Rozdział 11 || Lashton to fałsz

3.2K 250 265
                                    

-Pandora-


Niedziela minęła jak fala pływowa, zabrała moje szczęście, zostawiając mnie ze strachem. Myśl o poniedziałku była wystarczająco zła, ale gdy obudziłam się tego przeklętego ranka, cóż, nie potrafię ubrać w słowa złości jaką czułam.

Jeśli mogłabym pozwać poniedziałek,to zrobiłabym to.

– Pandora? Pandora! Czemu jeszcze nie wstałaś?

W mgnieniu oka podniosłam się do pozycji siedzącej, omiatając sypialnię przerażonym wzrokiem.Dopiero potem zrozumiałam, że to mój alarm albo się zepsuł, albo wyłączyłam go i poszłam dalej spać. To nie ma większego znaczenia, gdyż miałam piętnaście minut na przygotowanie się do szkoły.

– Mamo, czemu mnie nie obudziłaś? – krzyknęłam, nerwowo ciągnąc za końcówki włosów.

Posłała mi zirytowane spojrzenie zanim odpowiedziała.

– Miałam czwórkę chłopców do obudzenia, więc wybacz mi, że oczekiwałam od ciebie większej samodzielności.

Przewróciłam oczami i skierowałam się do mojej szafy, wyciągając garść ciuchów i rzucając ją na łóżko. Mama spróbowała mi pomóc w spakowaniu plecaka. Wepchnęła jedną książkę, ale została zatrzymana przez nawoływania Luke'a.

Gdy dotarłam do szkoły, pierwsza lekcja już trwała. To oznaczało, że musiałam wejść do klasy pełnej uczniów gapiących się na mnie. Małe uśmiechy powędrowały na ich twarze.

Wiedzieli, że muszę się odznaczyć w recepcji, a to znaczy, że wiedzieli iż mam karę.

A nigdy wcześniej nie miałam.

– Zajmij miejsce, Pandoro – pani Grey wskazał głową moje miejsce na tyłach klasy.

Miejsce tuż obok Michaela Clifforda.

– Proszę pani, czy nie mogłabym usiąść tam? – zapytałam z nadzieją.

– Usiądziesz tam, gdzie ci każę, zrozumiano? – warknęła, wywołując ciarki na moich plecach.

Przytaknęłam niechętnie i ruszyłam w stronę okna. Opadłam ciężko na krzesło obok Michaela. Unikałam o jego oka, - co mi odpowiadało - ale się uśmiechnął, stukając ołówkiem o ławkę.

Podniosłam torbę, aby wyjąć z niej mój zeszyt do matematyki. W plecaku świeciło pustkami. Panika wzrosła we mnie, gdy w torbie zauważyłam tylko jeden zeszyt.

Jeden na siedem.

– Kurwa – syknęłam, rozglądając się po klasie w niedowierzaniu. – To nie może być prawda.

– O co chodzi?

Odwróciłam głowę w stronę Michaela, czując się jak w jakimś głupim reality show. Czerwonowłosy chłopak patrzył na mnie z ciekawością, delikatnie przygryzając końcówkę ołówka.

– Mam przejebane.

Podniósł jedną brew, a ja pokazałam mu zawartość mojego plecaka. Zaśmiał się cicho, spoglądając na zajętą nauczycielkę, po czym kierując swój wzrok z powrotem na mnie.

–Rzeczywiście masz przejebane.

Westchnęłam, opierając się na krześle. Ze złością rzuciłam torbę pod ławkę.

Czemu poniedziałek mnie nienawidził?

Patrzyłam zdenerwowana na nauczycielkę, która szybko pisała równania na tablicy, oczekując od nas ich rozwiązywania. Wiedziałam, że muszę jej powiedzieć o tej całej sytuacji z zeszytami, ale czekałam na odpowiedni moment.

Project Daddy || a.i [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz