Następnego dnia poszedłem do Jimina, ale nie zostałem dobrze przyjęty. To znaczy, Lyn jak zawsze cieszyła się z mojej obecności, lecz problem polegał na tym, że po wczorajszym pocałunku, Jimin nagle usiłował mnie odepchnąć. Nie chciał żebym przychodził do niego dłużej, a gdy to usłyszałem omal się załamałem. Myślałem, że jest trochę lepiej, ale za szybko się cieszyłem z sukcesu. Chłopak krzyczał ze łzami w oczach, a ja starałem się jakoś go uspokoić.
- Nie wiem kim jestem! Co ty mi zrobiłeś?! - łkał głośno, a jego ciałem co chwila wstrząsały silne dreszcze. - Mam totalny mętlik w głowie, nie wiem czemu. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mieszasz mi w głowie?!
Czekałem spokojnie, aż wyrzuci z siebie to wszystko, a potem zbliżyłem się do niego. Spojrzałem w jego gniewne oczy, a potem próbowałem dotknąć jego ramienia. Jimin cofnął się do tyłu.
- Nie podchodź do mnie. Nie zbliżaj się.- rozkazał stanowczo, a jego mokra twarz wyrażała przerażenie w tym momencie. Czułem, że nie tak miało być.- Ja...to nie są moje uczucia, to nie jestem prawdziwy ja.- oznajmił nagle z goryczą.
- Tak, to nie ty, Jiminnie.- szepnąłem cicho.
Patrzył na mnie oszołomiony, a potem wyjąkał:
- Ale...dlaczego? Co takiego się stało, że nic nie pamiętam?
- Nie mogę ci powiedzieć..- zacząłem cicho.- Jeśli to zrobię nie wiem czy teraz sobie z tym poradzisz.
Chłopak wyglądał tak jakby moje słowa go zdenerwowały.
- Nie jestem dzieckiem. Powiedz mi.- rozkazał ostro.
Jego ton przyprawił mnie o lekki szok, bo Jimin nigdy dotąd mi nie rozkazywał. Nigdy nie podniósł na nikogo głosu, a już na pewno nie na mnie. Stałem i patrzyłem na niego nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę.
- Czemu...tak patrzysz? - wyszeptał, nagle rozkojarzony. Czułem, że zaraz coś się wydarzy. Nie pomyliłem się, bo chłopak zaczął szybciej oddychać, a potem nagle usiadł na łóżku. Patrzyłem bezradnie jak po jego policzkach płyną łzy. Starał się nad nimi panować, ale to tylko pogorszyło sytuację.- To boli...tak bardzo boli..
Nie wahałem się i usiadłem obok niego, aby mocno go do siebie przytulić. Jimin odepchnął mnie, a potem wsunął się pod kołdrę i przykrył aż do czubka głowy, abym nie widział jego twarzy.
- Jiminnie...proszę cię..chcę ci pomóc.- poprosiłem go cicho, lecz nie odpowiedział.
- Idź stąd.- usłyszałem jego stłumiony głos.- Błagam, idź.
W jego głosie dosłyszałem jakiś lęk i niemal błagalny ton, dlatego po prostu zostawiłem go z tym samego. Nie chciałem tego robić, ale nie pozostawił mi wyboru.
*****************
Bardzo się o niego bałem. Jeszcze nigdy pomiędzy nami nie było tak źle jak teraz. Zwykle szybko wracaliśmy do siebie, lecz ta sytuacja była kompletnie różna. Wszystko nagle się zmieniło, a zwłaszcza jego spojrzenie na mnie. Czułem, że odtrąca mnie, bo jego podświadomość tak mu każe. Jeśli przypomni sobie choćby fragment naszych wspólnych chwil to wszystkie jego wspomnienia mogą wrócić, a z nim cały ból i cierpienie. Wiedziałem, dlaczego chłopak postępuje tak, a nie inaczej. Chciał poczuć się bezpiecznie, a ja mu w tym przeszkadzałem. Z jednej strony byłem dla niego lekarstwem, bo moja obecność ratowała go od szaleństwa. Ale druga strona działała w ten sam sposób i wyczuwał, że pamiętając mnie wróci cały jego ból i chęć śmierci. Jimin był w pułapce i mógł pójść tylko w jedną stronę. A ja obawiałem się, którą ze stron wybierze.
Następnego dnia również do niego poszedłem, ale nie chciał mnie widzieć. Lyn była bezradna wobec tego. Obiecała, że z nim porozmawia, ale tylko pokręciłem głową.
- Jimin potrzebuje czasu. Rozumiem to.- odparłem.
- Nie możesz się teraz poddać.- zaprotestowała szybko.
- Nie poddam się, tylko...dam mu trochę swobody.- mruknąłem, chociaż nie do końca czułem, że to co robię jest właściwe. Najlepszym wyjściem było przebywanie blisko niego i w jakiś sposób uleczenie jego ran, ale skoro tak bardzo nie chciał mnie widzieć, to nie mogłem go przymuszać. - Wrócę za kilka dni.- obiecałem i poszedłem do siebie.
Czas spędzony bez Jimina był dla mnie torturą. Cały czas myślałem o nim, chciałem wiedzieć jak się czuje, czy nie cierpi. Jednak wytrwałem te dni, a gdy w czasie weekendu pobiegłem do jego domu, Lyn otworzyła mi drzwi.
- Wróciłeś.- mruknęła, trochę zaskoczona.
- Tak, ja...muszę go zobaczyć.- powiedziałem i poprosiłem ją, aby wpuściła mnie do środka.
- Więc...naprawdę z nim porozmawiasz? - spytała, trochę niepewnie.
Byłem trochę zaskoczony jej postawą, dlatego zapytałem co się stało.
- Ach, ja...martwię się, że twoja nieobecność tylko pogorszyła jego stan. - spojrzała w moje przerażone oczy, a potem westchnęła. - Jungkook, mam na myśli to, że...Jimin przestał mówić.
- Co?! - krzyknąłem głośno, a potem trochę ściszyłem ton.- Jak to przestał? Co masz na myśli?
Lyn wyglądała tak żałośnie, że nie wahałem się i po prostu ją przytuliłem. Kobieta oparła się o moje ramię, a potem szepnęła:
- Po twoim odejściu poszłam do niego, ale...spał więc zostawiłam go na jakiś czas.- zamilkła na moment, a potem kontynuowała: - Gdy wróciłam do niego, płakał. Poprosiłam, aby powiedział mi co się stało, ale nie potrafił tego zrobić. On..po prostu nie może wydobyć z siebie głosu. Ma jakąś blokadę.
Odsunąłem Lyn od siebie i spytałem spokojnym tonem:
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej?
Kobieta westchnęła, a mi zrobiło się jej bardzo szkoda. Nie zasłużyła sobie na taki straszny los. Nikt z nas nie zasłużył.
- Ja..myślałam, że to tylko chwilowe i wszystko wróci do normy.
- Ale nie wróciło.- mruknąłem cicho.
- Doktor Hoon był u niego, ale on też nie wie co się stało.- poinformowała mnie.- Uważa, że z jego gardłem wszystko w porządku.
Patrzyłem na nią poważnie.
- W takim razie o co chodzi? Dlaczego przestał mówić?
- Chodzi o jego stan psychiczny, Jungkook.- powiedziała cicho.- Nie wiemy co się kryje w jego głowie. Tortury zniszczyły w nim całą radość i chęć życia. Jimin czuje pustkę, nie potrafi odszukać swoich prawdziwych uczuć.
Pomyślałem o tym pocałunku, bo wtedy powiedział, że pamięta uczucia. Czuł je w momencie gdy mnie całował. To dlatego wystraszył się, że coś jest nie tak. Uświadomił sobie, że to co teraz czuje to nie są jego prawdziwe uczucia, a on jest kimś innym. Jimin nie wiedział kim się stał i to musiało sprawić, że wystąpił u niego jakiś element blokujący.
- To moja wina, Lyn.- oświadczyłem nagle.
Popatrzyła na mnie i pokręciła głową.
- Nie, to nie twoja wina. - zapewniła mnie.- Już zapomniałeś, że gdyby nie ty, to Jimin nie przeżyłby tego piekła? Tylko twoja miłość go ocaliła.
Jej słowa dodały mi otuchy, lecz musiałem przyznać, że kompletnie się zagubiłem i nie miałem pojęcia co zrobić w tym momencie.
***********************************************************************************************
Miałam napisać dopiero w weekend, ale...tak jakoś wyszło, że daję wam teraz;)