Project Daddy || a.i [Tłumacz...

By CatchLastBreath

119K 9.5K 6.8K

- Możesz nazywać mnie Tatusiem. - Kurwa, ty chyba nie mówisz poważnie. Oryginał należy do @Esmereldah More

Project Daddy ||a.i [Tłumaczenie]
Wstęp
Rozdział 1 || To było moje dziecko
Rozdział 2 || Kocham cię tatusiu
Rozdział 3 || Ona zrobi panu loda
Rozdział 4 || Ona cię zabije
Rozdział 5 || Jestem sfrustrowany seksualnie
Rozdział 6 || Możemy się pieprzyć?
Rozdział 7 || Weź to Luke
Rozdział 8 || Baw się moim tyłkiem
Rozdział 9 || Podgrzaliśmy je
Rozdział 10|| Lubisz obie strony
Rozdział 11 || Lashton to fałsz
Rozdział 12 || Zrób to dla Tatusia
Rozdział 13 || Profesor Przytulas
Rozdział 14 || Lubię, gdy mnie tak nazywasz
Rozdział 15 || Blondi i Tatuś
Rozdział 16 || Zaśpiewał ci piosenkę miłosną?
Rozdział 17 || Stalker
Rozdział 18 || Chcę wódki (część I)
Rozdział 18 || Chcę wódki (część II)
Rozdział 19 || Dziecko...wymsknęło się?
Rozdział 20 || Cholerne uczucia
Rozdział 22 || To zależy od ciebie Romeo
Rozdział 23 || Jesteś słodki Blondi
Rozdział 24 || Michael musi iść (część I)
Rozdział 24 || Michael musi iść (część II)
Rozdział 25 || Pieprzyć to
Rozdział 26 || Przyjacielska randka
Rozdział 27|| Zaufaj mi skarbie
Rozdział 28 || Zdejmij. Je. (część I)
Rozdział 28 || Zdejmij. Je (część II)
Rozdział 29 || Oddychaj
Rozdział 30 || Kim jesteś? Jego matką?
Rozdział 31 || Przyjaciele z korzyściami?
Rozdział 32 || Niegrzeczna wersja
Rozdział 33 || Doszedł?
po tych wszystkich latach
Rozdział 34 || Francuski tenis

Rozdział 21 || Pewnego dnia będziesz to krzyczeć

2.9K 234 100
By CatchLastBreath

-Pandora-

Bycie siostrą Luke'a Hemmingsa - nawet całkiem interesującą - miało swoje wady.

Takie jak ciągłe telefony, o Bóg wie której godzinie, by zabrać upitego idiotę, który nie wie gdzie się znajduję przez połowę swojego życia.

– Powtórz? – zmarszczyłam brwi, cały czas mrugając powiekami, desperacko próbując rozgonić mgłę przed oczami.

– Podjedź po mnie – znowu powiedział, nawet nie próbując ukryć swojej niecierpliwości.

Wywróciłam oczami, po czym usiadłam i rozciągnęłam obolałe plecy, ziewając. Słyszałam dziesiątki głosów w tle rozmowy, przez co zgadywałam, że wciąż jest na tej przeklętej imprezie.

Była trzecia nad ranem, jakie priorytety mieli ci chłopcy?

– Luke, jest zbyt późno – westchnęłam, oburzona patrząc na zegarek. – Nie możesz poprosić Ashtona?

– Nie mogę go znaleźć! – jęknął zestresowany. – Plus pewnie jest pijany.

– A mama?

– Nie bądź głupia.

Westchnęłam głośno, po czym zsunęłam nogi z łóżka, lekko dygocąc, gdy moje stopy zetknęły się z zimnymi panelami podłogowymi. Luke czekał niecierpliwie na linii, kiedy ja wkładałam moje stare, poniszczone vansy i szarą bluzę z kapturem - która pewnie była Luke'a - by wyjść z pokoju.

– Masz u mnie spory dług – syknęłam, schodząc na palcach ze schodów w stronę frontowych drzwi.

W odpowiedzi Luke wymamrotał ciche tak, kiedy ja zabierałam kluczyki z szafki na buty, wpatrując się nerwowo w zamek.

Czemu, do diabła, ja to robiłam?

 – Tak w ogóle to gdzie ty jesteś? – spytałam, ściszając głos do wymuszonego szeptu.

Kilka sekund zajęło mu udzielenie odpowiedzi, a jego głos łamał się niepewnie.

  – Myślę, że to dom Jenny?

Zatrzymałam dłoń kilka cali od klamki.

– Czyli nie wiesz nawet gdzie jesteś?

– Przysięgam, że to dom Jenny – wymamrotał, w tle było słychać histeryczny śmiech, który nagle ucichł, zostawiając nas w kompletnej ciszy.

– Możesz kogoś spytać?

– Po co?

– Ponieważ, – westchnęłam, w nerwach pociągając za końcówki moich blond włosów – nie chcę jechać do Jenny, żeby dowiedzieć się, że jesteś u Jemmy.

– Kim jest Jemma? – zmarszczył brwi, głos miał przepełnionym zmieszaniem.

– Nie ważne.

– Nie miałaś na myśli Emmy?

– Luke.

– Myślę, że miałaś na myśli Em...

– To nie jest ważne! – przerwałam mu, pośpiesznie włożyłam klucze do zamka i przekręciłam je, a kiedy usłyszałam kliknięcie, westchnęłam. – Możesz po prostu kogoś zapytać?

Luke trochę narzekał, po czym w końcu zdecydował się zapytać, zmieniając głos z 'ew, pieprz się' na 'jestem grzeczny' w zaledwie sekundę.

To było naprawdę zabawne.

– Najwyraźniej to nie jest dom Jenny – w końcu odpowiedział rozczarowany, głosem – tylko Dany.

– Mówiłam ci! – krzyknęłam, ignorując zirytowany jęk Luke'a. – Gdzie ona, do diabła, mieszka?

–  W dół Eastwood – oświadczył, głosem przepełnionym zniecierpliwieniem – a teraz pośpiesz się i mnie zabierz.

–  Dobra, ale który dom...

– Cześć.

Westchnęłam zirytowana, kiedy Luke zakończył połączenie, zostawiając mnie w kompletnej ciszy. Byłam tutaj, stojąc w połowie korytarza, w piżamie, bluzie z kapturem i starych vansach. Było mi zimno i byłam zmęczona. Łamałam wszystkie moralne standardy, po prostu jechałam po niego, kiedy on ciągle traktował mnie jak gówno.

Nie wiem czemu zawracałam sobie głowę.

Kiedy wychodziłam, odbicie stopy na laminacie przykuło moją uwagę, a moje ciało spięło się w nerwach. Rękę miała zaciśniętą wokół klamki, a kluczyki do samochodu zwisały na moim palcu wskazującym.

Nie wydaje mi się, bym potrafiła się z tego wytłumaczyć, choćbym nie wiem jak się starała.

Powoli odwróciłam się do - jak myślałam - mojej matki, tylko po to, by skonfrontować się z zupełnie inną twarzą. Ta była blond, futrzana i strasznie urocza.

Nie, to nie był młody Michael Clifford.

To był niecodzienny pies.

 – Co do diabła? – wymamrotałam,  rozglądając się dookoła, po czym ponownie skupiłam się na małym piesku przede mną.

Jego język luźno zwisał z jego pyszczka, z ust wystawały mu krótkie spodnie*. Był mały, puszysty i był wszystkim, o co kiedykolwiek prosiłam. Problem w tym, że nie był mój.

 – Kim jesteś? – spytałam, ostrożnie podchodząc do małego zwierzaka. 

Pies - nawet mały - zrobił odważny krok w przód, zmniejszając dystans między nami. On/ona był/była słodka, trzeba to przyznać, ale to nie zmieniało faktu, że to nie był nasz pies.

  – Jesteś chłopcem czy nie? – wymamrotałam, spoglądając zaciekawiona pod zwierzaka. 

Wystarczyło, że zobaczyłam tylko psi brzuszek i nic więcej, a mały uśmiech pojawił się na moich ustach.

Ten pies zdecydowanie był dla mnie idealny.

  – Hej dziewczyno – zagruchałam, powoli podnosząc się z kolan.

Suczka zrobiła kilka ostrożnych kroków w moją stronę, po czym stanęła, a jej szczeniackie oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Była przestraszona, co sprawiało, że była jeszcze cudowniejsza.

 – Nie zranię cię – zapewniłam, powoli wyciągając w jej stronę rękę.

Jej oczy spotkały się z moimi, kiedy powąchała moją rękę, podchodząc bliżej, dopóki nie była tylko kilka kroków przede mną. Wzięłam to za okazję do pogłaskania jej, więc od razu przeniosłam dłoń na jej jedwabiste futerko.

Wiem, że miałam jechać po Luke'a - wiedząc jak daleko jest Eastwood - ale w tamtej chwili nic nie wyglądało na ważniejsze od tego pieska. Była całkowitą zagadką.

Kto był jej właścicielem i co robiła w moim domu?

  – Jak się nazywasz? – zagruchałam, ostrożnie unosząc jej głowę, aby odsłonić obrożę. Na przywieszce nie było niczego poza serduszkiem, ani imienia, ani kontaktu.

Dosłownie nic.

– Och, więc dobrze – zmarszczyłam brwi, głaszcząc ją jeszcze jeden raz, by w końcu wstać, szybko spoglądając w stronę otwartych drzwi.

Pies zaszczekał cicho, zbliżając się do mnie, błagając o poświęcenie większej uwagi. Uśmiechnęłam się do zwierzaka przepraszająco, po czym usłyszałam skrzypienie podłogi na górze, a moje ciało spięło się w przerażeniu.

Proszę, nie bądź moją mamą, proszę, nie bądź moją mamą.

  – To ty, Pandora? – zawołała zaspanym głosem, a ciche ziewnięcie rozniosło się po korytarzu.

Przeklęłam pod nosem, pośpiesznie ściągając z siebie bluzę Luke'a, wrzucając ją za drzwi salonu. Szybko kucnęłam przy psie, przesuwając dłonią po plecach suczki.

  – To ja, mamo! – zawołałam w odpowiedzi , pośpiesznie przecierając oczy, desperacko starając się, by na mojej twarzy pojawiło się zmęczenie. – Jestem na dole!

Przygryzłam wnętrze policzka, kiedy różowe ciapy mojej mamy pojawił się u szczytu schodów, twardo stąpając w dół, by stanąć przede mną. Jej włosy odstawały w różne kierunki, powieki opadały ze zmęczenia, a ziewnięcie uciekło z jej ust.

W ogóle nie wyglądała na zdziwioną faktem, że w naszym domu jest pies - jednak zrzucałam to na brak snu.

  – Co tutaj robisz?

Wzruszyłam ramionami, drapiąc małego pieska za uchem, a moje policzki zaczerwieniły się.

Czemu byłam tak zła w kłamaniu?

– Ja, umm... słyszałam skamlanie – zakaszlałam, w nerwach przesuwając językiem po dolnej wardze. – I zeszłam na dół żeby znaleźć... cóż, .

Moja mama powoli skinęła głową, ostrożnie się pochylając. Skrzywiłam się, kiedy jej kolana zaczęły chrupać, co wywołało dreszcze wzdłuż moje kręgosłupa.

Nienawidziłam tego dźwięku.

– Jest słodka, co nie?

Pokiwałam głową, z całej siły starając się ukryć zdziwienie na mojej twarzy.

Jakiś pies jest w naszym domu, a ona nic do tego nie ma?

To nie Liz, którą znałam.

– Kto to? – zmarszczyłam brwi, przerzucając ciężar z lewej nogi na prawą.

Mama jedynie wzruszyła ramionami, przejeżdżając palcami po miękkim futrze psa. Wyglądał jak Cavachon, loki z nutką bieli mieszały się z blondem. Była piękną zagadką.

  – Znalazłam ją w ogrodzie – przyznała, a kąciki jej ust delikatnie się uniosły  – biedny zwierzak miał zaplątany ogon w rower Luke'a. Pomogłam jej się wydostać i tak oto tu się znalazła.

  – Więc pozwoliłaś jej tu być? – zmarszczyłam brwi, wciąż widząc sprzeczność w tym wszystkim.

Wiedziałam, że moja mama kocha zwierzęta, jednak adoptowanie przypadkowego psa - który tak właściwie ma właścicieli - to trochę za dużo.

Pewnie się martwili.

– Pomyślałam, że moglibyśmy się zająć nią przez noc – uśmiechnęła się szeroko, w końcu odrywając się od psa. Wstała, a jej kolana ponownie zaczęły chrupać. – Zrób jutro kilka ogłoszeń i upewnij się, że wróci do domu.

– To miłe z twojej strony – uśmiechnęłam się, kiwając głową z aprobatą.

Uśmiech mamy powiększył się, kiedy szła w stronę schodów, zatrzymując się by spojrzeć na 

– Jeszcze raz, czemu nie śpisz?

Nerwowo przełknęłam ślinę przed odpowiedzią, starając powstrzymać się od zadławienia kłamstwem, które opuszczało moje plugawe usta.

Zawsze byłam dumna z tego, że byłam szczerą osobą, ale teraz nie mogłam sobie zaufać na tyle, by powiedzieć ci co jadłam na obiad.

To było obrzydliwe.

–  Pies mnie obudził.

Myślała przez chwilę o tym, po czym przytaknęła, łatwo przyswajając moje usprawiedliwienie. Jej paznokcie przebiegły przez starą, drewnianą  poręcz, kiedy wspinała się po schodach, a jej kapcie odbijały się miękko od dywanu o kolorze śmietanki. Patrzyłam niecierpliwie, aż w końcu kobieta zniknęła na piętrze, a moje kończyny w końcu zaczęły działać.

Nie myślałam ani chwili, podniosłam się i rzuciłam w stronę drzwi, sprawiając że pies zaszczekał z podniecenia i ruszył w pogoń za mną. Myślała, że to zabawa, a na jej ślicznej buzi gościł ogromny uśmiech (tak dokładnie było napisane, powiecie mi jak psy się uśmiechają? bo zawsze myślałam, że one merdają ogonem).

Nie mogłam niczego poradzić na to, że się uśmiechnęłam.

– Wybacz kochanie – przeprosiłam, sięgając za plecy, w końcu znajdując klamkę, oplatając zimny metal palcami.

Pociągnęłam ją w dół i otworzyłam ciężkie frontowe drzwi, przeciskając się przez małą szczelinę, po czym cicho zatrzasnęłam je. Nie zawracałam sobie głowy zamykaniem ich z dwóch powodów:

1. Nie miałam kluczy.

2. Nie mogłam być złapana.

Otwierając samochód mojej mamy, szybko wsiadłam i zapięłam pasy, po czym sprawdziłam wszystkie lusterka i włożyłam kluczyki do stacyjki, patrząc jak auto budzi się do życia.

– Cholerna bluza! – jęknęłam, pocierając zimne ramiona, by po chwili wyjechać na ulicę.

Ulice były pogrążone w kompletnej ciszy, światła oświetlały puste chodniki matową żółcią. Wypełniało mnie to czymś na kształt szczęścia, uspokajając nerwy kotłujące się w moim brzuchu.

Wszystko będzie dobrze.

***

Zajechałam na Eastwood jakieś dwadzieścia minut później, ostrożnie parkując samochód przed jasno oświetlonym domem. Nastolatkowie siedzieli rozwalając się po podwórku, ściskając w dłoniach drinki i tylko Bóg wiedział kim dla siebie byli. Nie rozumiałam jak można było znajdować w tym przyjemność.

Cóż, wzięłam auto mojej mamy, ignorując wyraz pogardy, który odczuwałam. Prawdopodobnie powinnam się przebrać przed przyjechaniem tutaj, no ale wiecie.

Jestem leniwa jak cholera.

  – Luke? – zawołałam, skanując wzrokiem tłum w poszukiwaniu znajomych blond włosów postawionych na żel.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam do niego, po czym weszłam do domu, krzywiąc się, kiedy muzyka uderzyła w moje uszy. Ciała ocierały się o siebie w bałaganie w salonie, nastolatkowie atakowali na wzajem swoje szyje przy ścianach. Wszyscy byli ubrani imponująco, kiedy ja byłam w piżamie.

– Umm... cześć? 

Delikatnie podskoczyłam, kiedy poczułam zimną dłoń na moim ramieniu, co sprawiło, że gwałtownie się odwróciłam. Stałam twarzą w twarz z dziewczyną mniej-więcej w moim wieku, mgliście niebieskich oczach i ciemnobrązowych włosach, a jej usta były wykrzywione w lekkim niezadowoleniu. Zdezorientowana, skanowała mnie wzrokiem od góry do dołu, dłońmi bawiąc się rąbkiem swojej krótkiej sukienki koktajlowej.

– Zgubiłaś się?

Zamrugałam raz, potem drugi, po czym niepewnie rozejrzałam się dookoła,  a moje źrenice zwęziły się ze zamieszania.

– Nie?

– Och... umm, tak się zastanawiałam, bo... no wiesz – zarumieniła się, niezręcznie gestykulując dłonią po moim ciele.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając w dół na siebie, a zrozumiawszy o czym mówi, rzeczywistość uderzyła we mnie, przez co otworzyłam szerzej oczy.

– Och, to! – wykrzyknęłam, wypuszczając z siebie drżący śmiech. – To moja piżama!

Dziewczyna przechyliła głowę, po czym cicho się zaśmiała, niezręcznie drapiąc się po szyi.

– Uwierz mi, nie oszalałam – zapewniłam ją, posyłając jej - mam nadzieję, że tak to wyglądało - przyjacielski uśmiech. – Przyjechałam, żeby zabrać mojego brata.

– Kto jest twoim bratem? – spytała, odwzajemniając uśmiech.

– Luke Hemmings.

Powoli przytaknęła, po czym wskazała ręką salon i pokierowała się między pijanych nastolatków. Szybko poszłam za nią, dostając dreszczy za każdym razem, kiedy spocone ciała ocierały się o mnie.

To było obrzydliwe.

  – Tu jest! –   zawołała dziewczyna, wskazując lewą ręką część pokoju, po czym zaczesała swoje długie brąz włosy za ucho, posyłając mi uczynny uśmiech.

Lekko pokiwałam w jej stronę, po czym odeszłam w stronę niedużej białej kanapy przy lewej ścianie. Rzeczywiście, mój brat bliźniak-idiota siedział na niej, jego długie nogi były rozłożone na teraz już poplamionym materiale. Ashton siedział obok niego, jego brązowe oczy najpierw spotkały moje, po czym przeskanowały moje nieubrane ciało. Czułam gorąco na policzkach, kiedy przesunęłam dłońmi po moich związanych włosach, mentalnie się policzkując.

Czemu najpierw się nie przebrałam?

– Hej Pandi.

– Hej Ashton.

– Ładna piżama.

– Zamknij się.

Ash cicho się zaśmiał, po czym wskazał siedzenie obok siebie, a jego loki opadły na jego piękne oczy.

Spojrzałam niepewnie w stronę mojego brata - który opierał się w tamtej chwili o ramię Ashtona - po czym powoli usiadłam, usilnie starając się zignorować motyle wściekle latających w moim brzuchu.

Tak właściwie nie rozmawiałam z Ashtonem odkąd prawie się pocałowaliśmy i nie miałam pojęcia jak mogło się to potoczyć.

– Więc poznałaś Danę.

Zmarszczyłam brwi, zaczesując kosmyk moich blond włosów za ucho.

– Danę?

– Przyszłaś tu z nią.

– To była Dana? – wykrzyknęłam, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia.

Myślałam, że Dana będzie suką bez szacunku do siebie, która ma ochotę na pieprzenie się z moim bratem, a nie... ona.

– Ale ona jest taka... taka normalna!

Ashton serdecznie się zaśmiał, posyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa i pożądanie do mojego serca.

Czemu do cholery zawsze musiał to robić?

– Co sprawiło, że tak myślałaś?

– Przyszliście na jej imprezę, – odpowiedziałam, słysząc jak po raz kolejny się zaśmiał – to przez to.

– Przyszliśmy tu tylko ze względu na Caluma,   – wyjaśnił, poprawiając bandanę, starannie zawiązaną na jego roztrzepanych lokach – ona jest jego crushem.

– Co? – zakaszlałam, unosząc brwi w zmieszaniu. – Ale on umawia się z Evie?

– No właśnie.

– Co za idiota.

Ashton skinął głową, delikatnie opierając się o moje ramie. Przygryzłam wnętrze policzka, powstrzymując wrzask, moja wewnętrzna fangirl walczyła o to, by się wydostać.

– Nie zawsze możesz pomóc tym, których kochasz.

Jego oczy spotkały się z moimi w żarliwej chwili, nasze usta uchyliły się w zrozumieniu. Czułam napięcie między nami, przyciągającą nas do siebie jak jakaś niewidzialna siła. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, ale zgaduję, że to właśnie to sprawiało, że ta chwila była idealna.

– Macie zamiar się pocałować? – głos jęknął, zbijając nas z tropu.

Ashton posłał alarmujące spojrzenie na swoje ramie, o które wygodnie opierał się Luke. Już się obudził, jego niebieskie oczy opadały w jego oczodoły. Zdecydowanie miał dość na dzisiejszą noc.

– Lepiej zabiorę cię do domu – westchnęłam, ignorując jego niezręczne pytanie. – Mama będzie wściekła.

– Pomogę – zaoferował się Ashton, owijając swoje umięśnione ramie wokół torsu Luke'a.

Posłałam mu wdzięczny uśmiech, kiedy podniósł mojego brata z kanapy, po czym ostrożnie przeprowadził go przez korytarz aż na podwórko. Przełknęłam zimne powietrze jak wodę, pływowa fala ulgi przepłynęła przez moje ciało.

Nigdy nie byłam bardziej wdzięczna za wyjście na dwór.

– Potrzebujesz podwózki?

Pokręciłam głową, wskazując samochód mamy zaparkowany przed domem.

– Ja prowadzę.

Uśmiechnął się i pokiwał głową, niosąc Luke'a w stronę starego, poobijanego samochodu, otworzył drzwi i wsadził go do środka. Blondyn położył się wygodnie na tylnych siedzeniach, ciche jęki opuściły jego usta.

Chwila, którą miał zanim przyjechałam była wystarczającą, by Luke kompletnie się upił.

Nawet nie było to zaskakujące.

– Podwieźć cię?

Ashton spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem, wsuwając dłonie do kieszeni jego spranych, ciasnych dżinsów.

– Co?

– No wiesz – wymamrotałam, niezręcznie szurając czubkiem mojego buta o wysypany żwirem chodnik. – Piłeś i w ogóle.

– Jestem pewny, że dam sobie radę.

– Ale to niebezpieczne.

– Pandi, w porządku.

– Jesteś pewien? – zmarszczyłam brwi, mając nadzieję, że przestanie to wszystko utrudniać i w końcu wsiądzie. – To żaden problem

– Pandora...

– Ashton, wsiadaj do auta. 

Wysoki chłopak się uśmiechnął, ale w końcu otworzył drzwi i wsiadł, zapinając za sobą pas. Zajęłam miejsce kierowcy i odpaliłam samochód, uśmiechając się, kiedy silnik zawarczał.

– Pasy.

Spojrzałam na Ashtona zirytowana, kiedy on przyglądał się nieprzychylnie mój nagi brzuch, podświadomie uderzając palcami o swoje uda, wystukując chwytliwy rytm.

– Poważnie?

– Bezpieczeństwo przede wszystkim. 

Zdusiłam śmiech, zapinając pasy, i upewniwszy się, że z Lukiem wszystko jest w porządku, odjechałam spod domu Dany. Moje ręce trzęsły się z nerwów na kierownicy, uczucie wzroku Ashtona na mojej osobie to zbyt dużo, by wytrzymać.

Miałam tylko nadzieję, że on chciał mnie pocałować tak bardzo, jak ja chciałam jego. 

– Przestań.

– Przestań co?

– Właśnie to,   – wymamrotałam, krzywiąc się na ten niezręczny ton mojego głosu – gapienie się i tak dalej.

– Nie gapiłem się – żachnął, stanowczo krzyżując ręce na torsie. 

Wywróciłam oczami, po czym znowu skupiłam się na jezdni, a moja klatka piersiowa napięła się w nerwach.

– Proszę cię, po prostu przestań.

– Dlaczego? – uśmiechnął się głupkowato, kładąc nogi na desce rozdzielczej. – Rozprasza cię to?

– Tak – wymamrotałam, stukając nerwowo palcami o kierownice.

– Czy ja cię rozpraszam?

Zignorowałam jego pytanie, jadąc dalej, pragnąc, by przestał się mną bawić. Przecież znał odpowiedź, chciał tylko żebym to przyznała,

– Pandora?

– Zamknij się Ashton – skarciłam go, powoli kręcąc głową. – Próbuję prowadzić.

– Wybacz mamo – zaśmiał się, opierając plecy o siedzenie.

Słyszałam jak Luke lekko się poruszył z tyłu, cichy śmiech opuścił jego opuchnięte wargi.

 – To śmieszne, – zachichotał, a jego głos był ochrypły od alkoholu – bo ty wciąż nie nazwałaś go tatusiem.

 Ashton uśmiechnął się głupkowato, a ja czułam jak moje policzki robią się różowe, gryząc ich wnętrze.

On musiał wywlec to na wierzch.

  – Ma rację, – wymruczał Ashton z małym uśmieszkiem – wciąż nie nazwałaś mnie tatusiem.

 – Bo to obrzydliwe – skrzywiłam się, marszcząc nos z odrazy.

On tylko pokręcił głową, delikatnie kładąc dłoń na moim udzie. To nie miało kontekstu seksualnego czy szorstkie, tak jak zwykle. To o dziwo, było całkiem miłe.

– Nie martw się Pandi, – westchnął, posyłając mi uspokajający uśmiech – pewnego dnia będziesz to krzyczeć.

– Nie, ja... czekaj, co? – prychnęłam, nagle zapominając o oddychaniu. – Czy ty powiedziałeś krzyczeć?

Chłopak z kręconymi włosami uśmiechnął się głupkowato, po czym skierował wzrok na jezdnię przed nami, przesuwając dłoń powoli w górę mojego uda na biodro.

Wyglądał spokojnie, był bardzo pewny siebie. To było całkiem uspokajające, wiedzieć, że był pewny swoich wyborów.

Ja po prostu marzyłam, żeby być swoich 



~*~

* Było tam dokładnie tak napisane:

Także postarajcie się mnie zrozumieć. Czemu to ff jest pełne wyrażeń, które nawet po angielsku nie mają sensu?


Idk czemu czytacie to ff, jestem do bani w tłumaczeniu cri


Tę część notki możecie pominąć, gdyż jest to nominacja od she_loves_platycorns do napisania 15 faktów o sobie, a zakładam, że nie chce wam się ich czytać XD także ten...

1. W życiu nie zgodziłabym się tłumaczyć tego, gdyby nie to, że chciałam się podszkolić z angielskiego

2. Mam bzika na punkcie psów, ale głównie takich duuuużych *-*

3. Mam trzy siostry, jedną starszą i dwie młodsze

4. Napisałam bardzo dużo fanfictions, ale opublikowałam tylko dwa (to o Michaelu i to o Calumie), jakoś mam wrażenie, że się nie przyjmą i... no wiecie

5. Mam urodziny 8 dni przed Michaelem i z dziwnego powodu strasznie mi się to podoba

6. Naprawdę lubię matematykę

7. Dzięki idolom zaczęły mnie interesować obce języki i kultura

8. W przyszłości chcę być księgową, tłumaczem i informatykiem, poza tym wydać własną książkę i otworzyć wydawnictwo, w którym tłumaczyłabym książki

9. Uwielbiam czytać książki.

10. Jestem raczej cicha

11. Cholernie przejmuję się tym, co myślą o mnie inni, to nie jest fajne

12. Chciałabym się napić wódki z Cliffordem i poprzytulać z Ashtonem

13. Shippuję Muke'a jak cholera *-*

14. Szlag mnie trafia na niektóre popularne ffs na wattpadzie

15. Dotarłeś aż tu? Masz ode mnie medal z ziemniaka 

Co do nominacji... nominuję właśnie ciebie! Zrób te 15 faktów i oznacz mnie, albo nawet zrób to tu w komentarzu, chcę się czegoś dowiedzieć o moich czytelnikach (mogę was tak nazywać?), ploooooooose? *oczy kota ze Shreka*

Tak btw to przed chwilą skończyłam to tłumaczyć i właśnie idę spać, dobranoc!

Jakbyście tweetnęli czasem coś z #ProjectDaddyPL to może więcej osób pośmiałoby się z nami z Pandory i Asha, huh?


Continue Reading

You'll Also Like

205K 6.6K 48
Wpadli na siebie na imprezie. Od pierwszej sekundy połączyła ich wzajemna niechęć, która tylko się nasiliła, gdy spotkali się trzy dni później w szko...
125K 9.3K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
8.4K 426 23
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
15.7K 1.4K 16
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...