Zapomniane ~ SasuSaku [P O W...

By Viviennss

39.2K 2.3K 543

Zwykła nastolatka - Sakura Haruno, której życie zmieniło się przez jedno wydarzenie... Obce twarze, a jednak... More

PROLOG
1.Kim ty....
2.Przebudzenie
3. Nowy świat, nowa ja
4. Twarde lądowanie
5. Haruno potrafi
6. Mój wróg - zakupy
7. Różowy zawsze spoko
8. Prawda
9. Kara
Libster Awards
Pytanie od autorki
10. Zmiana?
11. Rude wredne
12. Zawodniczka
13. Mam już dosyć
14. Zazdrość?
15. Przyjaciel z dzieciństwa
16. Kino
17. Skup się!
18. "Nie jesteś moim ojcem"
LA #2 + notka od autorki
Przepraszam...
19. Baka
LA #3 #4 #5 + info
20. Mecz
21. Ślady przeszłości
22. Poszukiwania czas zacząć
23. "Przywrócić zapomniane..."
Zawieszam ~ przepraszam...
Chamstwo
24. Choroba
25. Unikając bólu
26. "Obiecałeś!"
28. Szansa?
29. Ucieczka
30. Dylematy
31. Odwiedziny
32. Kłótnia
33. Lęki
34. Wzloty i upadki

27. W imię tęczy

925 60 23
By Viviennss

      Siedzę z podkulonymi nogami na parapecie na korytarzu, wyglądając przez okno, przy okazji słuchając kłótni Kiby i Naruto o jakieś tam cukierki. Nie przywiązałam do tego większej uwagi, bo to jak zwykle dziecinne tematy, nic wartego uwagi. Zajęłam się własnymi myślami.
       Myślałam, że gdy już trochę się wyjaśni między mną a Sasuke, będę spokojniejsza. Okazało się jednak całkiem inaczej. Nawet dzisiaj, dopiero w drodze do szkoły, już byłam nerwowa, bo nie wiedziałam i nadal nie wiem, jak mam się przy nim zachowywać. Po tych kilku wydarzeniach nie będzie przecież już tak samo, przecież jesteśmy już tak jakby razem. Mój niepokój okazał się jednak zbędny, bo nie pojawił się nawet na pierwszych lekcjach. Uspokoiło mnie to, jednak nie na długo, bo pojawiły się myśli, co się z nim może dziać.
      - A ta czego tu chce? - spytał cicho Kiba, zwracając tym moją uwagę.
      Powoli obróciłam głowę w stronę korytarza, skąd idzie w naszą stronę Karin wraz z pseudo przyjaciółkami. Nie rozumiem nawet, dlaczego trzymają się razem, skoro to wszystko jest tylko na pokaz. Tak naprawdę to każda ma drugą głęboko w dupie, a przynajmniej ta ruda okularnica.
      Dziewczyna podeszła do mnie bez słowa z wysoko uniesioną głową, chcąc chyba ukazać tym swoją wyższość, co wydawało mi się jedynie komiczne. Ledwo co stanęła przede mną, a już zdążyła złapać mnie za nadgarstek dłoni, dosłownie ściągając mnie z parapetu. Pod wpływem żelaznego uścisku, z trudem złapałam równowagę, lądując na lekko ugiętych nogach w kolanach i zostałam pociągnięta na środek korytarza. Ciekawa, co z tego wyniknie, dałam się wiernie prowadzić do przodu.
       - Co ty odwalasz? - spytałam w końcu, gdy się zatrzymała.
       - Musimy coś chyba sobie wyjaśnić. - fuknęła, obracając się z rozmachem twarzą do mnie. - Co ty sobie myślisz?!
       Zdumiona jej pytaniem i niepewna do końca, o co chodzi, uniosłam pytająco brew. Przez jej ramię dostrzegłam, jak chłopaki przymierzają się, żeby zaingerować, na co pokręciłam nikle głową.
       - Nadal nie rozumiesz, że Sasuke jest mój? Z tego, co widziałam wczoraj, to raczej nie! - dźgnęła mnie kilka razy w klatkę, na co cofnęłam się trochę do tyłu.
       - J-Jak to widziałaś? - wydukałam lekko zarumieniona, nie wiedząc, że ktoś, a zwłaszcza ona, mógł to widzieć.
      - Normalnie. Okno było otwarte, przez co miałam idealny widok sprzed szkoły, kochaniutka. - zarzuciła rudymi kudłami na bok. - A teraz słuchaj, bo nie mam ochoty powtarzać kilka razy. Będziesz się trzymać od Sasuke-kun z daleka i zostawisz go mnie, jasne? Tylko ja go znam i mogę z nim być. Jeszcze tego brakuje, żeby ktoś taki jak ty go zranił.
       Zmarszczyłam brwi na jej słowa, przecież to wszystko to jakieś żarty. Za bardzo mi na nim zależy, żeby jakoś go ranić, a ona tym bardziej nie powinna mi tego wytykać.
        - Zranił? Ja? Czy ty siebie słyszysz? - sapnęłam niecierpliwie. - Miałabym go zranić po tym, jak mi pokazał swoją czułą stronę, którą przed wszystkimi ukrywał? - odezwałam się głośniej, odzyskując swoją pewność siebie. - I jak go niby znasz? On cały czas cię odpycha i trzyma na dystans, przez co nic o nim nie wiesz. Jedynie sama sobie ubzdurałaś, że on cię kocha i zachowujesz się jak jakaś psychofanka. - dziewczyna cofnęła się o krok na mój potok słów.
      - Tak? A wiesz o nim wszystko? Wiesz, jaki był kiedyś i jak się zmienił? - uśmiechnęła się chytrze kącikiem ust.
       Wytrąciła tym mnie z równowagi i pełnego skupienia. O co chodzi z tą zmianą? Jedyne co wiem, to zawsze był oziębły na innych i wiele osób od siebie odtrącał swoim zachowaniem, nic więcej.
       - Co masz na myśli? - zaintrygowana ściągnęłam ze sobą brwi.
       - Czyli nie wiesz. - wypchnęła dumnie piersi do przodu. - No nic, przecież Sasuke powinien ci niedługo powiedzieć, skoro pokazał ci swoją czułą stronę. - myślałam, że się we mnie zagotuje.
        Muszę się opanować i nie wierzyć z taką łatwością w jej słowa. Przecież jest zdolna różne rzeczy gadać, byleby trzymać mnie z dala od Sasuke. A moje zachowanie przynosi tylko coraz to większą satysfakcję u okularnicy, co łatwo wyczytać z jej mimiki.
       - Skończyłaś? - z lekkim trudem przywróciłam się do pionu, zmywając tym samym pewność z twarzy Karin. - Jeśli to tyle, to możesz już iść. Nie mam potrzeby cię dłużej słuchać.
        Odwróciłam się z zamiarem powrotu do przyjaciół, nie zamierzam z nią dłużej rozmawiać.
        - Nie myśl sobie, że tak łatwo się mnie pozbędziesz. - złapała mnie za przegub, więc spojrzałam się na nią znad ramienia. - Nie zasługujesz na niego i nawet o nim nie śnij, bo nie masz sza... Auć!
        Przerwała, gdy tylko oberwała czymś w tył głowy. Z otwartej, czerwonej paczki od Skittles'ów rozsypały się różnokolorowe cukierki, to plącząc się we włosy dziewczyny, lub upadając z cichym stukotem na drewnianą podłogę.
        - Rzygaj tęczą, jędzo! - krzyknął Naruto, który celnie w nią trafił.
        Korzystając z okazji, wymieniłam dziewczynę i podeszłam do chłopaków, a Karin odeszła wkurzona z "przyjaciółkami".
        - Baka! Cukierki nam zmarnowałeś!! - krzyknął na niego Kiba.
        - Urusai, to w imię tęczy! - odkrzyknął, po czym zwrócił się do mnie. - Czego chciała?
        - Nic takiego. Jak zwykle ubzdurała sobie, że Sasuke jest jej i takie tam. - wzruszyłam obojętnie ramionami, tuszując tym dekoncentrację.
        - A właśnie, Sakura. - spojrzałam się na Kibę. - Wszystko już sobie wyjaśniliście?
        - Wiesz... - uniosłam wzrok do sufitu, chwilę myśląc, by zaraz obdarzyć przyjaciela niepewnym uśmiechem. - Wydaje mi się, że tak.

       Wraz z początkiem długiej przerwy, wszyscy skierowali się prosto na stołówkę bądź do sklepiku, by coś zjeść i odpocząć. No może oprócz mnie, bo oddzieliłam się od przyjaciół i skierowałam się do szatni, żeby pozbyć się zbędnego ciężaru z torby.
      Zamykając już z cichym skrzypnięciem szafkę, poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii od tyłu i przyciąga do siebie. Naparłam plecami na ciepłą klatkę piersiową, a do moich nozdrzy doszedł przyjemny i znany zapach.
      - Tęskniłaś? - szepnął w moje włosy.
      Uśmiechnęłam się delikatnie, czego raczej nie mógł zobaczyć.
      - A żebyś wiedział. - obróciłam się w jego ramionach, lekko się przytulając. - Czemu dopiero teraz przyszedłeś? - odsunęłam się, patrząc mu w kare oczy.
       - Moja mama przyleciała do nas dzisiaj z rana na kilka dni i z bratem musieliśmy ją z lotniska odebrać.
       - Twoja mama? - szepnęłam bardziej sama do siebie, przypominając ją sobie. - Widziałam ją wtedy na pogrzebie, tak?
       Ruszyliśmy w stronę stołówki.
       - Tak. Akurat załatwiała sprawy z pracy i zamiast do siebie wrócić, wolała nas na trochę odwiedzić.
       - Nie rozumiem, po co przyszedłeś. Przecież ci się nie opłaca siedzieć na dwóch lekcjach.
      - Chciałem się z tobą zobaczyć, a to mi się zawsze opłaca.
      Złapał mnie za dłoń, na co przeszły mnie dziwne dreszcze. Odruchowo zabrałam szybko rękę, sama nie wiem czemu. Sasuke zatrzymał się, obrzucając mnie zdziwionym spojrzeniem, za którym kryło się niezrozumienie.
      - Gomene... - przeszłam bardziej na bok korytarza, nie chcąc przeszkadzać innym uczniom co właśnie przechodzą. -  Nie jestem jeszcze przyzwyczajona. - powiedziałam niepewnie, odwracając wzrok na boki, zauważając jednocześnie swoją głupotę.
      - Nie szkodzi, nie muszą jeszcze wszyscy wiedzieć, że jesteśmy razem. - uśmiechnął się delikatnie na potwierdzenie swoich słów.
      - Arigato.

~·~·~·~·~

      Zamknąłem drzwi za kobietą i jej partnerem, mając nadzieję, że nie powiedziałem nic niekorzystnego.
      Korzystając z wolnej już godziny, zgarnąłem ze swojego biurka kubek z resztkami chłodnej już kawy na dnie. Przechyliłem go, nacieszając się ostatkami kofeiny, która i tak nie pomoże mi pociągnąć aktywnie do końca pracy. Nie takiemu staremu prykowi jak ja.
       Podszedłem do szafek ustawionych wzdłuż ściany i rozsunąłem pierwszą szufladę, napawając się widokiem zgrabnie ułożonych i posegregowanych papierów.
       - Jednak ja to mam łeb, świetnym pomysłem było zagonić Sakurę i Sasuke do roboty. - zaśmiałem się cicho, przekładając kartki. Zaraz jednak spoważniałem, orientując się, że mówię sam do siebie. - No, Kakashi... Przyda ci się jednak ktoś do towarzystwa. - rozczochrałem lekko swoje włosy.
       Zacząłem grzebać głębiej, doszukując się potrzebnego dokumentu. Po chwili monotonnego wpatrywania się w litery, opuściłem salę, zamykając ją na klucz i i poszedłem do sekretariatu.
       - Witaj, Shizune. - powiedziałem przy samym wejściu. - Widzę, że Tsunade cię nie oszczędza.
       Kobieta podskoczyła na swoim krześle, skąd ledwo ją widać za stertą papierów i teczek. Jak zwykle blondynka zrzuciła na nią całą robotę, zgarniając czas wolny dla siebie.
        - Huh, Kakashi, nie strasz tak. - sapnęła, przesuwając jeden ze stosów na bok, żeby mnie lepiej widzieć. - Co cię sprowadza? - uśmiechnęła się zmęczona, podpierając się ręką o biurko.
       - Ja właściwie do naszej pani dyrektor. - podkreśliłem specjalnie. - Nie będę jej przeszkadzać?
       - A tam, wchodź. - machnęła ręką. - Niech się przyda na coś, a nie wiecznie ja i ja. - fuknęła, na co posłałem jej tylko rozbawione spojrzenie.
       Bez zbędnych ceregieli przeszedłem obok biurka i nacisnąłem na klamkę od drzwi do gabinetu dyrektorki.
       - Co tam, Tsunade?
       - Hatake, naucz się w końcu pukać! - krzyknęła na mnie, rozdzierając mi bębenki.
       - A ty mogłabyś być trochę ciszej. - skrzywiłem się lekko, siadając na krześle przed jej biurkiem.
       - Nie będziesz mnie pouczać, Hatake. - zmierzyła mnie brązowymi oczami. - Masz to?
       Kiwnąłem leniwie głową i położyłem kartkę na blat, po czym znowu zapadłem się w skórzanym obiciu. Blondynka założyła okulary, sięgnęła po papier i zaczęła czytać.
      - Jesteś pewna, że chcesz go w naszej szkole? - spytałem delikatnie, dekoncentrując kobietę.
      - Co masz na myśli? - nie spojrzała się nawet na mnie.
      - W poprzedniej szkole już sprawiał problemy. Naprawdę myślisz, że tutaj się choć trochę poprawi? - prychnąłem na podkreślenie swoich wątpliwości.
       - Wcale tak nie myślę. - westchnęła, opierając się o swój fotel. - Najchętniej bym go nie przyjęła, jednak to nie mój wybór. Wiesz przecież, że Danzõ pełni nade mną zwierzchnictwo, nie mam ot tak wolnej ręki i on ma wpływ na kilka rzeczy. Jakbym odrzuciła nowego ucznia, miałabym większe problemy niż do tej pory. - zdjęła okulary, żeby przetrzeć oczy. - Zresztą, już nawet teraz chce mnie zdjąć z stołka. - zaśmiała się cicho.
      Przytaknąłem tylko w ciszy, mniej więcej rozumiejąc sprawę. Tak naprawdę to do Danzõ należy ta szkoła, a Tsunade jest jedynie dyrektorką, sprawuje odpowiedzialność prawną, jednak to ten pryk ma nad wszystkim kontrolę.
       - Ale czemu akurat do mojej klasy? - jęknąłem i spojrzałem się w jej twarz. - Przecież i tak sporo osób jest u nas, a z samą Karin są już problemy.
      - Wybrałam twoją, bo wiem, że z nim sobie poradzisz. Wiesz przecież, że ci ufam, a swoją postawą jesteś w stanie sporo załatwić.
      Westchnąłem cicho, znowu przeczesując swoje włosy.
      - No dobra, zrobię to dla ciebie. - wstałem z krzesła i już ruszyłem do drzwi.
       - Kakashi. - zatrzymałem się z ręką na klamce. - O co pytała się ciebie dzisiaj opieka społeczna?
       - Pytali o Sakurę. - zerknąłem na nią przez ramię. - Dokładniej o jej zachowanie i oceny. - zauważyłem, że kobieta lekko się zaniepokoiła, na co zaraz zareagowałem weselszym tonem. - No ale spokojnie, Sakura to silna dziewczyna i potrafi o siebie zadbać.
        - Wiem, ale i tak to nie przekona ich tak łatwo.

~·~·~·~·~
     
      - Kto ma ochotę na mały wypad na miasto? - niemalże wykrzyknął Kiba, gdy tylko grupką wyszliśmy ze szkoły.
      - No czemu by nie. Idziecie dziewczyny? - spytała Ino, zapinając pospiesznie płaszcz.
      Hinata kiwnęła ochoczo głową, szukając czegoś w plecaku. W sumie też bym poszła, tyle że brat ma do mnie jakąś sprawę.
       - Ja odpadam. Sasori prosił żebym wróciła prosto do domu.
       - Shikamaru, Sasuke, Naruto? Co z wami? - Inuzuka spojrzał wyczekująco na chłopaków.
       - Ja będę już zmykać, bo mam coś do załatwienia. Narka! - krzyknął Naruto, znikając za bramą szkoły.
       Zdziwiona obejrzałam się za nim, gdy ruszył biegiem przed siebie. Dosłownie jakby usłyszał, że dają darmowe ramen w centrum miasta.
      - Coś z nim nie tak... Do łażenia był zawsze pierwszy. - bąknął Kiba, spoglądając za przyjacielem jak reszta nas.
      - Może coś się stało u niego? - szepnęła zmartwiona Hyuuga.
      - To Naruto, z nim zawsze jest coś nie tak. - prychnął Sasuke.
      Zerknęłam na niego i pomimo swoich słów, nadal patrzył niepewnie w stronę, gdzie poszedł, a raczej pognał blondyn. Jakby coś wiedział, ale nie chciał się do tego przyznać.
       - Wybaczcie, ale ja też będę już lecieć. Do jutra! - pomachałam i ruszyłam przed siebie.
       - Ja też już idę. - wtrącił się Sasuke.
       Zdziwiona zatrzymałam się w połowie kroku i zaczekałam aż do mnie podszedł.
       - Co? To nie idziesz z nami? - żachnął się Kiba.
       - Nie dzisiaj, mam coś innego do roboty. - spojrzał się znacząco na mnie, na co obdarzyłam go tylko uśmiechem. - Shikamaru idzie za mnie, prawda?
       - Jakie to upierdliwe. - westchnął Nara, który do tej pory siedział cicho na pobliskim murku. - Ale niech ci będzie, idź i się zajmij Sakurą. - machnął na nas ręką w wyganiającym geście.
       - Shika... - warknął kruczowłosy, na co przyjaciel się tylko zaśmiał.
       - A co? Nie mam racji?
       - Sakura? Czy ja o czymś nie wiem?! - oburzyła się Ino. Jeszcze tego brakowało.
       - N-Nie! Skąd ten pomysł? - zaśmiałam się niezdarnie, nie wiedząc, jak się z tego wywinąć.
       - Chodź, a nie jeszcze gadasz. - Uchiha złapał mnie szybko za nadgarstek i pociągnął za sobą.
       - Cz-Czekaj chwilę!
       Ledwo za nim nadążyłam. Oglądając się za siebie, widziałam tylko zdziwienie lub znaczące uśmiechy u przyjaciół, które szybko zniknęły za murem, gdy tylko wyszliśmy na ulicę. Świetnie, a nie chciałam żeby ktokolwiek jeszcze o nas wiedział. Ino mi po tym nie odpuści, będę musiała jej wszystko wyśpiewać, bo nie da mi spokoju.
     - Aż tak bardzo chcesz spędzić ze mną czas? - spytałam kąśliwie, gdy tylko zwoliniliśmy.
      - Mogę cię tu zostawić i sama wrócisz, może być? Może ktoś cię przygarnie. - zaśmiał się cicho.
      - Nie. Tylko ty jesteś na tyle naiwny.
      - Naiwny, ale szczęśliwy.
     Skuliłam się, chowając nos za brzoskwiniowym szalikiem, chcąc go chociaż odrobinę uchronić przed chłodnym powietrzem. Uniosłam wzrok z chodnika wyłożonego kostką na prawo, na idącego równo ze mną Sasuke. Delikatny wiatr mierzwi jego kruczoczarne włosy, atakując przy okazji oczy, które mruży, co dodaje mu powagi, a leniwe promyki rozświetlają jego mroczne tęczówki, nadając tajemniczości.
      Przez cały czas szłam u jego boku szczęśliwa, dopóki nie przypomniała mi się dzisiejsza rozmowa z Karin. Ciekawi mnie to. Skoro kiedyś był niby inny, to jaki? Albo raczej przez co się tak zmienił?
      - Czyli nie masz dzisiaj czasu dla mnie? - zerknął na mnie z góry.
      - No jakoś niezbyt. Sasori chciał o czymś porozmawiać, a sądząc po jego zachowaniu, to coś ważnego.
      - No nic, to może innym razem. I odezwij się potem, o co chodziło, jasne?
      - Po co? To pewnie nic takiego, raczej przesadza. - wzruszyłam ramionami, nie widząc w tym sensu.
      - No ale jednak daj znać. Skoro chodzi o ciebie, to coś ważnego, przynajmniej dla mnie. - zatrzymał się i dopiero się zorientowałam, że jesteśmy przed moim domem. Jak zwykle zresztą.
      - Hai, hai... - mruknęłam nadal nieprzekonana. - To idę, cześć.
      - Do jutra. - pocałował mnie w czoło i najzwyczajniej odszedł.
      Moje policzki przyozdobiły soczyste wypieki, czego nie potrafię kompletnie kontrolować. Przydałoby mi się w końcu do tego przyzwyczaić, bo teraz będzie to robił coraz częściej. Śledziłam chłopaka wzrokiem, nadal stojąc na chodniku. Zatrzymał się przy otwartych drzwiach i zerknął na mnie wyraźnie rozbawiony.
       - Nie miałaś przypadkiem już iść?
       - Co? - szepnęłam z początku roztargniona, ale zaraz się ogarnęłam. - A, tak! - poleciałam do swojego domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, wyzywając się w duchu.
       - Sakura? Jesteś już? - po domu rozbrzmiało echo głosu Sasoriego.
       - Hai, już idę. - odkrzyknęłam, zdejmując buty i kurtkę.
       Ruszyłam do salonu, skąd słyszałam Sasoriego.
       - Chciałeś o czymś porozmawiać? - ucichłam w wejściu, bo natknęłam się na dwie obce twarze.
       - Dzień dobry, Sakura. - uśmiechnęła się młoda kobieta.
       Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zmierzyłam ją wzrokiem. Wygląda na około 30 lat, a krótkie, czarne włosy układają się dookoła jej twarzy, kręcąc się na wszystkie strony. Obok niej na kanapie siedzi mężczyzna, starszy od niej, co widać po zmarszczkach przy bystrych, szarych oczach. Ma pociągłą twarz, a na nos nasadzone okulary o cienkiej oprawie. Oboje są ubrani elegancko. Zbyt elegancko, co w ogóle mi się nie podoba.
      - Dobry... Coś się stało? - odpowiedziałam niepewnie, zerkając na brata na fotelu. Ten jednak jakby nie miał odwagi na mnie spojrzeć, bo patrzył zaparcie w dywan.
       - Nic takiego, chcieliśmy jedynie z tobą porozmawiać. - tym razem odezwał się męski baryton, którego się trochę zlękłam.
       Zmarszczyłam brwi do reszty się gubiąc. Dwójka ludzi chce ze mną porozmawiać, a jeszcze nigdy ich na oczy nie widziałam. Na dodatek brat wygląda jakby coś narozrabiał.
       - O czym? I kim państwo są?
       - To może po kolei. Najpierw usiądź. - kolejny sztuczny uśmiech tej kobiety, ale zrobiłam, co kazała. Zajęłam miejsce na drugim fotelu, na wprost Sasoriego. - Nazywam się Neko Hayuata, a to jest Eizō Taguchi. Oboje jesteśmy z opieki społecznej i chcieliśmy chwilę z tobą porozmawiać.
       Przerażona, co takiego mogą raptem ode mnie chcieć, uchyliłam lekko usta. Odkąd mieszkam z Sasorim ani razu ich nawet nie spotkałam, muszą mieć chyba jakiś powód, że tak nagle się pojawili.
       - O czym niby chcecie rozmawiać? Dobrze mi się mieszka z bratem, mam sporo przyjaciół i jestem szczęśliwa tutaj, a to jest chyba najważniejsze. - odpowiedziałam w końcu pewnie.
       - No nie do końca. Ciesze się, że dobrze się tu czujesz, ale są też inne czynniki... - kobieta lekko się nachyliła, podpierając ramiona o kolana. Chciała dalej mówić, ale jej chamsko przerwałam z pretensjami.
       - Z początku nic wam nie przeszkadzało. Dlaczego tak nagle się obudziliście z tym?
       - Bo twój brat nas oszukał. - spojrzałam się niezrozumiale na mężczyznę. - Podczas przyznawania mu praw opiekuna, skłamał, że jest pełnoletni, choć jeszcze nie był.
       - Gdybym powiedział prawdę, straciłbym ją. - odezwał się cicho, ale stanowczo czerwonowłosy.
       Zaskoczona spojrzałam się na niego. Przez jego czuprynę nie mogę dostrzec, gdzie błądzi wzrokiem, ale złożone przed sobą ręce i to jak kurczowo zaciska dłonie, wskazują u niego na wielki niepokój.
       - Nie straciłby pan jej. Jedynie dziewczyna trafiłaby do domu dziecka, skąd mógłby Pan przejąć nad nią prawa po skończeniu 18-tego roku życia. - odpowiedział mu stanowczo pan Eizō. - A przez te kłamstwo pogorszył pan sytuacje.
       - Wy i tak tego nie zrozumiecie. Nie wiecie jak to jest najpierw kogoś stracić przez swoją głupotę. - prychnął, zerkając na faceta spod byka.
       - Chwila, jak to "pogorszył"? - wtrąciłam się zaniepokojona.
       - Twój brat już wcześniej miał małe problemy z prawem, - domyśliłam się, że chodzi pani Neko o narkotyki. - A przez takie kłamstwo, co nie jest mile widziane w prawie, jest uważany za nieodpowiedniego i nieodpowiedzialnego opiekuna dla ciebie.
     - Nie, nie, nie... - mruknęłam cicho z łamiącym się głosem. - To muszą być jakieś żarty. Kto może lepiej się mną zająć, jak nie brat, który wie, co jest dla mnie dobre?! - uniosłam głos przez nerwy, a kobieta posłała mi litościwe spojrzenie. - Poza tym, to była kwestia tylko dwóch miesięcy i już jest pełnoletni. To nie powinien być żaden wielki problem!
      - Kłamstwo to kłamstwo, Sakura. - odpowiedziała mi o wiele spokojniejszym tonem od mojego. - Teraz, jeśli pozwolisz, chciałabym z tobą porozmawiać na osobności.
       Nie widząc innego wyjścia, kiwnęłam zgodnie głową, byleby jak najszybciej wszystko wyjaśnić i za wszelką cenę zostać z bratem.
      Po godzinie męczącej psychicznie rozmowy, pełnej pytań odnośnie mojego samopoczucia bezpieczeństwa, amnezji i przeszłości, dostałam w końcu chwilę spokoju. Zostałam sama w salonie i siedząc po turecku na kanapie, z niebywałą fascynacją wpatrywałam się w dywan. Wypruta praktycznie z czystych myśli, nie wiem już co o tym wszystkim myśleć.
      Usłyszałam skrzypnięcie paneli drewnianych w przedpokoju. Zaraz potem Sasori dosiadł się na sofie, podpierając łokcie o nogi.
      - Nie zabiorą mnie stąd, prawda? - odezwałam się półszeptem, nie odrywając wzroku od wykładziny.
       - Nie pozwolę na to, tego możesz być pewna.
       Zerknęłam na brata i widząc w jego oczach determinację, natychmiast się uspokoiłam. Przysunęłam się bliżej, przytulając się do niego na jakiś czas.

______________

      Oszalałam chyba. Przez tyle czasu mnie tu nie było i nie wiem jak często będę coś dodawać, a wplątuję w opowiadanie coraz to nowsze wątki :')
      To teraz trochę z wyjaśnień... Przepraszam was za takie opóźnienie, przez 3 (?) miesiące nic nie dodawałam, choć teoretycznie w wakacje powinnam mieć więcej czasu. No ale było inaczej, bo głupia ja na ten czas odizolowałam się nawet od znajomych, bo znowu mam mętlik w głowie przez kilka rzeczy. W takich sytuacjach stwierdzam jak bardzo jestem głupia...
      No ale naprawdę przepraszam i dziękuję osobom, które cierpliwie wyczekiwały na next'a. Może ktoś tu jeszcze zajrzy...
      Pozdrawiam :*

Continue Reading

You'll Also Like

77.5K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
129K 4.1K 55
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
4.6K 631 65
Harry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym.ratunkiem jest zdjecie zaklecia adopcyjnego. Ktore ujawnia, że jest synem Severusa Sna...
109K 10.7K 69
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...