Surrender ─ Zuko

By astroglobinka

75.7K 4.9K 626

"Gdy Sana zdobywa się na ucieczkę od swojego największego koszmaru, rzeczy nie idą tak łatwo, jakby chciała... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
17.
18.
19.
20.
epilog

16.

2.7K 198 24
By astroglobinka

Za parę dni koniec tej części książki. Mówię, że tej części bo prawdopodobnie powstanie nowa. Nie jestem jednak pewna, czy przenieść akcję do czasów legendy Korry (ja już zadbam o to, jak), stworzyć wątki tuż po wygranej Aanga, czy zakończyć fanficiton na tej części. Nie przedłużając, proszę o podpowiedź i zapraszam do czytania ❤💛💚💙

Do teatru weszli dość wcześnie. Zajęli swoje miejsca na balkonie, niepewnie wpatrując się w scenę. Zuko usiadł obok Katary, Sana razem z nim. Po chwili podszedł do nich Aang, w swoim przebraniu nieśmiało drapiąc się po głowie.

- Zuko, mógłbym tu usiąść?

- Przecież nie robi to żadnej różnicy - Sana szturchnęła go, lecz nie dawał za wygraną. Nie widział zdenerwowanego uśmiechu chłopca, który mógł znaczyć tylko jedno.

- Ale... Nie ważne, zapomnij o tym. - usiadł posępnie obok brunetki, która posłała mu przepraszające spojrzenie.

Światła zgasły, pozostawiając mały promień skierowany na kurtyny. Materiał uniósł się, pokazując dwójkę aktorów płynących w łódce na sztucznej wodzie. Aktorka miała pełną twarz makijażu i charakterystyczne zawijasy Katary, po których Sana rozpoznała ją. Co chwila rzucano żałosnymi dla niej żartami. Reżyser zdecydowanie nie zdawał sobie sprawy z tego, jak poważne wydarzenia przedstawia. Sana poczuła pogardę dla tych ludzi. Tania propaganda. Całą pierwszą część przesiedział dowiadując się coraz to nowszych rzeczy o Zuko i Aangu. Rozumiała już dlaczego tak ciężko było im uwierzyć w jego zmianę.

Zuko czuł się coraz gorzej, gdy pokazywano mu wszystkie złe rzeczy. które zrobił w swoim życiu. Jakby każdy jego błąd zapakowano i postawiono mu na tacy. Gdy tylko kurtyna opadła, wszyscy wstali by jak najszybciej się stamtąd wydostać. O dziwo, Socce się to podobało. Sana przysiadła na ziemi, zastanawiając się jak przedstawią jej charakter. Obawiała się najgorszego. Narazie cały ten spektakl był zwyczajnie głupi i pusty.

Obok niej nie było żadnej znajomej twarzy, tylko przypadkowi ludzie rozmawiający o tym jaka to zabawna sztuka była. Usłyszała coś o wspaniałym zakończeniu i więcej nie wytrzymała, wstając i idąc w inne miejsce. Zanim zdążyła gdzieś pójść, przerwa się skończyła i musiała wracać na balkon.

Pierwsza scena zaczęła się żałosnymi żartami. Sana nie wiedziała co tak wspaniałego jest w tak tragicznych momentach. Przesiedziała wydarzenia z Ba Sing Se ze zdegustowaną miną. Wtedy jednak zaczęła się scena w podziemiach pałacu. Postać uczesana w ciemnego, sięgającego do piersi warkocza została wrzucona do celi i zaczęła głośno płakać. Czyli tak ją widzieli. Aktor Zuko nawet się na nią nie obejrzał, gdy Azula pojawiła się proponując współpracę. Sana poczuła ucisk w żołądku i zagryzła wargę. Było jej niedobrze, patrząc na to. Postać pobiegła za Katarą i Aangiem. Akcja przeniosła się do jaskini. Awatar i Katara ciągle jej bronili, dopóki aktor grający Zuko nie zaatakował jej sztucznie, a Ona płacząc poddała się.

To zabolało Sanę. Nie tak jak wcześniejsze sceny. Miała wielką gulę w gardle, ledwo powstrzymywała się od rzucenia czymś w aktorów. Nie patrzyła nawet na scenę gdy tekturowa błyskawica przecięła powietrze. Wstała gdy tylko zaświeciły się światła, nie czekając na przyjaciół. Udała się do wyjścia, z gniewem zgniatając wiszącą na ścianie ulotkę. Skierowała się do obozowiska, mając nadzieję, że nikt za nią nie pójdzie.

- Hej, Sana. - poczuła czyjąś rękę na ramieniu i odwróciła się, patrząc w ziemię

- O co chodzi? - Zuko chwycił ją za podbródek i skierował jej twarz w jego stronę.

- Ja taka nie jestem, prawda? Powiedz mi proszę, że to nie prawda.

- Oczywiście, że nie. Przeżyłaś tak wiele, Sana. Wspierasz nas, martwisz się o nas, nie zważając na własne problemy. Jesteś tutaj najodważniejsza. Każdy z nas boi się czegoś, to normalne.

- Przepraszam, Zuko...

- Nie masz za co przepraszać. - zgarnął jej włosy z twarzy i uśmiechnął się - Chodźmy do reszty, pewnie się zastanawiają gdzie jesteśmy.

Sana przytaknęła i chwyciła go za rękę, po czym razem wrócili się do teatru. Wytrzyma to dla niego. Nie mogła sobie wyobrazić co On i Aang czuli.

Do końca unikała patrzenia na scenę jak ognia. Jednak zakończenie wyprowadziło ją z równowagi. Nie mieli prawa przewidywać przyszłości, w dodatku źle. Aangowi się uda i była tego pewna. Niestety inni nie czuli tego co Ona, a tak oczywista wizja zmyła ich nadzieję na wygraną wojnę.

.

- Zuko?

Sana podeszła do chłopaka, siadając po chwili obok niego.

- Chciałam porozmawiać. - nie słysząc żadnej odpowiedzi, zaczęła mówić - Co się stanie podczas komety Sozina? Boję się, że Aang nie da sobie rady, że my nie damy sobie rady. Co jeśli ktoś nie da rady, albo zostanie ranny? Co jeśli ty zostaniesz ranny?

- Nie zostanę. Nikt nie zostanie. Wygramy to.

- Nie wierzysz we własne słowa, prawda?

Zuko nie odpowiedział, a Sana przetarła czoło. Wydarzenia które miały nadejść były całkowicie nierealne, jakby słuchała powieści, a nie faktycznie brała w niej udział. Za parę dni wszystko miało stać się o wiele lepsze lub o wiele gorsze. Nie było miejsca po środku. Nie dla nich.

- Wierzę w moje słowa.

Sana spojrzała na niego, lekki uśmiech zagrał na jej wargach.

- Po prostu boję się o przyszłość. Jeśli zwyciężymy, to ja zostanę władcą ognia i nie wiem czy temu podołam. Nie wiem czy tego chcę.

- Zuko, będziesz wspaniałym władcą. Dasz sobie radę, a ja zawsze będę obok by ci pomóc. - Położył dłoń na jego głowie i przysunęła się wolno, składając na jego ustach subtelny pocałunek - Wszystko będzie dobrze. Ty tak uważasz, więc ja też jestem dobrej myśli.

- Kocham cię, Sana.

Miłe uczucie rozlało się po jej sercu, gdy usłyszała słowa chłopaka. Pierwszy raz.

- Ja ciebie też.

.

Sana poczuła małe kropelki potu na czole, gdy kolejny raz powtórzyli w trójkę sekwencję. Ogień przeciął powietrze, rozgrzewając otoczenie.

- Bardzo dobrze, Aang. Sana, źle ustawiasz nadgarstek. Skręć go bardziej w prawo przy kopnięciu.

Brunetka przytaknęła i westchnęła, słysząc kroki. Sokka stanął obok nich i uśmiechnął się na swój dziecięcy sposób.

- Czego chcesz? - Zuko nie musiał się odwracać by wiedzieć, kto znowu im przeszkadza. Piąty raz, jeśli nie pomylił się w obliczeniach.

- Katara mówiła coś o soku arbuzowym. - wskazał na plażę - I o budowaniu zamków z piasku.

Aang spojrzał na niego, gdy usłyszał słowo "budowanie". Para wiedziała już, że trening się skończył.

- Nie mamy na to czasu, Aang. Musimy... - nie dokończyła, bo chłopiec już pobiegł z Sokką na plażę - O mój boże.

- Nie wierzę w to! Mamy tak mało czasu, a On marnuje czas na głupie zabawy!

- Spokojnie, Zuko.

- Nie będę spokojny!

Na placu nastała cisza, gdy Zuko odszedł gdzieś, a Sana z westchnieniem usiadła na ziemi i najzwyczajniej na świecie położyła się i zaczęła obserwować chmury. Lubiła je, od zawsze. Sielanka nie potrwał jednak długo, bo usłyszała niespokojne krzyki i ujrzał płomień wyłaniający się zza drzewa. Natychmiast wstała i pobiegła na plażę, by zobaczyć rozdeptaną miniatirę Ba Sing Se i spalone drzewa. Ślad prowadził do domu letniego władcy ognia, w którym przebywali. Dotarła tam akurat w momencie, w którym ostry podmuch wiatru wyrwał okno i wyrzucił parę dzbanów oraz jakąś postać na ziemię. Sana podbiegła do niej, przygotowywując się na ewentualną obronę.

- Zuko?

Sana podała mu rękę i pomogła wstać, słysząc że reszta już dobiegła na miejsce, a Aang wylądował lekko obok niej.

- Może mi ktoś powiedzieć co się właściwie stało?

- To się stało, że twój chłopak prawie zabił Aanga. - Sokka wskazał wściekle bruneta, który prawie gotował się z wściekłości.

- Żartujecie sobie ze mnie?

Wszyscy wyglądali całkowicie poważnie. Czyli to jednak była prawda.

- Co innego miałem zrobić żebyście zrozumieli powagę sytuacji?! Za moment będzie za późno by cokolwiek zrobić, a wy nie jesteście ani trochę przygotowani! Zostało parę dni do komety Sozina!

- Właściwie, to zamierzałem zmierzyć się z Ozai'em po komecie. - Aang wyglądał na przybitego, prawdopodobnie wiedzą, że za niedługo będzie musiał odebrać czyjeś życie.

- Nie rozumiecie. Wtedy będzie za późno. - Zuko nigdy nie chciał im tego mówić, ale nie miał wyjścia - Gdy wróciłem do stolicy jako książę, ojciec traktował mnie jak swoją prawą rękę. Na naradzie wojennej ciągle pytał się mnie o zdanie, również w przypadku ludzi królestwa ziemi. Powiedziałem mu, że tak dobrze się trzymają dzięki nadziei. Stwierdził, że trzeba ją im odebrać. Azula chce spalić całe ich ziemie na popiół. Żałuję, że nic wtedy nie powiedziałem, naprawdę żałuję.

- Chcą zrobić to w dzień przelotu komety Sozina?

Zuko przytaknął, a Sana z przerażeniem ściskała swoje ręce. Wszystko układało się źle, i to bardzo.

- Nie możemy na to pozwolić. Musimy pokonać Ozai'a w dzień komety Sozina. Nie mamy wyjścia.

Continue Reading

You'll Also Like

188K 11.3K 171
Co tu dużo mówić? To trzecia część!
3.9K 131 10
Wojna się skończyła nowym władcą który obrał tron jest Zuko starszy brat Azulii, która pomimo wojny starała się go odebrać prawowitemu władcy. Książe...
205K 6.3K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...
1K 104 21
Nic nigdy nie kończy się w sposób poetycko piękny. Kiedy przychodzi koniec wszystko obracamy w poezję. Cała ta krew nigdy nie była piękna. Była po pr...