Rozdział 6

5.7K 343 20
                                    


Byłam wyczerpana. Wyczerpana i zmęczona. Dlaczego? Bo pracowałam.

Idąc z chłopakiem, który poprosił mnie o pomoc, zbywałam wszelkie dziwne i całkiem niepotrzebne mi spojrzenia reszty chłopców ze Strefy. Weszłam z nim do pokoju i od razu złapałam za wodę utlenioną. Palec był całkowicie rozcięty. Długa szrama przechodziła przez całą jego długość. Chłopak zachowywał się tak, jakby w ogóle nie czuł bólu. Siedział spokojnie, a gdy ujęłam delikatnie jego rękę, tak by nie sprawić mu niepotrzebnego bólu, wzdrygnął się. Przeszyłam go zimnym spojrzeniem i zaczęłam odkażać mu ranę. Prawdą było to, że kiedy patrzyłam na krew i mocno rozcięty palec, czułam, jak w żołądku zaczęło mi się przewracać. Zbierało mi się na wymioty, ale wytrzymałam ostatkiem sił. Kiedy go szyłam, miałam tylko nadzieję na to, że nie zemdleję. Pierwszy raz dzisiaj byłam Plastrem, więc może jednak powinnam zrezygnować z tej posady?

- Już. - Fuknęłam w jego stronę, chcąc jak najszybciej przestać myśleć o tym niemiłym wydarzeniu.

- Dzięki. - Wychodząc, musnął mnie palcami.

Chwilę później przed pokojem stała już cała chmara chłopców z najróżniejszymi urazami.

Pracowałam przez cały dzień. Każdy, dosłownie każdy chłopak coś sobie zrobił. Każdy z wyjątkiem Winstona, Jakie, Newta, Minho i Thomasa. Jak weszłam do pokoju koło jedenastej, tak wyszłam dopiero grubo po piątej. Skierowałam się szybko do stołówki, czując, jak mój brzuch uporczywie domaga się czegoś do zjedzenia.

- Chyba składam wymówienie. - Sapnęłam siadając obok Minho. Dopiero po chwili zorientowałam się, że coś jest nie tak. - Zaraz... Minho?

- Co? - Zapytał, podnosząc wzrok i przeczesując sobie włosy. Widać było, że jest coś nie tak.

- Co ty tu robisz?

- Siedzę. - Wzruszył ramionami.

Co z nim do purwy nędzy się dzieje? Gdzie ten Minho z poczuciem humoru? On jest... smutny.

- Co jest? Gdzie Newt? A Thomas? - Zaniepokoiłam się tą dziwną nieobecnością blondyna. Nigdy nie wychodził poza mury i zawsze był w zasięgu mojego wzroku.

- Są w Labiryncie. - Mruknął.

- W Labiryncie?! - Jak to? Że jak? Oni? W LABIRYNCIE?

- No tak. - Odsapnął. - Zmieniliśmy się z Newtem.

- Ale dlaczego? - Zaczęłam drążyć temat, nie zwracając nawet uwagi na podły humor przyjaciela.

- Dlatego, że Newt chciał sam sprawdzić to chore znalezisko! - Krzyknął na mnie tak głośno, że mało brakowało, a z przerażenia spadłabym z ławki.

Popatrzyłam na niego, jakby to, co właśnie powiedział, było czymś niedorzecznym. Już nie dbałam o to, że na mnie krzyknął. Zrozumiałam od razu powagę sytuacji.

- Przepraszam... - Mruknął.

- Nic się nie stało... - Starałam się go zapewnić o tym, że mnie nie uraził, ale wyraźnie głos mi drżał.

- Po prostu się martwię. Newt rzadko bywa w Labiryncie. Powinni już wrócić. A jeśli nie zdążą? - Głos mu się załamał. W tym momencie poczułam taki sam ból, jaki mu towarzyszył.

- Zdążą. Zobaczysz. - Odparłam i już biegłam do wrót z nadzieją na to, że jednak wrócą. Pełna nadziei.

- Nora! Czekaj! - Krzyknął za mną i puścił się biegiem w tę samą stronę co ja.

Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Where stories live. Discover now