-Calum-
Coś było na rzeczy z Natalią.
Nie miałem pojęcia o co chodzi, ani do czego mogło to doprowadzić, jednak wiedziałem, że coś planowała.
Coś, co wiązało się ze mną.
Jej czekoladowe oczy w kółko mrugały w stronę Luke'a, po czym wracały do mnie, a jej twarz rozświetlał niewinny uśmiech. Również bym się uśmiechnął, jednak wiedziałem, że coś się działo.
Nikt na nikogo nie patrzy tak wiele razy bez powodu.
Najpierw myślałem, że po prostu go lubiła. Rozumiesz, jedna z tych słodziutkich rzeczy, które robią pary w każdym gównianym filmie romantycznym. Jednak z biegiem czasu zdałem sobie sprawę z tego, że nie patrzyła na niego z uczuciem. To było zmartwienie.
Martwiła się o niego.
– Natalia, wszystko w porządku?
Jej źrenice nieco się rozszerzyły, jednak już po chwili wróciła do naturalnego wyrazu twarzy, posyłając mi miękki uśmiech.
– Oczywiście.
– Na pewno?
– Tak. Czemu pytasz?
– Tak po prostu – odpowiedziałem szybko, starając się powstrzymać moje policzki od czerwienienia. – Zastanawiałem się tylko czy wszystko z Lukiem okej.
Ekspresja Natalii diametralnie się zmieniła, jednak wciąż się uśmiechała, a jej oczy jakby zadrżały, że tak to nazwę. Zdawała sobie sprawę z tego, że coś zauważyłem, co oznaczało, że albo powie mi prawdę, albo zasypie toną gównianych kłamstw.
Najwidoczniej wybrała to drugie.
– Wszystko w porządku – zapewniła, ciągnąc nerwowo za końcówki jej czarnych loków. – Upewniam się tylko, że się zachowuje.
– Zachowuje? – parsknąłem, pytająco unosząc brwi. – Kim jesteś? Jego matką?
– Ktoś tu jest niegrzeczny – odparła, przez co moje policzki nieco się zaróżowiły.
– Wybacz.
Dziewczyna jedynie pokręciła głową, robiąc krok w tył, kiedy piosenka się skończyła. Fala ulgi przeszła przez moje ciało, kiedy w końcu zdjąłem ręce z jej talii, moje stopy bolały przez to, jak wiele razy na nie nadepnęła.
Natalia była miła, ale za cholerę nie potrafiła tańczyć.
– Cóż, dziękuję za taniec – wymamrotała, posyłając mi wdzięczny uśmiech.
– Nie ma sprawy – zaśmiałem się, niezręcznie drapiąc tył mojej szyi.
Przez kilka kolejnych chwil staliśmy w ciszy, przyglądając się sobie wzajemnie, po czym Natalia w końcu zdecydowała się odejść, wracając do Luke'a. Ja wciąż stałem w tym samym miejscu, a dziewczyna przy misie z ponczem przykuła moją uwagę. Nie dlatego, że była piękna (chociaż była), a dlatego, że ją rozpoznałem.
Znałem ją.
Tak zwyczajnie, jak tylko potrafiłem, przespacerowałem do niej, chowając ręce do kieszeni moich spodni. Dziewczyna nalewała sobie poncz, jej twarz chowała się za cieniutką kurtyną jej włosów. Czarna sukienka delikatnie przylegała do jej smukłego ciała, opinając jej kształty, kończąc się tuż u kostek. Nosiła czerwoną maskę z koronki, a jej usta były umalowane na rubinowo.
Była przepiękna.
Zakaszlałem lekko, by uświadomić ją o mojej obecności, od niechcenia opierając się o stół. Delikatnie uniosła wzrok, a jej mgliście niebieskie oczy spotkały się z moimi. Delikatnie się zaśmiała, po czym wróciła oczami do swojego kubka.
– Cześć Calum.
– Hej Dana.
– Dobrze wyglądasz.
Zarumieniłem się, spoglądając w dół na siebie. Faktycznie, wyglądałem całkiem gorąco, ale to ja miałem to powiedzieć o niej.
A nie w drugą stronę.
– Dziękuję. Również bym cię skomplementował, jednak nie mogę znaleźć wystarczająco dobrych przymiotników.
Dziewczyna się zaśmiała, z lekka wywracając oczami.
– To było zbyt wymuskane.
Uśmiechnąłem się, strzepując wyimaginowany kurz z mojego ramienia.
– Staram się, staram.
– Więc gdzie byłeś? – spytała, nieco się obracając, by być ze mną twarzą w twarz. – Nie widziałam cię na żadnym treningu piłki nożnej.
– Zostałem zawieszony – wymamrotałem, a moje policzki zapłonęły czerwonym zażenowaniem.
Źrenice Dany z lekka się rozszerzyły, kiedy zaśmiała się, odruchowo zasłaniając usta.
– Serio?
Pokiwałem głową, nieco rozbawiła mnie jej reakcja. Może lubiła złych chłopców.
– Co zrobiłeś?
– Andy ci nie powiedział? – zmarszczyłem brwi, starając się nie obślinić, kiedy przeczesała palcami swoje brązowe włosy, ukazując jej idealnie zarysowane obojczyki.
Nie zrozumcie mnie źle, szczerze miałem gdzieś te kości. Jednak to, jak wyglądały w połączeniu z jej bladą skórą –to było kurewsko brudne i kochałem to.
– Nie bardzo z nim rozmawiam – wymamrotała, wlepiając wzrok w brudną podłogę. – On tak jakby, umm... Taa.
Spojrzałem na nią zaciekawiony, jednak nie naciskałem, zauważając jak niezręcznie się przez to zrobiło. Jeśli coś było na rzeczy, powie mi, kiedy uzna, że czas na to, nie wtedy, kiedy ja tego chcę.
– Miałem bójkę z Bier... z Andym – poprawiłem się, zdając sobie sprawę z tego, że zapewne nie zwracała się do brata po nazwisku – A trener uznał, że to dobry pomysł, by wejść między nas.
– O mój Boże. Czy ty...
– Tak.
– Czy on...
– Oczywiście.
– Cóż, cholera.
Zachichotałem, przez co jej głęboko czerwone usta wykrzywiły się w uśmiechu. Miała dołeczki, co jedynie dodawało jej atrakcyjności.
Cholera, czemu ona była taka piękna?
– Więc z kim tu przyszedłeś?
Moje ciało stężało, a oczy z lekka się rozszerzyły, kiedy sobie przypomniałem...
Kurwa, ja mam dziewczynę.
Nie powinienem tu być, czując ten rodzaj uczuć do innej dziewczyny. Powinienem być z Evie, tańcząc i pijąc, po tym zapewne pieprzyć się z nią w łazience.
Ale Dana była taka... Ugh.
– Przyszedłem z dziewczyną – odpowiedziałem, podkreślając słowo "dziewczyna".
Miałem nadzieję, że załapie i nieco się odsunie, bo jeśli nie, żadne z nas tego by nie zrobiło.
– Och, to fajnie – uśmiechnęła się radośnie, a jej oczy rozbłysnęły. – Jak się nazywa?
Szczerze mówią fakt, że przyjęła to tak dobrze, tak jakby mnie uraził, jednak zignorowałem ukucie zazdrości i skupiłem całą energię na Evie.
Była moją dziewczyną i to ją kochałem.
Nikogo innego.
Nikogo.
Zwłaszcza Dany.
– Nazywa się Evie, jest super - ja jestem super - jesteśmy super – jąkałem się, a moje policzki paliły dziesięć razy mocniej niż słońce.
Dana zachichotała, a dołeczki, które pojawiły się na jej policzkach, wydawały się pieprzonymi dziełami sztuki. Po prostu chciałem ją pocałować, jeszcze nigdy nie czułem się tak obrzydzony samym sobą.
– To dobrze.
– Dobrze.
Kiedy przez kolejne kilka chwil staliśmy w niezręcznej ciszy, Dana w końcu uniosła do ust swój poncz i upiła odrobinę. Wziąłem to za okazję do poprawienia włosów, przyglądając się sobie w odbiciu szklanej misy. Wciąż wyglądałem całkiem seksownie, to dobrze, chociaż jedyną osobą, o której mogłem myśleć była Dana.
Nie chciałem myśleć o Danie.
-Evie-
Calum był z inną dziewczyną.
Bardzo ładną, ściślej mówiąc.
Nie chciałam być o nią zazdrosna, jednocześnie nie mogłam się powstrzymać od tego, ból rozrywał moje serce. Była szczupła, blada, wysoka i śliczna, można by ją określić jako wszystko, co jest postrzegane za gorące, a do tego nosiła najwspanialszą sukienkę. Widziałam sposób, w jaki Calum na nią patrzył i doskonale wiedziałam, że ją lubił.
– Jest mi smutno.
Luke zesztywniał, a jego niebieskie oczy nagle spotkały się z moimi z uczuciem paniki. Wyglądał na zaalarmowanego moim stanem i jestem praktycznie pewna, że nie miał pojęcia jak sobie z tym poradzić.
– Co... Czemu? – zmarszczył brwi, a jego oczy delikatnie się rozszerzyły ze zmartwienia.
Wzruszyłam ramionami, szurając szpilkami o podłogę. To prawdopodobnie je zniszczy, ale szczerze mam to w dupie.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć.
– Wiem, – westchnęłam, przygryzając wnętrze policzka – ale to nie jest ważne.
– Wiesz, denerwuje cię to, więc jest – odpowiedział, delikatnie kładąc dłoń na moim ramieniu.
Zarumieniłam się, a ciepło rozlało się po moim brzuchu. Luke był jedynym chłopcem, który w ogóle o mnie się martwił, nawet jeśli nie raz złamałam jego serce.
To było piękne.
– Chodzi o Caluma – wymamrotałam, miętosząc w rękach skrawek sukienki. – Wydaje mi się, że już mnie nie lubi.
– Oczywiście, że cię lubi! – krzyknął Luke, a jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu. – Czemu miałoby być inaczej?
– Ponieważ lubi kogoś innego.
Chłopak lekko zmarszczył brwi, po czym śledząc mój wzrok zauważył brunetkę, a jego usta wykrzywiły się w delikatnym grymasie. Również widział zainteresowanie Caluma względem niej, zwyczajnie nie chciał tego przyznać.
– Jestem pewien, że są tylko przyjaciółmi – upierał się, z całych sił starając się brzmieć pozytywnie.
Wywróciłam oczami, ignorując to, że starał się, bym się rozchmurzyła. Nie byłam głupia, widziałam, że on coś do niej czuje.
– Wiesz, nigdy nie patrzył na mnie w ten sposób – wydukałam, krzyżując ze złości ramiona na piersiach. – Nawet gdy zaczynaliśmy się spotykać.
– Naprawdę?
– Naprawdę.
– Widzisz, widocznie jest idiotą – westchnął Luke, posyłając mi sympatyczny uśmiech.
Pokiwałam głową, robiąc niewielki krok w jego stronę, po czym oparłam głowę o jego ramię. Nawet jeśli ledwie co rozmawialiśmy, czułam się przy nim dobrze i wiedziałam, że mogę na nim polegać.
– Dziękuję.
– Za co?
– Za to, że jesteś.
Policzki Luke'a stały się tak czerwone jak pomidory, kiedy rozglądał się niezręcznie, wyglądając na maksymalnie zawstydzonego. Nie wyglądał na zniesmaczonego, a to dobrze, jednak wyraźnie czuł się niekomfortowo.
Szczerze to o to nie dbałam.
Jeśli Calum mógł lubić innych, ja również mogłam.
***
Tylko ja shippuje bardziej Luke'a z Natalią niż z Evie? Lol
Btw misie! Dziękuję za odzew na Strachu! Jak za to obiecałam - rozdział troszkę wcześniej. ;)
Wybaczcie, że teraz update'y są tak, jak podczas roku szkolnego, ale w te wakacje pracuję i wracając do domu nie mam ochoty na nic. Zrozumcie mnie, proszę.
Okej, nie nudzę więcej! Zachęcam do tweetowania z #ProjectDaddyPL i do następnego! xx