Zapamiętaj |Miraculous| ✔

Hogatka tarafından

760K 65.6K 54.1K

"Kochać to stracić. Jeśli pokochasz, stracisz wszystko. Miłość jest dla ludzi głupich. Zapamiętaj to, Adrieni... Daha Fazla

[ ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ ]
0 | droga powrotna
1 | chłopiec ze złamanym sercem
2 | oczy w kolorze fiołków
3 | na szczęście
4 | poza pustką
5 | życzenie
6 | volpina
7 | dusze ze szkła
8 | szkarłatny początek
9 | serce w kawałkach
11 | nieulotne
12 | zawsze
13 | zakazane wspomnienia
14 | zapomniane
15 | nad życie
16 | błędy
17 | coraz bliżej
18 | metamorfoza
19 | bez pożegnania
20 | upadek
21 | reaktywacja
22 | niewiara
23 | obietnice
24 | urodziny
25 | słowa z papieru
26 | zagubione dusze
27 | bez ciebie
28 | po drugiej stronie duszy
29 | przypadkowo zakochani
30 | wróżba
31 | opiekun
32 | kruchość
33 | niewłaściwi
34 | skrawek miłości
35 | odłamki
36 | dom cieni
37 | czerwona sukienka
38 | labirynt
39 | huragan
40 | decyzje
41 | kotwica
42 | pod maską
43 | anioł stróż
44 | kroki
45 | światła
46 | mała nadzieja
47 | ostatnie promienie słońca
48 | niebajka
49 | drogowskazy
50 | ostatni płomień nadziei
finał | mgła
epilog | zapamiętaj
Niezapominajki.
perfidna reklama one-shota

10 | stowarzyszenie złamanych serc

14K 1.3K 893
Hogatka tarafından

- ... i tak po raz kolejny nasi bohaterowie uratowali Paryż! Nie musimy się już niczego obawiać. Jesteśmy bezpieczni.

Nie uratowali Paryża.

Nie oczyścili Akumy.

Nie zrobili nic.

Cienie znikły tak szybko, jak się pojawiły, a światło poranka zastąpiło ciemność. Nawałnica wróciła do swojej normalnej postaci i nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Tak jakby Władca Ciem postanowił rozwalić cały świat, a lada moment zmienił zdanie.

Ale to nie to najbardziej ją dobijało.

To była pierwsza misja, którą zakończyła bez Chata u boku. Bez jego mało kreatywnych anegdotek, bez wkurzających żartów, które teraz tak bardzo chciała usłyszeć.

Wpatrywała się w kamerę, z trudem zmuszając się do uśmiechu. Ladybug nie może pozwolić sobie na emocje. Ma serce ze stali, a duszę z tytanu. I nikt nie musi wiedzieć o tym, że nawet serca z kamienia potrafią się złamać.

Volpina najwyraźniej nie miała podobnych problemów, bo rozmawiała już z piątym dziennikarzem i wyglądała na wniebowziętą. Trudno stwierdzić, co ją tak ucieszyło, ale Marinette nie miała ochoty w to wnikać. Nikt nie usiłował złapać jej za rękę, nie próbował przypadkiem otoczyć jej ramieniem, nie wmawiał po cichu dziennikarzom, że w przyszłości planują mieć trójkę dzieci (wówczas zawsze dostawał yoyo po głowie).

Wszystkie drobiazgi, które tak niemiłosiernie ją drażniły, były teraz najbardziej oczekiwaną przez nią rzeczą.

Volpina przydreptała bliżej Ladybug i posyłając ostatni uśmiech w stronę jednego z reporterów, spojrzała na nią pytająco.

- Gdzie jest Chat?

Mogła powiedzieć mu, że to wcale nie tak, że przecież go potrzebuje.

Ale milczała. I nawet nie próbowała go zatrzymać.

- Oho. Już wszystko wiem.

- Daj spokój. To nie tak...

- Złamałaś mu serce - wyszeptała teatralnie, wznosząc oczy ku niebu. - Połamałaś je na tysiąc możliwych sposób. Zgniotłaś. Zdeptałaś. Wyrzuciłaś.

- Już się tak nie zapędzaj. Nie złamałam. Ja po prostu...

- Pewnie rzuci się pod pociąg, o ile jeszcze tego nie zrobił.

- Zamknij się - syknęła, ale nie była w stanie spojrzeć jej w oczy. Oczy potrafiły zdradzić za dużo. - Ja przecież nic nie zrobiłam.

Nic dobrego w każdym razie.

Nie żeby nagle zaczęło jej zależeć, po prostu mogła rozegrać to inaczej. Właśnie dlatego nie chciała łączyć jednej rzeczywistości z drugą. Jeśli oba światy zlałyby się w jeden, niebo spadłoby im na głowę. Wówczas to nie Władca byłby ich największym problemem, a własne uczucia. Uczucia, których nie potrafiła z siebie wykrzesać.

- Spaprałaś sprawę, moja droga. Powinnaś spławić go trochę bardziej taktowniej. Co ja gadam, w ogóle nie powinnaś go odrzucać!

- Przepraszam, że mam jakieś życie poza tym i wolę kogoś innego!

- To jest to samo życie, Ladybug - Volpina powtórzyła słowa Chata, co jeszcze bardziej ją pogrążyło. - Wszystko jedno, czy masz na sobie maskę, czy nie. To wciąż ty. To, że twoim głównym celem jest uratowanie wszystkich i wszystkiego nie znaczy, że musisz zamknąć się na innych.

- Nic do niego nie czuję. Nie można zmusić nikogo do kochania. Tak się nie da.

- Miłość jest ślepa - westchnęła Volpina z pobłażaniem. - Gdy ktoś powierza ci serce, musisz obchodzić się z nim ostrożnie. Nawet jeśli go nie chciałaś. Nie zmuszam cię do miłości. Chcę tylko, żebyś otworzyła oczy.

Ostatni raz pomachała w stronę kamer i zniknęła jej z oczu, zostawiając za sobą więcej pytań, niż odpowiedzi.

*

Ktoś inny.

Te dwa słowa prześladywały go od wczoraj i skutecznie spędzały sen z powiek. Gdy tylko zamykał oczy, widział jej drobną posturę w cudzych objęciach, jej palce splecione z palcami innej dłoni, słowa szeptane do obcej osoby. Pod maską miała swoje życie. Życie, w którym nie było dla niego miejsca.

- Przestałbyś ryczeć po kątach, jestem głodny. Gdzie mój camembert?

- Plagg, jest trzecia w nocy.

- Każda pora jest dobra na ser. Nie łkaj już. Jak nie ona, to inna.

- Nie chcę innej - odparł cicho, lekko wzburzony wizją jego z obcą dziewczyną u boku. - Ladybug jest tylko jedna. A wszystkie pozostałe mają jedną wadę: nie są nią. I nigdy nie będą. Nigdy nie będą kimś, kogo naprawdę kocham.

- Fu. Nie dziwię się, że cię nie chciała. Jakbyś miał zarzucać mi przez całe życie takimi tekstami, to chyba bym się zabił. Dziewczyna cię nie chce. No trudno, zdarza się. A teraz przynieś mi ser!

Adrien jednak ponownie wtulił twarz w poduszkę, prawdopodobnie snując marzenia o samobójstwie. Nie chciał zasypiać, bo wpadłby w sidła czyhającego na niego koszmaru. Fiołkowych oczu wpatrujących się w kogoś innego.

- Ojciec miał rację. Miłość to gra idiotów.

Plagg poderwał się jak porażony, jakby słowa Adriena wyjątkowo go zbulwersowały. Zazwyczaj miał gdzieś go i jego uczucia, ale teraz wydał się wyjątkowo przejęty. Chyba ktoś podmienił mu kwami.

- Nigdy w życiu nie słuchaj swojego ojca, Adrienie. Nawet takiego kretyna jak on trafiła kiedyś strzała amora. Każdy jest zdolny do miłości. Nieważne, co gada ten idiota. Ostrzega cię przed pułapką, w którą sam kiedyś wpadł. Nie on pierwszy i nie ostatni. Twój ojciec to ostatnia osoba, o której teraz powinieneś myśleć. Kup kwiatka, ser i leć do niej. Może na to pójdzie i odrzuci tamtego delikwenta.

- Dobrze się czujesz? - Adrien uniósł brwi. - Skąd wiesz to wszystko o moim ojcu?

- Bo to oczywiste, nie? Myślisz, że dla twojej mamy też był taki oschły? Kochał ją. Otworzyła mu serce. Każdy spotka taką osobę, której pokaże swoją prawdziwą twarz. Ja spotkałem ser, wspaniałe doświadczenie, polecam.

- Otworzył serce...?

- Dobra, nieważne. Idę spać. Mam wielką nadzieję, że nie skończysz jak swój ojciec.

A miłość nie pozbawi cię wiary...

*

Valeria maślanym wzrokiem wpatrywała się w Nathanaela i wydawała się nie dostrzegać faktu, że chłopaka niemiłosiernie denerwuje jej obecność. Pochylił się nad szkicownikiem, usiłując zasłonić swoją pracę, ale wtedy przysunęła się jeszcze bliżej. Niech ten dzień się już skończy.

- Co rysujesz?

- Nieważne.

- Pokażesz mi?

- Nie.

- Lubisz pizzę?

- Nie.

- Moglibyśmy iść na pizzę.

- Odczep się ode mnie.

- Jeśli nie lubisz pizzy, to możemy iść na pączki.

- Zostaw mnie, psycholko.

- Jedzenie pączków to nie psycholizm - burknęła urażona, jednak dwie sekundy później ponownie ostentacyjnie trzepotała długimi rzęsami. - Uważam, że KFC jest cholernie romantyczne.

- Nigdzie z tobą nie pójdę! - Oświadczył dobitnie, może ciut za głośno, bo nagle oczy wszystkich skierowały się w jego stronę, a nauczycielka zmiażdżyła go wzrokiem. Stało się jasne, kto pójdzie teraz do tablicy.

W sumie to nie było aż takie złe. Przynajmniej na te kilka minut odsunie się od Valerii i nie będzie musiał jej słuchać. Całe życie siedział sam w ławce, jedynie na chemii dosiadała się do niego Juleka. Różnica polegała na tym, że z Juleką bardzo dobrze się dogadywał, a Valeria... cóż, dyplomatyczne milczenie powinno być wystarczającą odpowiedzią. Miał wrażenie, że to dziewczyna pokroju Chloe, której nie znosił od przedszkola (pech chciał, że całe życie byli razem w klasie) i nie zanosiło się na żadne zmiany. To przez nią wszyscy dowiedzieli się o jego uczuciu do Marinette i mimo, że nikt się z tego nie śmiał, wciąż czuł cień wstydu. Valeria należała do ludzi, którzy mają cały świat na wyciągnięcie ręki. Beztroska, elegancka aż do przesady, wykropiona perfumami przyprawiającymi go o duszności, pewna siebie do szpiku kości. Zapewne bajecznie bogata. To taki typ człowieka, którego największym problemem jest złamany paznokieć. Trudno uwierzyć, że jeszcze nie zaprzyjaźniła się z Chloe, w końcu należą do tej samej pseudoelity.

Przynajmniej tak mu się wydawało.

Gdyby tylko wiedział, jak bardzo się pomylił.

*
- Dzisiaj twój wielki dzień! Adrien przychodzi do ciebie do domu.

- Mhm...

- Mam nadzieję, że zdjęłaś te wszystkie zdjęcia ze ściany. Inaczej pomyśli, że masz nie po kolei w głowie, co w sumie nawet się zgadza.

- Tak...

- Tylko się nie jąkaj! Pamiętaj, głowa do góry, weź oddech, będzie dobrze. Pomyśl sobie, że rozmawiasz ze mną.

- No...

- Co z tobą? Wczoraj piałaś mi do telefonu dobre dwie godziny, a teraz wyglądasz jak chodząca depresja.

Dzisiaj miała pracować z Adrienem nad projektem, spróbować przełamać swoją nieśmiałość, nawiązać z nim bliższy kontakt.

A potrafiła myśleć tylko o tym, jak bardzo zraniła Chata. Bez słowa pozwoliła mu odejść. Zawsze wiedziała, że nie jest mu obojętna, fakt. Ale sądziła, iż to tylko durne zauroczenie, które zniknie równie szybko, jak się pojawiło. To miała być dłuższa chwila słabości, nie miłość. Nie coś, co powoduje łzy.

- Jestem beznadziejna.

- Odkryłaś Amerykę. Co się dzisiaj z tobą dzieje? - Alya pokręciła głową z niedowierzaniem. - Ty i Adrien naprawdę jesteście sobie przeznaczeni. On też od samego rana wygląda, jakby wymordowano mu rodzinę. Nino powiedział mi - znowu zaczęliśmy rozmawiać, kupił mi czekoladę, rozumiesz - że to na pewno przez dziewczynę. Skoro tamta go wykiwała, to masz niepowtarzalną szansę go pocieszyć. I udowodnić, że nie skończy samotnie z kilkunastoma kotami.

Przy wzmiance o kotach, Marinette dziwacznie załkała, przez co Alya uznała, że nie warto kontynuować tej rozmowy i postanowiła dać jej spokój do końca dnia.

Nathanael właśnie kończył rozwiązywać zadanie. Podczas chwili nieuwagi Valeria po cichu zgarnęła szkicownik i zaczęła oglądać jego prace. Większość szkiców przedstawiała superbohaterów. Na poszczególnych stronach znajdowały się nawet podobizny Ladybug i Chata. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy trafiła na karykaturę Chloe. Jednak kiedy przewróciła kartkę, cudem uniknęła zawału serca. Z trzaskiem zamknęła szkicownik i schowała twarz w dłoniach.

- Boże, ja się zaraz załamię!

Widok uradowanej Marinette w ramionach jeszcze bardziej uradowanego Nathanaela utwierdził ją w przekonaniu, że nie zaśnie przez następne trzy miesiące. Nie dość, że ją obraził, to jeszcze ma jakieś chore fascynacje, które przenosi potem na papier i doprowadza ją do zawału. Nie to nie. Jej wcale nie zależy. Pff. Nigdy w życiu.

Kiedy Nathanael wrócił na swoje miejsce, nie odezwała się do niego ani słowem. Pod koniec lekcji uznała, że jednak nie była to zbyt krzywdząca kara, bo jej milczenie chyba sprawiło mu radość.

Ze spuszczoną głowę skierowała się w stronę wyjścia, gdzie czekała na nią równie zasmucona Marinette i Adrien - prawdopodobnie w najwyższym stadium depresji.

- Idziemy? - Rzuciła od niechcenia Marinette, nie racząc spojrzeć na nikogo.

Adrien tylko przytaknął i powłóczył się za nią, wciąż nie odrywając wzroku od podłogi. To nie do końca tak miało wyglądać, ale każda historia miłosna musi się jakoś zacząć. Pokrzepiona tą myślą, Valeria ruszyła do przodu, usiłując ich jakoś rozweselić, ale chyba nawet jej nie słuchali. Musieli zmówić się z Nathanaelem, ten to w ogóle ignorował ją pełną parą.

Miała nadzieję, że dzisiejszego dnia znajdą wspólny język, ale wszystko wskazywało na to, że jedyną rzeczą, jaką mogą razem znaleźć jest miejsce na cmentarzu.

*

Podczas gdy Valeria plądrowała piekarnię, Marinette i Adrien siedzieli w pokoju dziewczyny, pogrążeni we własnych myślach. Żadne z nich nie powiedziało dotychczas ani słowa.

Marinette wpatrywała się w sufit. Była o krok od spełnienia marzenia, a wyrzuty sumienia skutecznie rujnowały zdolność racjonalnego myślenia i nie mogła pozbyć się obrazu Chata, odchodzącego ze spuszczoną głową. Nie ma duszy bez skazy. Nawet Ladybug popełnia błędy. A tak bardzo chciała zrobić z niej ideał.

Zapomniała o tym, że perfekcja to tylko śmiesznie ulotne słowo.

- Ciebie też ktoś zostawił?

Zdumiona podniosła wzrok. Adrien spojrzał na nią przepraszająco, żałośnie spuszczając głowę.

- Przepraszam, nie powinienem pytać. Ja po prostu... jestem w totalnej rozsypce - uśmiechnął się smutno. - Ty też chyba nie masz dobrego dnia, co?

- Tak bardzo widać? - Starała się uśmiechnąć, ale bezskutecznie. - To nic, przejdzie mi. Pokłóciłam się z kimś. W sumie to nie była kłótnia, po prostu teraz jesteśmy rozdzieleni. I nie wiem, jak ja spojrzę mu w oczy.

Po raz pierwszy wypowiedziała tyle zdań pod rząd, bez ani jednego zająknięcia. Nie obchodziło ją to, czy dobrze wypadnie, czy nie. O wiele bardziej wolałaby cofnąć czas i naprawić relacje z Chatem. Nie żeby coś do niego czuła, po prostu nie mogła go stracić. Mimo wszystko był częścią jej życia, a rzeczywistość bez niego przybierała różne odcienie szarości. Obie rzeczywistości stawały się jedną. Następowało coś, czego tak bardzo się obawiała, a jednak była bezradna wobec nieprzemyślanych decyzji losu.

- Mam nadzieję, że się pogodzicie. Skoro jesteście dla siebie ważni to...

- To nie jest mój chłopak - sprostowała szybko. - Tylko przyjaciel. Chociaż nie mam pojęcia, czy teraz nadal chce nim być.

- Przyjaciel zawsze jest przyjacielem. Prędzej czy później się pogodzicie. Mocno w to wierzę.

Jego uśmiech wciąż ją nieco paraliżował, chociaż nie to było teraz najważniejsze. Powinni zająć się projektem, ale Valeria wciąż nie wróciła - po jej wizycie piekarnia definitywnie splajtuje.

- Marinette - zaczął chłopak niepewnie - gdybyś była w kimś zakochana... A ten ktoś miałby już drugą połówkę to... walczyłabyś o niego?

Dzisiaj już nic jej nie zdziwi. Zamierzała zbliżyć się do Adriena, tymczasem udziela mu rad na temat związku, kompletnie niepowiązanego z nią. Alya będzie śmiała się z tego przez najbliższe dziesięć lat.

- Wszyscy mówią, że jak się kogoś kocha, to trzeba pozwolić mu odejść. Ale to nie ma sensu. Jeśli na kimś ci zależy, to nie możesz odpuścić. Jeśli nie jesteś pewien, że z kimś innym jest lepiej, to nie warto rezygnować.

Alya ją zabije.

- Serio tak myślisz?

- Tak. Kiedy tata zakochał się w mojej mamie, ona też była z kimś innym. Mimo to nie wydawała się szczęśliwa. Gdyby tata odpuścił, zgubiłyby ją przyzwyczajenia - a teraz są szczęśliwi i uwierz, że nie znam bardziej dobranej pary od moich rodziców.

- To fantastyczni ludzie - przytaknął Adrien. - Mają szczęście, że na siebie trafili. Nie mam pojęcia, jak poznali się moi rodzice. W ogóle nic o nich nie wiem. Chociaż nie mogę przestać myśleć o tym, w jaki sposób tata zaimponował mojej mamie. Bo chyba nie poczuciem humoru - roześmiał się pierwszy raz od tamtego feralnego momentu. - Ojciec nie chce mi nic powiedzieć. Pewnie ciężko mówić mu o mamie, ale śmierć nie zmusza nas do zapomnienia. Ona nie znikła. Nie odejdzie, póki istnieje w moich wspomnieniach.

Adrien przeżył o wiele więcej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać.

Marinette nie wyobrażała sobie życia bez mamy. To ona nauczyła ją wszystkiego, patrzyła na jej pierwsze kroki, słuchała pierwszych słów. Świat mógł się zawalić, a ona zawsze znalazłaby oparcie w matczynych ramionach. Jak musiał czuć się Adrien, który już nigdy nie doświadczy takiego ciepła? Jego ojciec nie był szczególnie wylewny. Dom powinien służyć za ostoję, nie więzienie.

- Ona wszystko zmieniła. Przywróciła mi nadzieję i udowodniła, że cos znaczę. Wszyscy patrzą na mnie i widzą kogoś, kim wcale nie chcę być. Tylko ona zna mnie takiego, jaki naprawdę jestem. Zobaczyła mnie bez maski.

Zazdrość zmieszana z bólem uderzyła ją w sam środek serca. Ktoś inny pomógł mu się odnaleźć. Ktoś, kto nie jest nią.

- Kim ona jest? - wypaliła, naraz przybierając barwę piwonii. - Przepraszam. Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Tak tylko zapytałam.

Adrien uśmiechnął się w odpowiedzi. Nie jest na nią zły. Chociaż tyle dobrego.

- Tylko się nie śmiej! I nikomu nie mów, dobrze? Pewnie pomyślisz, że to głupie, ale bardzo zależy mi na...

- BOŻE, TE ROGALE SĄ ZAJEBISTE!

W drzwiach stanęła Valeria, zakochanym wzrokiem wpatrując się w trzymaną tacę pełną wypieków. Przynajmniej ona była szczęśliwa. Marinette przysięgła sobie w duchu, że kiedyś w końcu ją zabije.

- Po co mi Nathanael, skoro mam rogale. Miłość jest dla frajerów. A jedzenie nigdy cię nie zrani - usiadła między nimi, obojgu wciskając po jednym rogalu. - Dlaczego macie takie miny? Przeszkodziłam w czymś? Mogliście mi powiedzieć, że macie plany. Zawsze wiedziałam, że do tego dojdzie, ale nie na pierwszym spotkaniu... Ech, ta dzisiejsza młodzież tak szybko dorasta.

Marinette już chciała zdzielić ją w łeb poduszką, kiedy usłyszała cichy śmiech dochodzący z torby szatynki. Adrien również ze zdziwieniem wpatrywał się we własność koleżanki.

- To tylko mój kot Azor. Chyba właśnie się dusi. Muszę lecieć zrobić mu akcję serca. Miło było, na razie - z prędkością światła rzuciła się w stronę drzwi, zawracając jeszcze po tacę z rogalikami.

Adrien również oświadczył, że musi się zbierać, a tytuł projektu mogą wymyślić jutro, tym razem w pełnym składzie. Do tematu tajemniczej dziewczyny nie wrócili. Może i dobrze, tylko by się martwiła.

Pierwszy raz rozmawiała z Adrienem jak normalny człowiek. Otworzył się przed nią, powiedział jej to, co czuje.

A ona z każdym jego słowem coraz bardziej tęskniła za Chatem.

***

Jestem przerażona nowym dubbingiem Nathanaela. Brzmi jak stary zwyrodnialec. XD NAWET MISTRZ FU MA MŁODSZY GŁOS. Polska chronologia jest jakaś poryta, bo ja tu dzisiaj chciałam jarać się Adrienette grającym w GTA (no dobra, to nie było to, ale cicho), a tu mi z WONNĄ KSIĘŻNICZKĄ wyskakują. Jeszcze wyjebali 'my lady' i nawet królewną nie chcą tego zastąpić. XD POLSCY TŁUMACZE LOVE.
Pozdrawiam wszystkich bedących we friendzone. ♡

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

514 60 16
...Estelle ma dwa sekrety Są tylko dwie osoby które znają oba. Nawet jej najlepszy przyjaciel Axel Blaze zna tylko jeden a ona zadba aby jak na razi...
63.6K 1.4K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
1.9K 83 22
tu znajdziecie takie postacie jak: Will Mike Dustin Lucas Max Eleven Jonathan Steve Eddie Robin Nancy Miłego czytania!
6K 297 22
Dawna uczennica Wu, przyjaciółka złoczyńcy, wielka mistrzyni żywiołów. Co może się wydarzyć. Miłość ? Przyjaźń ? Honor ? Rodzina ? A może nienawiść...