Between worlds / Newt ( W TRA...

By Eff_infinty

173K 9.2K 3.8K

Nora. Z pozoru zwyczajna dziewczyna, ale nie jest taka. Zostaje wysłana do tajemniczej Strefy, w której jak s... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Epilog
~ BOHATEROWIE ~

Rozdział 10

5.2K 355 171
By Eff_infinty


Patrzyłam na swoją wolną śmierć. Wrota się zamknęły. Zostałam sama, a mój niemy krzyk odbijał się równie niemym echem po ścianach Labiryntu. Bolało mnie całe ciało. Oparłam się łokciami o beton i lekko się uniosłam. Kolejny puls bólu przeszedł przez cały mój kark, trafiając w końcu do czaszki. Syknęłam, ale postanowiłam się podnieść mimo tego piekielnego uczucia. Oparłam się o chłodną ścianę. Z odległego, bardzo odległego końca Labiryntu, usłyszałam okropny odgłos. Zupełnie jakby gdzieś tam, daleko ścierał ktoś metal. Warkot, jęki. Słyszałam to wszystko bardzo wyraźnie. Zaczęłam się przesuwać w dal, trzymając się ściany Labiryntu. 


Jeden zakręt. Potem drugi i trzeci. Ciągle skręcałam w prawo, bo nie miałam siły, by odejść od ściany i przejść parę kroków na lewą. Miałam starte kolana, tego byłam pewna. Z rozciętej skroni leciała mi krew, ciepła i lepka. Stawiałam niepewnie kroki, spodziewając się za każdym zakrętem ujrzeć Bóldożercę. 

Nie wiem, ile szłam. Szłam już długo. Nogi bolały mnie niewyobrażalnie mocno. Zsunęłam się na ziemię. Straszne odgłosy stawały się coraz głośniejsze. Miałam tę świadomość, że jeśli się nie podniosę, to zginę tutaj niechybną śmiercią. W sumie to i tak tutaj zginę. Przecież Thomas wyraźnie powiedział, że jeszcze nikt nie przeżył nocy w Labiryncie, oprócz niego i Minho. Ja z pewnością nie jestem tak sprytna, jak oni, więc nie mam żadnych szans na przeżycie. W moim umyśle pojawiło się miliard pytań.

Dlaczego śnią mi się te sny? Dlaczego słyszę głosy? Dlaczego nie mogę kontrolować swojego ciała? Dlaczego mnie tutaj zesłano? Co oznaczają te litery, które słyszę? Kim są ci ludzie, których widzę w snach? Kim, do jasnej cholery jest ta dziewczyna? 

Najbardziej jednak intrygowała mnie ona. Skupiłam wszystkie swoje myśli na jej osobie. Lekko rudawa dziewczyna, około metra sześćdziesiąt pięć, niebieskie oczy, włosy sięgające poza ramiona. Pełne usta i zgrabny nosek z nielicznymi piegami. Z moich wspomnień wynika, że była bardzo ładna. Z pewnością ładniejsza ode mnie. Ładniejsza od szatynki z brązowymi oczami i bladymi ustami. Ładniejsza o wiele. Intrygowało mnie również to, że zawsze jest z Newtem. 

Kiedy zostali odbici, Newt przestraszony wołał jej imię. Julie. Potem zawsze przy niej był, kiedy jej pomagałam, zaraz po ich przybyciu. Zawsze trzymał się z nią. Nie odpuszczał jej na krok. A zanim wysłałam go do Labiryntu, szepnął jej coś na ucho i pocałował ją w czubek głowy. To wszystko wyglądało, jakby ją kochał, ale jaką miłością? Rodzinną, przyjacielską, czy tą, o której czasami warto nie mówić, bo ten rodzaj miłości najbardziej rani? 

Rozmyślania przerwał mi wielki warkot. Bóldożerca był już bardzo blisko. Zapomniałam nawet, że stoję w obliczu śmierci. Zapomniałam o bólu i wstając, zebrałam wszystkie siły i zaczęłam uciekać. W prawo, w lewo, w lewo i znów w prawo, byle jak najdalej uciec od tego strasznego dźwięku. Było tak ciemno, że nic nie widziałam. Biegłam, nie wiedząc gdzie, nie mając pojęcia, czy przypadkiem zaraz nie zaryję głową o jakąś ścianę. Zatrzymałam się. W jednym momencie miałam takie przeczucie, że powinnam. Przesunęłam nogę lekko o parę centymetrów, ale wtedy stało się coś, co sprawiło, że serce mi stanęło. Czułam koniec. Koniec drogi, żadnej ściany, niczego. Koniec korytarza i pustą przestrzeń. Moje oczy, już przyzwyczajone do ciemności, widziały lekki zarys wszystkiego, co mnie otaczało. I był to koniec. Zrozumiałam, że było to Urwisko. Urwisko, o którym słyszałam pierwszego dnia od Minho. Droga, którą kiedyś uważali za wyjście z Labiryntu. Mylna, fałszywa droga. 

Jęk. Pisk i stukot. Poczwara wyszła zza ściany i teraz stanęłam z nią oko w oko. Pół zwierzę, pół maszyna. Z jego obrzydliwego cielska, wystawały różne okropne narzędzia, które jasno samym swoim kształtem dawały do zrozumienia, do czego służą. To był koniec. Nie miałam żadnej drogi ucieczki. Za mną Urwisko, przede mną śmierć, a pomiędzy mną dwie wielkie ściany z pnączami, które tutaj były niesamowicie rzadkie. Bluszcz pokrywał zaledwie jedną czwartą ściany. Szczypce klapały, marząc tylko o tym, by mnie rozerwać na strzępy. Stałam tam, czekając na śmierć. Gdy Bóldożerca był już przede mną i wyciągał swoje eksponaty, by zadać mi ten śmiertelny cios, stało się coś niespodziewanego. 

"Nora, każ im przestać" 

Co? Znów ten głos, tym razem kobiecy głos. Typowo kobiecy, nie młodzieńczy, ale głęboki i surowy. 

Wyciągnęłam rękę przed siebie, jakby to miało uchronić mnie przed śmiercią. Szczypce zatrzymały się w połowie. Cała kreatura się wyłączyła na jedną krótką chwilę, po czym schowała wszystko i oddaliła się o parę kroków. Stanęłam jak wryta. Potwór zwinął się w kulkę i przesuwając się do bocznej ściany ,ruszył wprost na urwisko. Stałam po drugiej stronie i patrzyłam, jak śmierć przede mną ucieka. Jak odchodzi, nie zabierając mnie ze sobą. Nie byłam w stanie myśleć. 

Powoli zaczynało się rozjaśniać. Opadnięta z sił, z trudem odnalazłam drogę powrotną pod wrota. Upadłam tuż przed nimi. Co z tego, że udało mi się przeżyć noc, skoro i tak umrę ze zmęczenia i braku sił. Usłyszałam huk i zobaczyłam kątem oka rozsuwające się wielkie mury, które powoli zaczynały ukazywać coraz więcej światła i Strefę. Ledwo żywa usłyszałam krzyk Newta. Potem czyjeś ręce objęły mnie całą. Poczułam silne ręce na mojej talii, a potem lekkie szarpnięcie w górę. Czułam, jak ktoś mocno mnie trzyma. Niesie. Niesie na rękach. Szum krzyków i szeptów sprawiał, że moja czaszka jeszcze bardziej pulsowała. Jednak ze wszystkich głosów, jakie mi towarzyszyły, najbardziej wbił mi się do głowy głos blondyna. 



***



Otworzyłam powoli oczy. Z lekkim trudem, ale udało mi się dostrzec jasne światło. Obudziłam się w swoim pokoju, w swoim łóżku. Jestem w niebie? Umarłam? 

Podniosłam się na łokciach. Za oknem wciąż było jasno. Odkryłam kołdrę. Miałam na sobie koszulę nocną. Wszelkie moje rany zostały obmyte i opatrzone. Spojrzałam w lustro. Miałam rozciętą wargę, dużo ran na nogach i rękach, że o kolanach już nawet nie wspomnę. Szybko zmieniłam ubrania, zastanawiając się, kto odważył się tak perfidnie wykorzystać moją chwilę nieprzytomności. Uczesałam i tak brudne od kurzu włosy. Zrozumiałam, że jednak przeżyłam tę okropną noc. Wyszłam szybko z budynku. Dopiero po chwili zanotowałam brak jakichkolwiek oznak, że cokolwiek mnie bolało. Dotknęłam pleców, ale nic nie poczułam. Zupełnie jakby cały ból wyparował. Wolnym krokiem szłam w kierunku stołówki. W brzuchu mi burczało tak głośno, że można było pomylić ten dźwięk z burzą. Idąc, czułam na sobie spojrzenia Streferów, którzy na jedną krótką chwilę przerwali swoją pracę. Zbyłam je, a przynajmniej się starałam.

- Nora! - Patelniak widząc mnie, uśmiechnął się pobłażliwie i szybko zabrał się za robienie mi jedzenia. - Nastraszyłaś nas dziewczyno! 

- Wiem. - Mruknęłam. - Nie chciałam. 

- Po co tam w ogóle szłaś?! Wiesz, że złamałaś naszą pierwszą zasadę?

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie byłam sobą. - Patelniak uniósł brwi w geście zdziwienia. 

- Co masz na myśli? 

- Ktoś kontrolował moje ciało. Nie mogłam nad nim zapanować! Myślisz, że poszłabym tam z własnej woli? Mimo wszystko przepraszam. 

- Nie przepraszaj mnie. - Mruknął. 

- Tylko? - Spytałam, całkowicie nie kojarząc faktów.

- Tylko Newta! Nie masz nawet pojęcia, jaki był wściekły, gdy niósł cię ledwo żywą do kliniki, a potem do pokoju! 

Przeraziłam się. Nie dlatego, że bałam się Newta, ale dlatego, że byłam w stanie sobie wyobrazić jego złość. 

- On mnie zaniósł? - Zdziwiona, nie zdając sobie sprawy, jak komicznie wyglądam, słuchałam Patelniaka. 

- Nie tylko. Czekał całą noc pod wrotami. Za cholerę nie chciał się ruszyć. Rano uparł się, że sam cię opatrzy i się tobą zajmie. 

- Łał. - Mruknęłam. 

- Masz. Pewnie jesteś głodna. - Patelniak podsunął mi pod nos talerz z bitymi ziemniakami i kurczakiem. 

- Jak jasna cholera. - Rzuciłam się na jedzenie. Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy wszystko z talerza zniknęło. 

- Widzę, że ci smakowało. - Chłopak uśmiechnął się i umył talerz. 

- Wiesz gdzie jest Newt? 

- Nie. Nie widziałem go, odkąd się tobą zajmował. 

No pięknie. I gdzie ja mam teraz tego sztamaka szukać? 

- Ale może się pojawi. - Mruknął po krótkiej ciszy. 

- Hm? 

- Mówię, że może się dzisiaj pojawi. Wieczorem mamy ognisko. Takie samo jak w dzień, który przybyłaś. 

Przeniosłam wzrok na Strefę. Wszyscy przygotowywali się do wieczornego imprezowania. Ławki, dobrze mi już znane zostały przeniesione na środek Strefy. Ustawione w kółko. 

- Thomas! - Zawołałam przyjaciela. 

Na dźwięk swojego imienia, szybko się odwrócił. Z wrażenia puścił ławkę, którą niósł z Minho, przez co Azjacie wymsknęła się z rąk i z hukiem runęła mu na nogę. Z jego ust wyszedł stek przekleństw, na szczęście pod niczyim adresem. 

- Nora! - Podbiegł do mnie i mocno przytulił. Odwzajemniłam jego gest. Czułam jego bicie serca. - Dziewczyno! Mało co przez ciebie w kalendarz nie kopnąłem! Nigdy więcej tego nie rób! - Pogroził  mi palcem. Na twarzy miał wymalowany uśmiech. 

- Też cię kocham. - Burknęłam na żarty. Pamiętałam, że kiedy ktoś coś nam mówił na żarty, tak właśnie się odpowiadało, ale to, co usłyszałam, lekko mnie zbiło z tropu. 

- Ja ciebie też, księżniczko. - Szepnął, po czym złożył na mojej głowie pocałunek. 

Nie zastanawiałam się dokładnie nad znaczeniem wypowiedzianych przez niego słów. W mojej głowie teraz był tylko Newt i to, by jak najszybciej go znaleźć. 

- Nie widziałeś nigdzie Newta? - Zapytałam, zbywając jego czułości. 

- Nie. Pewnie się gdzieś zaszył. Bardzo się przejął twoim stanem. 

- Ej, księżniczko! - Minho wciąż rozmasowując sobie swoją obolałą stopę, zwrócił się do mnie. - A co ze mną? Dlaczego nikt nigdy mnie tak nie przytula? - Wyciągnął do mnie ręce. 

- Minho! - Zaśmiałam się lekko, po czym rzuciłam mu się na szyję, mało co nie zwalając go z nóg. 

- Kiedy mówiłem, przytul, nie miałem na myśli, uduś. - Zaśmiał się, mocno mnie obejmując. 

- I kto tu kogo dusi? Jeszcze chwila i mi żebra połamiesz! 

Zaśmiał się, ale wciąż nie puszczał. 

- Dobra. Koniec tych czułości. Zbieraj dupsko Minho i pomóż mi przenieść tą pikoloną ławkę. 

- To ty pierwszy ją puściłeś! - Warknął Azjata z udawanym fochem. 

Thomas tylko pokręcił głową, nie mówiąc ani słowa. 



***



Ognisko sobie trzaskało. Roześmiane głosy i krzyki. Ja nie brałam udziału w zabawie, wciąż rozglądając się za przyjacielem. Chęć podziękowania mu za wszystko była większa niż chęć spędzenia czasu z pozostałą dwójką. Od rozglądania się na boki, mój kark powoli zaczynał wydawać z siebie protesty. 

- Hej, Nora! - Liam z wielkim uśmiechem i słoikiem w ręku podszedł do mnie. Wiedziałam, że w jakiś sposób potrafili wytworzyć napój alkoholowy. 

- Hej. - Burknęłam. 

- Dlaczego tu stoisz?  Chodź do nas. Każdy o ciebie pyta. Minho z Thomasem strasznie się na ciebie napalili. Obydwoje są już nieźle nawaleni. 

Chciałam mu odpowiedzieć, że przyjdę za chwilę, ale mój wzrok wykrył obiekt moich poszukiwań. Newt siedział oparty o powalony pień drzewa, kawałek dalej niż znajdowało się ognisko. 

- Zaraz wrócę. - Mruknęłam, nie spuszczając wzroku z przyjaciela. Nie byłam nawet pewna, czy to, co przed chwilą powiedziałam, w ogóle było prawdą. Wolnym krokiem szłam w stronę blondyna. 

Co ja mu powiem? Czy istnieją jakieś słowa, by okazać mu, jak bardzo jestem mu wdzięczna? No i czy nie będzie trochę niezręcznie? Pokłóciliśmy się ... 

Bezszelestnie podkradłam się i usiadłam obok niego na trawie. Nie spojrzał na mnie. Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w zamknięte wrota Labiryntu. 

- Newt? - Chciałam się upewnić, że w ogóle jeszcze żyje. To jest niemożliwe, by żywa istota potrafiła nie poruszać się, nie mrugać i cały czas wpatrywać się tylko w jeden punkt.

- Wiesz, że przez całą noc myślałem, że cię straciłem? - Burknął, nadal na mnie nie patrząc, uparcie świerzbiąc wzrokiem kamienne ściany. - Bałem się jak cholera. Pierwszy raz od dawna. - Upił trochę napoju ze słoika. Podejrzewałam, że był to ten sam napój alkoholowy, jaki przed chwilą spożywał Liam. 

- Jeśli chodzi o to... chciałam ci podziękować. 

Nie odezwał się. Przynajmniej nie od razu. 

- Gdyby ten cholerny Labirynt cię tam zostawił... - Odetchnął. Spojrzał na mnie. Jego oczy świeciły. Po wyrazie jego twarzy widziałam, że nie był już do końca trzeźwy. 

- Ale jestem tutaj i chyba tylko to się liczy, nie? 

- Nie. Nie liczy się tylko to. Po co pytam się, po jakiego fuja tam wlazłaś?! 

-  Nie chciałam. Nie kontrolowałam siebie. 

Po długiej ciszy znów się odezwałam. 

- Zastanawiałeś się, skąd znasz tę dziewczynę? - Miałam nadzieję, że coś mi powie. 

- Nie i, prawdę mówiąc, nie obchodzi mnie to. 

- A co cię obchodzi? - Fuknęłam niezadowolona z obrotu sytuacji. Ja staram się z nim rozmawiać,  a ten do mnie z gębą. 

- Chcesz wiedzieć, co mnie obchodzi? Ty. Ty mnie obchodzisz. Obchodzisz mnie i to bardzo. Jesteś moją przyjaciółką. Osobą, która w tak krótkim czasie, potrafiła poznać mnie lepiej  niż każdy inny. Osobą, która rozumie mnie bez słów. Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłem. Powinienem na ciebie nawrzeszczeć, wyrzucić ci jak bardzo mi na tobie zależy. 

- Ty też mnie obchodzisz Newt. - Splotłam nasze dłonie. - I chciałam przeprosić cię za to, jak cię potraktowałam. Po prostu martwię się o ciebie. 

Znów nie odpowiedział. 

- Słyszałam, że się przejąłeś moim stanem. Dziękuję, że nade mną czuwasz. Nie wiem, czy wiesz, ale jesteś dla mnie jak starszy brat, jak moja rodzina i ...

Znów brak odpowiedzi. 

- Newt? 

Spojrzał na mnie. Wyswobodził swoją rękę z mojej dłoni i objął nią moją twarz. Przybliżył się i położył usta na moich wargach. Pocałował mnie. Za pierwszym razem nie wiedziałam, co się dzieje. Za drugim odwzajemniłam jego pocałunek, pomimo tego, iż nie powinnam. 

- Dobranoc. - Wstał i odstawiając słoik, odszedł do budynku mieszkalnego. 

Wciąż sparaliżowana, siedziałam tam, teraz sama. Zrezygnowana podniosłam słoik i wypiłam resztkę tego, co zostawił Newt. Miało słodki smak. Słodki i kwaśny na raz... 


Continue Reading

You'll Also Like

620K 80.1K 94
🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolo...
173K 9.2K 32
Nora. Z pozoru zwyczajna dziewczyna, ale nie jest taka. Zostaje wysłana do tajemniczej Strefy, w której jak się okazuje, są sami chłopcy. Nie pamięta...
928K 52.8K 49
Pisane w roku: 2017/2018 Rodzice Thomasa są zbyt zapracowani aby się nim opiekować, więc postanawiają wysłać chłopaka do Ravenhall, gdzie mieszka jeg...
359K 22.3K 92
- Kundel- powiedziałem do stojącego przede mną chłopaka - Pijawka- odparł posyłając wrogie spojrzenie - Thomas! Dylan!- krzyknęła nauczycielka- przes...