Rozdział 1

12K 477 407
                                    

Na jedną krótką chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością. Dzienne światło, którego brakowało mi przez dobrych bitych parę godzin, zaczęło ranić moje oczy, które z kolei pragnęły ciemności.

Gdzie jestem? Jak się tu dostałam? Teraz miałam kompletną pustkę w głowie. Nie pamiętałam nic. Usłyszałam mnóstwo głosów. Rozmazany obraz ukazywał wiele sylwetek stojących nade mną. Moje płuca sprawnie walczyły o każdy oddech, a kiedy mój wzrok znacznie się wyostrzył, byłam w stanie zobaczyć nieznajomych. Stało nade mną około czterdziestu chłopców. Wyglądali na mniej więcej szesnaście, osiemnaście lat. Patrzyłam, ale nikt nie wydawał mi się znajomy, a ja bałam się, że w każdej chwili mogą mi zrobić krzywdę. Jakiś chłopak o miodowych włosach wskoczył do pudła, w którym obecnie się znajdowałam i pochylając się nade mną, wlepił we mnie swoje zielone gały.

- Jest przytomna. - Wymamrotał, prostując się i oznajmiając to pozostałym.

- Pomóż mi ją wyciągnąć, Jake.

Dwóch chłopców powoli mnie podniosło, a potem poczułam, jak kładą mnie na czymś miękkim. W jednej chwili obok mnie pojawiło się kółko. Kątem oka zobaczyłam jakieś noże leżące niedaleko ode mnie, zanim tłum zakrył mi widok. Mimo słabego samopoczucia i mdłości zerwałam się w jednej chwili na nogi. Mój gest chyba wszystkich zaskoczył, bo odskoczyli jak oparzeni. Pobiegłam w stronę broni i chwilę potem trzymałam ją już w dłoni, wymachując nią na wszelkie możliwe strony.

- Zostawcie mnie! - Warknęłam, mając nadzieję, że moje ostrzeżenie pomoże. Niestety nie pomogło. Paru chłopaków podeszło o parę kroków bliżej, na co ja znów zamachnęłam się tym, co z jakiegoś powodu wiedziałam, że nazywa się nożem.

- Co tu się dzieje? - Usłyszałam kolejny głos, wychodzący zza tłumu.

- Przepuście mnie. - Drugi nieznany mi głos, warknął na zebranych.

Z tłumu wyłoniło się trzech chłopców. Wyglądali na siedemnaście lat. Jeden z nich był dobrze zbudowanym i umięśnionym Azjatą o czarnych włosach. Drugi miał również czarne włosy, ale typowo wyglądał inaczej. Był blady, lekko przerażony.

- No i kogo, purwa, to pudło tym razem przywiało?

Ostatni z nich okazał się  blondynem. Wysoki, szczupły, średnio umięśniony. Miał na sobie białą bluzkę. Włosy koloru miodowego, blond i truskawkowego na raz. Ciemne oczy i surowy wyraz twarzy. Mimo tego rysy miał łagodne.

- Niezła ta laska.

- Tak, ale szkoda, że ze zjaranym rozumem.

-Ja pikolę, a taka ładna!

- Cicho, do purwy nędzy! - Blondyn krzyknął, uciszając tłum. Spojrzał hardo na mnie, jakby oceniając czy jestem człowiekiem, czy nie. Zrobił parę kroków naprzód.

- Odejdź! - Krzyknęłam, a koniec sztyletu przeszył powietrze z głuchym świstem.

- Może ja spróbuję. - Ciemnowłosy chłopak postawił krok w moją stronę, wyciągając do mnie ręce i lekko odpychając kolegę do tyłu. 

- Ode... - Zaczęłam, ale on szybko mi przerwał.

- Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Nikt tutaj nie zrobi ci krzywdy.

Popatrzyłam na niego nieufnie. Nie wyglądał na takiego, co by mi miał coś zrobić, więc lekko opuściłam nóż, ale nie do końca, gotowa się obronić.

- Spokojnie, mam na imię Thomas. Jestem Thomas. - Pozwoliłam mu znacznie się zbliżyć. - Wezmę to, dobrze? - Ręką dotknął ostrza.

Puściłam nóż, a on odetchnął, chyba z ulgą.

Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz