Epilog

3.4K 184 4
                                    


Męcząca podróż trwała bardzo długo od momentu, w którym się obudziłam, nie wspominając już o tym, że przecież zmęczenie wzięło nade mną górę i zasnęłam oparta o kolana Teresy. Mimo odpoczynku wciąż czułam się okropnie, gardło mnie piekło, a całe ciało krzyczało z bólu. Byłam cała brudna, spocona i poobijana. Nie myślałam za bardzo o tym, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich godzin, a mój mózg raczej nie odbierał sygnałów, że jesteśmy nareszcie wolni. To było zupełnie tak, jakbym na krótką chwilę cofnęła się w rozwoju. Wręcz czułam, jak moje szare komórki mozolnie pracują, starając się nadążyć za obrotem sytuacji. 

Za oknami widziałam tylko zarys ziemi pokrytej po brzegi piaskiem, którą otaczała powoli narastająca ciemność nocy.  Nie widziałam tam żadnych oznak życia, niczego, tylko pusta przestrzeń pozbawiona kolorów, przypominająca o cichej szarości istnienia. Usadowiłam się obok Minho i oparłam się o szybę, na której widziałam mnóstwo pojedynczych rysek. W tym samym momencie wyczułam coś w kieszeni spodni. Gdy wyciągnęłam rękę, by sprawdzić co to było, od razu przeszedł mnie dreszcz. Nie dlatego, że było zimno, ale dlatego, że przypomniałam sobie, co to było i skąd to miałam. 

Srebrny kluczyk wisiał na łańcuszku bezwładnie, przypominając mi o tym, że mój przyjaciel został ciężko ranny podczas próby uratowania mi życia. I to wszystko moja wina. Nawet nie wiem, czy żyje. Do mojego serca wkradło się okropne uczucie tęsknoty i lęku. 

Z rozmyślań wyrwało mnie potężne stuknięcie w szybę. Przeraziłam się i zaskoczona odskoczyłam od okna, wpadając na siedzącego i pogrążonego w zadumie Minho. 

- Co to było? - Spytał, mierząc mnie wzrokiem w poszukiwaniu odpowiedzi. 

- Natychmiast odsuńcie się od okna! - Krzyknął jeden z ludzi, którzy nas uratowali. 

- Dlaczego? Co to jest? - Mruknął Thomas, jak zwykle nie mogąc powstrzymać ciekawości. 

Pomimo zakazu zbliżania się do okna, nachyliłam się i wytężając wzrok, spojrzałam w ciemność. Nagle czyjaś ręka uderzyła po drugiej stronie szyby. Odsunęłam się i gdy Thomas poświecił w tamtą stronę latarką, ujrzałam jednego z tych okropnie przedziwnych ludzi. Jego wygląd był równie szpecący, co jego kolegów, którzy mnie zaatakowali. 

- Kazałem wam się odsunąć!!! - Ryknął żołnierz, łapiąc nas za ręce i siłą odsuwając od okna. - To niebezpieczne! Lepiej nie pokazujcie się tym potworom. Mimo tego, że ich mózg jest usmażony, to doskonale zapamiętają waszą twarz i wasz zapach. Za chwilę będziemy musieli wychodzić. Macie się trzymać razem i biec najszybciej jak potraficie, zrozumiano?! 

Przytaknęliśmy wszyscy na znak, że rozumiemy. Nagle rozbłysło białe światło i wjechaliśmy przed potężny metalowy budynek, podobny do tego, z którego dopiero co musieliśmy uciekać. Przewróciło mi się w żołądku, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi autobusu. 

W tym samym momencie zostałam wypchnięta ze środka i zanim się obejrzałam, byłam poganiana do biegania. Na olbrzymich piaskowych kopcach stała cała gromada tych paskudztw. Łapiąc oddech, szybko pognałam za znajomymi sylwetkami przyjaciół. W pewnym momencie poczułam, jak coś wypada mi z kieszeni. Przystanęłam, by sprawdzić co to było. W piasku do połowy w świetle jarzących się białych lamp widziałam leciutko połyskujący klucz. Ponownie zostałam szarpnięta za ramię. 

- Zaczekaj! Coś mi wypadło! - Krzyknęłam, próbując się wydostać z mocnego uścisku mężczyzny. 

- Nie mamy na to czasu! - Odwarknął surowo. 

Nie mogę stracić tego łańcuszka! Nie ma mowy! Z całych swoich sił wyszarpnęłam się i pognałam w stronę zguby. Porwałam łańcuszek w samą porę, bo jeden z Poparzeńców już wyciągał swoją okropną dłoń, by mnie dotknąć. Sypnęłam mu piachem w twarz i potykając się o swoje własne nogi, pobiegłam w stronę wielkiego wejścia, które powoli się zamykało. Na straży stało dwóch mężczyzn od stóp do głów ubranych tak obficie, że nie było im widać nawet kawałka skóry. Trzymając karabiny, zestrzeliwali nieprzyjaciół tak, by mnie nie zranić, ale też, żeby żaden z nich mnie nie dogonił. Zdążyłam przekroczyć próg i wpaść na Winstona, gdy wrota się zamknęły. Oddychając ciężko, mocniej zacisnęłam palce na srebrnym przedmiocie. 

Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Where stories live. Discover now