Divine Salvation // ZAKOŃCZON...

By nasturtium90622

77.9K 3.2K 1.3K

"I nawet jeśli zostaną po nas tylko zgliszcza, gdzieś głęboko schowałam iskrę, która jest w stanie spalić każ... More

Prolog
1. Aiden, gdzie jesteś?
2. Dla niej wszystko zaczęło się tutaj
3. 2 minuty i 22 sekundy rozmowy
4. Twoje oczy nie kłamią
5. Zrobię dla ciebie wszystko
7. To tylko piętnaście godzin
8. Nie jesteśmy w Kalifornii
9. Dwa razy kocham
10. Język miłości
11. Perfekcyjny bal
12. Byliśmy swoim zbawieniem
13. Mały element
14. Bez ciebie nie istnieję
15. Do zobaczenia
16. Poczuć się wspaniale
17. Ostatnia oznaka człowieczeństwa
18. Nie zatrzymuj się
19. Aiden Wood
20. Nasz mały cud
21. Nic do stracenia
Epilog

6. Słowa, których nie umieliśmy wypowiedzieć

3.3K 135 29
By nasturtium90622

Zawsze był przy mnie. Nigdy nie zostawił mnie nawet na sekundę. Opiekował się, chronił, troszczył... Nie ciałem, lecz duszą. Oddaliśmy je sobie nawzajem. Jego część została ze mną, aby nie pozwolić zgasnąć iskrze, która była w stanie poskładać całe serce. Rozgrzewała je, aby jego ciepło nigdy nie ustało.

Moja dusza została z nim, bo też nie chciał zapomnieć. Mieliśmy siebie, nie wiedząc o tym.

Ja też nie wiedziałam, że wszystko to robiłeś dla mnie, aby być bliżej.

"Na początku siedzisz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej..."*

Trzymałam w rękach egzemplarz Małego Księcia, kolejny raz z rzędu czytając ten sam fragment.

Przewracałam się z boku na bok, bo nie mogłam ułożyć się w wygodnej pozycji. Kręciłam się tak, aż pierwsze promienie słońca zaczęły wkradać się do pomieszczenia. Moje ciało było tak zmęczone, że samo zasnęło na kanapie w salonie, podczas śniadania. Po kilku godzinach w bardzo dziwnej i niezdrowej dla kręgosłupa pozycji obudziłam się z uczuciem jakby właśnie przejechał po mnie walec. Dwadzieścia razy. Przez kolejne minuty wpatrywałam się w niedokończone kanapki ze śniadania, próbując przekonać sama siebie, że muszę je zjeść.

Nie mogłam nawet zjeść suchego kawałka chleba, bo wciąż myślałam o tym, co w nocy powiedział mi Shawn. Jego słowa, początkowo tak nierealne, teraz uderzały we mnie z całą mocą. Czując przypływ energii, zrzuciłam z siebie koc, przez co poczułam nieprzyjemny chłód. Wbiegłam do pokoju i szybko ogarnęłam panujący na głowie nieład. Zgarnęłam kluczyki do swojego samochodu i krzyknęłam tylko "zaraz wracam" do mamy, czytającą gazetę w kuchni.

Kilkanaście minut później stałam już pod jego domem. Szybko podbiegłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Gdy czekałam, rozglądałam się po jasnej elewacji i czarnych obramowaniach okien. Ze zdenerwowania pocierałam dłonie o siebie, aby powstrzymać ich drżenie. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza a drzwi powoli zaczęły się otwierać.

-Dzień dobry, Cassie - przywitał mnie gruby męski głos.

-Dzień dobry, panie Wood. Czy zastałam Aidena? -zapytałam zdenerwowana.

-Niestety, wyszedł jakąś godzinę temu - rozłożył ręce a następnie ułożył je jakby właśnie występował przed sądem.

-Oh, w takim razie przyjdę innym razem- powiedziałam i odwróciłam się w stronę samochodu. Byłam lekko rozczarowana, że nie zastałam Aidena, ale kto wie...może życie ma już dla nas plan.

-Cassie, poczekaj proszę - zatrzymałam się przy samochodzie na dźwięk męskiego głosu -Może wejdziesz do środka, chciałbym z tobą porozmawiać - mężczyzna otworzył szerzej drzwi i czekał na moją reakcję. Zastanawiałam się chwilę, wpatrując się w kluczyki od samochodu, lecz po chwili schowałam je do kieszeni i podeszłam bliżej drzwi. Pan William przepuścił mnie w drzwiach i zaprosił do salonu. Przy jego idealnie wyprasowanej błękitnej koszuli i perfekcyjne zawiązanym granatowym krawacie, moje dresy wyglądały jak wyciągnięte ze śmietnika.

-Napijesz się czegoś? - zapytał, na co pokręciłam głową. Jak na najlepszego prawnika w mieście, wydawał się bardzo zdenerwowany przez rozmowę z nastolatką - Zauważyłem, że ty i mój syn ostatnio spędzacie ze sobą mniej czasu - zaczął zajmując miejsce na kanapie niedaleko mnie.

-Tak, my...to znaczy Aiden ze mną zerwał - wyjaśniłam,

-Wiesz, mój syn nigdy nie opowiadał nam o swoim życiu a tym bardziej związkach, ale byłaś pierwszą dziewczyną, jaką nam przedstawił - przyznał, miło się uśmiechając. Musiał również zauważyć zdziwienie na mojej twarzy, bo lekko się zaśmiał - Kiedyś przyprowadzał tutaj bardzo dużo dziewczyn, nie wiem, czy którakolwiek z nich była tutaj więcej niż dwa razy, ale na żadną nie patrzy tak jak na ciebie - zrobił chwilę przerwy na wymuszony uśmiech. Gdy mówił, ciągle obracał obrączkę, założoną na serdeczny palec - Cassie, wiem, że nie byłem dobrym ojcem. Cały czas chciałem, żeby moi synowie byli najlepsi, znaleźli dobrą pracę i ułożyli sobie życie. Tak bardzo patrzyłem w przyszłość, że nie dostrzegłem, w jakie środowisko wpadł mój własny syn - popatrzył na mnie, aby sprawdzić, czy Aiden o wszystkim mi powiedział. Wyraz mojej twarzy upewnił go, że o wszystkim wiedziałam - Codziennie bronię w sądzie różnych ludzi, czasem dobrych, czasem złych. Gdy dostałem telefon, że Aiden został zatrzymany, cały czas myślałem jak prawnik, nie jak ojciec. Nie wiedziałem, jak rozmawiać z własnym synem. Znika z domu, handlował tym syfem. Razem z Emily nie wiedzieliśmy co zrobić. Aż pewnego dnia przestał uciekać, częściej się uśmiechał, normalnie chodził do szkoły a później przedstawił nam ciebie. Dlatego chciałem ci podziękować - uniósł wzrok i spojrzał na mnie z życzliwością.

-Ale ja nic nie zrobiłam - pokręciłam głową i podciągnęłam ramiona bliżej głowy.

-Dziecko, ty w tym krótkim czasie zrobiłaś więcej, niż ja przez całe jego życie - uśmiechnął się i poklepał mnie po zaciśniętych dłoniach.

-Jesteście bardzo do siebie podobni. Pan i Aiden - powiedziałam, odwzajemniając uśmiech mężczyzny - Obaj jesteście dla siebie bardzo surowi. Gdy aresztowali Aidena, nie działał pan jak prawnik, bo nie oczekiwał zapłaty a jedynie zależało panu na dobru syna. To, że działał an stanowczo to zasługa doświadczenia. Razem z żoną wychowaliście państwo wspaniałego syna - pomyślałam chwilę, a kącik moich ust mimowolnie drgnął - Czasami nawet mu zazdroszczę, bo chciałabym mieć takiego ojca jak pan.

Teraz to on patrzył na mnie zdziwiony, ale po chwili zrozumiał moje słowa i niczym ojciec, wyciągnął do mnie dłoń, aby przyciągnąć bliżej. Był to ten rodzaj uścisku, którego nie czułam od lat. Czułam się jak kiedyś, gdy spadłam z roweru i otarłam kolano, a tata ocierał spływające z policzka łzy i przytulał do swojego ramienia.

Rozumiem, że Aiden ma żal do ojca, ale nie docenia tego co dla niego robił. William Wood był surowy a czasami nawet oschły, ale kochał swoją rodzinę.

Mężczyzna oderwał się ode mnie, gdy oboje usłyszeliśmy przekręcany w zamku klucz. Stanęłam na równe nogi, gdy do salonu wszedł Aiden, z przewieszoną na ramieniu czarną torbą. Jego oczy były lekko przekrwione, lecz nie tak bardzo, jak podczas naszego ostatniego spotkania. I chodź zawsze był przystojny, dziś nie wyglądał najlepiej. Jego blada skóra i opadające na czoło kosmyki włosów dodawały mu kilka lat.

-Co ty tutaj robisz? - zapytał, zupełnie nie zwracając uwagi na ojca. Rzucił torbę na fotel, a ja zauważyłam jak na jego szyi odznacza się gruba żyła, a szczęka mocno się zaciska.

-Zostawię was. Muszę podjechać do biura, brakuje im jakiś dokumentów. Dziękuję, że mogliśmy porozmawiać- William skinął lekko głową w moją stronę i sięgnął po teczkę z dokumentami leżącą na stoliku kawowym. Wychodząc, poklepał jedynie syna po ramieniu, a chwilę później zostaliśmy sami.

-To może teraz mi powiesz, co tutaj robisz? - ponowił pytanie Aiden, krzyżując swoje ręce na klatce.

-Aiden, ja już wszystko wiem - powiedziałam spokojnie, unosząc na niego wzrok. Jego oczy jakby ożyły i pojawiło się w nich tak wiele emocji. Niezrozumienie, szok, złość, ulga. Nie trwało to długo, lecz dla mnie było wystarczającym potwierdzeniem.

-Mój ojciec ci coś nagadał? Przyznam, że znalazłaś sobie niezłego kompana do rozmów - wzruszył ramionami i przybrał poważną minę, dalej brnąc w swoją narrację.

-Rozmawiałam z Shawnem. Nie miej mu tego za złe, praktycznie go zmusiłam. Znam całą historię od początku, od ogniska w wakacje. Wiem, dlaczego to zrobiłeś, dlaczego mnie zostawiłeś - mój głos był tak spokojny i opanowany jak nigdy wcześniej. Czułam się jakby po wielu dniach sztormu, nagle wychodziło słońce a wiatr ustawał.

-Chyba ci się coś przyśniło. Zostawiłem cię, bo nie byłaś mi już do niczego potrzebna - jego ton był mocniejszy, ale nie był w stanie zagłuszyć prawdy. Na jego twarzy pojawiły się lekko różowe wypieki.

-Wiem, że zrobiłeś to, abym była bezpieczna. Wiem, że to, co mi powiedziałeś tamtego dnia, nie było prawdą - podchodziłam do niego małymi krokami, nie zrywając kontaktu wzrokowego nawet na moment - Wiem, że Shawn powiedział ci o planie i celowo nie przyjechał na imprezę - wyciągnęłam dłoń w jego stronę, którą zatrzymałam nad sercem - Wiem, że cały czas nosisz przy sercu nasz symbol i wiem też, że mnie kocha...

-Przestań dobra? -przerwał mi nim zdążyłam dokończyć- Zrozum, że nic do ciebie nie czuję! Pogódź się z tym!

-Z twoich ust wypływają kłamstwa, ale twoje oczy znają prawdę. Przepraszam cię, że w tamtej chwili byłam tak ślepa i nie dostrzegłam prawdy.

Po moich słowach zapadła cisza. Ja uśmiechałam się do Aidena, a on, z lekko rozszerzonymi ustami stał na drugim końcu salonu. Wpatrywaliśmy się w siebie, dając sobie czas. A może właśnie teraz toczyliśmy najpoważniejszą rozmowę. Nie potrzebowaliśmy słów, nigdy nie musieliśmy ich używać. Zwracaliśmy uwagę na każdy ruch swojego ciała, każde nawet najmniejsze drgnienie.Nasze oczy utworzył własny alfabet i słowa których nie umieliśmy wypowiedzieć.

-Cassie proszę cię, wyjdź - powiedział spokojniej po chwili. Jego dłoń drżała, gdy wskazywał mi drogę do wyjścia.

-Wyjdę, ale chcę żebyś coś wiedział. W cokolwiek się wpakowałeś, pomogę ci. Nie boję się, bo wiem, że z tobą będę bezpieczna. Uwierzyłeś we mnie i w to, że mogę coś osiągnąć. Teraz musisz uwierzyć w siebie i w nas, bo ja w nas wierzę. I dopiero gdy zdemolowałam całe pomieszczenie, uświadomiłam sobie, że nigdy nie przestałam. Jesteśmy sobie przeznaczeni i dlatego już zawsze będę cię kochać.

Nie zawahałam się nad ani jednym słowem. Pozwoliłam, aby wypływały one ze mnie i sprowadziły oczyszczenie. Nie oczekiwałam odpowiedzi, nagłego wyznania miłości czy zmiany nastawienia. Sama wiem ile czasu zajęło mi dojście do tego momentu. Chciałam tylko, żeby wiedział.

Po tych słowach rzuciłam mu ostatni blady, ale szczery uśmiech i wyszłam, tak jak mnie o to prosił. Czułam ciskające się do oczu łzy, lecz nie te z bezsilności czy smutku, lecz te przepełnione miłością i błogością.

Bo nawet jeśli zostaną po nas tylko zgliszcza, gdzieś głęboko schowałam iskrę, która jest w stanie spalić każde miasto w którym cię nie znajdę.

*

-Że co przepraszam zrobił?! - krzyknął Miles, siedzący naprzeciwko mnie przy jednym ze stolików na szkolnym patio. Jego reakcja była taka sama odkąd zaczęłam opowiadać im o rozmowie z Shawnem i Aidenem. Przez jego krzyk, musiałam uderzyć go w ramię, aby trochę go uciszyć - Przepraszam kochana. Ten chłop na co dzień był dla mnie dnem, ale dzisiaj to dokonał jakiegoś odwiertu - chłopak wyrzucił ręce w powietrze i pokręcił głową z niedowierzaniem.

-Rzadko to mówię, ale zgadzam się z Milesem. Co to za bajka Cassie? - powiedziała siedząca przy nim blondynka.

-Od kiedy wy jesteście takim zgodnym rodzeństwem? - zapytałam tonem przepełnionym sarkazmem.

-Odkąd matka powiedziała, że na wyjeździe to ja kontroluje nasze pieniądze. Moja mała siostrzyczka nagle zrobiła się całkiem miła - Miles chwycił jej policzek i poruszał nim niczym stara ciotka.

-Zabieraj łapy albo zaraz wszystkie pieniądze będziesz musiał przeznaczyć na nową szczękę - wysyczała Liv, przez co Miles szybko przyciągnął swoje ręce do siebie i jak dziecko wystawił w kierunku siostry kawałek języka, na co ta odpowiedziała środkowym palcem.

Odwróciła się w kierunku siedzącej koło mnie Very, która większą część rozmowy przesiedziała ze wzrokiem wlepionym w ekran telefonu.

-A ty co o tym myślisz? - odezwała się ponownie Liv. Vera uniosła głowę, ale wciąż spoglądała w telefon. Po chwili ciszy popatrzyła jednak na nas wszystkich z uśmiechem.

-Ja się cieszę, że jesteś szczęśliwa. Od zawsze mówiłam, że do siebie pasujecie! Miłość jest piękna prawda? - objęła mnie swoimi ramionami i ścisnęła na tyle mocno, że czułam jak przeskakują mi żebra.

-Ja pierdole, ktoś ją podmienił - wydusiłam z siebie, czując jak powoli brakuje mi tlenu. Na szczęście krótko po moich słowach zadzwonił dzwonek i razem udaliśmy się do sali pana Turnera, który postanowił zorganizować ostatnie spotkanie przed wyjazdem.

-... Chciałbym omówić z wami kilka zasad, które będą obowiązywać podczas wyjazdu. Są to sprawy oczywiste takie jak na przykład zakaz alkoholu i papierosów.

-Nie no bez jaj! - krzyknął oburzony Lewis.

-Takie są zasady panie Parker. Będziemy w bardzo porządnym i szanowanym ośrodku dlatego nie chciałbym, abyście narazili dobre imię szkoły. Dlatego też postanowiliśmy podzielić pokoje tak, aby dziewczyny mieszkały w jednym skrzydle, a chłopcy w drugim, oraz wprowadzimy ciszę nocną i zakaz przemieszczania się między pokojami - dokończył nauczyciel, co wywołało spore oburzenie w sali. Nagle Miles uniósł rękę, spokojnie czekając na możliwość zadania pytania.

-W woli ścisłości. Czy pana też obowiązują te zasady? - powiedział z uśmiechem, a reszta grupy próbowała powstrzymać wybuch śmiechu.

-Ależ panie Harris! To chyba logiczne! - oburzył się Turner.

Po jego słowach Miles nachylił się do Lewisa z jeszcze szerszym uśmiechem.

-Czyli bierzemy po litrze na głowę - zarządził Harris.

-I to jemu mama powierzyła pieniądze - zrezygnowana Liv oparła głowę na ręce.

Gdy wsłuchiwałam się w ich kolejne kłótnie, kątem oka zobaczyłam Aidena, który siedział w rogu sali i wpatrywał się we mnie.

Myślałam, że na tym wyjeździe będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Z dala od domu i wszystkich problemów, ale pan Turner znacznie nam to utrudni lokując nas po dwóch stronach ogromnego ośrodka narciarskiego w Aspen. Będziemy musieli znaleźć inny sposób, aby spędzić ze sobą trochę czasu.




*Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

Continue Reading

You'll Also Like

100K 2.1K 44
Ona - 25 letnia, seryjna zabójczyni należąca do grupy przestępczej lotos. On - 30 letni szef mafii, który wygrał ją, zastawioną przez ojca w pokerze...
142K 5.3K 30
Siedemnastoletnia Alysa Miller chciała być idealna dla swoich rodziców by chociaż raz ją docenili. Dziewiętnastoletni Caleb Roy nie chciał być idealn...
52.8K 1.3K 30
Octavia Parker - siedemnastolatka, która nic nie wie o życiu. A może wie o nim za dużo? Parker przeprowadza się z kwitnącego miłością Paryża, do pełn...
4.2K 117 6
Jej dzieciństwo było prawie idealne. Prawie, ponieważ zakłócał je pewien brązowooki chłopiec, który kochał jej dokuczać. Konkurowali ze sobą, kiedy t...