FEAR →psycho romans

By goldenbarbs

153K 7.5K 1K

Strach - jedna z podstawowych cech pierwotnych (nie tylko ludzka) mających swe źródło w instynkc... More

UWAGA - ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ
|01| - wersja początkowa
|02| - wersja początkowa
|03| - wersja początkowa
|04| - wersja początkowa
|05| - wersja początkowa
|06| - wersja początkowa
|07| - wersja początkowa
|08| - wersja początkowa
|09| - wersja początkowa
|010| - wersja początkowa
|011| - wersja początkowa
|012| - wersja początkowa
|014| - wersja początkowa
|015| - wersja początkowa
|016| - wersja początkowa
|017| - wersja początkowa
|018| - wersja początkowa
|019| - wersja początkowa
|020| - wersja początkowa
|021| - wersja początkowa
|022| - wersja początkowa
|023| - wersja początkowa
|024| - wersja początkowa
|025| - wersja początkowa
|026| - wersja początkowa
|027| - wersja początkowa
|028| - wersja początkowa
PREMIERA MOJEJ KSIĄŻKI - 365 DNI. ZOBACZYMY SIĘ ZNÓW.
|029| - wersja początkowa
|030| - wersja początkowa
|031| - wersja początkowa
|032|- wersja początkowa
|033| - wersja początkowa
|034| - wersja początkowa
Epilog - wersja początkowa
NOWA WERSJA
prolog
rozdział 1
rozdział 2.
rozdział 3.
rozdział 4.
rozdział 5.
rozdział 6.
rozdział 7
rozdział 8.
rozdział 9.
rozdział 10.
rozdział 11.
rozdział 12.
rozdział 13
Rozdział 14
rozdział 15
rozdział 16
rozdział 17
rozdział 18
Rozdział 19
rozdział 20

|013| - wersja początkowa

3.2K 184 16
By goldenbarbs



Film był romansem połączonym z thrillerem, dlatego Louis aż tak bardzo się nie nudził. Aczkolwiek większą uwagę skupiał na dziewczynie siedzącej obok niego. Sunął dłonią po jej udzie, żałując, że miała na sobie spodnie. Podziwiał jej szyję, na której mógłby składać pocałunki. Delikatnie odgarnął włosy Maybelly na plecy i wrócił dłonią we wcześniejsze miejsce. May oglądała skupiona, ale jemu to nie przeszkadzało. Dzięki temu mógł patrzeć i podziwiać. Chociaż wolał, żeby na niego patrzyła. Albo żeby się całowali. Jednak nie zamierzał jej pośpieszać na wszystko przyjdzie pora. Skupił wzrok na ekranie, gdy zaczynał się pościg. Padały strzały, więc May pisnęła cicho i zacisnęła palce na ręce Louisa. Nie widziała jego drwiącego uśmiechu. Tak łatwo było ją wystraszyć. To tylko film... Przypomniał sobie jej reakcje na ostatnią jego walkę. Pamiętał jak zakrywała twarz, była tam jedyną taką osobą. Maybelly wydawała się taką delikatną dziewczyną. On mógł troszkę zaostrzyć jej charakterek, ale nie zamierzał jej zmieniać. Taka była idealna.

– Zakochała się w złodzieju, który musi uciekać przed policją. Miała pecha czy szczęście? – Mruknęła i spojrzała na Lou.

– Zależy jak na to patrzeć. Bo przeżyła szczęśliwe momenty z nim, a nie powinna ich żałować. – odpowiedział. To było podobne do ich historii, która dopiero się zaczynała.

– Może masz rację... Ale z drugiej strony mogła go stracić. Albo ucieknie, albo go złapią i też się nie zobaczą – powiedziała szeptem. Louis odwrócił głowę i spojrzał w jej oczy. On zrobiłby wszystko, żeby nie stracić Maybelly. Była mu tak cholernie potrzebna. Każda cząsteczka jego ciała pragnęła zatrzymać przy sobie May. Pochylił się i złożył na jej ustach pocałunek. Ten pocałunek miał być obietnicą dla niego.

Wyszli z kina jako ostatni, kiedy film się skończył. Louis splótł ich dłonie razem. Oparł się o budynek, przyciągając dziewczynę do siebie. Uśmiechnęła się do niego i musnęła ustami jego podbródek. Chciałby zabrać ją do siebie. Ale niestety nie mógł.

– Następnym razem pójdziemy na romans. – Powiedziała. – Tak typowo, dla dziewczyn.

– Ale będziesz musiała mi to wynagrodzić. Nigdy nie chodzę na takie firmy – zastrzegł. To była prawda, ale dla niej był w stanie się poświęcić. Wszystko byle byłaby jego.

– Postaram się. – Przesunęła dłonią po jego torsie. – I co? Mamy jeszcze godzinę. Nie odwoź mnie jeszcze. – Poprosiła.

– Nie odwiozę. Można ten czas dobrze wykorzystać. – Pochylił się nad nią i pocałował.

Odsunęła się po krótkiej chwili. Zaprowadził ją do samochodu. Nie zamierzał obmacywać May przy ludziach. Chciał zabrać ją na klif. Gdy wsiedli, ruszył i czasem zerkał na Maybelly. Wyglądała na szczęśliwą i odprężoną. Uśmiechała się, patrząc przez okno. Zapragnął poznać ją bardziej. Chciał znać jej myśli, marzenia i plany. Kim chciała być w przyszłości? Co chciała robić? Zastanawiał się nad tym wszystkim, na razie nie zadawał pytań. Przyjdzie odpowiednia pora.

Z radia leciała cicho rockowa muzyka, która towarzyszyła im całą drogę do klifu.

Louis zatrzymał się między kilkoma drzewami i sięgnął na tylne siedzenia, żeby zabrać jeansową kurtkę. Było chłodno, a May nie miała nic ze sobą. Wysiedli z samochodu. Lou podszedł do dziewczyny i założył jej swoją kurtkę na ramiona.

– Louis? – Zarumieniła się, ale nie mógł tego dostrzec. Złapała palcami jego koszulkę i przyciągnęła chłopaka.

– Tak, May? - zniżył się do niej. Lubił jak mówiła jego imię, a najbardziej lubił gdy mówiła wiedziała czego chciała.

– Jestem twoją dziewczyną? – Zapytała. Louis zamarł. Jak ona... jak mogła pomyśleć, że nie?

– Oczywiście, że tak. – Z jednej strony był zadowolony, że oto spytała. Z drugiej strony jeśli myślała, że nie są razem, mogła się spotykać z innymi.

Zesztywniał. Ona w ramionach innego chłopaka? W ramionach Kayle 'a? Nie mogła tego zrobić, ponieważ nie była taka. Dla niego była kimś więcej niż "dziewczyną". Co to w ogóle za określenie? Śniła mu się po nocach, była jego obsesją.

Była jego tlenem w jego własnym świecie. Louis chciał dopilnować, żeby żaden inny nie mógł położyć na niej ręki. Nigdy. Pieczęcią jego słów był pocałunek, którym ją obdarzył. Był długi, namiętny, pełen emocji.

Oparł Maybelly o maskę i napastował jej słodkie usta. Palce wplótł w długie włosy dziewczyny i nie pozwolił jej się odsunąć, nawet jakby tego chciała. Nie w tym momencie. W jego oczach tańczyły ogniki pragnienia i pożądania. Mógłby ją posiąść, lecz musiał czekać. Jeszcze musiał czekać. Ona była jego. O tym dowiedzą się wszyscy. Tak bardzo chciał ją oznaczyć. Ale wiedział, że jej ojciec nie będzie z tego zadowolony. Oczywiście mógł działać mu na nerwy, lecz z tym chciał jeszcze poczekać. Nie tak szybko. Odsunął się od Maybelly i wziął głęboki oddech. Próbował uspokoić szalejące w nim demony, który kontrolowały jego umysł. Czasem przestawał jasno myśleć.

– Przyjdź jutro na walkę. – Wymruczał jej do ucha.

– Na walkę? – Spojrzała na niego i skrzywiła się. – Nie chcę na to patrzeć.

– Dlaczego? – Założył jej kosmyk włosów za ucho.

Potrzebował jej tam. Potrzebował jej wsparcia. Musiał wiedzieć, że była blisko.

– A dlaczego ty bierzesz w tym udział? Przecież to boli. Każdy cios. – Widział w jej oczach strach. Przypominała sobie walkę, na której była. Wygrał ją, ale rywalizacja należała do ciężkich.

Chciał jej wytłumaczyć, że to sprawia mu przyjemność. Poza tym to jedyny sposób, by mógł się wyładować.

– Każdy ma swój sposób na zarabianie. To jest mój. – Odparł, przeczesując palcami włosy.

– Wiem i rozumiem. Chcesz to robić ciągle czy masz jakieś plany? – Zmieniła temat.

– Działam jak na razie spontanicznie. Moje plany ograniczają się do tego kiedy jest walka.

– Louis, o której jest ta walka? – Westchnęła, opierając czoło o jego tors. Nie była przekonana do tego pomysłu, ale chyba nie chciała mu odmawiać. Może nie potrafiła.

– Dziesiąta wieczór. Tam gdzie ostatnio. – gładził ją po włosach.

– Postaram się przyjść. Mogę wziąć Aly? Nie chcę oglądać tego sama. – To była prawda. Fakt, że kolejny raz będzie obserwować jak Louis dostaje i zadaje ciosy, przerażał ją. To jak on może nie wyjść cało z walki. Odpędziła myśli i spojrzała mu w oczy.

– Możesz ją wziąć. Jak będziecie pod budynkiem Harry po was przyjdzie i zaprowadzi do najbliższych rzędów.

Kiwnęła głową, obejmując Louisa ramionami w pasie. Bardzo dobrze się przy nim czuła. Ten wieczór należał do zwykłych, ale zarazem takich jakie pamięta się na długo.

– Przyjedziesz po mnie do szkoły? Jutro? – spytała. – Chciałabym zobaczyć jak trenujesz.

– Tylko powiedz mi o której kończysz zajęcia. – odpowiedział. Nie chciał by widziała go jak wpada w furie na treningu. Ale to była jego May, a dla niej będzie starał się pokazać łagodniejsza stronę. Na walce to już będzie inna sprawa.

Nie powstrzyma się. Nigdy tego nie robił. Walczył do końca zacięcie i agresywnie. Dlatego tak dużo osób przychodziło go oglądać. Jeszcze więcej chciało się z nim mierzyć, uważając, że znają jego słabe strony. Mylili się.

– O piętnastej – odpowiedziała, odsuwając się. Podeszła do brzegu urwiska i rozłożyła ręce.

Louisa przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Możliwość tego, że spadnie przerażało go. Podszedł do niej od tyłu i złapał ją w pasie. Nie zamierzał pozwolić jej upaść. Nigdy. Przesunął palcami po jej biodrze i uśmiechnął się pod nosem. Była jak anioł, który zjawił się w jego życiu, by nadać mu sens. Nigdy mu się takie coś nie zdarzyło. Były jedynie panienki na jedną noc. Nie miały dla niego znaczenia, nawet o nich nie pamiętał. Chciał tylko zaspokoić potrzeby jakie posiadał każdy mężczyzna.

– Musimy wracać – powiedziała Maybelly, odwracając się. – Mój tata naprawdę nie lubi spóźnień. Poza tym rano muszę wstać do szkoły. Nie mam tak dobrze jak ty.

– Kiedyś będziesz miała tak ja. A na razie będziemy pilnować godziny. – Cmoknął ją w nos.

– Ile masz lat? – Złapała go za rękę, gdy szli do samochodu.

– Dwadzieścia jeden. – odpowiedział bez zawahania.

Otworzył jej drzwi.

Wsiadła i poczekała na Louisa. Zajął miejsce za kierownicą. Gdy miał ruszyć, złapała go za rękę i położyła na swoim udzie. Lubiła, gdy ja dotykał. Czuła się w pewnym sensie wyjątkowa.

Louis przesunął dłoń wyżej i pocałował Maybelly. Z każdą taką pieszczotą przypominał jej do kogo należy. Mogliby tu zostać na kilka dobrych godzin, ale dziś to nie było możliwe. Ścisnął jej udo i ruszył. Nie zamierzał jechać w ciszy. Chciał z nią porozmawiać. Poznać ją.

– Jaki jest Twój ulubiony zespół? – spytał.

Może następnym razem zaprosi ją na koncert.

– Coldplay, ale najczęściej słucham Eda Sheerana. Chyba wolę brytyjskich wykonawców - Przyznała. - Ty jak widzę lata osiemdziesiąte. Pewnie też The Rolling Stones.

– Zgadłaś. – Kiwnął głową i uśmiechnął się pod nosem. Lubił dobrą klasykę rocka. – Nie zdziwi cię to, jeśli powiem, że nie znam Eda Sheerena.

– Naprawdę? – spytała zaskoczona. – Jednak zdziwiło. Jak tylko do mnie przyjdziesz, to przez całą godzinę będziemy słuchać jego albumu. – Zapewniła.

Louis uśmiechnął się. Och tak, z pewnością ją odwiedzi. Nawet nie raz, jeśli tego zapragnie.

– Już nie mogę się tego doczekać. – Powiedział głębokim głosem, wpatrzony w oczy Maybelly.

Zabrzmiało to jak groźba, niż obietnica. Maybelly czuła, że Louis nie rzuca słów na wiatr i na pewno się u niej pojawi.

~*~

Stał przed szkołą z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Obserwował uczniów, wychodzących z budynku. Rozmawiali, śmiali się, palili papierosy. Czasem patrzyli w jego stronę, ale na krótko. Wiedział, że się bali, a on to lubił. Lubił, gdy ludzie się bali. Strach był bardzo ważny w życiu człowieka. To takie istotne uczucie. Louis lubił go wywoływać. Bo gdy ludzie się bali, on rósł w sile. Wiedział, że to wszystko dzięki niemu. Rzucali mu speszone spojrzenia, nie utrzymywali kontaktu wzrokowego. Nie chcieli go zdenerwować, ale zastanawiali się, co tu robił. Po co przyjechał pod liceum? Już dawno skończył szkołę. Albo i nie skończył. Po prostu ją rzucił. Nie interesowały go działania matematyczne czy cytoplazma. A oni, uczniowie, ci którzy go oceniali... Nie musieli wszystkiego wiedzieć. Każdy człowiek miał sekrety, prawda?

Louis miał na sobie jak zwykle czarne spodnie i czarny podkoszulek, który dokładnie opinał mięśnie klatki piersiowej. Ramiona miał napięte. Wciąż czekał. Gdy w końcu ujrzał blond włosy Alyssy, wiedział, że za moment wyjdzie i Maybelly. Nie mylił się. Za nią szła brunetka, na której punkcie oszalał. Zawzięcie o czymś rozmawiały dopóki oczy May nie spotkały się z jego. Szybko pożegnała się z przyjaciółka i pobiegła do Louisa. Wpadła w jego ramiona, gdzie czuła się najlepiej. Uśmiechnął się, czując, że pustka zostaje zapełniona jej obecnością. Tak dobrze mu było, gdy była obok. May oplotła rękoma jego szyję i obdarzyła jego usta pocałunkiem. Widział jak niektórzy uczniowie się patrzą, ale miał to gdzieś. Mógł być zadowolony, ponieważ teraz każdy wiedział z kim spotykała się Maybelly. Zsunął dłonie z pleców dziewczyny na jej biodra i delikatnie ścisnął.

– Gotowa? – wyszeptał w jej usta.

– Nie mogłam się doczekać – wymruczała.

Odsunęła się i otworzyła drzwi. Chłopcy podziwiali samochód Louisa. Mogli mu zazdrościć nie tylko auta, ale i dziewczyny. Wsiedli do samochodu. Odjechali z piskiem opon. A ludzie w szkole już zaczęli rozmawiać o tym, co wydarzyło się parę minut temu.

Przez całą drogę Maybelly gadała jak najęta. Opowiedziała mu wszystko co się działo w szkole. Louis był zaskoczony jej otwartością, ale później przyznała, że wypiła gorącą czekoladę i wszystko się wyjaśniło. Wiedział o parę rzeczy więcej. Każda była warta złota.

Zaparkował pod budynkiem, w którym zwykle trenował. Liam i Harry czekali na nich w środku.

– Tomlinson, idź się przebrać. – Rzucił Payne i spojrzał na brunetkę. Miała na sobie sukienkę, która odsłaniała długie nogi. Cóż, było co podziwiać.

Jakby nie była Tomlinsona, był pewien, że byłaby na jego liście dziewczyn na jedną noc. Ale pewne sprawy wykluczały podryw Maybelly. Nie mógł tego zrobić przyjacielowi, miał swoje zasady. Tak naprawdę po raz pierwszy Louis umawiał się z kimś na poważnie, na dłużej. To było zaskakujące i dla Payne'a, jak i dla Harry'ego, który znał brata od zawsze.

Louis zostawił pocałunek na ustach May i poszedł w kierunku szatni, zostawiając trójkę samą na sali. Maybelly skierowała swoje spojrzenie na Liama. Był wyższy od jej chłopaka, lecz nie dorównywał Harry'emu. Miał na sobie szarą koszulkę bez rękawów. Widać było mięśnie, na które tak długo pracował. Za to Harry, cały w czerni, siedział na ławce i podnosił małe ciężary.

– Uprzedzam, że nie wolno ci go dekoncentrować – powiedział Liam, podchodząc do dziewczyny.

– Nie będę. – Przynajmniej tak się jej zdawało.

Nie wiedziała, że jej chłopak cały czas ją obserwował. Chciał, by zawsze była bezpieczna. Ufał swoim przyjaciołom, ale obsesja jaka się w nim narodziła, nie pozwalała mu na brak kontroli.

– Boisz się? – Uśmiechnął się. Maybelly nie wiedziała o co pytał. Czy miała bać się jego czy o Louisa?

Wzruszyła ramionami. To była najlepsza odpowiedź na jego pytanie. Nie chciała drążyć tematu.

– Chodź tu. – Harry wskazał na miejsce obok siebie. Brunetka z wahaniem usiadła przy Stylesie. – Powiedz mi, co Moore o mnie sądzi.

Był bezpośredni musiała, to przyznać.

– Z tego co mi wiadomo, nienawidzi cię i uważa za dupka. – wzruszyła ponownie ramionami.

Po co miała kłamać? Jakby Alyssie podobał się Styles, wtedy mogłaby skłamać, a jeśli go nienawidzi, to po co? Brunet nie wydawał się taki zły, na pierwszy rzut oka.

Prychnął i odchylił głowę, przeczesując palcami włosy. Tego się spodziewał. Moore była wściekła, tylko dlatego, że on chciał czegoś więcej. Natomiast Harry ubliżał dziewczynie dla przyjemności. Skoro wolała sypiać z kim popadnie... Jej sprawa. Nie obchodziło go to zbytnio, ale w głębi duszy chciał, by przestała go nienawidzić. A potem myślał, że i tak z tego nic nie wyjdzie. Różnili się. Charakterami, poglądami i... w zasadzie wszystkim. Po co on w ogóle zawracał sobie głowę Alyssą Moore? Było tyle dziewczyn wkoło, które dawały mu rozgrywkę i zabierały czas.

Louis wszedł do pomieszczenia bez koszulki, a rękawice trzymał pod pachą. Założył również czarną bandamkę, by podtrzymała za długie włosy. Przeszkadzało mu to w ćwiczeniach.

– Seria ze skakanką, a potem worek – poinformował go Liam.

Przytaknął, rzucił rękawice na ławkę i wziął do ręki skakankę. May widziała jak napręża każdy mięsień. Zagryzła wargę. Wyglądał seksownie, nawet skacząc na skakance. Przypomniała sobie pierwszą walkę na której była. Wtedy był bardzo zdenerwowany, ale skupiony. Każdy cios to precyzja. Był sprytny, musiał wiedzieć gdzie uderzyć.

Louis zerkał na May, która teraz rozmawiała z Harrym. Okazało się, że znaleźli wspólny język. Był zazdrosny, ale to był jego brat. Wiedział, że nie odbije mu dziewczyny. A jak spróbuje to tego pożałuje. W sumie powinien się cieszyć. Jego brat się więcej odzywał, a tak jak już wiele razy wspominał, Harry był wyciszony. Zawsze gdzieś odpływał.

– Szybciej! – krzyknął Liam, popędzając Louisa.

Tomlinson potrząsnął głową, pozbył się myśli i przyśpieszył. Skupił się na adrenalinie, która będzie mu towarzyszyła podczas walki. Zamierzał wygrać mimo wszystko.

Zaraz po serii skoków, podszedł do worka treningowego. W rękawicach zaczął uderzać. Myślał tylko o tym jak bardzo bolałoby to przeciwnika, a to dawało mu siłę, której potrzebował.

May obserwowała to wszystko z zainteresowaniem. Nigdy nie była na podobnym treningu. Przeważnie nie interesowała się sportem, nie oglądała meczy. Od kiedy przyjechała do Seattle wszystko zaczęło się zmieniać. Po raz pierwszy była na walce, a teraz z napięciem oglądała przygotowania Louisa.

– Za słabo. – Payne spojrzał na Maybelly i uśmiechnął się. Wskazał, żeby podeszła. Zeskoczyła z ławki i wykonała polecenie. Liam odwrócił ją plecami do swojego torsu i objął ramionami. – Spokojnie, to tylko prowokacja, żeby lepiej uderzał – szepnął jej do ucha.

Louis, gdy tylko zobaczył to co robi Payne, przyśpieszył ruchy. Był wściekły, chociaż to mało powiedziane. Wyobrażał sobie, że Liam był jego przeciwnikiem, że to właśnie jego okładał pięściami. Ciosy wychodziły mu bardziej sprecyzowane, mocniejsze. Wiedział, że nikt go nie pokona. Liam bawił się włosami Maybelly. Dziewczyna nie czuła się niezręcznie. Robił to, żeby pomóc Louisowi. A ona obserwowała jego ruchy, mrużąc oczy. Wydało jej się, że gdyby ją pchnął, mocno by ucierpiała. Z każdym dniem chciała uczestniczyć w jego życiu jeszcze bardziej. Każdy musiał to zaakceptować. Nawet jej rodzice. Tata w końcu polubi Louisa, przecież był dla niego uprzejmy.

Przynajmniej miała taka nadzieje. Spojrzała na Lou, jego oczy z niebieskich zrobiły się granatowe.

– On jest bardzo zdenerwowany – powiedziała cicho.

– Wiem, ale dobrze mu idzie.

Jeżeli Liam tak sądził, a był przecież trenerem, to musiała mu zaufać. Zauważyła, że Harry zdjął koszulkę i sięgnął po drugą parę rękawic. Wszedł na ring, by rozgrzać się w miejscu i czekał, aż brat do niego dołączył. Wydawać się mogło, że Styles był silniejszy. Przeważał nad Louisem wzrostem.

Szatyn wszedł do młodszego chłopaka na ring.

– Harry, oszczędź go. – Zażartował Liam, podchodząc bliżej, żeby obserwować ich ciosy.

Obydwaj bracia z natury nie odpuszczali, byli bardzo uparci i chcieli wygrać. Nawet na treningach potrafili pokazać wszystkie swoje możliwości.

Dla wygranej liczyło się też, że będą silniejsi od innych. Pierwszy cios zadał Louis, a Harry uskoczył w bok. Truchtali po podeście, wymierzając w siebie i uchylając się od ciosów. Harry nie chciał poturbować brata przed walką, która była dla niego ważna. Wolał po prostu być dobrym przeciwnikiem, żeby Louis mógł poćwiczyć. Parę razy Harry oberwał i było wiadome, że zostaną siniaki. Gdy skończyli trening, Lou podszedł do rogu, w którym stała May. Wyglądała na wystraszoną tym wszystkim. Zmarszczyła brwi, intensywnie myślała. Miała zabawną minę, więc Louis uśmiechnął się pod nosem. Dotknął palcami jej podbródka. Jego, pomyślał. Uniosła głowę do góry i spojrzała w oczy Louisa. Znów miały niebieską barwę. Wyciągnął do niej dłoń żeby mogła wejść na ring.

Przeszła pod liną i stanęła na podeście. Spojrzała na Harryego, który pił wodę, leżąc i patrząc w sufit.

– Chcesz poćwiczyć uderzanie? – spytał Lou.

Zwróciła głowę ku szatynowi.

– Ja? – zapytała zaskoczona.

– Tak ty, a widzisz inną dziewczynę? – uniósł brwi.

– Przecież nie potrafię. – Powiedziała głupio.

– To się nauczysz. – Podszedł do niej.

– No dobra. – Zgodziła się.

Harry podniósł się z ringu i położył na jej plecach rękę.

– Postaw nogę do przodu i nie napij się tak mocno, a on resztę ci powie.

Louis zaczął tłumaczyć dziewczynie podstawy. Uderzała bardzo niepewnie, ale w końcu ciosy stały się mocniejsze. Dla Louisa to nie był żaden wysiłek. Opierał się na nogach, nie ruszając z miejsca. Maybelly nie miała aż takiej siły. Uśmiech pojawił się na jego twarz. Wyglądała śmiesznie atakując go, ale cenił spędzony razem czas. Przystanęła, odgarniając włosy, po czym znów spróbowała go uderzyć. Zatrzymał jej cios i obezwładnił, kładąc na ziemi. Znalazł się nad nią, bardzo blisko.

– I co teraz powiesz? – uśmiechał się. Cmoknął ją w nos.

– Mógłbyś mnie trenować? – zapytała całkiem poważnie.

Uznała, że mogłaby trzymać formę, gdyby chodziła na boks. Poza tym czułaby się pewniej, umiejąc się sama obronić.

– Oczywiście, że mógłbym cię trenować. Jeśli tylko tego chcesz. – Położył jedną dłoń na jej policzku.

– Jeśli ty znajdziesz czas. – Poprawiła go. – Będę musiała porozmawiać z rodzicami. Boże! Właśnie. Telefon. Cholera... – przypomniała sobie, że zostawiła plecak w samochodzie Lou. Ojciec na pewno już do niej dzwonił.

– Dla ciebie zawsze znajdę czas. I spokojnie jak coś to wyjaśnię to twojemu tacie.

– Wstawaj – Uśmiechnęła się i go odepchnęła.

Louis opadł obok na plecy, a Maybelly podniosła się, otrzepując sukienkę. Wyglądała tak cholernie dobrze. Zeszła z ringu. Widział jak Liam i Harry obserwują ją. Wyszła z hali i dopiero wtedy Louis posłał im znaczące spojrzenia.

– Zazdrosny? – Styles oparł ręce o liny.

– Może. – odpowiedział zagadkowo. Nie chciał by chłopcy widzieli jak bardzo wpadł z zakochaniem? Chyba tak to można nazwać.

Podniósł się z parkietu i zeskoczył z ringu. Poszedł do szatni, żeby wziąć szybki prysznic i przebrać się. Myślał o walce i wiedział, że wygra. Rywal nie był taki mocny, jak się wydawało. Był silny, oczywiście, ale Tomlinson nie jedno przeżył. Poza tym miał mieć swoje szczęście obok siebie, czyli Maybelly. To wystarczyło, by dać mu odpowiednią motywację.

Otworzył, starą, metalową szafkę. Na jej drzwiczkach wisiało zdjęcie.

Brunetka uśmiechała się do aparatu. Tym razem to nie było zdjęcie zrobione z ukrycia. Wszystko toczyło się tak szybko. Dopiero poznał ją na plaży, a teraz jest jedną z osób, które go wspierają. Maybelly Evans. To ona narobiła tyle zamieszania w jego życiu. Nie zamierzał odpuścić, będzie o nią walczył. Wyobrażał sobie ją w swoich ramionach, nagą, bezbronną... W końcu mu się odda i wtedy już w pełni mu zaufa. Uśmiechnął się i przygryzł dolną wargę, przejeżdżając palcem po fotografii.

Continue Reading

You'll Also Like

28K 2.3K 4
Po aresztowaniu Remo wszystko, w co wierzyła Lucy Graves, okazało się paskudnym kłamstwem. Za rozkazem matki wyjeżdża z Filadelfii, aby plotki na jej...
139K 14.4K 9
Historia Molly McCann i Aresa Hogana.
17.2K 1K 33
Siedemnastoletnia Rose Davis gdy przeprowadza się do Woodland jej życie nabiera gorącego tempa. Zdecydowanie gdy w jej życie nagle wstąpił Kayden Rog...
25.6K 5K 31
Drogi Czytelniku Niech Cię nie zwiedzie początek tej historii. Poznasz bowiem bohaterów, którzy zmuszeni są ukrywać swoje prawdziwe oblicza. Jedno z...