Nieidealna ✔

Av gold_wind

491K 48.4K 17.6K

Rok 2053 Wysoko rozwinięte badania genetyczne doprowadziły do powstania wielu odmian ludzi. Rodzice zapragnęl... Mer

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX
Rozdział XL
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII
Rozdział XLIV
Rozdział XLV
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Rozdział LIV
Rozdział LV
Rozdział LVI
Rozdział LVII
Rozdział LVIII
Rozdział LIX
EPILOG
BONUS
Od Autorki

Rozdział XIV

8.5K 839 276
Av gold_wind


Tej nocy spałam spokojnie. Wiem, że było wiele rzeczy do przemyślenia, ale nie pozwoliłam im zalać swojej głowy i mną zawładnąć. Dzień również nie przynosił większych wrażeń. Amanda nieustannie przypominała mi o zakupach, na które miałam się z nią wybrać, a ja zaczęłam zastanawiać się czy zdołam się jeszcze jakoś wykręcić. Na własne nieszczęście nic nie przychodziło mi do głowy.

Kacper był trochę przygaszony. Może wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, a może było to coś całkiem innego... Nie wiem. Nie rozmawiałam z nim. Myślę, że nasze stosunki wyklarują się z czasem, ale na razie oboje musimy trzymać się trochę na dystans.

Widziałam jak chłopaki obserwują go i co jakiś czas wymieniają ciche uwagi. Wczoraj wieczorem opowiedziałam im o naszej rozmowie. Nie byli szczególnie zaskoczeni historią brata Kacpra, czym wywołali u mnie lekkie ukłucie paniki, że może i mnie to spotka. Wiktor jednak pomimo swego spaczonego charakteru nie wydawał mi się tak samo bezwzględny jak Sebastian ani specjalnie przejęty, że i jego może spotkać coś takiego, więc odrobinę się uspokoiłam.

Poza tym tego dnia niewiele się działo, nawet nauczyciele nie pastwili się nad nami szczególnie, dlatego nie mogłam się doczekać kolejnych zajęć ze sztuk walki. Miałam ochotę wyładować napięcie, wyzbyć się tych wszystkich negatywnych emocji, a tam miałam idealne do tego warunki.

Szczelnie poobwijana bandażami i ubrana w kimono, wyszłam na zajęcia. Tylko narzuciłam na siebie jeszcze cieplejszą kurtkę, bo z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej. Schodząc po schodach, rozglądałam się uważnie na każdym piętrze, ale na szczęście tym razem nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna niespodzianka.

Niespodzianka spotkała mnie za to gdzie indziej...

– Co ty tu robisz? – zdziwiłam się, gdy w szeregu na zbiórce stanął koło mnie Wiktor.

Ubrany w kimono prezentował się nad wyraz dobrze, a po szybkich oględzinach dostrzegłam jeszcze, że nie nosi bandaży tak jak ja. Szczęściarz. Pewnie u niego eksperyment przeszedł bardziej pomyślnie... Co jednak nie zmienia faktu, że byłam lekko poirytowana, że dołączył do naszych zajęć.

– To pomysł Olka – powiedział, jakby to miało wszystko wytłumaczyć.

– Jaki znowu pomysł?

– Żebym dołączył do koła.

Miałam ochotę mu przyłożyć. To, że do nas dołączył, już zauważyłam, ale nie o to pytałam!

– Po co? – warknęłam cicho, ale pomimo ściszenia głosu inni uczestnicy zaczęli się już na nas oglądać. Szczególnie zainteresowane były dwie przedstawicielki płci pięknej z naszej grupy. Że też on musi przyciągać taką uwagę!

– Ciszej – mruknął. – Musimy mieć jakiś powód do zadawania się z tobą. Wspólne zajęcia dodatkowe są dobrym pretekstem.

Już miałam powiedzieć, że nie musimy wcale rozmawiać, mi by to wcale nie przeszkadzało! Ale w tym momencie nasz trener wszedł na salę i uciszył wszystkich głośnym okrzykiem.

– ZAMKNĄĆ MORDY!

Nie musiał się powtarzać. Momentalnie zapanował spokój, a wszyscy wyprężyli się w zbiórce.

– Widzę nowe twarze... – mruknął, spoglądając na Wiktora. – Dobrze. W trakcie zajęć zweryfikuje się, do której z drużyn będziesz należeć. Reszta nie jest tu po raz pierwszy... – Zatrzymał się przy mnie i wycelował we mnie palcem. – Koleżanka przeczytała regulamin?

– Tak jest! – odkrzyknęłam.

Mistrz wykazywał iście żołnierskie podejście do nas, więc i ja czułam się w obowiązku odpowiadać jak żołnierz. Mistrz pokiwał głową z aprobatą, ale gdy chciał odejść zawahał się i spojrzał jeszcze raz jeszcze na Wiktora, a później na mnie.

– To przybliżysz go koledze.

Nie czekał na moją odpowiedź, tylko ruszył na dalszy przegląd wojska, a ja skrzywiłam się lekko. Dlaczego ja? Niech sobie sam przeczyta!

Sensei pozostałym dziewczynom kazał pozwiązywać włosy, a jednego chłopaka upomniał, że krzywo stoi. Poza tym był względnie zadowolony z naszego stanu. W końcu zakończył oględziny, stanął przed nami i powiódł po nas wzrokiem.

– Jak mówiłem... zaczniemy od ćwiczeń wzmacniających – zaczął. – Podejrzewam, że po wakacjach forma większości z was leży, więc musimy zacząć na nowo pobudzać uśpione w was mięśnie. Pamiętajcie jednak, że jeśli sami nie będziecie ćwiczyć poza zajęciami, to nie ma co liczyć na cud. Jak liczycie na coś podobnego, to do kościoła, nie do mnie.

Chwilę milczał, jakby oczekiwał, że ktoś faktycznie zaraz pobiegnie się modlić, w końcu jednak odchrząknął.

– Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie i nie będę się musiał wstydzić na Szkolnych Mistrzostwach – mówił dalej. – Nie będę już przedłużał. Bierzmy się do roboty!

I tak rozpoczął się pierwszy trening. Mistrz przyniósł szeregi hantli, lin, prętów i innych niezdefiniowanych przedmiotów, które musieliśmy wykorzystywać przez całe zajęcia. Wszystkie, dosłownie wszystkie mięśnie mnie bolały. Pot lał się ciurkiem, a oddech wydobywał się jak z zardzewiałej maszyny parowej. Dosłownie umierałam. Chyba faktycznie moje mięśnie trwały w fazie uśpienia, a przebudzenie ich okazało się bolesnym zabiegiem.

Ale gdy moje ciało padało ze zmęczenia, przynajmniej głowa miała czas odpocząć.

Na tych zajęciach nikt z nikim nie walczył, a Lilka mimo że obiecała się ze mną zmierzyć, była tym razem bardziej zaabsorbowana Wiktorem niż chęcią potyczki. Wiktor w końcowym rozrachunku również trafił do Prawych. Nie zdziwiłam się specjalnie, w końcu cała ta jego siła nie była przypadkowa. Nie rozmawialiśmy jednak już w trakcie zajęć... wręcz przeciwnie, starałam się unikać miejsc, w których on przebywał. Byłam zła, złością dziecka, któremu odebrano ulubioną zabawkę. Bo tak właśnie się czułam! Wiktor wtargnął na mój teren, a mi to nie pasowało. Musiałam się jednak z tym pogodzić i w głębi duszy wiedziałam, że właściwie nie był to zły pomysł, bo faktycznie dał nam pretekst do rozmów.

Po treningu byłam tak spocona, że marzyłam tylko o prysznicu, którego nie mogłam wziąć tutaj z przyczyn oczywistych. Dlatego nie poszłam się przebrać, tylko zwinęłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę internatu.

Chłód wieczoru przyjemnie studził moje rozgrzane ciało, ale wszechobecna mgła już wcale nie była taka przyjemna. Moje przepocone ubrania jeszcze bardziej się do mnie przykleiły.

Dziś nie padało, ale ziemia wciąż była wilgotna po wczorajszych deszczach i nad boiskami zaczęła unosić się mgła. Zaczynałam przywykać do to tych widoków. Zapalone na ścieżce lampki rzucały wąskie strugi światła na kamienisty chodnik. Kilka leniwych ciem pociągnęło w stronę światła i teraz odprawiało swój rytualny wieczorny taniec.

– Hej! Poczekaj!

No oczywiście... polazł za mną.

– Takie nadmierne zainteresowanie moją osobą, może wydać się dziwne... – burknęłam, gdy do mnie dołączył.

– Nikogo tu nie ma.

Rozejrzałam się. Faktycznie. Nikt oprócz nas jeszcze nie wyszedł ze szkoły, a boiska również świeciły pustkami. Wiktor szedł wciskając dłonie w kieszenie i rozglądając się na boki, jakby zupełnie przed chwilą nie wybiegł za mną, ale podążał własną drogą.

– To co wczoraj mówiłaś – powiedział w końcu – o bracie Kacpra...

Zawiesił głos, jakby się wahał, dlatego spojrzałam na niego.

– Że stał się agresywny? – zapytałam.

– Tak – przytaknął. – Myślałem o tym.

Chwilę szliśmy w milczeniu, a ja przyglądałam mu się z boku. Wyraźnie coś mu nie pasowało, bo wzrok wbił w ziemię, jakby cały czas coś roztrząsał. Tak samo jak ja, na kimono narzucił kurtkę, a na głowę narzucił kaptur, by choć trochę osłonić się od wieczornej wilgoci i chłodu. Spod kaptura wystawały kosmyki czarnych włosów, które właściwie nie miały konkretnej długości. Jakby przyciął je początkujący fryzjer, bądź taki o braku jakichkolwiek talentów.

Mnie również gnębiła sprawa brata Kacpra.

– Myślisz, że nas też to spotka? – zapytałam cicho.

– Co? – Wiktor spojrzał na mnie nieprzytomnie, jakbym właśnie zbudziła go ze snu. – Nie... nie. To nie wirus czy komplikacja genów w Inshi, teoria Kacpra jest głupia. Gdybyśmy faktycznie nosili w sobie coś takiego, to uwierz mi, że rząd wyłapałby wszystkich przedstawicieli, których zna i trzymał w zamknięciu. Ale... obawiam się, że może to być coś innego. Coś gorszego.

Czekałam aż sam mi odpowie, a gdy tego nie zrobił spojrzałam na niego wyczekująco. Jego brązowe oczy na moment spoczęły na mnie, a ja dostrzegłam, że chyba faktycznie obawia się tej opcji.

– Mógł być... obiektem eksperymentów LOGiN-u.

Zatrzymałam się zaskoczona. Wiktor również przystanął i obejrzał się na mnie.

Jak mogliby przeprowadzać eksperymenty na Sebastianie, skoro Kacper nie wspominał o żadnym porwaniu czy tajemniczym zniknięciu brata...? Wiktor dostrzegł moje zmieszanie, bo odpowiedział:

– Też nie do końca pojmuję jak mogli tak doskonale zatuszować swoje działania. Jak to wszystko się odbyło... może sam poszedł z nimi na współpracę? Może poddali go działaniu jakiś środków odurzających...? Nie wiem, ale jego zachowanie nie było normalne. Zachowywał się dokładnie tak, jak powinien zachowywać cel ich działań. Bezwzględnie, bezlitośnie. Idealna maszyna do zabijania.

Ta sprawa faktycznie śmierdziała. Choć powiem szczerze, że Wiktor odrobinę mnie uspokoił. Przynajmniej to coś nie siedziało we mnie. Trochę mi ulżyło.

Ze szkoły zaczęli wychodzić inni uczestnicy zajęć, na czele których szedł znany mi już kolos.

– Chodź – powiedziałam tylko i ponownie ruszyliśmy w stronę internatu.

I tak pewnie ktoś nas zobaczył i jutro zacznie się gadanie. Teraz to nawet nie chodziło o powiązanie nas jako Inshi, bo sprawa szantażysty była już wyjaśniona, jednak ja i... Wiktor. Nie. To zdecydowanie dziwna parka. To było wręcz pewne, że znajdę się jutro na językach.

Westchnęłam tylko. Musiałam to jakoś ścierpieć. Bycie obgadywanym przez całą szkołę to nie największa z tragedii, gorsze byłoby zmienienie mnie w jakąś bezmózgą maszynę do zabijania... Wzdrygnęłam się. Nie! Do tego nie mogłam dopuścić.

– Może masz rację – powiedziałam. – Pogadam z Kacprem... to powinno go trochę uspokoić.

– Nie. – W głosie Wiktora pojawiła się twardsza nuta. Jego rysy wyraźnie stężały, a z oczu biła taka stanowczość, że zawahałam się.

– Czemu?

– Jeśli jego rodzina ma jakieś powiązania z LOGiN-em, to nie powinnaś się w to mieszać.

Zmarszczyłam brwi. Przez moment mierzyliśmy się wzrokiem I żadne z nas nie chciało odpuścić. Poniekąd rozumiałam jego tok rozumowania, ale nie chciałam go zaakceptować. Nie lubiłam, gdy ktoś mi czegoś zabraniał. Tak często mi czegoś zabraniano, że w końcu znienawidziłam wszystkie przejawy apodyktyczności.

– Chcę tylko z nim porozmawiać – zaoponowałam.

Chwilę nic nie mówiąc, aż w końcu spojrzał na mnie, a w jego oczach dojrzałam coś mrocznego, coś drapieżnego, a wcale nie chciałam tego oglądać. I nie rozumiałam... nie wiedziałam czemu aż tak bardzo się irytuje.

– Skąd wiesz, że on nie kłamie? – wkurzył się. – Może ta historyjka o złym starszym bracie, to zwykła bujda? Może chce zdobyć twoje zaufanie?

Zmierzyłam go wzrokiem, by choć raz zrozumieć jego pobudki. Czemu u wszystkich doszukiwał się kłamstwa? Mnie też od początku o to podejrzewam, choć w końcu chyba odpuścił.

– Och, zamknij się – powiedziałam. – Nie wiesz o czym mówisz... nie było cię tam. Nie widziałeś jego oczu, gdy mi o tym opowiadał. Oczy nie kłamią. I on nie kłamał, gdy mi o tym mówił.

Zaśmiał się gorzko.

– Ekspertka od czytania w oczach?

Zacisnęłam mocniej usta.

– Pewności nie mam, ale mam przeczucie – burknęłam.

– Oby to twoje przeczucie nie doprowadziło do tragedii. Zamiast przyciąganiem kłopotów, powinnaś się zająć chłodną analizą. A według chłodnej analizy, każdy może kłamać, nie ważne jakiego koloru są jego oczy!

Spojrzał na mnie, a ja zamierzałam znów dyskutować, ale rozmyśliłam się i zamknęłam usta. Fakt. Przyciągam kłopoty. To prawda. Nie trzeba mi tego tłumaczyć, a on szczególnie nie musiał mi tego tak dobitnie uświadamiać!

Doszliśmy już do drzwi wejściowych, więc tylko rozwarłam je zamaszyście, otaksowałam go po raz ostatni wzrokiem i ruszyłam na górę. Na moje wzburzenie zareagował tylko ironicznym uniesieniem brwi.

Byłam zła, bo wiedziałam, że może mieć racje. Byłam wściekła, bo poczułam dziwną więź łączącą mnie z Kacprem. Myśl, że cała jego historia może być zwykłą bujdą, była dla mnie gorzka. Niemiłosiernie gorzka. A fakt, że wypowiedział ją Wiktor jeszcze bardziej pogarszała ten stan. Nie mogłam znieść tego uczucia, dlatego czmychnęłam jak mysz do nory i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

***

O dziwo w pojedynku Kacper vs Wiktor według Was jest remis :D Na razie nie będziemy rozstrzygać tej kwestii, bo może faktycznie wyskoczę z czymś jeszcze ^^

Wielkie dzięki za wszystkie ciepłe słowa, którymi mnie karmicie <3 Jesteście kochani!

Fortsett å les

You'll Also Like

518K 6.5K 11
Jedno królestwo, dwaj książęta. Niedoszłe bratobójstwo. Młodszy z bliźniaczych braci, książę Rakshan, w wieku czterech lat zostaje odizolowany od spo...
904 144 42
Szukasz ciekawej książki do przeczytania lub kupienia? Zebrałem tutaj wszystkie znane i mniej znane książki, do których moim zdaniem warto zajrzeć. Z...
1.6K 120 17
Konop Motel "Ja jestem samcem alfa i nie będę się słuchać kobiety" Dużo tego ostatnio? To ja wam to złączę i przekażę w skrócie jak jedną historię. W...
3.2K 280 27
Po dwóch miesiącach od wydarzeń z pierwszej części, sprawa wciąż nie została zamknięta. Judy i Nick pracują nad schwytaniem tych, którzy zdołali ucie...