Zapomniane ~ SasuSaku [P O W...

By Viviennss

39.2K 2.3K 543

Zwykła nastolatka - Sakura Haruno, której życie zmieniło się przez jedno wydarzenie... Obce twarze, a jednak... More

PROLOG
1.Kim ty....
2.Przebudzenie
3. Nowy świat, nowa ja
4. Twarde lądowanie
5. Haruno potrafi
6. Mój wróg - zakupy
7. Różowy zawsze spoko
8. Prawda
9. Kara
Libster Awards
Pytanie od autorki
10. Zmiana?
11. Rude wredne
12. Zawodniczka
13. Mam już dosyć
14. Zazdrość?
15. Przyjaciel z dzieciństwa
16. Kino
17. Skup się!
LA #2 + notka od autorki
Przepraszam...
19. Baka
LA #3 #4 #5 + info
20. Mecz
21. Ślady przeszłości
22. Poszukiwania czas zacząć
23. "Przywrócić zapomniane..."
Zawieszam ~ przepraszam...
Chamstwo
24. Choroba
25. Unikając bólu
26. "Obiecałeś!"
27. W imię tęczy
28. Szansa?
29. Ucieczka
30. Dylematy
31. Odwiedziny
32. Kłótnia
33. Lęki
34. Wzloty i upadki

18. "Nie jesteś moim ojcem"

1K 70 12
By Viviennss

      Dzisiaj, jak każdego innego dnia, obudziłam się, żeby rozpocząć swoją rutynę. Wykonałam wszystko po kolei jak zawsze. Pościeliłam łóżko, odświeżyłam się, przebrałam i zeszłam na dół na śniadanie.
      Będąc już na ostatnich stopniach schodów, dostrzegłam Sasoriego przy kuchence. Zaraz potem dotarły do mnie zapachy świeżych tostów. Cóż, przynajmniej gotowanie z rana mam już z głowy. Podeszłam do stołu i odsunęłam krzesło, na którego dźwięk spojrzał na mnie brat.
      - Dzień dobry! - powiedział do mnie uśmiechnięty, ale mi jakoś nie chciało się go odwzajemnić.
      - Dobry... - mruknęłam cicho i usiadłam, przywierając policzkiem do chłodnej powierzchni stołu.
      Zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Od przedwczoraj, gdy wróciłam od Uchihów, specjalnie omijałam go szerokim łukiem i nie wymieniłam z nim żadnego słowa, po prostu nie miałam ochoty się do niego odzywać. Zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało i po prostu robi to, co zawsze. Może faktycznie nic przede mną nie ukrywa i jestem tylko przewrażliwiona? Chociaż nie, przecież Itachi mi w piątek powiedział, że najlepiej będzie, gdy sam mi wszystko wyjaśni, więc na serio coś się kiedyś wydarzyło, ale nie chce mi powiedzieć. Tylko co to jest?
       - Smacznego. - mruknął wesołym głosem i postawił talerz z śniadaniem przed moją twarzą.
       Nie rozumiem, jak może się zachowywać z taką lekkością i naturalnością, gdy gołym okiem widać, że teraz coś jest nie tak między nami. Jakby tworzyła się przepaść, która stopniowo się powiększa z każdym przemilczanym zdaniem.
        Bez słowa wyprostowałam się na krześle i przyjrzałam się jedzeniu. Dwa tosty z roztopionym serem żółtym wyglądają naprawdę apetycznie, ale jakoś nie mam ochoty jeść. Świadomość, że Sasori coś przede mną ukrywa, sprawia, że jest mi aż niedobrze. Nieznacznie odsunęłam od siebie naczynie, co zwróciło uwagę chłopaka.
       - Coś się stało? - spytał wyraźnie zaskoczony.
       - Nie jestem głodna... - mruknęłam cicho, kręcąc przecząco głową.
       Sasori posłał mi pytające spojrzenie.
       - O co chodzi?
       - Nic. Po prostu nie jestem głodna. - mruknęłam ciszej, wbijając wzrok w podłogę.
       - Sakura...
       Nie chciałam go słuchać, więc wstałam z krzesła, zostawiając nietknięte śniadanie na stole.
       - Czekaj! - nie wiem jak, ale znalazł się przy mnie i zatrzymał, łapiąc za łokieć. - Powiedz, co się stało.
       Zaschło mi w gardle i przyspieszyło mi serce. Nie patrzyłam nawet na niego, ale jestem pewna, że wpatruje się we mnie z niecierpliwością. Nie rozumiem, dlaczego ja mam mu coś powiedzieć, gdy to on ukrywa przede mną jakąś poważniejszą sprawę. Przecież to on powinien mi się tłumaczyć, nie ja...
       - Ty mi powiedz... - szepnęłam słabym głosem, ale jestem pewna, że to usłyszał. - Powiedz mi, czego o tobie nie wiem... - dodałam odrobinę głośniej.
       Czerwonowłosy nic mi nie odpowiedział, jednak poczułam jak jego palce zaciskają się na moim ręku. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku z bólu, tylko zagryzłam dolną wargę i czekałam aż otrzymam jakąś odpowiedź.
       - Nie musisz o tym wiedzieć. - odezwał się w końcu stanowczym głosem.
       Zabolały mnie jego słowa. Przez cały czas naszej "znajomości" sprawiał wrażenie otwartego, ale koniec końców okazuje się, że nic o nim nie wiem. To chyba najgorsze, co może być. Próbując nie tracić nad sobą kontroli, zacisnęłam dłonie w pięści.
       - Jak to "nie muszę o tym wiedzieć", skoro jesteś moim bratem... - odezwałam się przez ściśnięte gardło. - Jak mam ci do cholery zaufać, skoro nie mówisz mi prawdy! - podniosłam głos i w końcu spojrzałam się w jego oczy.
      Trochę mnie zatkało na widok groźnie zmarszczonych brwi i pustych tęczówek, które miały zazwyczaj brązowy odcień. Zrozumiałam, że stąpam po cienkim lodzie i dla niego to nie jest najlepszy temat do rozmowy. Mimo to zależy mi, żeby poznać prawdę.
       - Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć?! Zaufałam ci jak nikomu innemu, a teraz takie coś odstawiasz?! Czy naprawdę nie rozumiesz, jak... - zaczęłam wyrzucać mu wszystko, co naszło mi na język prosto w twarz, dopóki mi gwałtownie nie przerwał.
       - Uspokój się w końcu! - krzyknął, co mnie trochę wystraszyło.
       Zamknęłam szybko powieki, czując jak łzy cisną mi się do oczu.
       - A spierdalaj. - warknęłam cicho przez zaciśnięte zęby i wyrwałam rękę.
      Naprędce ruszyłam do drzwi, nie zwracając uwagi na krzyki brata. Chwyciłam za bluzę z wieszaka i pociągnęłam za klamkę.
       Mam dosyć... Mam go dosyć...
        - Cholera, Sakura, wracaj!
        - Nie jesteś moim ojcem!! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i zatrzasnęłam za sobą drewniane wrota.
        Od razu poczułam ostry wiatr na twarzy, który uwolnił moje łzy i spłynęły po policzkach. Założyłam bluzę i ruszyłam biegiem przed siebie. Nie ważne gdzie, byle być jak najdalej od niego.
       Nie rozumiem, dlaczego nie chce mi powiedzieć prawdy. Przecież nie powinien nic przede mną ukrywać. Od wybudzenia w szpitalu to jemu zaufałam najbardziej, bo jest moim bratem, ale teraz nie wiem nawet kim dla mnie jest.
       Po kilkuminutowym biegu zatrzymałam się dopiero, gdy ujrzałam przed sobą wielki, zielony plac porośnięty licznymi drzewami. To ten sam park, który pokazywał mi Sasori pierwszego dnia. W porównaniu z wtedy jest znacznie mniej ludzi, więc postanowiłam się po nim przejść, żeby trochę ochłonąć i na spokojnie pomyśleć. Przetarłam wierzchem dłoni jeszcze lekko wilgotne policzki i znacznie wolniejszym krokiem weszłam na piaskową ścieżkę. Po kilku krokach zauważyłam drewnianą ławkę z odpryskującą, zieloną farbą, jednak jej wygląd mnie nie zaraził i usiadłam na niej. Oparłam się plecami o spróchniałe deski i zadarłam głowę do góry, wybijając zmęczone oczy w lekko zachmurzone, szare niebo.
      Chciałabym, żeby to wszystko się skończyło. Nie dość, że prawie nic nie pamiętam, to okazuje się, że nie znam nawet swojego brata, a to boli mnie najbardziej. Przez ten czas stał się dla mnie jedną z ważniejszych osób, którym mogłam zaufać, a teraz mam co do tego wątpliwości. Jak to możliwe, że dobre chwile mogą się tak łatwo zniszczyć? Chwilę przed pijanym Sasorim spędziłam wspaniały czas z Sasuke w kinie. Wtedy myślałam, że nic nie zepsuje mi humoru, ale, jak widać, myliłam się. Chociaż muszę przyznać, że powracając myślami do swatania przyjaciół jest mi jakby trochę lżej.
      Wypuściłam z płuc powietrze i podciągnęłam nogi na ławkę. Oparłam czoło o kolana i na nowo zaczęłam zadręczać się myślami o bracie. Usłyszałam radosne krzyki dzieci w pobliżu, więc uniosłam zaciekawiona spojrzenie. Ujrzałam kilka metrów przed sobą dwójkę małych dzieci, chłopca i dziewczynkę, które wesoło biegają po lekko zgniłozielonej trawie. Jestem ciekawa, czy z Sasuke tak samo się kiedyś bawiliśmy... Zmartwiłam się na samą myśl o przeszłości. Nie mam nawet co wspominać poza jednym krótkim wspomnieniem znad jeziora. Dosłownie nie mam przeszłości. Mam tylko nadzieję, że wszystko wróci jak najszybciej do normy, bo nie wiem jak długo jeszcze pociągnę.

      Nie wiem ile już tak siedzę, ale raczej długo, bo nie ma już prawie nikogo na uliczkach, ale to pewnie przez padający deszcz. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zaczęło padać, ale mimo to nie ruszyłam się nawet z ławki. Włosy już całkowicie mi zmokły i przyległy do ciała, tak samo jak i ubranie. Do moich uszu doszły kolejne kroki topiące się w kałużach, jednak nie pokwapiłam się, żeby sprawdzić do kogo one należą. Zamiast tego mam cały czas głowę schowaną między kolanami. Gdy pluskanie wody ustało niedaleko mnie, doszłam do wniosku, że ten ktoś musi być kimś znajomym, lub starym zboczeńcem. W końcu wszystko jest możliwe w dzisiejszym świecie.
       - Sakura? - doszedł do mnie znajomy głos, na który, nie wiem czemu, przeszły mnie ciarki. - Sakura, co ty wyprawiasz? - dodał lekko zdenerwowany.
       Powoli podniosłam głowę i przeniosłam beznamiętny wzrok na Sasuke, który jest w bluzie z założonym na głowę kapturem i idzie w moją stronę. Kucnął na wprost mnie i uważnie przyjrzał się mojej twarzy, a ja zrobiłam dokładnie to samo. Lekko wilgotne kosmyki czarnych włosów przykleiły mu się do czoła, a po szczęce spływają drobne kropelki deszczu. Wygląda teraz całkiem inaczej niż zwykle, tak specyficznie.
       - Co ci znowu przyszło do głowy? - spytał dosyć delikatnie.
       Na zadane mi pytanie spuściłam wzrok na brzeg ławki.
       - Sasuke... Czy ty coś przede mną ukrywasz?... - spytałam zachrypniętym głosem.
       Chłopak przez chwilę nic nie odpowiadał. Zapewne zastanawiał się, o co może mi chodzić, że nagle spytałam o coś takiego.
        - Nie, nie mam nic do ukrycia przed tobą. Nawet gdybym miał, to i tak nie potrafiłbym cię okłamać. - powiedział to w taki sposób, że naprawdę mu uwierzyłam w te słowa.
        Ponownie podniosłam na niego spojrzenie i przełknęłam zalegającą ślinę w gardle.
        - Dlaczego ktoś, komu zaufałam najbardziej, okazał się być kłamcą, gdy ty jesteś wobec mnie szczery? - wydusiłam z siebie kolejne zdanie. - Dlaczego nie potrafię dobrze wybierać i mieć normalnego życia? - zagryzłam nerwowo wargę.
       Sasuke zmarszczył brwi i obrzucił mnie zmartwionym wzrokiem. Wstał na proste nogi i wyciągnął do mnie rękę.
       - Chodź, odprowadzę cię do domu. Sasori się pewnie martwi.
       - Nie chcę go widzieć... -  mruknęłam cicho, odwracając głowę w bok.
       Chłopak głośno westchnął.
       - No to chodź do mnie. - spojrzałam na niego zaskoczona. - Nie pozwolę ci tu tak siedzieć, bo dostaniesz jeszcze zapalenia płuc, czy Bóg wie co jeszcze.
       Przez chwilę gryzłam się z myślami, czy aby na pewno iść do Sasuke, ale w końcu złapałam go za rękę i wstałam z jego pomocą. W ciszy ruszyliśmy w stronę domu karookiego idąc obok siebie.

       Po kilkuminutowym marszu dotarliśmy w końcu na miejsce. Chłopak otworzył przede mną drzwi i wpuścił przodem. Weszłam nieśmiało do środka i zatrzymałam się zaraz przy wejściu, czekając na Uchihę. 
       - Zaczekaj chwilę. - minął mnie, zrzucając po drodze buty w kąt i wszedł wgłąb mieszkania.
       Rozejrzałam się dookoła, po czym zdjęłam swoje tenisówki i postawiłam je pod ścianą. Niestety są praktycznie całe przemoczone i nadają się jedynie do kosza. Nagle rozległ się grzmot, na który aż zadrżałam. Dobrze, że spotkałam Sasuke i zabrał mnie z parku. Gdyby nie on, dalej siedziałabym na tej ławce i wystraszona uciekałabym teraz gdzie pieprz rośnie przed burzą.
      - Trzymaj i idź do łazienki. Drugie drzwi na lewo. - podszedł do mnie karooki i wsadził mi do rąk jakieś materiały.
      Dopiero po chwili ogarnęłam, co do mnie powiedział i że trzymam ręczniki, i jakieś ubrania. Zaskoczona uniosłam brwi i spojrzałam się na chłopaka.
       - Nie, nie trzeba. Naprawdę, nie chce robić problemu... - zaczęłam szybko zaprzeczać.
       - Przestań chrzanić i idź się ogrzać pod prysznicem i zdejmij te mokre ciuchy, bo się jeszcze przeziębisz. - przerwał mi i popchnął delikatnie w stronę korytarza.
        Nie widząc już sensu się z nim kłócić, podziękowałam cicho pod nosem i poszłam prosto do łazienki. Pomieszczenie jest urządzone ogólnie w jasnych, ale zimnych kolorach, a ściany i podłoga są wyłożone błękitno-białymi kafelkami. Dłużej nie rozglądałam się po pomieszczeniu, tylko błądziłam wzrokiem między wanną, a prysznicem. Przyznam szczerze, że długa kąpiel wydaje się najlepszym pomysłem, ale nie chcę nadużywać gościnności, więc wybrałam drugą opcję. I tak już wystarczająco się narzucam, przebywając tutaj.
       Nie zwlekając już dłużej zdjęłam z siebie mokre ubrania i weszłam do kabiny. Ustawiłam wodę na odpowiednią temperaturę i po chwili przyjemny, ciepły strumień oblał moje ciało, przyprawiając mnie przy tym o dreszcze. Westchnęłam głośno na takie przyjemne uczucie i przymknęłam oczy, pozwalając cieczy obmyć spokojnie moją twarz.
     Jestem niewyobrażalnie wdzięczna Sasuke za przyjęcie mnie do siebie w takiej chwili. Nie widzi mi się teraz wracać do domu, do Sasoriego, gdy jesteśmy pokłóceni. Chociaż i tak będę chyba musiała wrócić tam na noc, przecież jutro szkoła, a wszystkie rzeczy, czyli ubrania i książki, są u mnie w pokoju. Dobra, trudno się mówi,  pomyślę o tym później.
       Namydliłam całe ciało, po czym spłukałam pianę i umyłam włosy. Niestety miałam do tego tylko męski szampony, ale nie pachnie aż tak źle i intensywnie, więc przeżyję. Już cała wykąpana wyszłam spod prysznica i  wytarłam się ręcznikiem, którym zaraz się osłoniłam, wiążąc go na piersiach. Wzięłam w ręce ubrania, które dostałam wcześniej od Sasuke. Są to długie, ciemnoszare spodnie dresowe i czarny t-shirt z jakimś białym nadrukiem. Może to się wydać dziwne, ale podsunęłam koszulkę pod nos i powąchałam. Tak jak myślałam, ubrania należą do młodego Uchihy, na co się delikatnie uśmiechnęłam. Założyłam je na siebie oczywiście bez bielizny, bo jest cała przemoczona, ale mówi się trudno. Przebrana przejrzałam się w lekko zaparowanym lusterku. Przyznam szczerze, że nawet dobrze to na mnie wygląda, zwłaszcza koszulka, mimo że jest o kilka rozmiarów za duża. Czując, że spodnie ze mnie zjeżdżają, pociągnęłam za sznurki przy pasie.
       - Teraz nie powinny spadać... - mruknęłam sama do siebie pod nosem i wyszłam z łazienki z wilgotnymi włosami.
       Niepewnym krokiem skierowałam się do salonu, bo znam jedynie jego położenie, przecież jestem tu raptem drugi raz... Ku mojemu szczęściu, lub nie, zastałam Sasuke w salonie, ale bez bluzy. Stoi w samych spodniach i z ręcznikiem w dłoni, którym wyciera wyrzeźbiony tors. Momentalnie poczułam jak rumienią mi się policzki i przez swoją nieuwagę trzasnęłam kolanem o komodę stojącą pod ścianą,  co zwróciło uwagę chłopaka.
       - Cholera... - zaklęłam pod nosem, łapiąc się za obolałą część ciała.
       - Nic ci nie jest? - spytał Sasuke, który nie wiem nawet kiedy się przy mnie znalazł.
       - Nie...
       Chłopak pomógł mi dokusztykać do kanapy i usiadłam na niej. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że jest bez koszulki, na co znowu zareagowałam rumieńcem.
       - Nie masz przypadkiem gorączki? Jakaś czerwona jesteś na twarzy... - mruknął, przykładając mi dłoń do czoła, a mi dosłownie zaschło z emocji w gardle. - Dziwne, nie masz...
       Karooki w końcu się ode mnie odsunął, co wykorzystałam, żeby odwrócić wzrok w przeciwną stronę. Nie wiem, dlaczego tak reaguję, ale zaczyna to się robić dziwne.
        - Dzięki za wszystko... - wyszeptałam nieśmiało.
        - Nie ma sprawy. - odparł lekko.
        Usłyszałam jak jego kroki się oddaliły, ale zaraz wrócił, usiadł obok mnie i podał mi kubek z parującą cieczą, a drugi zostawił dla siebie. Na szczęście ma już na sobie bluzkę, więc nie będę się już przy nim tak peszyć. Podsunęłam naczynie do ust i zaczęłam powoli sączyć gorącą herbatę.
      - Nawet nieźle leżą na tobie moje ubrania... - mruknął Uchiha innym głosem niż zazwyczaj, a ja prawie zachłysnęłam się napojem.
      Posłałam chłopakowi zaskoczone spojrzenie, ale ten nic sobie z tego nie zrobił i upił zawartość kubka. Próbując zachowywać się normalnie, zerknęłam przez okno, popijając ziołowy wywar. Na zewnątrz strasznie się rozpadło, a zachmurzone niebo co jakiś czas przecinają pioruny. Dostrzegając także mocno kołyszące się drzewa na porywistym wietrze i odlatujące z nim liście, przeszły mnie dreszcze i pojawiła się gęsia skórka na odkrytych ramionach. Tak bardzo się skupiłam na obecności karookiego i fakcie, że jestem u niego w domu, że aż nie zwróciłam uwagi na to, że jest mi zimno. W końcu nic dziwnego po kilkugodzinnym siedzeniu w parku na deszczu, a potem wyjściu spod ciepłego prysznica na o wiele niższą temperaturę.
       Nagle zobaczyłam ciemność przed oczami i poczułam jakiś materiał. Zdezorientowana zabrałam go z twarzy i ogarnęłam, że to Sasuke zarzucił na mnie bluzę z kapturem, którą miałam już okazję nosić. Mimowolnie uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i odłożyłam opróżniony do połowy kubek na pobliskiej ławie, by wsadzić ręce w rękawy. Usiadłam wygodniej na kanapie, podkulając pod siebie nogi i bardziej opatuliłam się ubraniem. Przy okazji dostrzegłam, że Sasuke siedzi teraz znacznie bliżej mnie i badawczo mi się przygląda.
       - Coś się stało? - spytałam niepewnie.
       - Dlaczego siedziałaś w parku w taką pogodę? - odpowiedział pytaniem, marszcząc minimalnie brwi.
       - Pokłóciłam się z Sasorim, więc wyszłam do parku. Zasiedziałam się i nie zorientowałam się nawet, że zaczęło padać. - mruknęłam cicho.
       Usiadłam bokiem na kanapie, żeby mieć Uchihę centralnie przed sobą i oparłam głowę o oparcie, wbijając zmęczony wzrok w swoje nogi.
        - O co znowu poszło?
        - O to samo... Wogóle nie chce mi powiedzieć prawdy, co zaczyna mnie już irytować. - prychnęłam pod nosem.
        - Może dla niego też jest to ciężki temat i nie chce do tego wracać... - odparł swoim głębokim głosem.
        Szczerze mówiąc to nie zastanawiałam się nawet nad tym. Co, jeśli faktycznie są to dla niego niechciane wspomnienia, a ja każę mu na nowo wszystko sobie przypominać? Cholera. Strasznie mi głupio teraz po moich słowach, które mu dzisiaj wygarnęłam. Ale z drugiej strony to nie moja wina, że nic nie wiem i jestem po prostu ciekawa.
        - Może... Nie. Chociaż... Nie wiem! - jęknęłam zrezygnowana, gubiąc się we własnych myślach.
        Poczułam jak obicie brązowej kanapy ugina się bliżej mnie, więc zaciekawiona uniosłam przed siebie wzrok. Zapewne niemałe zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy, gdy ujrzałam zbliżającego się do mnie Uchihę.
       - Sasuke?... - wyszeptałam niepewnie.
       - Ciii...
       Serce zaczęło mi bić jak szalone i odcięłam się od wszystkiego myślami, uchylając instynktownie usta. Zmrużyłam delikatnie oczy i spod rzęs obserwuję hipnotyzujące, kare oczy i wąskie usta, które się powoli do mnie zbliżają.
       Niestety zniszczyłam wszystko jedną niekontrolowaną rzeczą. Jak na złość, akurat w takiej chwili musiałam pod wpływem kichnięcia gwałtownie zamknąć oczy i zasłonić twarz. Chociaż, czy aby na pewno "niestety"? Przecież przed chwilą prawie się pocałowaliśmy! I to przez Sasuke...
       Z mieszanymi uczuciami otworzyłam szeroko oczy i natknęłam się na kamienną twarz chłopaka, której dosyć długo nie miałam okazji zobaczyć. Ogarniając, że kichnęłam mu prosto w twarz, odsunęłam trochę dłoń od buzi i zaczęłam niemo ruszać ustami, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Zaciągnęłam się głęboko powietrzem, będąc do reszty zawstydzona i w końcu chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodził mi w tym czarnowłosy.
        - Pójdę po chusteczki. - mruknął, wstawając z kanapy.
       Wyszedł z pomieszczenia, a ja z głośnym jękiem przywaliłam sobie z plaskacza w czoło i opadłam plecami na sofę.

~·~·~·~·~

     Jak tylko wyszedłem z salonu i miałem pewność, że mnie nie widzi, oparłem się plecami o ścianę i zacząłem wyklinać się w myślach. Nie wiem nawet co mnie pokusiło, żeby spróbować ją pocałować. To był impuls, po prostu zapatrzyłem się na jej usta, które przyciągają same do siebie swoim kuszącym wyglądem i ruchami, gdy mówi. Zdziwiło mnie, że czekała aż to zrobię, zamiast mnie odepchnąć, lub nawet uciec. Na szczęście powstrzymała mnie przed tym.... kichnięciem. No cóż, jest to trochę obrzydliwe, ale to nie jest jej wina.
      Odepchnąłem się rękoma od ściany i poszedłem do łazienki po obiecane chusteczki. Będąc już w pomieszczeniu, podszedłem do umywalki, obmyłem twarz chłodną wodą i wytarłem się ręcznikiem. Rozejrzałem się w poszukiwaniu chusteczek, ale natknąłem się na mokre ciuchy wrzucone do wanny.
       - A mówią, że to faceci są bałaganiarzami. - mruknąłem cicho pod nosem.
       Wziąłem przemoczone ubrania różowowłosej i skierowałem się do pralki, żeby wszystko po kolei wrzucić do środka. Zatrzymałem się na chwilę, gdy w rękach został mi tylko czarny, koronkowy stanik. No nie powiem, musi ciekawie w nim wyglądać. Wyobraziłem ją sobie na chwilę w nim, ale zaraz odgoniłem te myśli i karcąc się za to w duchu, wsadziłem go do maszyny i włączyłem pranie.
       Pogrzebałem chwilę w szafce i z w końcu odnalezionymi chusteczkami, wróciłem do salonu, gdzie zostawiłem dziewczynę.
        - Saku... - urwałem w połowie jej imienia, gdy dostrzegłem ją leżącą na kanapie.
       Powoli podszedłem, kucnąłem obok i przyjrzałem się jej dokładnie. Musiała być naprawdę zmęczona, skoro tak szybko zasnęła. Nie mogąc się powstrzymać, odgarnąłem jej włosy z twarzy. Miałem już zabrać rękę, ale pogładziłem ją jeszcze po policzku. Jest taka spokojna i słodka, gdy śpi, jakby była kimś innym.
       - Sasuke... - mruknęła cicho.
       Wystraszyłem się trochę, gdy tak nagle się odezwała, że aż się odsunąłem kawałek. Na szczęście okazało się, że nie obudziła się, tylko mówi przez sen. Zaciekawiony, co takiego może jej się śnić, ponownie się przysunąłem i zacząłem ją uważnie obserwować.
      - Sasuke... dziękuję...
      Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
      - Odpoczywaj. - wyszeptałem jej do ucha i pocałowałem w czoło na odchodne.

       - Mówiłem ci, żebyś jej wcześniej powiedział.
       - Myślisz, że to tak łatwo?
       - Może i nie, ale to nie mój problem.
       - A daj mi święty spokój...
       Usłyszałem kłótnie przy drzwiach wejściowych, więc szybko wyszedłem z kuchni w tamtym kierunku. Był to oczywiście nie kto inny niż Itachi i Sasori. Tak jak myślałem, brat był wcześniej u skorpiona i dlatego było tak cicho w domu.
        - Możecie się uciszyć? Sakura śpi. - przerwałem im obojętnym głosem, jakby było to coś normalnego.
        Chłopaki popatrzeli się na mnie zaskoczeni i natychmiast umilkli.
        - Sakura tu jest?! - odezwał się z wyraźną ulgą w głosie Haruno.
        Kiwnąłem tylko głową na potwierdzenie swoich wcześniejszych słów i skierowałem się do salonu, a oni ruszyli za mną. Przystanąłem przy kanapie, wskazując na nią, a dokładniej na śpiącą dziewczynę.
       - Sasuke... Czemu ona ma na sobie twoje ciuchy?... - spytał po chwili cicho Itachi, spoglądając to na mnie, to na Sakurę.
       Sasori posłał mi pytające spojrzenie, na które głęboko westchnąłem.
         - Spotkałem ją w parku. Była cała przemoczona przez deszcz, więc zabrałem ją do siebie i się nią zająłem. - wzruszyłem ramionami.
         - O której ją znalazłeś? - spytał się czerwonowłosy, patrząc na siostrę.
         - Około 16...
         - Cholera... - zaklął, a ja uniosłem zaciekawiony brew. - Wybiegła z domu po 10, więc przez cały czas musiała tam siedzieć. - wytłumaczył i przeczesał swoje włosy do tyłu.
       Jeśli się teraz rozchoruje to nie będzie nic dziwnego. W końcu, gdy ją spotkałem, padało już z ponad godzinę.
       Dostrzegłem, że Sasori schyla się, żeby wziąć dziewczynę na ręce i zapewne zabrać ją do domu, ale zatrzymałem go, łapiąc za bark. Chłopak spojrzał się na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
       - O co ci chodzi?
       - Sakura tu zostaje. - odparłem stanowczym głosem. - Na razie nie chce cię widzieć, więc wątpię żeby była zadowolona, gdy się obudzi u siebie. Chyba że w końcu powiesz jej wszystko, w co szczerze nie wierzę.
      Czerwonowłosy przez chwilę mierzył się ze mną wzrokiem, ale zaraz się poddał i cofnął kawałek do tyłu. Chyba skutecznie odwiodłem go od tego pomysłu, bo usiadł na fotelu i oparł łokcie o kolana, zasłaniając twarz dłońmi.
       - Jestem do dupy. - bąknął pod nosem.
       - Wcale nie.... - zaczął zmęczonym głosem Itachi.
       Wywróciłem oczami zirytowany ich podejściem do tego.
       - Zgadza się, jesteś do dupy. Zamiast kręcić, powinieneś jej od razu wszystko powiedzieć, więc weź się w garść i zrób to w końcu. - warknąłem na niego.
       Brat Sakury spojrzał się na mnie zaskoczony, a ja się od niego odwróciłem. Obejrzałem się po raz ostatni na śpiącą dziewczynę i poszedłem do siebie, do pokoju.

_______________

       Przyznam szczerze, że całkiem inaczej sobie wyobrażałam ten rozdział i ledwo co się wyrobiłam z nim, ale jednak zdążyłam ^^" Przepraszam też za błędy, jeśli takowe się znajdą.
       Z góry ostrzegam, że next nie pojawi się w poniedziałek tylko trochę później... Po prostu mam w tym tygodniu sporo kartkówek i ogólnie nauki, więc będzie mi ciężko nadążyć ;-;
       Pozdrawiam :*

Continue Reading

You'll Also Like

42.1K 2.2K 83
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
10.6K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
5.2K 421 22
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...
12.1K 751 21
Rosalia Gonzalez ma wszystko, czego pragnęła. Cudownego chłopaka, z którym planuje przeprowadzkę do Madrytu, świetnych przyjaciół, i super pracę w ka...