Pokochać Ginny to mało...

Pisareczka1 tarafından

10K 392 152

Wojna. Ginny Weasley zaczyna szósty rok nauki w Hogwarcie. Niestety nic nie jest już takie jak kiedyś. Szkoła... Daha Fazla

Prolog.
Rozdział 1 - Poszukiwacze Wybrańca
Rozdział 2 - Hogwart się zmienił.
Opowiadanie #1
Rozdział 4 - Ty draniu!
Rozdział 5 - Maska obojętności.
Rozdział 6 - W ministerstwie.
Opowiadanie #2
Rozdział 7 - Wybaczysz mi ten jedyny raz?
Rozdział 8 - Ona jest moja!
Rozdział 9 - Musisz wybrać kotku...
Opowiadanie #3
Rozdział 10 - I jak ja mam z tobą wytrzymać?
Rozdział 11 - Ale tu romantycznie.
Rozdział 12 - Życie to nie iluzja.
Rozdział 13 - Malfoy Manor.
Rozdział 14 - Teraz możesz wypłynąć na szerokie wody...
Opowiadanie #4
Rozdział 15 - Listów jak wiele.
Rozdział 16 - Bajeczne miejsce zwane Nowym Jorkiem.
Rozdział 17 - Przy świątecznym stole.
Rozdział 18 - Bal Bożonarodzeniowy.
Opowiadanie #5
Rozdział 19 - Najwyszy budynek na Manhattanie.
Rozdział 20 - Meg Weasley.
Rozdział 21 - Pierwsza bitwa o Hogwart cz.1
Rozdział 22 - Pierwsza bitwa o Hogwart cz.2
Rozdział 23 - Era Huncwotów.
Rozdział 24 - Druga bitwa o Hogwart.
Rozdział 25 - Gdy światła w tunelu nie widzisz...
Rozdział 26 - 5 lat później...
Rozdział 27 - Czas zacząć wszystko od nowa.

Rozdział 3 - To boli, gdy tak na mnie patrzysz.

514 23 3
Pisareczka1 tarafından

Poczułam ciepłe promienie Słońca na policzku. Powoli otworzyłam oczy przeciągające się na łóżku. Spojrzałam na ścienny zegar, który wskazywał 8.30. Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze trochę czasu. Akurat tyle żeby ubrać się i zjeść śniadanie. Wstałam i po wykonaniu wszystkich nudnych porannych czynności stałam już gotowa w pokoju wspólnym Gryfonów. Rozejżałam się. O dziwo nie było tu z byt wiele osób jak na taką późną porę. No cóż pewnie wszyscy jedzą już śniadanie - pomyślałam...

***

Tak jak myślałam. Wszyscy jedzą śniadanie. I wszystko byłoby na swoim miejscu gdyby nie to że jak weszłam wszystkie oczy popatrzyły na mnie. Co jest grane? Czyżbym zapomniała się przebrać? Dyskretnie zerknełam w dół i odetchnełam z ulgą. Uff na szczęście jestm ubrana... To o co może chodzić? Moje wątpliwości rozwijały się dosyć szybko. Kiedy Pan Brudne Włosy [w skrócie PBW] wstał od stołu i zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Dobrze Panią widzęć panno Weasley. Ale dlaczego nie zjawiła się pani punktualnie o 8.00. Czyżby perfekci nie powiadomili panią o tym że każdy uczeń ma się zjawić punktualnie na śniadanie. - Zatkało mnie. I rozpaczliwie próbowałam sobie przypomnieć co ja ta kiego w czoraj robiłam, że nie słyszałam tego ogłoszenia? Hmmm. A tak już wiem. Byłam z Malfoyem odnieść Devida do łóżka, a potem to sama zasnąłam po wykończającym dniu... -
- To moja wina. Była w tedy z mną... - U progu drzwi zjawił się nie kto inny jak MALFOY!!! -
- Aha dobrze Draconie. W takim razie siadajcie. A tu Weasley masz swój plan lekcji. - Wyciągnął do mnie swoją bladą dłoń, w której miał zwinięty zwój pergaminu.

Ostrożnie sięgnęłam po nią rozwijając i siadając na końcu stołu Gryffindoru.
No pięknie. Pierwsze miałam Eliksiry. Po prostu świetny start... Następne mam Transmutacje, a potem Zaklęcia i chwilla spania czyli Historia Magi...

***

Gdy jako ostatnia zajełam miejsce w ławce pod ścianą. Do lochów wkroczył nie kto inny jak [ku mojemu zdziwieniu] Horacy Sluhort. Wytrzeszczałam oczy z zdumienia.
- Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie uczy was profesor Snape. Ale...
- Dokładnie wyjął mi Pan to z ust. - Powiedziałam zanim zdążyłam się powstrzymać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że przerwałam wypowiedź drugiego mistrza eliksirów. [drógiego, bo pierwsze zajmuje PBW] Spłonęłam rumieńcami i pośpiesznie wbiłam wzrok w blat ławki. - Niestety nie może was uczyć, ponieważ - profesor kontynuował swoją wypowiedź, puszczają moją uwagę mimo uszy. Z co byłam mu dogodnie wdzięczna. - ma teraz inne obowiązki na głowie. A teraz wszyscy do kociołków zaczynamy zabawę...

***

Reszta lekcji minęłam monotonny rytmem. Na tramsmutacji transmutowaliśmy jeże w żaby. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się z pierwszym razem. Co prawda byłam nawet dobra z tramsmutacji...
Zaklęcia były takie jak zawsze [na szczęście]. A na Historii Magi tak jak powinno być czyli dżemka. I właśnie niech tak zostanie, niech Hogwart się nie zmienia choć i tak już się zmienił.
Nadal nie umiem się przyzwyczaić do śmierciożerców, którzy bez karnie maszerują korytarzami z wysoko podniesioną głową. Czasem nawet rzucą jakiś uwagi typu Zdrajczynia Krwi . Ale już się do tego przwyczaiłam. A raczej przyzwyczaił mnie do tego pewien zadufany sobie arystokrata, który wmawiał mi to przez minione pięć lat. A niech se mówi co chce. - mówiłam. Niestety teraz coś się zmieniło. A raczej ON się zmienił. Bronił mnie i co jeszcze. To już nie jest ten Malfoy który ma mnie w dupie. Chyba mu na mnie zależy.
No nie chodzi mi o to że się w mnie zakochał, bo to rączej nie możliwe. Ale przestał mnie ignorować i zależy mu na moim bezpieczeństwie. Wiem to bo jak nikt inny umiem rozpoznawać uczucia innych. Może wydaje mu się że ma swego rodzaju maskę, ale prze demną się nic nie ukryje. Nigdy nikomu nie mówiłam o moich zdolnościach i niech tak zostanie. Nie potrzebuje wielkiego zainteresowania moją osobą. Złatwością rozpoznaje uczucia innych, ale i też umiem panować na swoimi. Gdy byłam mała bawiłam się w aktorkę. Udawałam że np. było mi smutno czy wesoło. Ale z biegiem czasu zorientowowałam się że nie warto udawać kogoś kim się naprawdę nie jest. Dlatego od tej pory jestm zawsze sobą i przybieram swoją maskę tylko w tedy gdy to konieczne...

***

Jest następny dzień. Wstałam dzisiaj trochę w częśniej, aby na spokojnie przygotować się na lekcje. Ubrałam jak zawsze mundurek szkolny, a włosy spiełam w wysokiego kucyka. Wyszłam pamiętając o tym by na śniadanie zjawić się punkt 8.00. I wszystko odbywało się taki jak zawsze, swoim ciągłym monotonny rytmem. I dzięki Bogu. Nikomu nie trzeba tu kłopotów...

Siedzę właśnie w klasie Obrony Przed Czarną Magią [w skrócie OPCM]. Ale chyba spoglądając na tytuł podręcznika można stwierdzić że od teraz to będzie przedmiot NIE OPCM tylko CM. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Do klasy wtargneli dwoje ludzi. Sądząc po ich twarzach
są rodzeństwem.
- Cisza! - Rozległ się cichy, choć wyraźny głos chłopaka bliźniaka. Choć i tak to zawołanie było zupełnie nie potrzebne, bo w klasie nawet przed ich wejściem panował spokuj.
- Jesteśmy bliźniacy Cafferovie i od dzisiaj będziemy uczyć was Czarnej Magii.
- A teraz wszyscy na środek poćwiczczymy sobie zaklęcia niewybaczalne. - Powiedziała bliźniaczka z chytry uśmieszkiem na ustach.
- Cooooooooo!!! Zaklęcia niewybaczalne! Przecież za ich użycie można trafić do Azkabanu! - Zatkał mnie. Porostu nie wytrzymałam i wykrzyczałam to na całą sale. -
- Taak a będziesz robić to ja ci każe i już! - Również podniósł głos. Wyciągnął różdżkę i już chciał rzucić w mnie jakąmś klątwę, ale ja byłam szybsza. W oka mgnieniu rzuciłam zaklęcie:
- DRĘTWOTA - krzycze i wielki pan nauczyciel pada na ziemię. Ale niestety miał jeszcze siostrę, którą przeoczyłam.
- Petryfikus totalus - i już leżałam na ziemi niezdolna do jakikolwiek ruchu. - Tak z Ciebie mądra! Ha ja ci pokaże kto ty rządzi! - Stanęłam przy mnie i z całej siły kopneła mnie w głowe. Ał! Krzyknełabym, gdyby tylko umiała. Poruszały się tylko moje oczy śledząc ruchy przeciwnika. Czułam jak ciepła krew spływa mi po czole. Nic nie umiałam na to poradzić. Chodź bardzo bym tego chciała. Spróbowałam się ruszyć chodźby o milimetr, niestety moje starania poszły na marne. Dalej leżę na zimnej ziemi w klasie Obrony Przed Czarną Magią. I nikt, ale to nikt nie odważy się mi pomóc...
- Zaniesiemy Cię teraz to Severusa i zobaczymy jaką karę Ci wymierzy. - Usłyszałam pełeń podekscytowania głos gdzieś na lewo odemnie. -

Lewituje mnie do gabinetu dyrektora. Ale nie zważa zupełnie na kanty i wystające obrazy. Zakażdym razem kiedy jakiś jest ja wale w niego głową czy inną częścią ciała, a moja nauczycielka śmieje w niebogłosy...

W końcu dotarliśmy na miejsce. Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać, bo w końcu to dopiero początek moich tortur.
- Panie dyrektorze - O to już rozmawiają. Niech to się już skończy proszę... - ta oto uczenica...
- Weasley. - Przerwał jej. Naj wyraźniej to ją nie ucieszyło bo wydała z siebie jakiś nieokreślony dźwięk. Coś na kształt syku. -
- To w takim razie Weallleny...
- Weasley - Znów poprawił ją Pan profesor. Co jeszcze bardziej wtrącił ją z równowagi. -
- No ta W-E-A-S-L-E-Y - już nie wytrzymała i zacząła krzyczeć - DOPUŚCUŁA SIĘ DO ZATAKOWANIA MOJEGO BRATA I SPRZECIWIŁA SIĘ MOJEJU ROZKAZOWI -
- Dobrze Pani Caffer. Ale dlaczego pani krzyczy? - Odparł z stoickim spokojem Snape.

Gdybym nie była pod działaniem Petryfikusa to zapewne zwijałabym się z śmiechu. Ha Snape rozłościł ją już na dobre. Wyglądała tak jagby miała zaraz się na niego ruciać i odciąć mu ten zrozumiały język. Nigdy nie pomyślałabym, że będę wdzięczna za coś Sanpowi. Teraz jak nigdy nikt inny pragnęłam rozłościć " wielce" panią nauczycielkę. Ha udało mi się [No nie dokońca mi, ale w dużym stopniu to mi powinna to zawdzięczać] bo aż czerwieni się z złości.

- Ale teraz skupmy się na karze jaką za to wykroczenie poniesie. - Słowa Snapa momentalnie przywołały mnie na ziemię.
- Proponuję śmierć w męczarniach! - Odezwła się bliźniaczka zacierają ręce.
Przeraziłam się nie ma żary. A co jeśli oni na prawdę chcą mnie zabić? - Pomyślałam i głośno przełknełam śline.
- Nie. - Odetchnełam z ulgą. - Ale jeszcze dziś będzie torturowana Cruciatusem i - Cruciatusem? O nie! - załatwimy jej opiekuna, który będzie ją pilnował przez dnie i noce. - O mój Boże! Opiekuna? Nieee proszę ją już będę grzeczna! - Krzyczałam w duchu.
- O to świetnie. - Powiedziała, ale jakoś z mniejszym entuzjazmem. Pewnie jest zawiedziona że jeszcze nie umieram. Powiedziałam "jeszcze" specjalnie, bo przez opiekuna, napewno czeka mnie nie chybna śmierć...

***

Lewitowano mnie do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Przywiązani mnie niewidzialnymi linami do krzesła. Przynajmniej zostawili mnie wpokoju. Teraz mogę się wypłakać. Łzy spływają mi po policzkach strumieniami. Nadal czyje straszliwy ból w głowie. Nie wiem jak zniose jeszcze crucio. Ale to dla mnie lekcja na przyszłość. Od teraz koniec z buntowntowaniem się. Postaram się nie sprawiać kłopotów, a może w tedy zostawią mnie w spokoju...

***

Przyszed po mnie jakiś mężczyzna w masce. Rozwiązał mnie cały czas mieżąc różdźką. Podałam się mu beż szwanku. W końcu obiecałam sobie że nie będę sprawiać kłopotów. Kto jak kto, ale ja zawsze dotrzymuje obietnic. Prowadził mnie trzymając mocno za przegub ręki. Jednym machnięcime różdżki otworzył masywne drzwi prowadzące do wielkiej sali. A tam zgromadzili się już uczniowie i śmierciożercy. To dziwne ale wydawało mi się jagby na mnie czekali, a przedewszyskim na moje tortury. Czyje się jak gwóźdź programu w cyrku. To straszne patrzeć na tę wszystkie roześmiane twarze, które czekają na twoje cierpienie.
- O to i jest nasza gwiazda. - W tym wypadku nie pomyliłam się co do roli jaką mi nadano. -
- A teraz Draco rozwiąż ją i przyprowadź na środek sali. - Dopiero teraz zorientowałam się, że mężczyzna który po mnie przyszed to Draco. Jeszcze większa falą nienawiści mną ogarnęła. Dlaczego on?!
Malfoy zrobił tak jak mu powiedział odwiązał mnie i mocno złapał za ramę, a następnie zaprowadził na środek sali.
- Kto zaczyna? - Spytał pozbawiony jakiekolwiek emocji głos Snape.
- Ja, ja! - Zaczęli krzyczeć jeden przez drógiego.
Snape uniósł rękę na znak ciszy. O dziwo wszyscy posłuchali i zamilkil. Naj widoczniej Snape musi zajmować dość wysokie stanowisko skoro wszyscy "grają tak jak on zagra ".
- Może dajmy pierwszeństwo naszemu generałowi. - Malfoy stanął przedemną i wyciągnął różdżkę. Oo czyżby bląd perułka awansowała? - Możesz zaczynać. - Powiedział Snape-

Przestraszyłam się nie na żarty. On zaraz będzie mnie torturował. Proszę nie... Błagało moje serce. Tak bardzo tego nie chce, a w szczególności kiedy on ma mnie torturować. To straszne. Już nie chodzi o ból jaki z chwilę odczuje, ale o jego spojrzenie. Było przepełnione odrazą i obrzydzeniem. A jagby tego było mało, na jego twarzy gości kpiący uśmieszek (patrz obr. u góry) który jeszcze bardziej zmaga me cierpienie. To boli, gdy tak na mnie patrzysz. - Myślę i w tej chwili moim ciałem wstrząsa nie niesamowiy ból.
Z jego różdżki leci promień czerwonego światła. Czuję się taka bez bronna. Jak popychadło, którym można bezkarnie pomiatać...
Sale rozdziela mój głośny krzyk. Krzyk bólu, który z każdą sekundą wzrasta. A on dalej to robi. Nie przestaje. Czyżby nie widzi jak przez niego cierpię? Proszę przestań... Po moich policzkach spływają łzy. Łzy gożkiej prawdy, o tym że człowiek w którym pokładałam nadzieję... Na którym się zawiodłam. Myślałam że się zmienił. Ale teraz dopiero wiem jak bardzo się myliłam...

***

W końcu Draco przestał mnie torturować. I choć minęło zaledwie kilka minut, to dla mnie to cała wieczność. Po Malfoyu przyszed czas na Snapa, potem na bliźniaków, a na końcu na profesor Macdonadall. Ta ostatnia nie chciała sprawiać mi, aż ta kiego cierpienia dlatego rzuciła zaklęcie tylko raz i od razu je przerwała. Byłam jej z to wdzięczna. Choć tyle mogła dla mnie zrobić. Kochana opiekunka Gryffindoru... Moje ciało nie uciepiało z bardzo. Tylko ranna na głowie znów zaczęła krwawić i nabawiłam się kilku siniaków. Ale to nic w porównaniu z tym co przeszła moja dusza. Rozbiła się na kawałki. Tak jak w tedy kiedy moja mama umarła. Jestem zrozpaczona. Już sama nie wiem ile jestem warta. Czuję się jak szmata. Te wszystkie rozbawione spojrzenie, kiedy patrzą na moje cierpienie to dla mnie zdecydowanie za dużo. I jeszcze do tego dochodzą moi przyjaciele. Nikt mnie nie obronił. Chodźby nie wsparł uśmiechem. Tylko mały David Lenstrange płakał po kryjomu. Czy tylko ja wiem co to jest przyjaźń? Przyjaźń to pomoc drógiej osobie w potrzebie. To przedewszyskim wsparcie. Jestem zawiedziona bo nie otrzymałam do, ani od mojego byłego chłopaka Dena. Który patrzył na wszystko obojętnym wzrokiem. Ani od Lunny, która również w wielu sprawach była dla mnie opoką. Przyjaciele powinni trzymać się razem, a nie osobno. Nie wiem czy jestem w stanie im to wybaczyć...

***

Po skończeniu tego całego teatrzyka byłam tak słaba i wykończona że aż padłam na ziemię z wykończenia...

***

Ostrożnie otworzyłam powieki. I to kogo zobaczyłam tak mną wstrząsneło, że aż podskoczyłam na łóżku. Draco Malfoy przygląda mi się swoimi zabójczymi tęczówami. A na dodatek siedzi na moim łóżku. I to tuż obok mnie! Wytrzeszczałam oczy z zdumienia...
- Co ty tu robisz Malfoy?
- Siedzę. - Odparł z kpiącym uśmieszkiem.
- CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ MALFOY? - Straciłam cierpliwość! Zerwałam się z łóżka i założyłam ręce na piersiach.
- Weasley czyżbyś dostała z mocno w głowe i zapomniała...
- O czym? - Spytałam coraz bardziej zdezorientowana.
- Jestem twoim opiekunem...

-*-*-*-

Taka uwaga na boku:
Jak na razie to rekordowy rozdział jeśli chodzi o ilość słów. Bo jest ich aż 2127 samego tekstu!!!

Już nie przypominam co macie robić...

💙💙💙

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

11.4K 916 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
7K 286 24
A co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 sw...
7.3K 808 54
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
3.4K 148 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...