Rozdział 13 - Malfoy Manor.

183 10 2
                                    

- Wszyscy gotowi? - Spytał się nas Harry.
Pokiwaliśmy potwierdzająco głowami.
- Na trzy... Raz... Dwa... Trzy... - Rozległ się ogłuszający huk, czyli nasza teleportacja do Malfoy Manor.

-*-*-*

Wylądowaliśmy koło dawnego domu Dracona. Ja i Hermiona schowaliśmy się pod osłoną peleryny niewiewidki. Blądyn związał prowizorycznie Harry'ego i ruszyliśmy ku naszej zgubie. Co prawda istniało jakieś tak (nikłe) prawdopodobieś, że wszyscy przeżyjemy, ale było ono niewielkie. A jakbyśmy jeszcze "niby przypadkiem" spotkali Voldemorta, to już... Lepiej nie myśleć co mogłoby się stać.
- Harry? - Szepnęłam do niego.
- Tak? - Zapytał, rozglądając się na boki w poszukiwaniu prowizorycznych wrogów.
- Kocham Cie. - Powiedziałam to, ponieważ chciałam żeby to wiedział - Już do końca.
- Ja ciebie też. - Odpowiedział, a Draco skrzywił się na naszą czułą wymianą zdań.
Po tem nie wymieniliśmy ani słowa, aż do dotarcia do celu.
Zadrrzałam z przerażenia. Przed nami rozprzestrzeniała się mroczna posiadłość Malfoy'ów - jagby prosto wzięta z jakiegoś przerażającego horroru.
Draco podszedł do bramy i wziskął "dzwonek". W mgnieniu oka pojawił się koło nas jakiś śmierciożerca.
- Kim jesteście? - Powiedział nieprzyjemnie mierząc do nas różdżką.
- Nazywam się Draco Malfoy i przeprowadziłem do was HARRY'EGO POTTERA! - Ostatnie słowa praktycznie wykrzyczał.
Mężczyzna zdawał się zszokowany tą wiadomością. Ale cóż się dziwić. Nie codziennie przychodzi do ciebie jakiś" wariat " i mówi, że ma coś czego od dawna szukasz.
- Pokaż go! - Rozkazał. Widać było, że ma co do tego jeszcze jakieś wątpliwości, ale aż drży z podniecenia na myśl, że Złoty Chłopiec ma w końcu podzielić los swoich rodziców.
Draco posłusznie pokazał Harr'ego przez kraty bramy odsłaniając (specjalnie) bliznę z kształcie błyskawicy.
- Możecie wejść. - Powiedział, gdy wszystkie podejrzenia zostały zażegnane.
Kiedy otworzył bramę z łatwością przecisnełyśmy się koło nieznajomego. Narazie wszysko idzie zgodnie z planem. No właśnie" narazie ",  zobaczymy co będzie potem.
W miarę jak zagłębialiśmy się w rezydencje pojawiało się co raz więcej śmierciożerców. Czasami wydawało mi się, że patrzą na mnie. Ale tylko przeczesywali wzrokiem otoczenie - nie świadomi mojej obecności.
- Draco! - wykrzykneła podekscytowana Bellatrix Lenstrang. - Widzę, że kogoś z sobą przyprowadziłeś? To Harry Potter! - Chciałam się zaśmiać, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. - Dobry chłopczyk! - Pogłaskałam Dracona po ramieniu. Skrzywił się na te wszystkie jej czułe (puste) słówka.
"Panna" Lenstrange otworzyła przed nami drzwi do salonu gdzie siedzieli już wszyscy wysoko postawieni rangą śmierciożercy. Rozejrzałam się pośpiesznie. Naszczęście nie było po między nimi Voldemorta.
- Draconie! - Wszystepała Narcyza. Malfoy również zdawał się być szczęśliwym na jej widok.
- Przyszły do mnie pogłoski, że złapliście tego "sławnego" przyjaciela Harry'ego Pottera. Ronalda Weasleya.-Ostatnie słowa starał się wypowiedzić z wyczuwalną oblęgą w głosie i muszę powiedzieć, że doskonale mu się to udało.
Wstrzymałam oddech w oczekiwaniu na odpowiedź, od której miało zależeć wszystko.
- Tak. Złapliśmy go, jak był z Potterem w ministerstwie. Niestety samego wybrańca nie udało nam się zachwycać. Ale to już nie ma znaczenia, skoro przyprowadziłeś go do nas. - Odpowiedział jak zawsze spokojny Lucjusz Malfoy.
- Czy mogę z nim porozmawiać? Niech się dowie, że jego kochany kolega jest już w naszym rękach. - Wszyscy zaśmiali się złowrogo popierając w 100 % ten pomysł.
- Jest w piwnicy. - Odezwał się śmierciożerca, którego spotkaliśmy przede bramą.
- Tędy Potter! - syknął Draco i poszedł w kierunku schodów.
Ja i Hermiona czym prędzej udaliśmy się za nim.
Schodziliśmy na dół krętymi schodami oświetlonymi jedynie przez słaby blask różdżki Dracona. W końcu zobaczyłam kratę. To nie była zwykła piwnica. To była cela. Usłyszeliśmy z niej jakieś szmery. Weszliśmy do środka i..
- Ron! - Krzyknełam nie mogąc się już powstrzymać. Wyszłam z pod peleryny niewidki i rzuciłam się bratu w ramiona.
Zachwiał się niepewnie, ale kiedy rozpoznał mnie wyszeptał:
- Och Ginny! Myślałem, że Cię już nigdy nie zobaczę. - Jego głos był słaby. Jagby zaras miał zgasnąć i nigdy już się nie odezwać. Po chwili do naszego uścisku dołączyła Hermiona. A Ron jeszcze bardziej usieszył się na jej widok. Zostaiwła ich samych i odeszłam kilka kroków.
- Co teraz? - Zapytałam półgłosem Dracona.
- Nie wiem. Nasz plan obejmował wszysko do tego momentu.
- Czy można się z tąd deportować? - Spytał Harry.
- Nie. Tylko ewentualnie z dachu, lub poza terenem tej posiadłości.
- W takim razie zostaje nam do dyspozycji tylko i wyłącznie dach. - Ocenił sytuację Harry.
- To na co czekamy? - Odezwała się Hermiona.
- Na nic. Chodźmy! - Rozkazał Draco i już był na schodach.

I zaczął się morderczy wyścig na dach. Teraz liczy się tylko czas. Zdyszana biegnę za Harrym, a za mną Hermiona i Ron. Draco jest na czele tej dziwnej grupy.
Nagle słyszę trzaski i stupod kroków. Wszyscy "jak jeden mąż "odwracają się i zaczynamy biec jeszcze szybciej niż wcześniej.
- Eksperiamus! - Słyszę za sobą i w ostatniej chwili udaje mi się odskoczyć od zaklęcia lecącego w moim kierunku.
- DRĘTWOTA - krzycze i pościg zatrzymuje się na ułamek sekundy. Widocznie moje zaklęcie poskutkowało i teraz pozostali czarodzieje przekazują nieruchome ciało. Wzdrygłam się na wyobrażenie o tym.
- Zamknięte?! - Dobiega mnie zrozpaczony głos Dracona z przodu.
- Odsuń się! - Rozkazaje kiedy dobiegamy do szczytu.
  Malfoy posłusznie odsuwa się a ja ciągne z całej siły za klamkę. Ale jestem bezradna. Drzwi nie przesunął się do przodu nawet o centymetr. Draco pomaga mi, a kiedy nie przynosi to żadnych rezultatów Harry dołącza do nas i wspólnymi siłami udaje nam się wejść na dach posiadłości.
  Kiedy wszyscy znaleźć się już za drzwiami Ron chcił je zatrzasnąć, aby odgrodzić nas od śmierciożerców. Ale byli szybcy. Rozwali drzwi na drobny mak i zaczęli nas atakować na dachu.
  Zaklęcia latały w oszałamiającym tępie. Harry zasłonił mnie własnym ciałem. Co było bardzo nie rozsądne, ponieważ on przecież jest o wiele cenniejszy odemnie.
- Drętwota! Eksperiamus! Crucio! - wylatywały zaklęcia raz po raz z mojej różdżki.
Przy pierwszej próbie ugodziły jednego śmierciożerca w pierś. Następnie wytrąciłam z ręki różdżkę Bellatrix. Ale niestety moje szczęście nie mogło trwać wiecznie.
Nie postrzeżenie jakiś śmierciożerca zszedł mnie od tyłu i dźgnął nożem w rękę. Ale wcale nie poczułam bólu, nabuzowana adrenaliną. Obróciłam się o sto osiądziesiąt stopni i kopnełam mężczyznę w kroczę.
Jęknął i upad na ziemi, a ja wymjerzyłam kolejnego kopniaka.
- Ginny! - Draco podszedł do mnie i pociągnął mnie do reszty.
Stali w ciasnym kręgu. Dopiero teraz dostrzegłam jak bardzo sytuacja jest tragiczna. Śmierciożerców było zdecydowanie za dużo żebyśmy byli w stanie ich pokonać.
Nagle Ron obrucił się do mnie. Z zamierem złapania mnie za rękę i wspólnej teleportacji, ale...
Przez to nie zauważył klątwy lecącej w jego kierunku. Został trafiony w sam środek lewego oka. Krzyknął, a z rany zaczęła sączyć się krew. To nie były tylko kropelki, lecz wodospad ciemno - czerwonej krwi. Nie mogłam już dłużej na to patrzeć. Chciałam jak najszybciej nas z tąd wydostać. Więc złapałam Rona za... Za cokolwiek i teleportowaliśmy się (w końcu).

-*-*-*

Upadłam na zimie w jakimś lesie. Ogarnęła mnie panika, gdy zobaczyłam całego zakrwiawanego Rona.
- Nie! Nie błagam niech mu ktoś pomoże! - Prosiłam, ale moje komentarze zdawały się być zbędne, bo Hermiona już się nim zajeła.
Ale ja potrafiłam tylko patrzeć jak mój brat wykrwawia się na śmierć. Już chyba nikt nie może nic zrobić. Zdolności Hermiony na nic się już nie zdadzą.
Ale ona próbuje, lecz krwi przybywa... Jest jej coraz więcej i więcej, i wydaje się jagby już nigdy nie miała zamiaru przestać...

-*-*-*

Przepraszam za długą przerwę, ale nie potrafiłam się zdobyć na napisanie tego rozdziału. Ponieważ wydawał mi się taki długi i nieosiągalny...

Ale chciałabym przytoczyć jeszcze jedną sprawę :
W opisie tej powieści napisałam:         ... pojawiają się nowi bohaterowie którzy na zawsze odmienną świat czarodziejów...

I nie zapomniałam o tym. Obiecuję, że już niedługo pojawi się ktoś zupełnie nowy. Ktoś kogo na pewno się nie spodziewacie...

💙❤

Pokochać Ginny to mało... Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt