Rozdział 14 - Teraz możesz wypłynąć na szerokie wody...

175 9 5
                                    

To, że nie wiedziałam gdzie jestem - To nic.
To, że nie zdawałam sobie sprawy, że mój brat właśnie wykrwawia się na śmierć - to naprawdę nic.
To, że kompletnie nic nie czułam - to jest już coś.

Nigdy tak się nie czułam. Nawet wtedy, gdy dowiedziałam się o śmierci mamy. Może nie byłam z nią w tak dobrych kontaktach w jakich jestem teraz z Ronem, ale jednak była dla mnie ważna.
Hermiona należy do grupy uparty ludzi, ale w tym przypadku jej uaprtość w żadnym stopniu tu nie pomoże.
Nie wiem, może porostu jestem zgożgniałą pesymistą? Czy tylko patrzę na sprawę realistycznie?

- Ginny!? - Głos Dracona przebił się przez moją barierę "ochronną", odgradzającą mnie od świata.
Po raz pierwszy od kilkunastu minut oderwałam spojrzenie od zakrwiawanego Rona. Popatrzyłam w jego błękitne oczy i zobaczyłam w nich stach, a nie spokuj jakiego potrzebowałam. - Choć, rozbijemy obóz. Patrzeniem nic nie zdziałamy. - Zachęcał mnie, ale ja już wiedziałam że nie mam zamiaru go wogule słuchać. Nie mogłabym tak postąpić.
- Nie! Zostaje tutaj! Chcę widzieć jak umiera, chce słyszeć jego ostatnie słowa, chce po prostu przy nim być! - Malfoy odszedł, dobrze wiedział, że w wielu rzeczach potrafię być bardzo uparta.
Podeszłam do zapłaknego Harry 'ego. Wcześniej nawet nie przyszedł mi pomyśł, żeby uwolnić emocje poprzez płacz. Ukląkłam i przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem i trwaliśmy tak może pięć, a może dziesięć minut, ale jak dla mnie to była cała wieczność...

-*-*-*

Udało się!!!
Nie potrafię wyjść z podziwu dla Hormony, że jednak Ron przeżył. Żyje, choć jest bardzo osłabiony, ale ŻYJE!!!
Pobiegłam do niego najszybciej jak tylko mogłam. Leżał na łóżku cały blady z bandażmi nad lewym okiem. Hermiona trzymałam go za rękę dodając mu otuchy.
- Ciii! - Uciszyłam mmie Grenger, chociaż nic nie powiedziłam. Widocznie była zbyt przewrażliwiona, żeby zwrócić na to uwagę.
- Co z nim? - Spytałam szeptem.
- Żyje. - Odpowiedziła, ale z większym smutkiem dodała - Niestety nie udało mi się przywrócić mu wzroku na lewe oko. Tak mi przykro - dodała - już zawsze będzie widziała na nie tylko i wyłącznie ciemność.
- Już naprawdę nic nie da się zrobić? - Niczego innego w tedy jak odzyskanie wzroku na lewe oko mojego brata nie pragnęłam bardziej.
Pokręciłam tylko przecząco głową.
To nic, powtarzałam sobie w myślach. Przynajmniej żyje. Ale prawda była taka, że w żaden sposób nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że mój brat już na zawsze pozostanie kaleką. Do końca swojego życia...
Już na zawsze...

-*-*-*

Minęły trzy dni od dramatycznych wydarzeń z Malfoy Manor. Ron czuje się już coraz lepiej. A my próbujemy wpaść na jakieś błyskotliwy pomysł jak tu ułatwić mu życie (żeby nie musiał cały czas chodzić z bandażem przyciśniętym do oka).
- Już wiem! - Wykrzyknąła Hermiona. Jak zawsze skłonna do wymyślonia czegoś nowego.
Machnąła kilka razy różdżką i wyczarowała czarną przepaskę. Podała ją Ronowi. Jej chłopak popatrzył na mną zdezorientowany. Ona przewróciła tylko teatralnie oczami i założyłam mu przepaskę od lewego oka przechodzącą przez tył jego głowy, zapinaną na środku.
- Teraz możesz wypłynąć na szerokie wody. - Rozprominiłam się na myśl, że może choć trochę pomóc swojemu cierpiącemu chłopakowi.
- Yyy co? - Spytał niepewnie Ron. Ja również nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Piraci. - Podłapał Harry.
- Nie ważne. - Machnąła lekceważąco ręką.
Zaśmiałam się - nie pierwszy raz była tak sytuacja, że praktycznie nikt nie rozumiał Hermiony.
- Miona mogę cię na słówko? - Zapytał Harry.
- Oczywiście. - Opuścili namiot.
Nie chciałam być wścibska, ale nie umiałam się powstrzymać i też niezauważalnie wyszłam z namiotu.
Usłyszałam fragment ich rozmowy:
-... może Nora? - zaproponował Harry, ale nie wiedziałam o co chodzi.
- Tak to świetny pomysł. - Przytuliła go. - Myślisz, że zrozumie?
- Mam nadzieję...

Nora? Zrozumie? CO!!! Może Harry chce z mną zerwać i ożenić się z Hermioną w Noże. Tak, to musi być to, skoro Miona pytała się czy zrozumie. Chodziło o Rona - to oczywiście.
Ogarneło mnie przerażenie. On nie mógł mi tego zrobić po raz drugi. Już na początku było mi się trudno pozbierać - a jeszcze trudniej na niego patrzeć. A teraz? Jestm pewna, żebym się już nie otrząsnąła, po kolejnym rozczarowaniu. Przecież ja już wyobrażałam sobie jak będą wyglądać nasze dzieci. Chciałbym mieć trójke - dwóch chłopaków i jedną dziewczynę. To ona byłaby najmłodsza.
Muszę to od niego powiedzieć prosto w twarz - a najlepiej gdy będzie mi przy tym patrzeć w oczy. Po czymś takim popadne w depresję i zabije się zostawiając po sobie taki list:

Do Harry 'ego.

TO TWOJA WINA!!!
To TY mówiłeś mi, że mnie kochasz!
To TY mnie całowałeś - tak że po tym nie wiedziałam jak się nazywam!
To TY obiecałeś, że drugi raz mnie nie opuścisz - A ZROBIŁEŚ TO!!!

Już N-I-E TWOJA Ginny Weasley

Tylko nie płacz. Może Harry jeszcze zmieni zdanie?
- Harry! - Prawie, że krzyknełam.
- Tak, kochanie? - Ja ci dam kochanie, pomyślałam!
- Chodź tu! - Rozkazałam.
- Co się stało? - Zapytał bezczelnie.

TYLKO SPOKOJNIE!!!

Przykazałam sobie.
- Czy jest coś co chciałbyś mi powiedzieć?
- Hmm w zasadzie to tak. Skąd wiedziałaś?
Wzruszyłam ramionami. W środku, aż się w mnie gotowało. Wrzeszczałam z rozpaczy.
- Dziaj jeszcze udamy się do Nory... - Czyli jeszcze dzisiaj? -... żeby - wstrzyłam oddech - odstawić tam Rona. - A potem... - Ale już go dłużej nie słuchałam rzuciłam się mu ramiona. Wszystkie nagromadząne przezemnie emocje w jednej chwili opadły. Czyułam niewyobrażalną ulgę.
- Bo ja myślałam... - Teraz moje podejrzenia zdawały się być bezpodstawowe.
- Nie ufasz mi?
- Ależ oczywiście, że ci ufam. - Zdecydowanie muszę nad tym popracować.
- To co idziemy po resztę i do twojego domu? - Uśmiechnoł się.
- Jasne i to nie zwłocznie! - Powiedziałam z entuzjazmem. Wogule zapomniałam o tym jak czułam się jeszcze niecałe pięć minut temu.
- A co tak Ci śpieszno do ciepłego łóżka? - Uniósł jedną brew.
- Tak, ale pod warunkiem, że będę spać z tobą. - Odgryzłam się, ale miałam też taką cichą nadzieję.
- Jasne, dla Ciebie wszystko skarbie. - Puścił mi oczko.
Roześmiałam się szerze i cmoknełam go w usta.

*-*-*
(wyjątkowo - ten fragment z narracją Harry 'ego)

Pan Weasley była zachwycony, że może w końcu zobaczyć swoje dzieci i swojego przyszłego zięcia i teściową.
Tak, to prawda. Jak wojna się skończy to zamierzam oświadczyć się Ginny i stworzyć z nią szczęśliwą rodzinę. Co do tego, że jeśli nam wszystkim dopisze szczęście to Hermiona kiedyś na pewno wyjdzie za Rona...

No właśnie "kiedyś", bo teraz muszę pononać Voldemorta. Bez tego wszystkie inne plany "pójdą w łep"...

Widziałem jak bardzo uszczęśliwiłem Ginny dając jej możliwości zobaczenia się z swoją rodziną. Nawet Draco w tym całym zamieszaniu zdawał się nikomu nie przeszkadzać. Cieszyłem się jej radością - bo ja nigdy nie miałem takiego domu. Mam nadzieję, że nasze dzieci również będą taki miały. Zaśmiałem się - człowieku o czym ty myślisz.

Zamierzam w najbliższym czasie udać się dalej z Hermioną na poszukiwanie pozostałych horkruksów. Co prawda jedne wisi już na mojej szyj - Ale puki co nie wiemy jak go zniszyć. Więc nie ma co marnować czasu. Zostały nam w końcu do odnalezienie jeszcze trzy.

Postanowiłem, że dziaj dam sobie z tym spokuj. Chcę rozkoszować się jeszcze tym ostatnim "beztroskim" popołudniem...

-*-*-*

Wracają długie rozdziały!!
Szczerze mówiąc muszę wam się do czegoś przyznać - piszą ten rozdział popełniłam straszliwą gafe. O mało
co, a opublikowałabym rozdział wskrzeszając zmarłego bohatera. To by dopiero było. 😂😂😂

Ale, cóż mogę dodać?
Do następnego 💙 💚

Pokochać Ginny to mało... Where stories live. Discover now