Zapomniane ~ SasuSaku [P O W...

By Viviennss

39K 2.3K 543

Zwykła nastolatka - Sakura Haruno, której życie zmieniło się przez jedno wydarzenie... Obce twarze, a jednak... More

PROLOG
1.Kim ty....
2.Przebudzenie
3. Nowy świat, nowa ja
4. Twarde lądowanie
5. Haruno potrafi
6. Mój wróg - zakupy
7. Różowy zawsze spoko
8. Prawda
9. Kara
Libster Awards
Pytanie od autorki
10. Zmiana?
11. Rude wredne
12. Zawodniczka
13. Mam już dosyć
14. Zazdrość?
15. Przyjaciel z dzieciństwa
16. Kino
17. Skup się!
18. "Nie jesteś moim ojcem"
LA #2 + notka od autorki
Przepraszam...
19. Baka
LA #3 #4 #5 + info
20. Mecz
21. Ślady przeszłości
22. Poszukiwania czas zacząć
23. "Przywrócić zapomniane..."
Zawieszam ~ przepraszam...
Chamstwo
24. Choroba
25. Unikając bólu
27. W imię tęczy
28. Szansa?
29. Ucieczka
30. Dylematy
31. Odwiedziny
32. Kłótnia
33. Lęki
34. Wzloty i upadki

26. "Obiecałeś!"

1K 63 20
By Viviennss

      Wyszedłem jako jeden z ostatnich z sali matematycznej, rozcierając bolący kark. Mam wielką ochotę wrócić do domu i się położyć, odpocząć, ale nie - muszę zostać jeszcze jakąś godzinę, żeby pomóc Hatake z jakimiś papierami. Jakby nie mógł nikogo innego do tego wziąć.
      Przed oczami mknęły mi różowe włosy, na co przystanąłem na chwilę w miejscu. Sakura popędziła z przyjaciółkami do szatni, niewiele z nimi przy tym rozmawiając. Mam z nią zostać, jednak nie widzi mi się to. Próbowałem jakoś przekonać Kakashiego, czy mógłbym ewentualnie sam to załatwić, jednak nie udało mi się.
      Zrobiłem zaledwie kilka kroków, żeby znowu się zatrzymać na widok zgarbionego przyjaciela, podpierającego ścianę. Nie zauważył mnie nawet, bo tak bardzo się zapatrzył na własne buty. Dopiero jak trąciłem go lekko w ramię, oprzytomniał i doprowadził się do pionu.
      - Myślałem, że poszedłeś już do szatni. - mruknąłem, ruszając mozolnie przed siebie.
      - Czekałem na ciebie.
      Zmarszczyłem brwi, znowu słysząc z jego ust poważny ton.
      - Co tym razem? - westchnąłem głośno, zgłębiając ręce w kieszeniach.
      - Spróbuj tylko to dzisiaj spierdolić, a zrobię to z tobą. - powiedział cicho, jednak każde słowo wyraźnie do mnie dotarło.
      Z niedowierzaniem otworzyłem szerzej oczy i podążyłem wzrokiem za Naruto, który przyspieszył kroku i zostawił mnie samego. Pierwszy raz mi groził. Może i nie było to bezpośrednie, ale jednak to zrobił.
     Wiem, że bardzo dobrze się dogaduje z Sakurą, nawet traktuje ją prawie jak własną siostrę, której nigdy nie miał. Dlatego właśnie nie chce, żeby przeze mnie cierpiała, zresztą nie tylko on.
     Z mieszaniną myśli przemierzyłem korytarz, zastanawiając się, czy spróbować to naprawić z różowowłosą i czy w ogóle zaryzykować.

~·~·~·~·~

      Przeszłam przez pusty korytarz, który dosłownie świeci pustkami. Prawie nikogo już nie ma w szkole, tylko nieliczni mają jeszcze lekcje, bądź poprawy. Przerwa już się skończyła i w związku z tym dawno powinnam być w sali historycznej, jednak chciałam jak najbardziej odwlec ponowne spotkanie z Sasuke. Dlatego też czekałam w szatni aż dziewczyny się przebiorą w cieplejsze ubrania i je potem odprowadziłam do wyjścia.
      Zatrzymałam się na chwilę przed lekko uchylonymi drzwiami i niepewnie je pchnęłam. Zawiasy zaskrzypiały i owiało mnie chłodne powietrze z wewnątrz. Kuląc się odrobinę, przekroczyłam próg. Tak jak myślałam, czekali tylko na mnie. Hatake siedzi za biurkiem, a Uchiha stoi przed nim, oparty o ławkę i z rękoma w kieszeniach. Oboje spojrzeli się na mnie w tej samej chwili, co mnie trochę speszyło. Nie widziałam dokładnie po wyrazach ich twarzy, czy są źli. Słońce wpadające przez odsłonięte okna mnie oślepia, przez co muszę dosłownie mrużyć oczy. Dostrzegłam jedynie, że jedno okno jest otwarte na oścież na końcu sali, skąd dochodzi rześkie powietrze przyprawiające mnie o gęsią skórkę. Teraz, gdy muszę siedzieć znacznie dłużej w szkole, oczywiście musiało się rozjaśnić na zewnątrz i przestać padać.
      - Dłużej się nie dało? - zignorowałam chłodny ton chłopaka i podeszłam do biurka.
      - Gomene, sensei, musiałam coś załatwić. - uśmiechnęłam się lekko zakłopotana, żeby potwierdzić wiarygodność swoich słów.
      - Nie szkodzi.
      Siwowłosy jedynie kiwnął głową i wstał z miejsca. Podszedł do długich szafek ustawionych wzdłuż ściany i rozsunął jedną z szuflad. Skrzywiłam się, widząc jak wyjmuje sporawe stosy papierów i kładzie je na ławce obok. Jednak zajmie to nam dłużej niż myślałam.
      - Tu macie te papiery, które przydałoby się posegregować i pochować do odpowiednich teczek. Przyznaję, że dawno ich nie sprawdzałem, przez co trochę się tego uzbierało. - zaśmiał się lekko na koniec.
      Mój wzrok spoczął na dwóch kupkach różnych kartek, co już automatycznie włącza w mojej głowie czerwony alarm pod nazwą "Uciekaj!". Ale co oczywiście zrobiłam? Podeszłam do nich i wzięłam do ręki pierwszy lepszy świstek papieru, a jedyne co rzuciło mi się w oczy to wytłuszczone Naruto Uzumaki. Sięgnęłam po następne, gdzie także widniało imię przyjaciela, a pod nim jakieś uwagi. Hatake chyba zauważył zaintrygowanie na mojej twarzy, bo zaraz pospieszył się z wytłumaczeniami.
      - To są różne zwolnienia, uwagi i tym podobne bzdety, więc je ignorowałem. Dopiero niedawno Tsunade zaczęła się o to czepiać i nawet mi groziła, więc liczę na waszą pomoc.
      - Hai... Nie ma sprawy. - mruknęłam, dalej przeglądając papiery.
      Będę musiała pogadać z Naruto o tym. Jak dalej będzie się tak zachowywać i zgarniać same uwagi i spóźnienia, nienajlepiej będzie to wyglądać na koniec roku.
     - No to, młodzieży, zostawiam was samych.
     - Chwila, że jak? - odezwał się w końcu Sasuke ze zdziwieniem. Sama byłam lekko zaskoczona, więc wyjrzałam zza kartek, podążając wzrokiem za senseiem, który idzie w stronę drzwi.
      - Gdzie sensei idzie? - spytałam zduszonym głosem. Nie widzi mi się zostawać samej z Uchihą.
      - Wiecie... Mam kilka spraw do załatwienia i muszę iść jeszcze do Tsunade, więc... Do zobaczenia! - pożegnał się z nami, wychodząc z sali.
      Super, genialnie. Zostałam sama z księciem nadętych dupków. Dyskretnie obejrzałam się za Uchihą, który wpatruje się tępo w drzwi, jakby niedowierzając, że został automatycznie na mnie skazany. Nie chcąc odwlekać już roboty i nie mając ochoty z nim siedzieć tu wieczność, chwyciłam się za jeden stos i przeniosłam go na ostatnią ławkę pod oknem. Co z tego, że jest otwarte, wiatr jest spokojny i tylko czasami powieje chłodnym powietrzem, ale ogólnie da się znieść. Poza tym, chcę być najdalej od Sasuke, jak to tylko możliwe.
      - Zajmij się tamtymi papierami, będzie szybciej. - wytłumaczyłam monotonnie, chcąc rozwiać niepewność w oczach chłopaka, którego spojrzenie na sobie wyczułam.
       Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Z czystej ciekawości spojrzałam się na karookiego, który już zasiadł przy oddalonym stoliku, zabierając się za przebieranie dokumentów. Siedzi przodem do mnie, przez co mogę wpatrywać się w jego spokojną twarz, przyozdobioną drobną zmarszczką na czole, ukazującą jego skupienie. Wiem, że nie powinnam na niego tak patrzeć, bo przez to sama sobie zadaję ból,  jednak sam przyciąga moje spojrzenie, jakby je nawołując. To jest silniejsze ode mnie.
      - Zajmij się swoją działką, zamiast wypalać we mnie dziurę. - mruknął niespodziewanie, nawet na mnie nie patrząc, powodując tym u mnie dreszcze. - To trochę dekoncentrujące. - uniósł na mnie wzrok karych oczu z kartek.
       Wyczułam, jak automatycznie spaliłam buraka przez zostanie nakrytą. Szybko spuściłam wzrok, próbując nieporadnie chwycić za jakiś świstek, byleby się czymś złudnie zająć. Tak minęły kolejne minuty.

       Spojrzałam na zegar zawieszony nad tablicą, który daje wyraźnie znać, że siedzimy tu już jakąś godzinę. Zanim tu weszłam, miałam nadzieję, że zajmie to jakieś kilka minut, a nie stokroć więcej. Z głośnym westchnięciem oparłam się o oparcie krzesła, strzelając z palców, które się lekko zastały od monotonnej pracy. Mimo długiej godziny, nadal nie skończyłam swojej działki. Wielka kupka papierów zmieniła się w kilka mniejszych, jednak nadal została taka jedna, nieprzebrana jeszcze, która przewyższa pozostałe. Z ociąganiem sięgnęłam po kolejną kartkę, śledząc tekst wzrokiem. Zmarszczyłam brwi, doczytując się informacji o przeniesieniu jakiegoś chłopaka do naszej klasy.
       Takao...
       Nie zdążyłam do końca przeczytać jego imienia, bo papier wyleciał mi z dłoni wraz z pozostałymi kartkami leżącymi na ławce. Silny wiatr rozwiał moje włosy i całą ciężką pracę, karając mnie niewiadomo za co, po prostu pięknie. Jak tylko siły natury się uspokoiły, zgarnęłam różowe kosmyki z twarzy, patrząc na rozwiane dokumenty po całej sali.
      - Pierdole. - fuknęłam głośno, przytaczając w myślach jeszcze gorsze słowa na moje szczęście.
      Pospiesznie kucnęłam, zbierając papiery. Wszystko jest pomieszane, cała godzina pracy poszła na marne.
      - Wiedziałem, że to tak się skończy. - usłyszałam szuranie krzesła.
      Zerknęłam w bok, na Uchihę, który zmierza w moją stronę, przeciągając się. Oczywiście musiałam zawiesić wzrok na lekko wyrzeźbionym torsie, którego zarys widać przez opinającą go koszulkę.
      - Nie potrzebuję twojej pomocy. - powiedziałam zaparcie, zgarniając jak największą ilość kartek.
      - Jestem innego zdania. - uklęknął przy mnie, pomagając mi.
      Odwróciłam głowę w bok, nie chcąc z nim nawet rozmawiać i patrzeć. Chciałam być jak najdalej od niego, a teraz, o ironio, sama się skazałam na jego wsparcie. Dostrzegając, jak się stopniowo do mnie zbliża, wstałam i poszłam bliżej okna. Chcę o nim zapomnieć. Chcę być z dala od niego, żeby móc to zrobić.
       Odłożyłam sporą ilość papierów na ławkę i spojrzałam zawistnie w otwarte okno. Zdecydowanym krokiem podeszłam aby je zamknąć, jednak zatrzymałam się z dłonią na klamce. Na spadzistych dachówkach leżą dwie kartki, lekko powiewając na wietrze. Jak to możliwe, że tam trafiły, to nie wiem, ale niewiele myśląc, wychyliłam się przez okno, chcąc je zabrać. Żeby je chwycić, brakowało mi zaledwie kilka centymetrów. Położyłam się na parapecie, czując jak drewniana rama wbija mi się w podbrzusze. Wyciągnęłam rękę jeszcze bardziej, lekko się suwając do przodu. Jak tylko zahaczyłam palcami o świstki papieru, ukazał się triumfalny pół-uśmiech na mojej twarzy. Nie trwał on jednak długo, bo zaczęłam się niebezpiecznie zsuwać do przodu, a potem było tylko szarpnięcie.
       Wielka, ciepła dłoń złapała mnie w pasie i szarpnęła mną do tyłu, stawiając na proste nogi. Plecami obiłam się zapewne o tors chłopaka, który ciasno objął mnie ramionami, jakbym miała zaraz zniknąć. W sumie to prawie tak było, mogłam spaść, co dopiero teraz sobie uświadomiłam.
      - Zwariowałaś do reszty?! - wysapał w moje włosy, powodując u mnie przyjemne dreszcze.
      Znowu jest blisko mnie, nawet za blisko, jednak chcę tego. Miałam się od niego odsunąć, zapomnieć - to jest to, co chciałam. Więc dlaczego teraz pragnę czego innego? Dlaczego wszystko kieruje mnie w przeciwną stronę?
      Położyłam dłonie na oplatającym mnie ramieniu, lekko gniotąc przy tym odratowane kartki.
      Niby chcę go, ale nie chcę też cierpieć, ryzykować. Świadomość tego wszystkiego, co mogłoby się wydarzyć, aż mnie przeraża. Przeraża mnie niebezpieczeństwo w postaci zranienia przez drugą osobę.
      Zacisnęłam palce na mięśniach chłopaka, wyplątując się z uścisku. Obróciłam się przodem do niego, robiąc kilka kroków za siebie.
      - Nie dotykaj mnie... - jęknęłam, ukrywając twarz we włosach.
      - Sakura... - wyszeptał jakby z żalem i przysunął się do mnie odrobinę, na co zareagowałam krokiem w tył. - Wszystko dobrze?
      - Ni-ie... - wydusiłam, kręcąc głową na boki. - Nic nie jest dobrze.
      Chcę, żeby do mnie podszedł i znowu objął w swoich silnych ramionach, gdzie czuję się zadziwiająco bezpiecznie, ale z drugiej strony chcę zachować do niego dystans. Mówiąc, żeby mnie nie dotykał, chciałam się sprzeciwić samej sobie, wołając o jego ciepło. Chcę obu rzeczy jednocześnie, które są ze sobą sprzeczne.
       Chłopak zatrzymał się pół kroku przede mną, gdy tylko natknęłam się plecami na ścianę. To ona mnie powstrzymała przed dalszym uciekaniem i dzięki niej przemogłam się, żeby spojrzeć w kare oczy. Patrzy się we mnie ze zmarszczonymi brwiami, a za skupionym, bystrym spojrzeniem kryją się przeróżne emocje, których nadal nie jestem w stanie rozpoznać.
      - Sakura, co się...
      - Nic się nie dzieje. - przerwałam mu z suchością w gardle. - Właśnie w tym problem.
      W tej jednej chwili zapiekły mnie oczy, przywracając w myślach wszystkie jego słowa, które sprawiły mi ból, ale także te przynoszące nieznane, przyjemne ciepło w sercu. Sprowadzające łzy i szczery uśmiech. Szczęście i smutek. Przypominające  przeszłość, której jest częścią. On należy do przeszłości, której nie znam, ale chcę poznać. Mam ochotę wyciągnąć rękę, wołając o pomoc w przypomnieniu. Czy to źle, że chcę skrycie poznać dawną siebie i nie cierpieć?
      -  Jak już myślałam, że będzie idealnie, wszystko się cofnęło na inny tor. - spuściłam wzrok, głębiej oddychając, żeby w jakimś stopniu opanować emocje biorące nade mną górę. - Miałam nadzieję na ciepło i poczucie bezpieczeństwa, jednak to było tylko złudne wrażenie, pusta nadzieja. - mówiłam coraz ciszej, szukając w swoim wnętrzu jakiejkolwiek siły. - Obiecałeś... Obiecałeś pomóc przywrócić zapomniane... - coś zatkało mi gardło, jednak przezwyciężyłam to. - Obiecałeś, więc dlaczego tego nie robisz?! - krzyknęłam zdławionym głosem, zaciskając mocno powieki.
      Nie wiem nawet, w której części mojego monologu zaczęły mi cieknąć łzy po rozgrzanych policzkach. Chciałam to tylko z siebie wyrzucić, zamiast w nieskończoność dusić w sobie.
       Przez jakby rozmazaną ścianę spojrzałam się na Sasuke, który zdumiony się we mnie wpatruje. Te oczy, twarz i wąskie usta, które miałam już okazję poznać. Za tym wszystkim kryje się ktoś o skrytym sercu, kogo zdążyłam pokochać.

~·~·~·~·~

      Łzy. Znowu w jej szmaragdowych oczach widzę łzy i ewidentnie są spowodowane moją osobą. Podświadomie boli mnie ten widok, bo chciałem tego uniknąć. Nie chciałem, żeby płakała przeze mnie. Naruto miał jednak rację, już teraz wystarczająco ją ranię swoim zachowaniem i słowami, podczas gdy chciałem ją przed tym uchronić.
      Niepewnym krokiem podszedłem jeszcze bliżej, niszcząc wszelką dzielącą nas przestrzeń. Oparłem się na zgiętych rękach o ścianę nad głową różowowłosej, zanurzając twarz w burzy lekko roztrzepanych włosów.
      - Gomene. - mruknąłem przytłumionym głosem. - Chciałem cię tylko chronić... Przed samym sobą...
      Sakura, która jest dla mnie w tej chwili drobną, bezbronną istotą, wzdrygnęła się lekko.
      - Możesz mnie chronić... - usłyszałem jej drżący głos. - Możesz mnie chronić, będąc przy mnie.
      Zmarszczyłem brwi, mając co do tego wątpliwości. Nie do jej słów, do samego siebie i swoich możliwości.
      - Po prostu bądź.
      Sakura złapała dłońmi za koszulkę na moim torsie, miotąc cienki materiał. Poczułem jej ciężar na sobie, przez który przestałem racjonalnie myśleć. Objąłem jej kruche ciało, chcąc mieć ją jak najbliżej siebie, na wyłączność. Chcę ją chronić, ale nie wiem jak, skoro nawet się oddalając, sprawiam jej ból.
      - Daj mi jeszcze jedną szansę. - pocałowałem dziewczynę w czubek głowy, tocząc wewnętrzną bitwę. - Tym razem się nie cofnę. - wplątałem palce w różowe kosmyki, napawając się jej bliskością.

~·~·~·~·~

      Wszedłem po cichu do swojego niewielkiego domu, byleby nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Jak tylko odwiesiłem bluzę i zdjąłem buty, przemknąłem przez korytarz, zerkając dyskretnie do salonu. Przy stole zawalonym licznymi papierami dostrzegłem swoją matkę, która musiała przysnąć od nadmiaru pracy. Spokojniejszy i znacznie bardziej pewny siebie podszedłem do niej i ułożyłem delikatnie na kanapie, zgarniając jej nadal żywo-czerwone włosy na bok. Przykryłem ją ostrożnie kocem, przyglądając się jej z lekkim przejęciem.
       Spojrzałem na różne rachunki i raty do spłacenia leżące na ławie. Boli mnie, że wszystko przede mną ukrywa i udaje, że jest idealnie. Bierze to na siebie i za wszelką cenę chce rozwiązać bez mówienia mi o tym, przez co sama się męczy. Zresztą, wiadomo chociaż po kim to mam. Nie wie nawet, że mam świadomość, co się dzieje.
      Wziąłem jeden ze świeższych rachunków w dłoń, czytając, ile jest do zapłaty. Zmarszczyłem brwi, orientując się, że kwota przekracza nasze środki.
      Minato Namikaze...
      Wszystkie rachunki są przypisane na mojego ojca, którego z nami już nie ma. Mimo to musimy je spłacać, co wcale nam nie pomaga w obecnej sytuacji. Nasz dom należy do mojego ojca, jednak to nie podoba się jego rodzicom, a moim dziadkom, że nie wyniesiemy się z niego. Nie mamy gdzie.
       Zerknąłem kantem oka na swoją rodzicielkę, która się niespokojnie poruszyła, jednak nadal śpi. Z tego co wiem to oni nigdy nie przepadali za moją matką, ponoć od zawsze chcieli się jej pozbyć. Jedynie on ją chronił przed przykrościami z ich strony, a teraz robię to ja, chociaż niewiele mogę, bo obraca się to też przeciwko mnie.
      Zdenerwowany zgniotłem papier w dłoni, ciskając nim w ławę i poszedłem do swojego pokoju na parterze. Włączyłem komputer, żeby poszukać jakichś ogłoszeń. Muszę jakoś pomóc, a pieniądze same się nie zarobią.

_________________

     Ohayo ^^
     I ten moment, gdy przez głowę przechodzą myśli typu "Może zanim to publikuję, wymyślę, co będzie w następnym rozdziale?"; "Może najpierw zacznę pisać kolejny...".
      Ale nie, walić to XD Za bardzo mnie kusiło, żeby już teraz to wrzucić, bo potem nie będę miała czasu przez szkołę i naukę, więc oto macie ^^
       To ten tego no... pozdrawiam z tramwaju :')

Continue Reading

You'll Also Like

7.2K 805 54
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
54.6K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
130K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
40K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.