Rozdział 2

8.2K 455 123
                                    



Przez cały czas trzymałam się blisko Thomasa. Czułam, że mogę mu zaufać i w rzeczywistości tak było. Siedziałam właśnie z nim i Minho przy stole. Co chwila ukradkiem patrzyłam na nich, nie chcąc się odzywać i przeszkadzać im w tej nieco komicznej pogawędce. Drugim powodem dlaczego nie przypominałam im o sobie było to, że nadal nie miałam pojęcia o niczym. Tak naprawdę nie zrozumiałam połowy tłumaczenia Thomasa. Jednak patrząc na tą dwójkę, kąciki moich ust wyginały się ku górze. To nawet dobrze, bo nie czułam już tego strachu, który towarzyszył mi jeszcze parę godzin temu. To wcale nie było dziwne, że się śmieję sama do siebie. Dziwniejsze byłoby to, gdybym w takiej sytuacji była obojętna. Minho pałaszujący bite ziemniaki i marchewki, co chwilę potakujący głową w geście zrozumienia do Thomasa, który z kolei żwawo gestykulował dłońmi, wymachując nimi na wszelkie możliwe i znane mi strony.

- No i wtedy ten krótas poleciał do ciapy wrzeszcząc...

- O kim wy, do jasnej ciasnej mówicie? - Nie byłam w stanie już dłużej słuchać tej historii. Po prostu musiałam się wtrącić. To chyba była moja pierwsza wada. Nie jestem w stanie długo usiedzieć na miejscu, będąc ignorowaną.

- O takim jednym. Nie musisz sobie zawracać nim głowy. Jest wredny dla każdego. Znaczy... może wredny nie, ale lubi czasami podokuczać.

Przytaknęłam głową na znak, że rozumiem. Mimo to, cholernie byłam ciekawa o kogo chodzi. Chciałam dowiedzieć się więcej. Byłam gotowa pochłonąć całą tą wiedzę, bez względu na konsekwencje nieprzespanych nocy.

- No świeżynko kruszynko. - Minho wstał posyłając mi pełen radości uśmiech. - Trafiłaś w sam raz na fajną imprezę. Szkoda tylko, że będą na niej sami porąbani Streferzy, bo tacy właśnie jesteśmy.

Spojrzałam na niego i też wstałam przysuwając krzesło do stolika. Patelniak właśnie przejechał ścierką po blacie, zdjął fartuch i posyłając Minho porozumiewawcze spojrzenie powoli oddalił się w stronę polany.

- Imprezę?

- No, może nie impreza taka idealna, ale nie jest aż tak źle. Czasami urządzamy sobie takie wydarzenia, by po prostu chodź na chwilę zapomnieć o tym, że jesteśmy tu uwięzieni. - Minho pomimo braku ochoty wspominania na ten temat, nie miał zamiaru stracić swojego entuzjazmu. Kolejny raz przez moje serce przebiegło uczucie, jakie doświadczyłam przy Thomasie. Uczucie zaufania i tego, że na pewno będę się z nim dobrze dogadywać.

- No, ale na czym to dokładnie polega? - Byłam zainteresowana tym wszystkim. Może to część ich funkcjonowania?

- Po prostu powiedzmy, że masz szansę zobaczyć, jak bardzo sklumpanymi szajbusami potrafimy być. - Thomas uśmiechnął się i wskazał głową wielki kawałek łąki.

- Już nie mogę się doczekać. - Przecisnęłam przez zęby i uśmiechnęłam się. Nie. Nie udawałam. Naprawdę się ucieszyłam. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, że zamiast histerii będę czuła szczęście w takim miejscu. Odizolowana od normalności życia. Zamknięta w wielkim kwadracie z Labiryntem na zewnątrz. Idąc za dwójką Zwiadowców, dotarłam na miejsce. Po bokach ustawione cztery długie ławki, których do tej pory chyba nie zauważyłam.

- Ognisko? - Uniosłam brwi, patrząc na Thomasa.

- Nazywaj to jak chcesz. Poczekaj, aż się rozkręci.

- Aż się rozkręci. - Mruknęłam, nie bardzo gotowa na dalszy rozwój akcji.



Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz