Rozdział 3 - To boli, gdy tak na mnie patrzysz.

514 23 3
                                    

Poczułam ciepłe promienie Słońca na policzku. Powoli otworzyłam oczy przeciągające się na łóżku. Spojrzałam na ścienny zegar, który wskazywał 8.30. Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze trochę czasu. Akurat tyle żeby ubrać się i zjeść śniadanie. Wstałam i po wykonaniu wszystkich nudnych porannych czynności stałam już gotowa w pokoju wspólnym Gryfonów. Rozejżałam się. O dziwo nie było tu z byt wiele osób jak na taką późną porę. No cóż pewnie wszyscy jedzą już śniadanie - pomyślałam...

***

Tak jak myślałam. Wszyscy jedzą śniadanie. I wszystko byłoby na swoim miejscu gdyby nie to że jak weszłam wszystkie oczy popatrzyły na mnie. Co jest grane? Czyżbym zapomniała się przebrać? Dyskretnie zerknełam w dół i odetchnełam z ulgą. Uff na szczęście jestm ubrana... To o co może chodzić? Moje wątpliwości rozwijały się dosyć szybko. Kiedy Pan Brudne Włosy [w skrócie PBW] wstał od stołu i zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Dobrze Panią widzęć panno Weasley. Ale dlaczego nie zjawiła się pani punktualnie o 8.00. Czyżby perfekci nie powiadomili panią o tym że każdy uczeń ma się zjawić punktualnie na śniadanie. - Zatkało mnie. I rozpaczliwie próbowałam sobie przypomnieć co ja ta kiego w czoraj robiłam, że nie słyszałam tego ogłoszenia? Hmmm. A tak już wiem. Byłam z Malfoyem odnieść Devida do łóżka, a potem to sama zasnąłam po wykończającym dniu... -
- To moja wina. Była w tedy z mną... - U progu drzwi zjawił się nie kto inny jak MALFOY!!! -
- Aha dobrze Draconie. W takim razie siadajcie. A tu Weasley masz swój plan lekcji. - Wyciągnął do mnie swoją bladą dłoń, w której miał zwinięty zwój pergaminu.

Ostrożnie sięgnęłam po nią rozwijając i siadając na końcu stołu Gryffindoru.
No pięknie. Pierwsze miałam Eliksiry. Po prostu świetny start... Następne mam Transmutacje, a potem Zaklęcia i chwilla spania czyli Historia Magi...

***

Gdy jako ostatnia zajełam miejsce w ławce pod ścianą. Do lochów wkroczył nie kto inny jak [ku mojemu zdziwieniu] Horacy Sluhort. Wytrzeszczałam oczy z zdumienia.
- Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie uczy was profesor Snape. Ale...
- Dokładnie wyjął mi Pan to z ust. - Powiedziałam zanim zdążyłam się powstrzymać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że przerwałam wypowiedź drugiego mistrza eliksirów. [drógiego, bo pierwsze zajmuje PBW] Spłonęłam rumieńcami i pośpiesznie wbiłam wzrok w blat ławki. - Niestety nie może was uczyć, ponieważ - profesor kontynuował swoją wypowiedź, puszczają moją uwagę mimo uszy. Z co byłam mu dogodnie wdzięczna. - ma teraz inne obowiązki na głowie. A teraz wszyscy do kociołków zaczynamy zabawę...

***

Reszta lekcji minęłam monotonny rytmem. Na tramsmutacji transmutowaliśmy jeże w żaby. Nie wiem jakim cudem, ale udało mi się z pierwszym razem. Co prawda byłam nawet dobra z tramsmutacji...
Zaklęcia były takie jak zawsze [na szczęście]. A na Historii Magi tak jak powinno być czyli dżemka. I właśnie niech tak zostanie, niech Hogwart się nie zmienia choć i tak już się zmienił.
Nadal nie umiem się przyzwyczaić do śmierciożerców, którzy bez karnie maszerują korytarzami z wysoko podniesioną głową. Czasem nawet rzucą jakiś uwagi typu Zdrajczynia Krwi . Ale już się do tego przwyczaiłam. A raczej przyzwyczaił mnie do tego pewien zadufany sobie arystokrata, który wmawiał mi to przez minione pięć lat. A niech se mówi co chce. - mówiłam. Niestety teraz coś się zmieniło. A raczej ON się zmienił. Bronił mnie i co jeszcze. To już nie jest ten Malfoy który ma mnie w dupie. Chyba mu na mnie zależy.
No nie chodzi mi o to że się w mnie zakochał, bo to rączej nie możliwe. Ale przestał mnie ignorować i zależy mu na moim bezpieczeństwie. Wiem to bo jak nikt inny umiem rozpoznawać uczucia innych. Może wydaje mu się że ma swego rodzaju maskę, ale prze demną się nic nie ukryje. Nigdy nikomu nie mówiłam o moich zdolnościach i niech tak zostanie. Nie potrzebuje wielkiego zainteresowania moją osobą. Złatwością rozpoznaje uczucia innych, ale i też umiem panować na swoimi. Gdy byłam mała bawiłam się w aktorkę. Udawałam że np. było mi smutno czy wesoło. Ale z biegiem czasu zorientowowałam się że nie warto udawać kogoś kim się naprawdę nie jest. Dlatego od tej pory jestm zawsze sobą i przybieram swoją maskę tylko w tedy gdy to konieczne...

Pokochać Ginny to mało... Donde viven las historias. Descúbrelo ahora