoczenia całkowicie odmalował się na mojej twarzy, bo Olek spojrzał na mnie i na potwierdzenie skinął głową.

– Tak. Oboje.

Aż przysiadłam z wrażenia na łóżka. Co prawda, nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że z tym dzieciakiem jest coś nie tak, ale co innego się domyślać, a co innego gdy sam, mówi ci o tym wprost. Poniekąd.

Olek odwrócił się w stronę komputera i znów zaczął coś wstukiwać, ale jednocześnie zaczął mówić:

– Projekt, z którego ja się zrodziłem, różni się od Inshi. Inshi powstał z chęci poznania możliwości ludzkiego ciała i jego modyfikacji, może i trochę z szaleństwa... choć z tego zrodziły się wszystkie naukowe projekty... a projekt Sharot powstał z chęci poznania wytrzymałości ludzkiego ciała. Polegał tylko i wyłącznie na spowolnieniu czasu starzenia komórek. Jednocześnie został spowolniony proces dojrzewania. Jeśli liczyć ile lat ma moje ciało, ze względu na stopień wzrostu bądź degradacji, to dwanaście, ale jeśli liczyć na wasze lata... a dokładniej lata, które faktycznie przeżyłem, to jest ich... dwadzieścia pięć – w jego słowach pojawiła się jakaś cięższa nuta, a on na moment zaczerpnął powietrze i wstrzymał, nim powoli je wypuścił.

Chyba nie byłam w stanie powstrzymać ogarniającego mnie szoku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś podejmuje próby przedłużenia ludzkiego życia? Nie słyszałam o projekcie Sharot, prawdopodobnie tak samo jak dużo ludzi wciąż nie słyszało o Inshi, no ale. Myśl, że chłopiec siedzący na krześle ma tak naprawdę dwadzieścia pięć lat, przechodziło moje pojęcie. To było niewyobrażalne!

– Dlatego tak, poznałem Amandę, gdy moje ciało miało osiem lat, choć w rzeczywistości było ich niemal szesnaście. Ale ona tego nie pamięta... zupełnie nic nie pamięta... ale tak jest lepiej, może tak jest lepiej...

Miałam wrażenie, że mówi bardziej do siebie niż do nas. Jego palce z zawrotną prędkością szybowały po panelach komputera i klawiaturze świetlnej. Nawet nie zdołałam odgadnąć, co znajduje się na ekranie, gdy obraz nagle ulegał zmianie.

– Projekt Sharot od początku powstawał w tajemnicy, pod ścisłym nadzorem rządu. Powstało nas niewielu, rodzeni w odstępach roku... było nas może z dwudziestu? Na pewno nie więcej. Ale części z nas nie radziła sobie z tożsamością dorosłego w ciele dziecka, a część chorowała i źle reagowała na szczepionki, które musieliśmy dostawać w pierwszych latach. Gdy... przeżyłem czternaście lat, zostałem sam. Projekt przerwano, naukowcy nie zgodzili się tworzyć kolejnych... obiektów, nie mając pewności, że przetrwają. Rozpoczęli obserwacje. Chcieli dowiedzieć się, co jest we mnie tak niezwykłego, że przetrwałem... Praktycznie nie mogłem wyjść do toalety, bez urządzeń badających cały przebieg moich poczynań.

W jego głosie wybrzmiewała mocno tłumiona złość, ale tylko na moment zacisnął dłonie i wrócił do pracy.

– Żaden człowiek nie powinien być... hodowany – to zabrzmiało jak cicha groźba, ale i ja skrzywiłam się na to określenie, bo było przerażające, takie... nieludzkie. – Nie powinien żyć w takich warunkach, w jakich ja żyłem... pod ścisłym, dokładnie rozplanowanym nadzorem. Dlatego zacząłem popadać w obłęd... buntować się, a oni się przestraszyli, że stracą ostatni obiekt... Dziesiątki specjalistów i psychoanalityków potrzebowało dokładnie tygodnia, by zdecydować, że tak zły wpływ ma na mnie separacja i brak kontaktu z rówieśnikami. Postanowili zabrać się do tego inaczej i po założeniu kolejnych urządzeń, zdecydowali się zapisać mnie do szkoły. Wprowadzono mnie jako „ucznia z wymiany". Choć zbytnio nie zwracali uwagi na to, że realnie mam szesnaście lat, podczas gdy wszyscy pozostali mieli co najwyżej dwanaście... To tam poznałem Amandę.

Na chwilę westchnął ciężko i obrócił się do mnie na krześle.

– Wkurzała mnie. Była najbardziej wkurzającą osobą, jaką poznałem. Pewnie wiesz jaka jest... taka przylepa, gdy kogoś sobie upatrzy, nie daje mu spokoju... i tak uczepiła się mnie.

Nie komentowałam, że w moim przypadku to dzięki temu ją polubiłam. W innym wypadku... sama nie wiem, ale raczej nie zdobyłabym się na jej poznanie.

– Wybrała sobie za cel, zostanie moją przewodniczką... Ale im bardziej mnie wkurzała, tym więcej o niej myślałem i czekałem na jej towarzystwo. I może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale ta dziewczyna widzi więcej niż inni... Mieliśmy kiedyś zajęcia z plastyki i nauczycielka kazała namalować kogoś z klasy... ona namalowała mnie... niby ośmioletniego, ale pod krawatem – zaśmiał się. – Nigdy jej o to nie zapytałem...

Nagle odwrócił się z powrotem do komputera i zaczął gorączkowo w niego wstukiwać, podświetlone napisy śmigały, wizualizacje terenu zmieniały się, to przybliżały, to oddalały, ale najwyraźniej to nic nie dawało, bo ostatecznie mocno uderzył w blat, tak, że niemal podskoczyłam. Obrócił się, spojrzał na mnie, na Wiktora i zwiesił głowę, a jego usta zacisnęły się w wąską linię.

– To nic nie da. Albo znajduje się w miejscy całkowicie pozbawionym zasięgu, albo coś zakłóca przekaz. Co z tym nadajnikiem? – wskazał na wisiorek, który mu wcześniej pokazałam, tłumacząc nasze sposoby zabezpieczenia.

– Nie wiem, ale chyba go nie użyła.

– Pokaż.

Odpięłam łańcuszek i mu podałam. Przez chwilę oglądał go z każdej strony, potem zawiesił nad polem lewitującym, a na ekranach pojawiły się rzuty rozkrojonego urządzenia. Szeregi czujników, receptorów i maleńkich diod migało, zamkniętych w metalowej obudowie. Przybliżył jedną z części i przez chwilę się jej przyglądał.

– Ma w środku kilka rodzajów nadajników, co oznacza, że jest dużo lepszy pod tym względem niż zwykły telefon, który bazuje na przekazie przez sieć i lokalizacji przy użyciu satelity, co nie zawsze się sprawdza. Szczególnie, gdy sygnał jest blokowany, albo po prostu jest zakłócany. Widzisz tę część? To nadajnik syndronowy, taki sam zamieszczono w twojej zawieszce, jest zdecydowanie lepszy do namierzania, może mniej precyzyjny, ale za to niezawodny. Wykorzystuje szeregi naziemnych nadajników, oblicza odległość między nimi i prawdopodobną lokalizację. Ale Amanda musiałaby z niego skorzystać...

Spojrzał na mnie, jakby oczekiwał, że to ja będę wiedziała, czemu tego nie robi.

– No... to było wyjście awaryjne... tylko w przypadku niebezpieczeństwa... – zawiesiłam głos, zdając sobie sprawę, że to nie było najmądrzejsze posunięcie. Bo w przypadku, gdyby Amanda została otumaniona, związana czy sparaliżowana, ta zawieszka byłaby na nic.

– Czyli nic jej nie grozi? – ciszę przerwał Wiktor, a oboje spojrzeliśmy na niego.

– Miejmy nadzieję – powiedział cicho Olek.

Dlaczego zachowała się tak nierozważnie? Dobrze, wiedziałam, że Amanda bywała narwana i jak coś postanowi, to od razu przechodzi do realizacji...

Nagle podskoczyłam na dźwięk przychodzącej wiadomości. Na powiększonym ekranie mojego telefony, pokazała się wiadomość od Amandy.

„Nic mi nie jest. Już wracam. Nie panikuj, nie miałam zasięgu..."

Słyszałam jak Olek odetchnął. Ja również. Poczułam, jak całe napięcie zaczyna mnie opuszczać w poczuciu ulgi.

– No widzicie – Wiktor uśmiechnął się, ale choć ja odpowiedziałam słabym uśmiechem, Olek tylko pokiwał głową i zaczął odłączać mój telefon od komputera.

Wpatrywałam się w jego brunatno-zieloną czuprynę, uświadamiając sobie wszystko to, co się właśnie dowiedziałam. To przytłaczało. W niewytłumaczalny wręcz sposób przytłaczała mnie świadomość, że mam przed sobą dwudziestopięciolatka uwięzionego w ciele dziecka. Ludzkość od zawsze marzyła o przedłużeniu życia, o długowieczności, ale gdy jest się samotnym, w tej długowieczności, gdy świat wciąż się zmienia, przyjaciele dorastają, a ty... Wiedziałam, że on w tej sytuacji się dusi. A jak miałby się nie dusić? Skoro dziewczyna, która mu się podobała, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, uważała go za dzieciaka, podczas gdy on był od niej starszy?

Chora sytuacja. Naprawdę chora.

– Czemu tego nie pamięta? – zapytałam po chwili.

Na moment zamarł, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że mi o tym wszystkim opowiedział, ale po chwili odłączył ostatni kabel od telefonu i odwrócił się do mnie.

– Nikt nie mógł mnie pamiętać. W tych latach dotarły do rządu pierwsze informacje o działalności LOGiNu. Gdy zdali sobie sprawę o ich celach, o tym że szukają ludzi o szczególnych... zdolnościach, to wiedzieli, że muszą mnie ukryć. I znów zostałem zamknięty na kilka lat, a osoby, które miały ze mną styczność poddano elektrohipnozie, wymazując mój wygląd. Przez co Amanda może i kogoś pamięta... ale tym kimś nie jestem ja.

Odebrałam podany przez niego telefon i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na Wiktora, który stał oparty o ścianę ze wzrokiem wbitym w podłogę. Jeszcze raz odwróciłam się w stronę Olka i czułam, że muszę coś powiedzieć, ale sensowne słowa nie przychodziły mi do głowy.

– Przykro mi...

Pytająco uniósł brwi.

– No wiesz... przykro mi, że cię nie pamięta.

Przez chwilę mi się przyglądał.

– Ida... – zaczął ostrożnie – ...nie mów jej o tym. Jest dobrze, jak jest. Lepiej dla niej, że nie pamięta.

Przez dłuższy moment mu się przyglądałam, ale w końcu tylko skinęłam głową i wyszłam.

Ale... czy na pewno tak jest lepiej?

***

Jakkolwiek to zabrzmi... stuknęła nam setka :D

Continue Reading

You'll Also Like

3.4K 204 31
Marinette, uczennica Paryskiego Liceum i bohaterka Paryża próbuje wyznać Adrienowi swoje uczucia jednak zawsze kiedy ma mu powiedzieć że go kocha to...
5.2K 1.8K 189
Hejka Mam nadzieję, że czegoś się o mnie dowiecie💞 Bajoooo😘😘 Okładka od @_Darkalia_, śliczna jest, dziękuję Ci kochana😍❤️❤️
431 148 32
Alicja po minionym czasie od ostatniej przygody w Krainie Czarów spędza spokojnie czas z matką. Jednak negatywne emocje skrywa ona w środku nie chcąc...
Zdejmij kaptur By Vquiet

Mystery / Thriller

1.2M 106K 104
Drużyna Kaptura to kompletnie pokręcona paczka dziwaków, którzy robią to, czego robić nie powinni. Baletnica, piromanka i sadysta? Z tego nie wynikni...