Rozdział 11

5.3K 316 166
                                    


Siedziałam przy blacie kuchennym. Ignorując błagania Patelniaka, bym przestała go rozpraszać swoją obecnością, główkowałam nad literami, które ciągle uporczywie siedziały mi w głowie. 

"T"

"R"

"O"

"S"

"B"

"Ę"

"Ś"

"Ć"

"C"

"Z"

"K"

"E"

- Ja pierdzielę! - Złapałam się za głowę, wyrywając przy okazji parę włosów. - Nie rozumiem! Co to są za litery? W co do cholery one się układają!? 

- Czy to ja je wymyśliłem? - Patelniak wzruszył ramionami i postawił garnek z wodą na pełnym ogniu. - Nie. - Odpowiedział za mnie. - Więc nie wyżywaj się na moich biednych uszach. 

- Sorry. - Burknęłam. 

Rozejrzałam się po Strefie. Otoczona ciemnościami ledwo zaczynającego się poranka, miejscami wyglądała pięknie. 

- Co  mamy na śniadanie? - Zerknęłam na naszego kucharza, ale ten nie słyszał mnie. Jak mógł mnie słyszeć, skoro zasnął? Normalnie nie miałabym nic do tego, że biedak chciał pospać, bo po wczorajszym odlocie, należy im się odpoczynek, ale tym razem sytuacja była kompletnie inna. - Jezu! Człowieku! Obudź się! Patelnia! 

Na dźwięk mojego głosu, Patelniak się przebudził i w samą porę złapał lecącą patelnię. Niestety, jak to w jego przypadku nie obyło się bez urazów. Patelnia była rozgrzana, a skoro rozgrzana, to parzy, a jak parzy, to boli, a jak boli, to momentalnie musimy tego miejsca dotknąć. Naczynie rąbnęło o ziemię. Patelnia została pozbawiona rączki. 

- Jezus Maria! Moja patelnia! Moja ręka! - Patelniak złapał się za głowę z przerażoną miną. 

Nie wytrzymałam. Po prostu wybuchłam śmiechem. Ta sytuacja była na tyle komiczna, że można było ją porównać do takiej, gdzie babcia łapie się za głowę, bo jej wnuczek powiedział, że nie jest głodny. Nie wiedziałam, skąd takie określenie. Pamiętałam je skądś, ale nie mam pojęcia skąd. 

- Przyniosę ci może jakąś maść. - Mruknęłam i krztusząc się ze śmiechu, zeszłam ze stołka. Zanim jednak postawiłam krok, wpadłam na kogoś. Czy ja zawsze muszę zaryć w coś lub w kogoś buzią? Dlaczego nie plecami? 

- Hej. - Usłyszałam cichy szept. Podniosłam głowę i napotkałam twarz Newta. Stanęłam jak zahipnotyzowana. To, co się wczoraj stało, sprawiło, że nie miałam pojęcia, jak od teraz będę się zachowywać w jego pobliżu. 

- Cześć. - Wypaplałam, wciąż się na niego gapiąc. Dopiero potem się ocknęłam. Delikatnie potrząsnęłam głową. 

- Co to ma do purwy nędzy być?! - Patelniak warknął w naszą stronę. - Cześć? Hej? Ja tu do fuja męki przeżywam, a wy się migdalicie! - Pokazał nam zaczerwienioną rękę. 

- To ja jednak pójdę po tę maść. - Burknęłam i się oddaliłam. Szłam do kliniki sama. Samiutka jak palec. Sama pośród lekkiej mgły ciemności, otaczającej wszystko dookoła. Wszyscy jeszcze spali. Wszyscy oprócz naszej trójki. Weszłam do pokoju i szybko porwałam tubkę ze stołu. Po minucie stałam już przy Patelniaku. 

- Brałaś mój notatnik? - Usłyszałam Newta.

- Nie. - Odparłam. - Dlaczego pytasz?

- Bo tylko u mnie były spisane te litery. - Bąknął. 

Between worlds / Newt ( W TRAKCIE EDYCJI )Where stories live. Discover now