Start a Story

By pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... More

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 7 " Demon "
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 24 " Nienawidzę cię "
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Epilog
Podziękowania

Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"

2.4K 109 111
By pixel12345678910x

- Masz wszystko, Eli ?

Pokiwałam głową, stojąc na środku pokoju. Pustego pokoju. Nie było tu już moich dekoracji, ani niczego co mogłoby mi przypominać chwile spędzone tutaj razem z Sean'em, babcią czy nawet Ritą i Peterem. Balkon został zamknięty na długi okres czasu. Aparat schowany gdzieś w pudle. Nic już nie było takie same. Chwyciłam za swój plecak, który założyłam na plecy. W jednym plecaku zmieściłam wszystkie rzeczy potrzebne na podróż.

Wyszłam z pokoju i ostatni raz prawdopodobnie w życiu zamknęłam drzwi swojego ukochanego pokoju, w którym przeżyłam aż tak wiele. Mój ojciec westchnął i odwrócił mnie w stronę schodów, gdzie już było widać wszystkie kartony z moimi rzeczami. Je zabrać miała specjalna ekipa i przewieźć je do Anglii. Dzisiaj był mój ostatni dzień, w którym widziałam się z Sean'em. Nikt nie wie ile łez wylałam w nocy w poduszkę. Nikt nie usłyszał moich krzyków i ubolewań, oprócz czterech ścian.

Na dole stała już Rita, a obok niej miejsce zajmował Peter, który już oficjalnie mógł zostać zwolniony ze służby. Włoszka nic nie mówiąc ze łzami w oczach podbiegła do mnie i przytuliła tak mocno, że na chwilę przestałam oddychać. Tyle lat spędzonych razem. Tyle planów i marzeń. Wszystko zostało zniszczone. Odchodziłam w wielki świat, a ona zostawała sama z Peterem.

Choć obiecałam sobie, iż nie będę już płakać, to i tak mimowolnie z moich oczu wypadały gorzkie łzy. Poklepała mnie delikatnie po plecach, po czym odsunęła się z zalanymi od łez policzkami i strasznie czerwonymi oczami.

- Co mam ci powiedzieć no ? Byłaś moją pierwszą osobą, którą ochraniałem. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra - Peter wzruszył ramionami - Z jedną już prawie nie mam kontaktu, więc weź czasem zadzwoń do mnie i powiedz, że wszystko okej.

- Weź mnie nie dobijaj - załkałam cicho, uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego dość dobrze zbudowane ciało. Jego również nie chciałam zostawiać.

Pomógł mi, gdy nie chciało mi się niczego. Uratował mnie przed milionami dziennikarzy. Po prostu ze mną był i nie wyobrażałam sobie życia bez upierdliwego ochroniarza u boku. Pamiętałam jeszcze przecież jak wielki facet przyszedł do mojego domu i powiedziano mi, że będzie moim przyjacielem, dopóki nie urosnę. A ja tak strasznie się go przestraszyłam i uciekłam do piwnicy, gdzie znalazł mnie Peter i z uśmiechem wyciągnął do mnie rękę, mówiąc, iż nigdy nic mi nie zrobi.

Później kupił mi pluszaka, z którym spałam codziennie.

- Pa, mój wielki panie, którego się bałam.

- Pa, moja mała aktoreczko albo teraz wypada mówić lekareczko.

Z łzami lśniącymi w moich oczach uśmiechnęłam się i jeszcze raz mocno przytuliłam. Przy wyjściu jeszcze jeden raz przytuliłam Ritę. Z tą dwójką nie potrafiłam się pożegnać. Byli mi cholernie bliscy i traktowałam ich trochę jak rodzinę. Na ostatnim stopniu przed wyjazdem na lotnisko pobiegłam jeszcze do wszystkich ochroniarzy, którzy też przecież byli mi bliscy. Niektórzy pamiętali mnie jeszcze jako małe dziecko, które nie ogarniało życia i nie potrafiło nawet mówić i chodzić.

Później ostatni raz spojrzałam na swój dom, na swój ogród i przypomniały mi się wszystkie chwile jakie tutaj przeżyłam. Napad dziennikarzy na początku i moje wykradanie przez okno. Pierwsze przyjście do mojego domu Sean'a, którego kazałam poszczuć psami. Złączyłam ze sobą powieki, a później wsiadłam do samochodu, którym na lotnisko miał zawieść mnie tata. Otworzyłam je dopiero, kiedy samochód ruszył i nie musiałam widzieć dwójki osób gapiących się na samochód ze smutkiem widocznym we wszystkim. W ich minach, postawach, oczach.

Pociągnęłam nosem na widok dobrze znanej mi ulicy, po której jeździłam niedawno deskorolką z Sin'em. Był wtedy taki roześmiany i szczęśliwy. Kolejne ulice i kolejne wspomnienia. Dom babci i jeszcze większe wspomnienia. Szkoła Sean'a. Jedno wspomnienie, gdy przyszłam do jego szkoły i zobaczyłam go całującego się z Lucy. W sumie to wówczas jej dziękowałam. Bez niej nie nigdy bym nie zrozumiała, że jestem zazdrosna o Sean'a. Następna ulica. I następna, a ze wszystkimi miałam jakieś wspomnienia. Każde bolało jeszcze bardziej niż poprzednie.

Aż w końcu nastał jeden nasz wspólny cel. Lotnisko. Wyszłam ze środka z jednym małym plecakiem, a mój tata wyjął z bagażnika wcześniej zapakowaną walizkę. Rozejrzałam się po okolicy, a po dojrzeniu na parkingu samochodu rodziców Sean'a coś ścisnęło mnie w żołądku. Był już w środku. Przełknęłam ślinę na samą myśl co za chwile będzie się działo.

Bo dopiero stojąc przed tym cholernym budynkiem uświadomiłam sobie, co miało zaraz się stać. Spojrzałam zapłakanym wzrokiem na mojego ojca, który starał się wymusić mały uśmiech, z którego wyszedł jedynie grymas niezadowolenia.

- Sean już ci mówił ?

- Co miał mi mówić ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Nic - machnął lekceważąco dłonią. - Najwidoczniej powie ci za chwilę.

Kiwnęłam krótko głową i ruszyłam w kierunku wielkich drzwi wejściowych budynku. Otworzyły się zaraz przed nami, ukazując dość duże skupisko osób znajdujących się w jednym miejscu. Zagryzłam wnętrze policzka w niepokoju. Nigdzie nie potrafiłam znaleźć mojego chłopaka, więc przestraszyłam się, że już go nie było. Uspokoiłam się jednak, gdy poczułam oplatające mnie od tyłu silne ramiona. Odetchnęłam z ulgą.

Odwróciłam się w jego stronę, by móc ostatni raz podziwiać jego ładną twarz, kręcone włosy i brązowe oczy. Był taki piękny i to nie tylko z wyglądu. Z charakteru także był cudowny. Prześledził całą moją twarz wzrokiem, po czym pocałował zachłannie w usta. Uśmiechnęłam się na ten gest.

- Jak ty wytrzymasz tyle lat, co ? - zaśmiałam się cicho, ocierając resztki łez. - Bez tego wszystkiego.

- Nie wytrzymam, dlatego będę częstym gościem mojej ciotki, o której istnieniu dowiedziałem się dwa dni temu - po tym znowu mnie pocałował. Tym razem ją odsunęłam się od niego ze zmarszczonymi brwiami. Jaka do jasnej cholery ciotka ?

Wywrócił oczami na moją reakcję. Owinął moje ciało ramieniem i tak zaczęliśmy iść w kierunku naszych rodziców, którzy również się odnaleźli. O dziwo nawet mój ojciec ochoczo rozmawiał z państwem Hunter.

- W Anglii mieszka jakaś ciotka od strony ojca. Będę jej częstym gościem zobaczysz. Będzie miała mnie dość.

Gdy doszliśmy do trójki dorosłych pani Cecilia uśmiechnęła się do nas miło, a dwójka mężczyzn zaprzestała swojej rozmowy. Cieszyła mnie wiadomość, że chłopak będzie miał do kogo przyjeżdżać i przy okazji mnie odwiedzać. Może nie będzie tak źle ? Może nie stracimy całkowitego kontaktu i nasz związek na odległość naprawdę wypali. Zaczynałam powoli w to wątpić, lecz ta informacja dodała mi kopa nadziei.

- Pochwaliłeś się już, Sean ? - zapytał go mój ojciec, na co ten uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na mnie z góry.

Uniosłam wyczekująco brew, bo chciałam już naprawdę mocno poznać co ta dwójka przede mną ukrywała.

- Twój tata obiecał mi, że załatwi mi praktyki w jego firmie, gdy będę już na danym etapie studiów. Praktyki w Anglii.

Naprawdę nie wiedziałam komu najpierw miałam rzucić się na szyję. Czy Sean'owi czy też mojemu ojcu za tak wspaniały gest. Wybrałam osobę znajdującą się najbliżej mnie. Uwiesiłam się jak leniwiec na drzewie na szyi chłopak, piszcząc przy tym jak zabawka dla psów. Następnie pobiegłam do taty, by również mocno go przytulić. Nie musiało nas dzielić tyle lat. Naprawdę mogłam się z nim widywać i to często. Jego ciotka, praktyki, to naprawdę brzmiało jak piękny sen. Nierealny sen.

***

Została godzina do mojego lotu. Godzina, podczas której nigdy nie miałam tak mieszanych emocji. Czułam wszystko. Radość, smutek, gniew i frustrację. Radość, bo to nie był wcale koniec. Smutek, ponieważ jednak go zostawiałam. Nasze rozdzielenie było dla mnie bolesne i nie mogłam przestać o tym myśleć. Gniew i frustrację, bo moja cholerna matka, przez którą działo się to wszystko nawet nie raczyła przyjechać się pożegnać. Podobno ostro pokłócili się z tatą i bolała ją głowa.

Pół godziny przed wylotem Sean zabrał mnie w zaułek, gdzie mogliśmy w spokoju porozmawiać. Bez miliona ludzi i przyszłych studentów, którzy wyjeżdżali tak samo jak my. Siedzieliśmy w toalecie dla personelu i rozmawialiśmy o wszystkim co przeżyliśmy.

- A pamiętasz ? Gdy pierwszy raz pocałowaliśmy się w barze pana Smitha ? Byłby teraz z nas dumny...

- Trzeba mu koniecznie o tym powiedzieć, gdy już skończymy te głupie studia - odpowiedział rzucając kolejną kulkę papier do kosza - Naprawdę milion razy zastanawiałem się czy nie da się tego odwołać. Lot wiem, że się da, ale studia. Nie wiem ? Chyba nie jestem aż tak odważny

- Zrobiłbyś największą głupotę świata, Sin. Marzysz o zostaniu prawnikiem. Dostałeś się na prawo. To duże osiągnięcie. - skarciłam go za samą myśl o tym, żeby zrezygnować.

Byłby naprawdę cholernym idiotą gdyby to zrobił. Dostać się na prawo jest cholernie trudno i nie jeden z dobrymi ocenami nie potrafi się dostać na ten kierunek. On się dostał i nie mógł rezygnować z mojego powodu. Moje własne wyrzuty sumienia nie dałyby mi doprowadzić do końca własnych studiów. Cały czas myślami byłabym z Sean'em i z tym, że przeze mnie nie został tym kim od zawsze chciał być.

Pewnie gdyby to zrobił sama bym zrezygnowała i została z nim. Niestety żadne z nas nie miało takiej odwagi. Mieliśmy jednak plan i wielkie pokłady nadziei, iż jednak będziemy się spotykać.

- Za pół godziny masz lot. - odezwał się nagle, przerywając tym samym ciszę. - Denerwujesz się ?

- Trochę. Nadal w to nie wierzę. Jakim cudem mam cię zostawić pierwsza. Dlaczego zawsze to ja muszę cię zostawiać ?

- Nie wiem, ale jest to ostro powalone - stwierdził opadając głową na ścianę wysadzaną kafelkami. - Los nas nienawidzi. Dlaczego nasze pożegnania zawsze są... Takie ? Dlaczego musimy w ogóle się żegnać ?

Wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Sięgnęłam go swojego plecaka, z którego wyjęłam po chwili czarny flamaster permanentny. I tak wyjeżdżaliśmy. Nikt już nas nie mógł złapać i stwierdzić, że to my. Sean spojrzał na mnie ze zwątpieniem, a następnie przybrał bardziej poważniejszą pozę.

- Pamiętasz bar u pana Smitha ? Nasz napis. Zostawmy coś po sobie tutaj. Chuj mnie to, że to nielegalne tutaj. I tak nas już nie znajdą. Nie ma tu kamer, nie ma nikogo.

Otworzyłam mazak, po czym szybko nabazgrałam małego ptaka, który miał przypominać jaskółkę. Uśmiechnęłam się lekko i wręczyłam flamaster chłopakowi. Nachylił się nad ścianą i dodał coś od siebie. Po kilku sekundach powstał rysunek przedstawiający jaskółkę odlatującą w kierunku wielkiego miasta, a pod tym tekst piosenki : You and me, always forever

- Będę za tobą tęsknić, Sean - wydusiłam, a po chwili po moim policzku potoczyła się malutka łza, którą chłopak od razu wytarł kciukiem.

- Będzie dobrze, tak ? Musi być w końcu dobrze. Musimy być w końcu szczęśliwi, bo tak nie skończy się nasza historia. Nie pozwolę na to. I pamiętaj, El. Czekaj tylko na mnie i na to aż przylecę, bo to nie będzie jakiś długi okres czasu, a ja Ci obiecuję, że znajdę cię nawet w ostatnim zakamarku Anglii. Tylko tyle wiedz. Pamiętaj o moich powodach i obietnicach. Pamiętaj o tym, że gdzieś tam jestem ja. I ten ja przyleci do ciebie najszybciej jak będzie mógł.

Nie pozwolę, żeby ta historia skończyła się tak źle. Nie nasza.

***

- Elena - odezwał się mój ojciec, gdy przytulałam do siebie panią Cecilię, która płakała tak samo jak ja. - Musisz już iść

Nikt do końca w to nie wierzył. Niby każdy wiedział, że tak chwila i tak nadejdzie, ale nikt nie myślał, iż stanie się ona tak szybko. Że ten rok tak szybko nam wszystkim upłynie i już będziemy się żegnać na lotnisku. Odsunęła się ode mnie, by ostatni raz jeszcze sprawdzić bagaż syna. A ja w tym czasie miałam ostatnią szansę pożegnać się jeszcze raz z własnym ojcem.

- Dasz radę. Wierzę w ciebie, Eli. - przyciągnął mnie do siebie, a do moich nozdrzy dotarł specyficzny zapach drewna i mięty, czyli wody kolońskiej, jakiej używał.

- Dziękuję ci tato. Za w sumie wszystko. Będę dzwonić i pisać. Obiecuję. - uśmiechnęłam się przez łzy, aby później odwrócić się powoli do chłopaka, który zakończył ostatnią szansę na upewnienie się, że zabrał ze sobą wszystko.

Choć jego lot miał odbyć się dokładnie za godzinę, to chciał być już tutaj. Ze mną. Spojrzał na mnie i naprawdę mocno chciał się uśmiechnąć, ale nic mi z tego pozytywnego nie wyszło, ponieważ po jego policzku potoczyła się jedna malutka łza, którą natychmiast starł grzbietem dłoni. Pociągnął nosem i rozpostarł szeroko ramiona, tworząc tym samym wielką dziurę, w której środek weszłam. Ostatni raz prawdopodobnie na kilkanaście miesięcy lub lat mogłam poczuć jego ciepło, jego zapach i dotyk.

Mogłam go mieć przy sobie jedynie na kilka minut. Już można było wchodzić na pokład samolotu, więc niektórzy naprawdę to robili. Ja chciałam poczekać do samego końca.

- Trzymaj się tam, gwiazdeczko - wyszeptał przybliżając swoje drżące usta do mojego ucha. Nie widziałam żadnego obrazu przez łzy zamazujące mi świat. - I pamiętaj, pisz do mnie codziennie.

- Ty też, Sin. - odpowiedziałam równie cicho co on. Żegnałam go. Naprawdę go żegnałam.

A co jeśli nie chciałam iść ? Co z tego, że mnie wołali i od tego zależała moja przyszłość. Nie chciałam tam być. Chciałam być przy moim chłopaku. Przy moim ukochanym Sean'ie. Co jeśli mogłam stawić im wszystkim opór i nie iść tam do tej kabiny, gdzie człowieka nigdy nie spotyka nic dobrego, a jedynie ta wielka maszyna wywozi go w daleką dal.

- Idź już, El. Błagam nie płacz już w mojej obecności. Nie rób mi tego, bo jeszcze bardziej się rozpłacze,a podobno mężczyznom nie wypada.  - szeptał, a w jego oczach widziałam błyszczące jak diamenty łzy.

Wiedzialam, że to koniec. Nie chciałam sprawiać mu jeszcze większej przykrości. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam ku wejściu do samolotu. Kółka mojej walizki dudniły o kafle na podłodze, ale i tak ich odgłos był mniejszy od walenia mojego serca. Łzy lały się litrami z moich oczu i opadały na podłogę. A kiedy stojący jak kołek Sean zniknął z pola mojego widzenia, wiedziałam już jedno.

Żegnałam swojego kochanego idiotę, który nie myślał w ogóle nad tym co robił. Pożegnałam właśnie swojego najlepszego przyjaciela, pocieszyciela i przede wszystkim ukochanego chłopaka, którego pierwszy raz pokochałam. Moją pierwszą i ostatnią miłość, miłość mojego cholernego życia. Wtedy coś we mnie pękło. Nie oddałam swojej karty pokładowej stewardessie, a odwróciłam się i zaczęłam biec ponownie do Sean'a.

Wpadłam zapłakana prosto w jego ramiona, a zaskoczony ten instynktownie owinął je wokół mojego ciała. Nie, nie, nie. Nie. Tak bardzo nie chciałam go żegnać. Nie teraz, gdy wszystko się układało. Był moim chłopakiem. Moim światem. Moim demonem. Moim małym marzeniem. Moim wszystkim.

- Kiss me hard before you go Sum­mer­time sad­ness I just wan­ted you to know That baby you're the best - zaśpiewał cicho drżącym strasznie głosem. Z jego oczu lały się już łzy, których się nie wstydził. Po prostu już się poddał.

Nasza ulubiona piosenka znowu nabierała na znaczeniu. Teraz naprawdę mieliśmy letni smutek. Teraz naprawdę ktoś odchodził, a na pożegnanie postanowiliśmy zaśpiewać akurat kilka fragmentów z niej. Z piosenki, która nas połączyła, ponieważ właśnie ta piosenka leciała w radiu sąsiada, kiedy Sean wjechał w samochód mojej matki. Summertime sadness było z nami na początku i na tymczasowym końcu.

- I think I’ll miss you fore­ver Like the stars miss the sun in the mor­ning sky - mój głos już nie był taki sam jak zwykle. Był przepełniony smutkiem i nienawiścią do całego świata. On odchodził. Odchodziłam ja. Nie było już El i Sin'a.

- Later’s bet­ter than never Even if you’re gone I’m gonna drive - po tym pocałował mnie w usta i oboje zamilkliśmy.

Nasze łzy mieszały się pomiędzy pocałunkiem. Ostatnim pocałunkiem. Letni smutek można było wyczuć w nim na kilometr. Załkałam cicho, gdy głos prosił, by już wszyscy pasażerowie mojego lotu wsiedli na pokład. Usłyszałam nad uchem ciche westchnienie mojego taty, a później ostatni raz spojrzałam na swoje chłopaka, który uśmiechnął się przez łzy i pomachał niezdolny do wypowiedzenia żadnego słowa.

Z bólem serca odwróciłam się do wejścia na pokład. Nie wiele pamiętam z tego wszystkiego, co działo się później. Po prostu zapłakana podałam swoją kartę pracownicy, która zaprowadziła mnie na swoje siedzenie.

Później założyłam słuchawki i płakałam dalej, starając się zagłuszyć szloch, żeby nie przeszkadzać innym.

***

Wow, naprawdę nie wierzę, że to już ostatni rozdział. Moje dzieci zostały właśnie rozdzielone, a ja płaczę jak Elena i Sean. Więc może być tutaj przez to dużo błędów. Później wszystko poprawię, jak będę w stanie haha

Cóż. Do zobaczenia w epilogu. Rozumiecie ? Epilogu.

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙

Continue Reading

You'll Also Like

1.4M 36.7K 56
Mila Taylor to 17 letnia dziewczyna. Przeprowadza sie do starszego brata po śmierci rodziców w wypadku samochodowym. Wyścigi, adrenalina, strach to j...
26.9K 920 5
19 letnia Maddy Walker nie chciała się przeprowadzać ani zostawiać swoich znajomych, a tym bardziej co z nimi robiła wiec idzie na studia w swoim rod...
621K 25.5K 161
[🔮] zakończone Gdzie Taehyung pisze do swojego krasza, który jest znajomym jego przyjaciół na Twitterze, bo nie ma odwagi podejść do niego w szkole...
15.3K 1K 18
Co by się stało gdyby Hailie znów miała taką relację z braćmi?Jak by się potoczyło życie jej dzieci?I jakie niebezpieczeństwami sprowadzi ich nazwisk...