Rozdział 12 - Życie to nie iluzja.

183 9 4
                                    

Rozdział dedykuję Jecquelline - może teraz mnie za to nie zabijesz 😂😂😂😘😘!.

Ale najgorsze w tym wszystkim było to że ktoś, albo coś...
Gwałtownie mną potrząsneło.
- Ginny? - Usłyszałam znajomy głos jagby przez mgłę.
Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się zdezorientowana po pokóju w którym byłam. Byłam u siebie, a koło mnie zstał Draco... I nagle zdałam sobie sprawę z bardzo istotnej sprawy.
To co się przed chwilą wydarzyło, wcale nie miło miejsca... To był tylko SEN!

~~Rozdział 12 - Życie to nie iluzja.~

W jednej chwili odetchnełam z ulgą. Jednak nie zdradziłam swojego chłopaka. Ale z drugiej strony to było naprawdę cudowne. Chcę być z Harry i jestem pewna gdy wojna się skończy zamieszkamy razem i stworzymy naszą szczęśliwą rodzinę. To było moje marzenie. I mam nadzieję (tak jak każdy), że się spełni. Moją przyszłość widzę nie z Draco tylko z Harrym. Odpoczątku tak było, i niech już tak zostanie.
- Ginny, mówię coś do Ciebie?
- Ah tak? - Otrząsnąłam się z zadumy. - Co mówiłeś?
- Musimy się zbierać.
- A dokąd idziemy? - Zapytałam.
- Nie mogę Ci powiedzieć. - Lecz na jego twarzy w cale nie dostrzegłam uśmiechu. Dziwne, pomyślałam. Czyżby zabierał mnie w jakieś nieprzyjemne miejsce?
Zeszliśmy po schodach i z wyszliśmy z domu pogrążoni w milczeniu. Ale była to (z niewiadomych przyczyn) napięta cisza.
Pokonując ogród chciałam się odwrócić i zobaczyć go w całej okazałości, ale Draco nie pozwolił mi spojrzeć popchnąc mnie ramieniem na przód. Przeszliśmy przez wielką stalową bramę i odrazu teleportowaliśmy się... No właśnie! Problem w tym, że nie miałam pojęcia gdzie...

-*-*-*

Byliśmy w jakimś dziwnym miejscu. Przypominało to dom, ale nie do końca. Był w połowie rozwalony, a po podłodze waliły się przeróżne przedmioty.
- Gdzie jesteśmy? - Spytałam.
- Ciii! - Przyłożył palec do ust, nakazują przy tym milczenie.
Zamilkłam więc i niepewnym róchem wyciągnęłam różdżkę z kieszeni.
Nagle koło nas zmateralizował się ktoś. Podskoczyłam z przerażenia i schowałam się za Draconem.
- Ginny? - wychrypiał znajomy mi głos. Spojrzałam na blądyna i nagle mnie olśniło.
- Harry! - Nie mogłam uwierzyć własnym oczą. Myślałam, że zobaczę go nie szybciej niż za kilka miesięcy. A tu proszę, co za niespodzianka. Nawet dwóch dni nie potrafi bezemnie wytrzymać. To dla tego Draco nie był chętny na to spotkanie! Odrzuciłam wszystkie te niepotrzebne myśli i rzuciłam się zielono - okiemu w ramiona.
- No cześć. - Powiedział, ale nie odwzajemnił uścisku. W tedy do razu wiedziałam, że coś jest nie tak. - Mają Rona. - I w tedy moje przypuszczenia okazały się trafne.
- Nie!? - Zakryłam ręką usta. - Jak to możliwe?
- Porwali go kiedy poszliśmy do ministerstwa rozdizeliśmy się i...
- KOMPLETNIE ZWARUOWALOŚCIE!!! JAK TO BYLIŚCIE W MINISTERSTWIE!!!!? - wiem, że zachowywałam się w tedy jak wkurzona pani Weasley, ale cóż. Tą cechę wybuchowego charakteru odziedziczyłam akurat po niej.
- To nie tak. - Tłumaczył się Harry. - Mówiliśmy tak iść po pewną, bardzo ważną rzecz.
- Co jest takiego ważnego, żeby narażać życie. Żeby odnaleźć to coś czego szukacie.
- To bardzo ważne. Tak istotne, że Dambeldor poświęcił przez to swoje życie. - Powiedział z powagą ledwo panując nad atakiem złości.
- To nieistotne. Gdzie jest Ron w takim razie? - Jagby cię to obchodziło, pomyślałam.
- Nie wiem. Może właśnie tam...
- W takim razie do czego nas potrzebujesz? - Zapytał Malfoy.
- Jak to do czego? Do uratowania go, a o co! - Zdenerwował się wybraniec. - Pomyślałam, że skoro Draco jest śmierciożercą, to może pomoże nam się dowiedzieć gdzie mamy go szukać. - Powiedział już spokojniejszym tonem.
- Hmmm. - Zastanowił się. - Wiem gdyzie on jest. Ale wydostanie go z tamtąd wcale nie pójdzie nam łatwo. Trzeba będzie dużo zaryzykować. Nawet twoje życie. - Zwrócił się do wybrańca.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedział, tak jagby dla siebie kompletnie nic nie znaczył. - Tylko powiedz gdzie.
- Malfoy Manor.

-*-*-*

Jeszcze tego samego dnia dołączyła do nas Hermiona. Planowaliśmy odbicie przyjaciela, nie tracąc przy tym żadnego z nas. Draco sprytnien opracował nasz tajny plan.
Harry był przysłowiową "prznętą". A Malfoy z kolei miał udawać porywacza Pottera. Na szczęście ja i Hermiona również zostaliśmy uwzględnione w akcji. Miałyśmy wspierać ich w krytycznych sytuacjch z pod peleryny niewidki. Atak miał się odbyć dopiero następnego dnia po południu. A każdy wie, że oczekiwanie na jakąmś akcje jest najgorsze z możliwych tortur. Dlatego postanowiłam zająć umysł czymś innym. Zaczęłam rozmawiać z Hermioną. Zupełnie beztrosko - jak za dawnych dobry czasów. W pewnym momencie skończył nam się tematy do rozmowy, dlatego opowiadałam jej mój niesamowicie realistyczny (romantyczny) sen. Ale ona nie podzieliłam mojego trudnego przeskoku do rzeczywistości. Powiedziała tylko :
- Życie to nie iluzja. - A ja w tym momęcie doskonale się z nią zgadzałam...

-*-*-*

Przepraszam, że dziaj tak krótko, ale taki był zamiar. Obiecuję, że nasępny będzie 2x dłuszy.
To do następnego 💜💚💙💙💙❤

Pokochać Ginny to mało... Where stories live. Discover now