Project Daddy || a.i [Tłumacz...

By CatchLastBreath

119K 9.5K 6.8K

- Możesz nazywać mnie Tatusiem. - Kurwa, ty chyba nie mówisz poważnie. Oryginał należy do @Esmereldah More

Project Daddy ||a.i [Tłumaczenie]
Wstęp
Rozdział 1 || To było moje dziecko
Rozdział 2 || Kocham cię tatusiu
Rozdział 3 || Ona zrobi panu loda
Rozdział 4 || Ona cię zabije
Rozdział 5 || Jestem sfrustrowany seksualnie
Rozdział 6 || Możemy się pieprzyć?
Rozdział 7 || Weź to Luke
Rozdział 8 || Baw się moim tyłkiem
Rozdział 9 || Podgrzaliśmy je
Rozdział 10|| Lubisz obie strony
Rozdział 11 || Lashton to fałsz
Rozdział 12 || Zrób to dla Tatusia
Rozdział 13 || Profesor Przytulas
Rozdział 14 || Lubię, gdy mnie tak nazywasz
Rozdział 15 || Blondi i Tatuś
Rozdział 16 || Zaśpiewał ci piosenkę miłosną?
Rozdział 17 || Stalker
Rozdział 18 || Chcę wódki (część I)
Rozdział 18 || Chcę wódki (część II)
Rozdział 19 || Dziecko...wymsknęło się?
Rozdział 20 || Cholerne uczucia
Rozdział 21 || Pewnego dnia będziesz to krzyczeć
Rozdział 22 || To zależy od ciebie Romeo
Rozdział 23 || Jesteś słodki Blondi
Rozdział 24 || Michael musi iść (część I)
Rozdział 24 || Michael musi iść (część II)
Rozdział 26 || Przyjacielska randka
Rozdział 27|| Zaufaj mi skarbie
Rozdział 28 || Zdejmij. Je. (część I)
Rozdział 28 || Zdejmij. Je (część II)
Rozdział 29 || Oddychaj
Rozdział 30 || Kim jesteś? Jego matką?
Rozdział 31 || Przyjaciele z korzyściami?
Rozdział 32 || Niegrzeczna wersja
Rozdział 33 || Doszedł?
po tych wszystkich latach
Rozdział 34 || Francuski tenis

Rozdział 25 || Pieprzyć to

2.4K 220 212
By CatchLastBreath

-Pandora-

Przez resztę tygodnia unikałam Ashtona jak ognia, okazjonalnie rozmawiając z nim w szkole, by za chwile szybko od niego odejść.

To nie tak, że było niezręcznie, po prostu Luke raz miał rację. Byłam w zupełnie innej klasie społecznej, aniżeli Ashton. Gdybym zaczęła się z nim umawiać cały system ległby w gruzach. 

Coś jak High School Musical, tylko gorzej.

Naprawdę widziałam, że go to rani, ale tak właściwie to chroniłam go w ten sposób. To zapewne dla każdego brzmiałoby jak głupota, ale dla mnie miało sens.

– Awokado, lody... Pandora! Czy ty w ogóle mnie słuchasz?

Wracając do rzeczywistości, lekko pokiwałam do Evie głową, po czym wyjęłam kluczyki ze stacyjki i schowałam je do kieszeni. Zaparkowałyśmy na zewnątrz Targetu, lista zakupów Evie spoczywała w mojej dłoni.

Kiedy powiedziała, że potrzebuje pójść na małe zakupy, myślałam o drobnych rzeczach. NIE O WSZYSTKIM, CO MAJĄ W SKLEPIE.

– Mogę tu zaczekać?

– Czemu?

Evie jedynie wzruszyła ramionami, skupiając wzrok na zatłoczonym sklepie przed nami.

– Po prostu nienawidzę tego zapachu.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się jak, do jasnej cholery, zaprzyjaźniłam się z tą dziewczyną. Byłyśmy całkowicie przeciwne sobie – łączyło nas jedynie to, że  obie byłyśmy nieprzystosowanymi społecznie blondynkami.

– Jakiego zapachu?

– Nie wiem, – wymamrotała, trzęsąc się zupełnie tak, jakby na nowo przeżywała jakieś wspomnienie – po prostu tego nie lubię.

Delikatnie przytaknęłam, jakbym rozumiała jej idiotyczną wymówkę (a nie rozumiałam za cholerę), po czym otworzyłam drzwi i wyskoczyłam z samochodu. Australijska pogoda przywitała mnie z otwartymi ramionami, zalewając moją skórę palącymi promieniami słonecznymi.

Podziękowałam Bogu, że przed wyjściem założyłam szkolną koszulę z krótkim rękawem, po czym stanęłam przed automatycznymi drzwiami sklepu, które zaprosiły mnie do środka. Wewnątrz przywitał mnie podmuch chłodnego powietrza, sprawiając, że westchnęłam z ulgą. To nie tak, że nie lubiłam tego gorąca, jednak było coś niekomfortowego w gotowaniu się we własnej skórze.

Wpatrywałam się zaciekawiona w kasy, wchodząc w głąb sklepu, nieco rozczarowana, że nie ma tu gorących pracowników. Chciałam tylko Alexa, który zaspokoiłby moje Targetowe potrzeby, ale wszystko co miałam, to spocony chłopak o imieniu Hugo, który uwielbiał jeść i czytać komiksy. Nie zrozum mnie źle, był kochany, jednak nie był tym, czego szukałam.

– Może mogę pomóc?

Odwróciłam się, by zobaczyć jakąś dziewczynę, mniej-więcej w moim wieku, o brązowych oczach i kręconych włosach, które sięgały jej do pasa. Była nieco niższa niż ja, a jej policzki były lekko zaróżowione.

Na jej plakietce było napisane Isabella.

– Mhm, proszę – zaśmiałam się, zawstydzona wyciągając rękę z listą zakupów Evie w stronę delikatnie speszonej pracownicy.

– Och, okay.

Patrzyłam szczęśliwa, jak dziewczyna rozwija kartkę. Jej wzrok przebiegł przez zapisane słowa, a po chwili dziewczyna lekko skinęła głową. Szybko czytała, co jakby mi zaimponowało.

– Wybacz, jest strasznie długa, – przeprosiłam, mimochodem wkładając ręce do kieszeni moich dżinsów – moja przyjaciółka przeszła na dietę  i... sama widzisz.

Isabella po prostu przytaknęła, cicho się do siebie śmiejąc, po czym oddała mi z powrotem kartkę.

– Pójdę tylko po wózek dla ciebie.

Podziękowałam jej szybko, po czym ona zniknęła w przejściu, zostawiając mnie stojącą skrępowanie w części z rzeczami do pielęgnacji włosów. Nic tu nie przyciągało mojej uwagi, dopóki znajomy chłopak o kręconych włosach nie pojawił się w rogu, zderzając się ze mną.

– Bardzo przepraszam! – odparłam szybko, a moje policzki nabrały czerwonej barwy kiedy zdałam sobie sprawę kto to był.

– W porządku, – zaśmiał się, jego wyraźnie brytyjski akcent wprawiał mnie w omdlenie – to naprawdę miło wpaść na ciebie.

Zaśmiałam się niezdarnie na jego żarcik, zakładając pukiel włosów za ucho. Pewnie nigdy nie zrozumiałabym tej brytyjskiej obsesji, gdybym nie poznała Harry'ego.

[Miałam problem z rozgryzieniem żartu i jeśli jeszcze ktoś go ma to chyba chodzi o to, że poznali się przez to, że na siebie wpadli i teraz znowu na siebie wpadli... to chyba ma sens XD]

Na pewno był kawałkiem nieba, zesłanym mi w postaci anielskiego, angielskiego fuckboya.

I to było piękne.

– Właśnie się zastanawiałem kiedy znowu się spotkamy – kontynuował, zielonymi oczami wpatrując się w moje. Przełknęłam ślinę, lekko się do niego uśmiechając.

Czemu był taki idealny?

– Jak się miewasz?

– W porządku, – pokiwałam głową, nerwowo pociągając za rąbek mojej szkolnej koszuli – a ty?

– Dobrze, dziękuję.

Staliśmy w niezręcznej ciszy przez kolejne kilka sekund, a moje ciało zaczęło się kołysać lekko w lewo i prawo. Harry podrapał się po piersi, przygryzając dolną wargę uwodzicielsko.

Nie wiem czy był tego świadomy, czy nie, ale wyglądał mega atrakcyjnie w tej niedopiętej koszuli i długich włosach i cholera.

Miał ten niechlujny, seksowny look i to mu serio pasowało.

– Więc co powiesz na kawę?

– Co? – zakaszlałam, a moje oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.

Przez chwilę to brzmiało tak, jakby proponował mi kawę.

Ja.

Wyjście.

Kawa.

Randka.

– Zastanawiałem się czy kiedyś nie chciałabyś wyskoczyć na kawę? – powtórzył, tym razem wyraźniej. Czułam jak moje gardło się zaciska, a całe ciało staje się otępiałe.

O co chodziło z tym chłopakiem?

– Och, umm... ja? – zmarszczyłam brwi, ostrożnie rozglądając się po sklepie, po czym wskazałam swoją osobę.

Harry uśmiechnął się, a wokół jego oczu zebrały się zmarszczy, przez które wyglądał dziesięć razy bardziej ponętnie.

Jego twarz... był po prostu piękny.

– Nah, mówiłem do szamponu za tobą, kochanie.

Zarumieniłam się przez jego komentarz, po czym mój umysł skupił się na tym jak mnie nazwał, karmiąc tym moją uwagę.

Miał to na myśli?

Lubił mnie?

Czy była to tylko kolejna brytyjska rzecz?

Kto wie.

– Kawa brzmi dobrze – wymamrotałam, nerwowo bawiąc się końcówkami włosów.

Harry posłał mi krzywy uśmiech, po czym wyciągnął z kieszeni swój telefon, podając mi go bez wahania. Bawiłam się nim przez chwilę, po chwili mocniej łapiąc twardy metal, a moje serce przyspieszyło bicia.

Gdybym go upuściła nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

– Po prostu wpisz numer.

Pokiwałam energicznie głową, szybko wystukując swój numer, zapisując go jako 'Pandora'. Kiedy mu oddałam komórkę, zaśmiał się, wpatrując się w ekran, patrząc się na mnie sędziwie.

– Pandora? Naprawdę?

– Co? – zmarszczyłam brwi, nerwowo bawiąc się bransoletkami wokół moich nadgarstków. – To moje imię.

– Spodziewałem się jakiejś emoji czy coś – zaśmiał się uroczo, sceptycznie unosząc brwi, po czym znowu zajął się telefonem.

Patrzyłam jak zmienia moje imię, wystukując Panda ze słodką emoji pandy na końcu. Czułam, jak moje serce trzepocze w piersi, za co natychmiast skarciłam się w myślach.

To była cholerna ksywa, a nie propozycja ślubu.

– Napiszę do ciebie później, dobrze?

Pokiwałam głową i delikatnie się uśmiechnęłam, wstrzymując dech w piersiach, kiedy Harry nagle rozłożył ramiona i przyciągnął mnie do ciasnego uścisku.

Zgaduję, że był typem czułego chłopaka.

– Cześć.

– Pa.

Odsuwając się, lekko poklepał moje ramię, po czym wyszedł z alejki, okazjonalnie zabierając kilka produktów z półek.

Isabella wróciła chwilę później, miała ogromny uśmiech na twarzy, kiedy popychała wózek w moją stronę. Odwzajemniłam jej uśmiech, czekając na nią, przy okazji przystępując z nogi na nogę.

Chciałam w końcu stąd wyjść.

– Hej, – uśmiechnęła się radośnie, nerwowo, zakładając kosmyki swoich loków za ucho – więc wzięłam ci wózek.

– Dziękuję, – zaśmiałam się, uśmiechając się do niej wdzięcznie – teraz gdzie można znaleźć lody?

– Są tutaj, po prawej, – odpowiedziała, wskazując coś w sklepie – może się podzielimy i poszukamy razem?

Wzruszyłam ramionami, było mi to obojętne.

– Jeśli chcesz.

Isabella pokiwała radośnie głową, więc wręczyłam jej listę Evie., pamiętając już swoją część.

Specjalnie wzięłam sobie mniejszą część, gdyż:

1. Jestem leniwa.

Oraz

2. Jestem leniwa.

– Spotkamy się tu z powrotem za pięć minut?

– Dobra.

I po tym się rozdzieliłyśmy.

Wszystko, co miałam wziąć to lody, truskawki i awokado, więc wszystko znajdowało się w mojej sekcji. Isabella miała wziąć całą resztę i najgorszą częścią było to, że nie czułam się z tym źle.

Ona miała wózek, więc mogła przetrwać.

Przechodząc do sekcji z mrożonkami, moje serce się zatrzymało, kiedy ujrzałam roztrzepane włosy, które zaczęłam kochać, wokół których zawiązana była bandana, niezdarnie próbująca utrzymać je w ładzie. Chłopak miał na nosie swoje okulary, a silną ręką przytrzymywał przy swoim torsie dużą butelkę mleka.

Nawet mnie nie zauważył.

Tak normalnie, jak tylko mogłam, przespacerowałam w jego stronę, wpatrując się w mrożony groszek, jakby w ogóle mnie obchodził. Kiedy sięgnęłam po lody, jego głowa powoli obróciła się w moją stronę, a kąciki ust uniosły się w krzywym uśmiechu. Wyglądał na nieco zaskoczonego, jego policzki nabrały lekko różowej barwy.

– Uch... hej – zakaszlał, wywołując tym u mnie uśmiech.

– Hej Ashton.

– Jak się masz?

– Dobrze.

– To dobrze.

Staliśmy w niezręcznej ciszy przez jakieś kilka minut, oboje byliśmy zbyt zdenerwowani, by cokolwiek powiedzieć.

Byliśmy cholernymi głupkami.

– Z tym pocałunkiem...

– Wiem – pokiwałam głową, nerwowo oblizując usta.

Staliśmy po przeciwnych stronach przejścia, sprawiając, że ta sytuacja była dziesięć razy bardziej niezręczna.

Mogłeś wręcz poczuć napięcie pomiędzy nami.

– Nie chcę, żebyś myślała...

– Wiem.

– Mam na myśli, to było przyjemnie i w ogóle...

– Yeah.

– Ale...

– Yup.

– ...Przepraszam.

Wpatrywaliśmy się w siebie jakby wieczność, wzajemna zgodność rosła między nami. Oboje wiedzieliśmy, że ten związek był zły, jak i oboje wiedzieliśmy, że najlepszym sposobem, by to naprawić było zapomnieć, że to się kiedykolwiek wydarzyło.

Problem w tym, że tego nie chcieliśmy.

– Pieprzyć to.

Sekundy później, Ashton pewnie ruszył w moją stronę, owijając ciasno ręce wokół mojej szyi. Jego usta spotkały moje w chwili pasji, jego ciało przyparło mnie do zmarzniętego szkła. Twardo oddałam pocałunek, a moje ręce jakby same znalazły drogę do jego kręconych włosów. Nie wyglądał tak, jakby przejmował się tym, że za nie lekko ciągnę, przyciągając jego głowę, by pogłębić pocałunek.

To prawdopodobnie była najlepsza akcja, jaką Target widział od tygodni.

– Ash – mruknęłam, odsuwając się od niego bez tchu, kiedy jego usta zaczęły kreślić ścieżkę w dół mojej szyi, odprowadzając całe napięcie w malinki na mojej bladej skórze.

Nie miałam pojęcia jak je zakryję, ale w tamtej chwili miałam to gdzieś.

– Ash, jesteśmy w sklepie.

– I co? – wymamrotał, a jego gorący oddech odbił się od mojej szyi.

Lekko zadrżałam, po czym znowu go przyciągnęłam bliżej, łaknąc smaku jego ust. Nigdy nie czułam się tak blisko niego, chociaż to wciąż nie było wystarczająco.

– Ludzie mogą zobaczyć.

– Pozwól im patrzeć – mruknął, unosząc głowę, by pocałować mnie.

Pociągnęłam desperacko za kołnierz jego koszulki, uśmiechając się przy jego ustach, kiedy jego ręce sięgnęły do moich ud. Uniósł moją jedną nogę i oparł o swoje biodro, dzięki czemu był jeszcze bliżej mnie.

Obawiałam się, że biedna pani w podeszłym wieku może iść po swój mrożony groszek w każdej chwili, ale odsunęłam tę myśl na bok.

Delektowałam się tym, póki miałam szansę.

– Tęskniłem. Za. Tobą – wymamrotał między muśnięciami, jego dłoń wędrowała w górę i w dół mojego ciała.

Uśmiechnęłam się, przyciągając go jeszcze bliżej. Był najbardziej uroczym chłopcem, nawet jak był umięśniony i tak dalej.

– Przepraszam? – ktoś odchrząknął, przez co gwałtownie się od siebie odsunęliśmy.

Ashton pozwolił mojej nodze opaść, kiedy ja poprawiałam włosy, desperacko starając się rozczesać palcami kołtuny, które zrobił Ash. Oczy moje i Isabelli spotkały się, jej policzki miały głęboką czerwoną barwę.

Wyglądała na tak samo zakłopotaną jak my, a nawet niczego nie zrobiła.

– Ja, umm... mam już wszystko z listy – wymamrotała, nerwowo stukając palcami o rączkę wózka.

Zmarszczyłam brwi, ciągnąć z powrotem spódniczkę w dół na moje uda.

– To było szybkie.

Dziewczyna zarumieniła się, zakładając swoje kręcone włosy za ucho. Ashton wpatrywał się w nią zupełnie tak, jakby była dla niego jakąś zagadką, jego brwi zbiegły się w  zmieszaniu. Coś było na rzeczy, a ja nie wiedziałam co.

– Ash, co jest? – zmarszczyłam brwi, sprawiając, że jego wzrok spoczął na mnie.

– Co?

– Gapiłeś się...

Wymamrotał coś niezrozumiale, po czym zwrócił wzrok w stronę podłogi, nerwowo trąc swoimi vansami o ziemię. Isabella wyglądała na dokładnie tak samo zmieszaną jak ja, co sprawiało, że czułam się nieco lepiej.

Widocznie to miało coś wspólnego z nim.

 – Cóż... To twoje.

Spojrzałam na Isabelle  z wdzięcznością, kiedy pchnęła wózek w moją stronę, nasze oczy spotkały się niezręcznie, po czym dziewczyna po prostu poszła. Właśnie była świadkiem najbardziej uczuciowego wydarzenia w moim życiu i nie przyjmowała tego dobrze.

Naprawdę jej za to nie winiłam.

– Kim ona jest? – zapytał Ashton, śledząc ją oczami do chwili, aż zniknęła za rogiem.

– Nie wiem... Isabella?

Zmarszczył brwi, nieświadomie przygryzając wnętrze policzka. Coś go gryzło i na pewno miało to związek z tą przypadkową ekspedientką z Targetu.

– Ashton, co jest?

Chłopak powoli pokręcił głową, biorąc ode mnie wózek i idąc w dół alejki. Szybko ruszyłam za nim. Musiałam truchtać, by za nim nadążyć. Czemu on miał tak cholernie długie nogi?

– Ashton, no weź! – zawołałam, już mając lekkie problemy z oddychaniem. – Co jest?

– Nie ważne – westchnął, idąc w stronę kas.

– Ale...

– Pandora, odpuść.

Przygryzłam w złości wargę, z całych sił powstrzymując się od wrzeszczenia, kiedy on zaczął wyciągać produkty. Chciałam tylko wiedzieć czemu ta cała Isabella wprawiła go w tak zły nastrój, nie miał powodu do kaprysów.

– Będziecie potrzebować reklamówek? – kasjer - którym co śmieszne, nie był Alex - zapytał, wprawiając mnie w śmiech.

Wykupiliśmy jakieś pół sklepu, to chyba oczywiste, że będziemy potrzebować pieprzonych siatek.

– Tak, proszę – wymamrotał Ashton, wykładając resztę produktów na taśmę, by po chwili przejść na drugą stronę.

Wzięłam reklamówki i czekałam niecierpliwie, aż kasjer zeskanuje zakupy, niezdarnie przesuwając je w moją stronę. Ashton mógł je po prostu wziąć i sam pakować, co serio zaczynało mnie wkurwiać.

Tylko zapytałam o Isabellę.

– Ashton, masz zamiar powiedzieć mi co cię gryzie? – westchnęłam, już znudzona jego postawą.

Czułam się jak moja mama i nie było to ciekawe doświadczenie.

– Później ci powiem – burknął, pakując ostatni produkt do siatki, by włożyć ją do wózka.

Kasjer przeczytał sumę, którą mu zapłaciłam, po czym poszłam za Ashtonem w stronę wyjścia.

Ciepłe powietrze uderzyło w moją twarz niczym stempel, przez co lekko się zachwiałam. Ashton zdawał się w ogóle być niewzruszony, jego skóra błyszczała w promieniach złotego światła.

 – Gdzie twój samochód?

Wskazałam lewą część parkingu, a on szybko ruszył w tamtą stronę, dostrzegając naprawdę znudzoną Evie, która śpiewała sama do siebie na siedzeniu pasażera. Tańczyła do czegoś, co leciało w radiu, ruszając głową w przód i w tył, jakby była gwiazdą popu.

Patrzyłam się na nią ubawiona, aż w końcu zorientowała się, że się na nią gapimy, a ogromny uśmiech rozprzestrzenił się na jej twarzy. Wyłączając radio, wyszła z auta, biegnąc w moją stronę, by zamknąć mnie w ciasnym uścisku.

– Przetrwałaś!

– Oczywiście, że przetrwałam – zachichotałam, posyłając Ashtonowi zdziwione spojrzenie. – Czemu miałabym nie przetrwać?

– Nie wiem, raz mi się to śniło – wzruszyła ramionami, biorąc wózek od Ashtona i przechodząc z nim z powrotem do auta.

Myślałam ciekawa o jej komentarzu, kiedy Ashton czule wsunął swoje dłonie w moje, lekko je ściskając.

– Widzimy się później?

– Jasne, – pokiwałam głową, ostrożnie rozglądając się dookoła, po czym stanęłam na palcach i musnęłam wargami jego usta – tylko do mnie napisz, dobrze?

Posłał mi delikatny uśmiech, po czym oddalił się, idąc w stronę swojego samochodu. Przez chwilę patrzyłam na niego, po czym podeszłam do Evie i pomogłam jej włożyć zakupy do samochodu, motyle dziko latały w moim brzuchu. 

Czemu Ashton miał na mnie taki wpływ?

– Więc co tam się stało? – Evie uśmiechnęła się głupkowato, kompletnie nieświadoma pogróżek mojego brata.

Wzruszyłam ramionami, a nieśmiały uśmiech wpłynął na moje wargi. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że to się stało... w Targecie... Przed wszystkimi.

Ten chłopak miał coś do przyciskania mnie do ścian, to mogłam ci na pewno powiedzieć.

– No dalej Pandi! – jęknęła, lekko uderzając mnie w ramię. – Co się stało między tobą i tatusiem?

– Ew, to obrzydliwe – skuliłam się, na co ona wywróciła oczami.

– Pandi...

– Okay! – westchnęłam, a moje policzki wręcz płonęły boleśnie. –Powiedzmy, że w sekcji z mrożonkami było całkiem gorąco.


~*~

Po angielsku to ostatnie zdanie brzmi lepiej, tyle przyjmijcie do wiadomości. 

Właśnie zaczęłam ferie! Hurra! Ktoś jeszcze zaczął?

W ogóle to pod ostatnim rozdziałem poprosiłam was o głosy w konkursie i ogromnie dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi i moim znajomym, bo przechodzimy dalej!

Na te dwa tygodnie zaplanowałam maraton, jednak niestety nie dojdzie on do skutku. Moje zdrowie oczywiście dało o sobie znać i mam wiecznie załzawione oczy, zdarte gardło i zatkany nos *przepraszam że się żalę* i nie mam po prostu siły usiąść do rozdziału, naprawdę przepraszam za to. :(

W ramach rekompensaty w ciągu tygodnia pojawi się jeszcze przynajmniej jeden rozdział! Mam nadzieję, że nie zawodzę was tym tak bardzo.

Nie zapominajcie o hashtagu #ProjectDaddyPL to bardzo motywujące widzieć, że i na Twitterze jesteście aktywni xx

Tymczasem ja się żegnam, papatki mordki!

Continue Reading

You'll Also Like

57.3K 3.1K 111
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
38.5K 2.2K 52
Izuku to 19 letni omega który pewnego dnia udaje sie na masaż by choć trochę odstresować się po pracy, która nie ukrywajmy daje mu w kość i to dosłow...
72.6K 2.5K 43
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
182K 4.6K 72
Na wstępie przepraszam za wszystkie błędy ale jest moje pierwsze fanfiction. I moz ebyc troszkę źle napisane, ale miłego czytania to jest moja własn...