Divine Salvation // ZAKOŃCZON...

By nasturtium90622

76.9K 3.1K 1.3K

"I nawet jeśli zostaną po nas tylko zgliszcza, gdzieś głęboko schowałam iskrę, która jest w stanie spalić każ... More

Prolog
1. Aiden, gdzie jesteś?
2. Dla niej wszystko zaczęło się tutaj
3. 2 minuty i 22 sekundy rozmowy
4. Twoje oczy nie kłamią
5. Zrobię dla ciebie wszystko
6. Słowa, których nie umieliśmy wypowiedzieć
7. To tylko piętnaście godzin
8. Nie jesteśmy w Kalifornii
9. Dwa razy kocham
10. Język miłości
12. Byliśmy swoim zbawieniem
13. Mały element
14. Bez ciebie nie istnieję
15. Do zobaczenia
16. Poczuć się wspaniale
17. Ostatnia oznaka człowieczeństwa
18. Nie zatrzymuj się
19. Aiden Wood
20. Nasz mały cud
21. Nic do stracenia
Epilog

11. Perfekcyjny bal

3.7K 138 37
By nasturtium90622

Czy jedno wydarzenie może zapoczątkować koniec? Całe nasze życie opiera się na efekcie domina, lecz mam wrażenie, że zmierzamy tylko ku nieuniknionej zagładzie, bez względu na to, co zrobimy. Nasze szczęście stało się przyczyną cierpienia innych. Byliśmy egoistami, bo wiedzieliśmy, że bez siebie nie przetrwamy. Przecież my tylko chcieliśmy być razem...

W naszej koncepcji nie przewidzieliby pojawienia się nowej osoby i nie wiedzieliśmy jeszcze, co to dla nas oznacza. Podczas oglądania filmu, Aiden cały czas siedział na telefonie, aby ustalić, kim jest nowy właściciel i czego tak bardzo obawia się Ghost. Widziałam jego napięte mięśnie i sztywne palce szybko błądzące po ekranie smartfona. Co chwila wplątywał je we włosy, pociągając za kosmyki. Ja jedynie przyglądałam się jego zdenerwowaniu, zapychając się garściami karmelowego popcornu.

Chwyciłam za pilot i zatrzymałam film.

-Odłóż to. Jeśli ktoś się czegoś dowie, to na pewno da ci znać - powiedziałam, zabierając mu telefon z ręki. Chłopak westchnął i przetarł zaczerwienione ze zmęczenia oczy. Nie cierpiałam patrzeć na to, jak się zadręcza — Hej, na parkingu mówiłeś, że muszę ci w czymś pomóc - zmieniłam temat, chcąc rozładować atmosferę. Aiden przechylił nieco głowę i spojrzał na mnie niechętnie. Westchnął ciężko, wpatrując się w sufit, a po chwili wstał i podszedł do jednej z szaf i wyciągnął zielone kartonowe pudełko, po czym usiadł z powrotem na kanapie.

-Musisz mi pomóc wybrać jedną - chłopak zdjął wieczko i przysunął otwarte pudełko w moją stronę. Moim oczom ukazały się trzy maski balowe, każda z nich w innym kolorze. Pierwsza była srebrna z wygrawerowanymi symbolami, z daleka wyglądała na metalową. Druga z nich była czarna ze złotymi zdobieniami, a trzecia była granatowa z połyskującymi wzorami, lecz ta, kształtem przypominała Upiora w operze.

-To maski na bal? - zapytałam, przyglądając się każdej po kolei.

Zawsze jesienne bal w naszej szkole były tematyczne. W tym roku samorząd zdecydował, że motywem przewodnim będą maski. Sama swoją maskę kupiłam już chwilę temu, gdy na bal miałam iść jeszcze z Zane'em.

Myślałam, że Aiden nie będzie zakładał maski, ponieważ nie wszystkim ten pomysł przypadł do gustu, lecz najwyraźniej się myliłam.

Chłopak przez skrępowanie schował rękę za szyją, udając, że rozmasowuje kark. Uśmiechnęłam się na widok jego rumieńców, a następnie powróciłam wzrokiem do masek. Wyciągnęłam każdą z nich po kolei i w powietrzu przykładałam je do twarzy chłopaka.

-Ta będzie najlepsza - stwierdziłam, podając Aidenowi czarno-złotą maskę. Wood przyłożył ją do twarzy na kilka sekund, a później ściągnął ją i przyglądał się, trzymając w dłoniach - Co jest? - zapytałam, kładąc mu dłoń na kolanie.

-Nic, wszystko w porządku - rzucił tylko i włożył resztę masek do pudełka, a następnie schował je z powrotem do szafy. Cały czas był do mnie obrócony plecami, więc nawet nie widziałam jego twarzy, lecz wiedziałam, że nie mówił prawdy.

Zdjęłam z nóg koc i podeszłam do chłopaka. Delikatnie położyłam dłoń na jego ramieniu i przekręciłam jego tułów w swoją stronę. Objęłam jego twarz, zmuszając do podniesienia wzroku, a wkrótce potem chwyciłam jego dłoń i przyłożyłam do swojego serca, dokładnie tak jak zrobił to Aiden w autobusie.

-Będzie dobrze, pamiętasz? -powiedziałam, zagłębiając się w jego oczach przepełnionych bólem.

-Przeze mnie nawet nie możesz mieć normalnego balu, zrezygnowałaś z kandydowania na królową balu, a ja nawet nie mogę być przy tobie - wyrwał mi się i podszedł do jednego z okien.

Zrozumiałam to, jak bardzo się obwinia, lecz robi to niesłusznie. Dla mnie nie liczy się bal, tylko on. Zupełnie nie wiedziałam, jak mu to przekazać...

Wtedy spojrzałam na leżący na stoliku pilot, chwyciłam go i włączyłam playlistę z piosenkami. Następnie przygasiłam nieco światła, zostawiając jedynie kolorowe światełka.

-Cassie, co ty robisz? - odwrócił się zdziwiony Aiden.

-Organizuję bal, ale jest jeden problem - powiedziałam, gdy z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki Eda Sheerana Perfect.

-Jaki? - zapytał zdezorientowany, kładąc ręce na biodrach.

-Nie mam partnera - rozłożyłam ręce i uśmiechnęłam się niewinnie.

Chłopak w tym samym momencie nieco się rozpromienił, w jego oczach błądziły rozpalone iskierki, a przy ustach pojawiły się małe zmarszczki. Gdy zrozumiał, o co mi chodzi, rozejrzał się po pokoju i wyraźnie czegoś szukał. Nagle wyminął mnie i podszedł do jednej z półek, na której leżała zrobiona przez niego róża z papieru. Drugą dłonią szybko rozprasował niewidoczne zagięcia na bluzie, po czym podszedł do mnie powoli.

-Cassie Thomson, czy zechcesz pójść ze mną na...bal? - powiedział, wyciągając kwiat w moją stronę. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, a w środku czułam niewyobrażalne ciepło.

-Już myślałam, że nie zapytasz - zachichotałam. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, mocno obejmując w talii. Drugą ręką delikatnie podrzymywał moją dłoń wprawiając nasze ciała w ruch. Kołysaliśmy się lekko w rytm piosenki puszczonej na telewizorze.

-Niczego więcej nie potrzebuję - wyszeptałam, opierając głowę o jego ramię - Nie potrzebuje sukienek, makijażu, fryzur czy tłumu ludzi obserwującego każdy nasz ruch. Mogę tańczyć na środku sypialni, w dresie, bez makijażu, ułożonych włosów, przy muzyce z telewizora i przy zapachu popcornu. Ważne, że będziesz tu ze mną. Tyle wystarczy, aby to był perfekcyjny bal.

Wtedy oderwał się ode mnie i objął moje policzki. W jego ciemnych oczach odbijały się kolorowe światełka, a pełne usta rozchyliły się nieznacznie, szukając odpowiednich słów.

-Kiedyś ci to wynagrodzę - powiedział cicho, zakładając jeden z moich kosmyków za ucho. Jego palce podtrzymywały mój podbródek, pomagając w patrzeniu z bliska na o wiele wyższego ode mnie chłopaka

-W zasadzie jest jedna rzecz...- wyznałam, kładąc dłonie na jego klatce - Poleć ze mną do Nowego Jorku.

-To chyba oczywiste, że chcę zobaczyć, jak tym wykładowcą opadają szczęki - zaśmiał się, przyciągając moje biodra bliżej swojego ciała.

-Nie chodzi tylko o przesłuchanie - przerwałam na chwilę, chowając ręce za plecami - Znalazłam mieszkanie, dla nas...jeśli tylko chcesz - powiedziałam cicho, czując niemałe zdenerwowanie, bo jednak ukryłam przed nim tak dużą rzecz. Może on wcale nie chciał mieszkać w Nowym Jorku? - Jeśli nie chcesz możemy, poszukać czegoś inne...- przerwałam, gdy jego usta dotknęły moich. Mocny pocałunek skutecznie przerwał moje czarne myśli.

-Pooglądamy nasze mieszkanie.

Jego uśmiech, znajdujący się kilka milimetrów od mojej twarzy, sprawiał, że cały świat stawał się jaśniejszy. W jego ciepłym spojrzeniu tkwiła magia, która rozświetlała nawet najmroczniejsze chwile. Dzięki niemu czułam, że nawet najtrudniejsze wyzwania mogą być pokonane, a całe życie może się układać w piękny, harmonijny sposób. Jego uśmiech był obietnicą nadziei, która rozbrzmiewała w moim sercu, wskazując, że wszystko będzie dobrze...wszystko będzie dobrze...

*

Stanęłam przed dużym lustrem w sypialni mojej mamy, która właśnie pomagała mi w zapięciu ciemnogranatowej satynowej sukienki. Przyglądałam się upiętym i ułożonym na boku włosom, idealnemu makijażowi, wysokim czarnym szpilkom i długiej do ziemi sukience z rozcięciem. Miły dla oczu wygląd zupełnie nie odzwierciedlał mojego nastroju, bo choć przeżyłam już swój perfekcyjny bal, krew w moich żyłach gotowała się na myśl o tych wszystkich dziewczynach klejących się do Aidena. Ufałam mu w stu procentach i wiedziałam, że sam nie dopuści do ciebie żadnej dziewczyny, lecz znając przebiegłość Kate, która już kilka razy zamieszała w naszej relacji, nie wiedziałam czego się spodziewać.

-Wyglądasz ślicznie - Melissa wychyliła się zza moich pleców i gładząc mnie po przedramionach, przyglądała mi się w odbiciu lustra. Uśmiechnęłam się blado, a zaraz po tym w domu rozległ się dzwonek do drzwi. Melissa od razu ruszyła w stronę wejścia, a ja w tym czasie zaprałam z łóżka małą czarną torebkę i delikatną maskę w tym samym kolorze.

Gdy wyszłam na korytarz, zobaczyłam, jak ucieszona mama rozmawia z Milesem, który trzymał w dłoniach małe, plastikowe pudełko. Po chwili wyjął z niego bukiecik, składający się z białych frezji i pomógł mi założyć go na nadgarstek, następnie ja przypięłam kwiat do butonierki w jego marynarce i poprawiłam wystającą poszetkę. Chłopaka w tradycyjnie drogim garniturze prezentował się nienagannie. Jego ułożone na żel włosy, wypastowane buty i marynarka z dwoma rzędami guzików sprawiały, że wyglądał, jakby kilka chwil temu zszedł z wybiegu.

-Dzieciaki, jeszcze zdjęcie! - krzyknęła mama, gdy już mieliśmy wychodzić. Przewróciłam oczami w myślach, ale razem z Milesem ustawiliśmy się i zapozowaliśmy do zdjęcia, lecz nie tak, jak to robi większość par, ale tak jak najlepsi przyjaciele. Oparłam się o jego ramię i uniosłam w górę nogę, eksponując czarną szpilkę, a Miles udawał, że poprawia i tak już elegancko ułożoną muchę.

Miles był wspaniałym przyjacielem. Kilka dni temu sam zaproponował, abyśmy razem poszli na bal. Dokładnie znał sytuację moja i Aidena. On i wszyscy nasi znajomi, byli w to zaangażowani tak samo, jak my. Wspierali nas, pomagali i chronili. Nie wiem, czy kiedykolwiek im się za to odpłacimy.

Kiedy wyszliśmy z domu, na podjeździe czekał czarny mercedes, przy którym stał mężczyzna w garniturze. Miles wskazał coś mężczyźnie głową, a ten zajął miejsce kierowcy. Przyjaciel otworzył mi drzwi z tyłu samochodu i pomógł z ciągnącą się sukienką. Sam okrążył szybko samochód i zajął miejsce koło mnie.

W momencie, w który upewniłam się, że nie widać mnie zza przyciemnianych szyb, wyciągnęłam z torebki papierową różę i przypięłam ją do bukieciku, widniejącego na moim nadgarstku.

Razem z Harrisem założyliśmy swoje maski tuż przed wjazdem na teren szkoły. Przed wejściem czekali już nasi przyjaciele. Sky miała na sobie seksowną czerwoną sukienkę podkreślająca jej kolor włosów oraz maskę w tym samym kolorze z doczepionym piórem, natomiast jej chłopak założył tradycyjny, czarny garnitur, lecz jego maska w czerwonym kolorze była trafnym nawiązaniem do partnerki. Vera natomiast miała na sobie jasną, prawie białą sukienkę idealnie pasującą do je ciemniejszej karnacji. Razem z Nate'm wybrali maski w kolorze białym, jednak z nas wszystkich jedynie maska Nate'a zakrywała całą twarz.

Miles i Lewis klasycznie umówili się na dolanie alkoholu do ponczu, a Vera biegała, aby dopiąć ostatnie szczegóły. Niestety nie było wśród nas Olivii, której nie udało nam się wkręcić na bal ostatnich klas. Całą grupą weszliśmy na salę gimnastyczną, która teraz zupełnie jej nie przypominała. Zwisające z samego sufitu światełka oraz kilka kul dyskotekowych w różnych rozmiarach tworzyły niesamowity klimat. Na okrągłych stołach ustawiono kwiaty w wysokich wazonach oraz świece dodające nuty mroku. Światła ustawione na stworzonej scenie oświetlały cały parkiet, na którym tańczyło już kilka par.

Od razu udaliśmy się do miejsca, gdzie można było oddać swój głos na króla i królową jesieni. Na kartce dotyczącej króla zaznaczyłam oczywiście Milesa, który zdecydował się kandydować jeszcze na początku roku, a na drugiej widniały tylko dwa nazwiska. Jedno z nich należało do Kate, więc bez zastanowienia zaznaczyłam nazwisko drugiej dziewczyny.

Kiedy podniosłam wzrok znad pudełka z głosami, ujrzałam Shanwa i Aidena, którzy stali przy stoliku z napojami. Zawsze, gdy widziałam Wooda w garniturze, coś w moim wnętrzu krzyczało. Rozpięta czarna marynarka, długi wąski krawat w dopasowanym kolorze oraz pasek, który tak bardzo chciałam zdjąć...

Aiden miał również maskę, którą dla niego wybrałam, dzięki czemu mogłam go rozpoznać. Shawn postawił na nieco luźniejszy styl, ale wciąż elegancki. Czarna kamizelka wyróżniała się na tle białej koszuli, a na jego twarzy znajdowała się granatowa maska, którą już wcześniej widziałam w domu Aidena.

Chciałam patrzeć na Aidena bez końca, nawet z drugiego końca sali, lecz Miles porwał mnie na parkiet. Tańcząc z Harrisem, ukradkiem spoglądałam na swojego chłopaka, który nieustannie nas obserwował, popijając przy tym poncz podrasowany przez chłopaków. W pewnym momencie wyobraziłam sobie, że dalej jesteśmy w jego pokoju. Nie mam na sobie drogiej sukienki a dresy. Jego dłonie są blisko i wiodą wzdłuż mojego ciała, pozostawiając ciepłe ślady. Czułam jego cytrusowo-miętowy zapach, słyszałam bicie jego serca, a na karku pojawiła się gęsia skórka spowodowana jego oddechem.

Wszystko nagle zostało przerwane przez głos dyrektora, wydobywający się z głośników. Miłym, chodź nieco zdenerwowanych głosem, przywitał wszystkich na balu, za co otrzymał niemałe oklaski, dzięki czemu trochę się rozluźnił.

-Może od razu przejdziemy do kwestii, która jak mniemam, interesuje was najbardziej - zakomunikował, podśmiechując się pod nosem - Dzięki waszym głosom, królem jesiennego balu zostaje...- przeciągał, aby utworzyć odpowiednie napięcie - pan Miles Harris!

Na sali rozległy się brawa i okrzyki w stronę oświetlonej sylwetki Milesa, a na nasze głowy spadało złote konfetti. Jake, który również był jednym z kandydatów, sprzeczał się ze swoją partnerką, dając tym samym do zrozumienia, że nie jest raczej zadowolony z wyniku.

Sama uderzałam dłońmi o siebie tak mocno, że aż w pewnym momencie zaczęły piec. Nie przejmowałam się tym i dalej nieustannie biłam brawo, dopingując przyjaciela, który uścisnął właśnie mocno dłoń dyrektora, który włożył mu na głowę koronę. Miles uniósł pięści w górę i krzyknął w stronę tłumu, a w rezultacie okrzyki stały się jeszcze mocniejsze.

Dyrektor uspokoił powoli rozszalały tłum i ponownie poprosił o uwagę.

-Gratuluję panie Harris. Mam nadzieję, że alkohol w ponczu to nie pana sprawka - wypomniał uszczypliwie dyrektor, a w odpowiedzi Miles pokręcił stanowczo głową, przykładając niewinnie dłoń do serca.

Po mojej lewej stronie Kate razem z dziewczynami z jej świty poprawiały jej makijaż i sukienkę, aby była gotowa do wyjścia na scenę. Już widziałam to jej udawane zdziwienie, gdy wygra.

-A teraz uwaga! Królową jesiennego balu zostaje...panna Cassandra Thomson!

-Ja? - powiedziałam sama do siebie.

-ONA?! - usłyszałam obok siebie rozwścieczony głos Kate, gdy po raz kolejny wystrzeliły armatki z konfetti.

Jasne światło reflektora oświetlało moją osobę, a wokół rozlegały się brawa i okrzyki.

-Zapraszamy na scenę panno Thomson - przywoływał mnie dyrektor. Zdziwiona i zdezorientowana ruszyłam w stronę wejścia na scenę.

-Ja nie kandydowałam - powiedziałam do Very, która jako przedstawicielka samorządu trzymała na scenie skrzynkę z głosami.

-Dopisali cię - powiedziała z uśmiechem, pokazując mi jedną z kart, na której długopisem było dopisane moje nazwisko.

-Gratuluje panno Thomson. Może kilka słów do koleżanek i kolegów? - powiedział dyrektor, wkładając mi na głowę diadem oraz wręczając kwiaty.

-Hej, a ja nie mogłem nic powiedzieć - wspomniał oburzony Miles.

-A powie pan coś niezwiązanego z alkoholem? - zapytał dyrektor z jednoznacznym spojrzeniem.

-To może lepiej ty mów Cassie - machnął ręką Harris.

Podeszłam do mikrofonu i spojrzałam na tłum pod sceną. Rozejrzałam się, a mój wzrok przykuł chłopak w czarno złotej masce.

-Nie jestem przygotowana na przemowę, bo zupełnie się tego nie spodziewałam. Nie było mnie nawet na liście kandydatek, a nie kandydowałam z prostego powodu... - ponownie spojrzałam na chłopaka w czarno złotej masce - W tym roku zrozumiałam, że tytuł nie jest ważny, bo to nie on nas definiuje. My sami decydujemy, jacy chcemy być, kim chcemy być i z kim...chcemy być. To nie korona czy przypięta etykietka, a nasze czyny i serce określają naszą wartość... Kiedyś bardzo mądra osoba powiedziała mi, że każdy z nas ma swoją historię. To te historie sprawiają, że dzisiaj jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Jednak to dzięki teraźniejszości, możemy zdecydować, jak dalej potoczy się ta historia. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wsparli i pokazali, że prawdziwa siła tkwi w naszej autentyczności, szczerości i czynach - odsunęłam się od mikrofonu i zajęłam miejsce koło Milesa. Cała sala wypełniła się oklaskami, ale słyszałam je jak przez mgłę, bo dla mnie na parkiecie był tylko on. Wydawało mi się, że parkiet nagle opustoszał, a na środku został jedynie Aiden. Nawet podczas tańca króla i królowej balu, widziałam jego uśmiech, aż nagle... zniknął. Wokół pojawili się gratulujący przyjaciele i znajomi, a ja szukałam tylko jego. Wychylałam się, stając na palcach, próbując wyszukać go w tłumie.

Wtedy poczułam lekki dotyk na gołym ramieniu. Odwróciłam się i zadzierając głowę, dostrzegłam białą maskę zasłaniającą całą twarz należącą do Nate'a. Jednak jedna rzecz przykuła moją uwagę. Był inne...jego oczy były inne...

Zrozumiałam, że stoi przede mną Aiden, w masce Nate'a. Dzięki tej zamianie nikt go nie rozpoznał i mógł być blisko.

-To twoja sprawka? - wskazałam na diadem wpięty w moje włosy.

-Ja nic o tym nie wiem, ale gratuluję - ukłonił się dyskretnie, na co pokręciłam głową z rozbawieniem - bardzo ładny bukiecik - wskazał na mój nadgarstek, a ja przekręciłam go, aby wyeksponować papierowy kwiat.

-A gdzie twój? - zapytałam, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, co zrobił Aiden.

Po moich słowach odchylił wnętrze marynarki, a moim oczom ukazała się papierowa róża przypięta do podszewki.

Ten sam kwiat, przypięty tuż przy jego sercu.

Ostatkiem sił powstrzymałam chęć rzucenia mu się na szyję. Niesamowita rozkosz wypełniła moje serce i już miałam złamać wszystkie dotychczasowe zasady...

-Pomocy! Błagam pomóżcie! - przez przeraźliwy krzyk dziewczyny, muzyka nagle ucichła. Na salę wbiegła Harper Bennet w zupełnie zakrwawionej sukience. Jej dłonie i dekolt również były pokryte krwią - Mój chłopak! Proszę! On go zabił! - krzyczała, gdy po jej twarzy spływały łzy. Miała coraz większy problem ze złapaniem oddechu, ale i tak wybiegła z sali, a przerażony tłum wybiegł za nią.

Razem z Aidenem spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Razem udaliśmy się w stronę wyjścia ze szkoły i udaliśmy się w stronę stojącej grupy na końcu parkingu. W trakcie Aiden zerwał maskę z twarzy i zaczął torować przejście. Szłam schowana tuż za nim, aż w końcu doszliśmy do właściwego miejsca.

Harper trzymała kilkukrotnie podziurawione ciało młodego chłopaka, pod którym rozlewała się kałuża krwi. Gdy tylko spojrzałam na ciało chłopaka, poczułam, jak brakuje mi powietrza w płucach. Odwróciłam szybko głowę, a Aiden dłonią zasłonił mi widok na zabitego chłopaka. Po chwili opuściliśmy zbiorowisko, a na miejscu zaczęły pojawiać się pierwsze radiowozy i karetki.

Całą grupą staliśmy w znacznej odległości od całego miejsca, tak, aby nikt nie zwrócił na nas uwagi.

-To Lucas - powiedział Aiden w stronę swoich kolegów, którym właśnie odpłynęła cała krew z twarzy.

-Jaki Lucas? - zapytałam, nie wiedząc, o kim mówił.

-Lucas był jednym z ludzi Ghosta. On też sprzedawał w Divine - wytłumaczył Aiden. Poczułam, jak nieprzyjemnie gorzka gula staje mi w gardle, a nogi zaczynają dygotać.

Wszystkie przypuszczenia Aidena zaczęły się sprawdzać. Nowa osoba, która pojawiła się w San Diego, powoli oczyszczała teren ze wszystkich, którzy współpracowali z Diegiem. Śmierć tego chłopaka nie była przypadkowa. Miejsce i okoliczności były dobrane, aby pokazać wszystkim, że właściciel się zmienia. Ta scena miała wywołać strach i panikę. Ten ktoś chciał udowodnić, jak mało znaczy dla niego życie. Jedna sekunda w której wszystko się wali...

Continue Reading

You'll Also Like

25.6K 1K 20
Aurora od dziecka interesuje się motoryzacją. Jest świetnym kierowcą, o czym wie każdy kto ją zna. Kiedy przychodzą wakacje, postanawia porzucić swoj...
59.7K 1.5K 4
Rosalie Spark jedynie marzy o wydostaniu się ze szklanej bańki, którą zbudowali dla niej rodzice, jednak wszystko lega w gruzach, gdy dowiaduje się...
243K 7.6K 38
2 tom trylogii Bad choice Pierwszy tom zakończył się raną, którą zadały jej słowa pewnego chłopaka, Amaya musi stanąć przed lustrem własnych uczuć...
51.7K 1.3K 30
Octavia Parker - siedemnastolatka, która nic nie wie o życiu. A może wie o nim za dużo? Parker przeprowadza się z kwitnącego miłością Paryża, do pełn...