Start a Story

Galing kay pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... Higit pa

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 7 " Demon "
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 24 " Nienawidzę cię "
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"
Epilog
Podziękowania

Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"

2.7K 115 83
Galing kay pixel12345678910x

Gdy Sean powiedział mi, że nie zapomnę naszych ostatnich dwóch tygodni nie wiedziałam, że weźmie to do siebie aż tak mocno. Dwa dni po naszym postanowieniu wparował do mojego pokoju, z którego mnie w wyciągnął i zaprowadził na pobliską stację benzynową, gdzie czekała na nas cała grupka naszych znajomych. Od Mavis dowiedziałam się, że chłopak namówił dosłownie każdego na wspólny wyjazd, ale nikt nie chciał zdradzić mi gdzie.

Aż w końcu dowiedziałam się gdzie przed samym wstępem do miejsca. Skok na bungee zdecydowanie był przeżyciem, które zapamiętam na długo. Na początku bardzo się tego obawiałam, lecz zgodziłam się pod warunkiem, że mój kochany chłopak skacze ze mną, co też uczynił. Spadłam razem z nim na materac, po czym mocno wygarnęłam mu co myślałam o tym durnym pomyśle.

Trzy dni po dość ekstremalnym kroku znowu gdzieś mnie zabrał. Do naszego lasu, a następnie na naszą górę, gdzie pierwszy raz pokazał mi moje ukochane gwiazdy. Znowu mi je pokazał i znowu graliśmy w naszą grę. Opowiedział mi dużo historii, a między innymi o tym jak wywrócił się z deskorolką na samochód dyrektora.

Miał chłopak talent do niszczenia samochodów i to wielki.

Tak upłynął nam cały tydzień, który spędziliśmy jedyne w swoim towarzystwie. Podczas ostatniego wspólnego poniedziałku nie znowu wiedziałam co planował. Siedziałam obok niego w jego samochodzie, a on prowadził mnie w niewiadomą.

- Możesz mi powiedzieć co planujesz ? - spytałam go z uśmiechem, gdy prowadził.

- Nie - odparł beztrosko - Będziesz studiowała na Oxfordzie, powinnaś się domyśleć.

Oberwał za te słowa prosto w ramię w akompaniamencie zarówno jego, jak i mojego śmiechu. Wówczas kiedy jeszcze nasz wyjazd wydawał się tak odległy czasowo, stał się tematem żartów. Nie myśleliśmy o tym co będzie, a o tym co się działo.

- Ufasz mi ? - zapytał nagle, na co uśmiechnęłam się jedynie.

- Bezgranicznie, panie Hunter.

- Czyli już nie obawiasz się, że wywiozę cię do lasu, zgwałcę i zakopię.

Przypomniała mi się jak na zawołanie nasza rozmowa, gdy jeszcze bezgranicznie chciałam wyprzeć wszystkie swoje uczucia do chłopaka. Mojego ówczesnego chłopaka. Powiedziałam wtedy, że mu nie ufam, chociaż jako jedynemu w pełni ufałam. Bo światłu się ufa. Światło nigdy cię nie zawiedzie, a doprowadzi do celu.

Jedną ręką opierał o drzwi samochodu i podpierał na niej głowę, a drugą trzymał na kierownicy oraz co jakiś czas wykonywał ruchy. Widziałam na jego ustach mały uśmiech, który mogłam podziwiać bez końca. Uśmiech mojego chłopaka. Tak trudno było mi się przestawić z mój przyjaciel na mój chłopak. Mój przyjaciel został moim chłopakiem, spełniając tym samym moje marzenie z dzieciństwa.

Wtedy samochód się zatrzymał, a ja wyjrzałam zaciekawiona przez okno. Moje zdziwienie sięgnęło apogeum, kiedy dotarło do mnie, że staliśmy na parkingu centrum handlowego. Co mogliśmy tutaj zrobić ? On nie cierpiał zakupów.

- Co tutaj robimy ?

- Dowiesz się w swoim czasie - jedynie uśmiechnął się szatańsko. Otworzyłam drzwi, które zatrzasnęłam zaraz po chwili.

Sean złączył nasze dłonie, a następnie  spojrzał na mnie z góry z popisowym uśmiechem, który mogłabym rozpoznać nawet po upływie dziesięciu lat. Wielkie, a wręcz gigantyczne drzwi otworzyły się ukazując nam całe oblicze galerii handlowej przepełnionej ludźmi. Przełknęłam cicho ślinę i mocniej zacisnęłam palce na dłoni Sean'a. Rozejrzałam się nerwowo po okolicy w poszukiwaniu najmniej zaludnionego miejsca, gdzie mogłabym w spokoju pójść.

Od kilku miesięcy moja mała fobia nasiliła się. Nie wychodziłam przez długi okres czasu do ludzi, przez co odwykłam od kontaktów z nimi. Same patrzenie na ich twarze i myśl, że których z nich może mnie rozpoznać przyprowadzało mnie o dreszcze.

- Chodź - brunet nagle skręcił w zupełnie przeciwną uliczkę, niż mieliśmy iść.

Weszliśmy do malutkiego sklepiku na rogu, który najbardziej prawdopodobne był małym antykwariatem. Chłopak zamknął za nami drzwi, zostawiając nas tym samym sam na sam z pięknym zapachem starych książek i milionem różnych rzeczy. Tak pięknych rzeczy, a każde z osobna z inną historią. To najbardziej mnie w tym wszystkim intrygowało. Wszystko miało swoją własną historię.

Sean przywitał się ze stojącym za ladą mężczyzną z długimi do ramion włosami o ciemnym kolorze. Zlustrował mnie zielonymi oczami, po czym powrócił do Sean'a i wręczył mu malutki kluczyk, a później otworzył drzwi za nim. Mój chłopak poprowadził mnie właśnie do nich, a w środku o dziwo nie panowała ciemność. Było jasno. Naprawdę jasno i przyjemnie. Korytarz był wielki, bardzo wielki.

- Co to za miejsce ? - spytałam szczerze zaciekawiona, kiedy szliśmy wzdłuż długiego korytarza. Wtedy wskazał na tabliczki z nazwami.

Jedna z nich wydawała mi się znajoma, a w późniejszych etapach następne.

- To takie korytarze sklepowe. Pracownicy korzystają z nich, żeby na przykład przewieść samochód na wystawę do środka galerii. Nie znam się dokładnie jak to się odbywa, bo znam trzy przejścia. Powalone. - wyjaśnij prowadząc mnie przez korytarz - Jest tu cicho i nie ma ludzi, ponieważ nie mają w ogóle pojęcia, że takie coś istnieje. Znam jednego gościa, który nie wiem jakim cudem ma takie przejście. Myślę, że to najlepsza opcja dla ciebie. Zauważyłem, że czułaś się niekomfortowo. Wyjdziemy dokładnie...

Zatrzymał się, by spojrzeć na jedną tabliczkę i skręcił w uliczkę, pociągając mnie za sobą, ponieważ trzymał mnie za dłoń. Kilka minut później znaleźliśmy się w sklepie obuwniczym, gdzie nie było tyle ludzi, co na początku. Cholera, to naprawdę działało. Całe życie żyłam w błędzie.

- Dziękuję

- Nie dziękuj, tylko przebieraj nogami.  Musimy iść do pewnych miejsc - zaśmiał się cicho. Nie patrzył na mnie, lecz ja na niego tak. Widocznie takie rzeczy się po prostu czuje, bo odwrócił się w moją stronę i przelotnie pocałował w usta.

Na mojej twarzy mimowolnie wymalował się mały uśmiech. Tak bardzo kochałam tego idiotę, że nawet mały gest z jego strony wywoływał we mnie takie emocje. Tak bardzo dziękowałam losowi i światu, że go mam. Szliśmy obok siebie po mniej zatłoczonej części galerii, śmiejąc się przy tym z wszystkiego i niczego. Byliśmy wówczas po prostu beztroskimi nastolatkami bez problemów, które nie myślały o wyjeździe na studia i innych głupotach. Liczyliśmy się tylko my i nasze uczucie powiększające się z dnia na dzień.

Sean był ze mną każdego dnia. Doradzał mi i ciągle okazywał swoje uczucia. Jak mogłam się jeszcze bardziej nie zakochiwać ?

Jak mogłam nie spędzić z nim tego ostatniego tygodnia ?

Zaprowadził mnie do sklepu z artykułami papierniczymi i różnymi drobiazgami. Podszedł do jednego stoiska, z którego wziął okulary ze strasznie dużym, czerwonym nosem i wąsami. Uśmiechnął się w moją stronę z okularami na nosie. Nie mogłam się nie zaśmiać. Jakby nigdy nic zgarnął drugie i założył je tym razem na moim nosie. Z chęcią uwiecznienia tej chwili wyjęłam ze swojej torby aparat, który uniosłam na taką wysokość, by było widać zarówno mnie jak i mojego chłopaka.

- To sobie zaplanowałeś ?

- Nie. To mały dodatek - odłożył dwie pary okularów na swoje miejsce i ruszył dalej. - Główny cel jest dalej.

- A jaki to cel ? - zapytałam ponownie. Chyba powoli miał dość moich pytań, ponieważ wywrócił oczami i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.

- Mniej pytań, a więcej myślenia. - odpowiedział bez wahania. Oberwał za to z mojego łokcia prosto w bok. Chłopak syknął pod nosem z bólu, a ja zaśmiałam się radośnie ze swojego czynu.

Zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej, kiedy z niezadowoloną miną po porażce odwrócił się w przeciwną alejkę i zaczął szukać czegoś w strefie gadżetów udając obrażonego. Pokręciłam z uniesionymi ku górze kącikami ust głową. Zachowywał się jak małe dziecko, któremu mama nie dała wymarzonej zabawki na święta. Tak samo zachowywał się pięć lat temu, gdy nie chciałam wychodzić z nim na dwór. Musiałam się uczyć, a on ciągle chciał jednego.

Więc co jakiś czas rzucał mi kamienie do pokoju, bo co jak co, ale miał wybitnego cela. Przez tego idiotę połowa moich podręczników nadawała się tylko do kosza na koniec roku.

A teraz ten idiota jest moim chłopakiem - pomyślałam, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.

- Nie obrażaj się już tylko kupuj to co miałeś kupować i idziemy.

Prychnął pod nosem, odwrócił się gwałtownie w moją stronę i poszedł wolnym krokiem w kierunku innego koszyka z blokami papieru. Wybrał jeden szkicownik, za którego później zapłacił przy kasie i takim sposobem wyszliśmy ze sklepu. Z samej galerii udało się nam wyjść tylnymi drzwiami, przez co myśleliśmy okrążać cały sklep, żeby dostać się do miejsca parkingowego, gdzie Sean zaparkował samochód.

Zapięłam szybko pasy, by nie był jeszcze bardziej zdenerwowany, a następnie odwróciłam się w jego stronę.

- Co teraz, panie Hunter ? - odpalił samochód, ostrożnie wyjechał z miejsca, a później dołączył do ruchu samochodów na ulicy.

- Jedziemy - odparł siedząc w tej samej pozycji jak zwykle. - I nie zadawaj mi już więcej pytań, bo obiecuję, że wyrzucę cię z tego auta. Zadałaś mi już szóste pytanie podczas tego krótkiego wypadu.

- Masz do tego jakiś problem ? Sam zdecydowałeś się zostać moim chłopakiem, a wiedziałeś jaka jestem ! - wskazałam na niego palcem z miną i podstawą gotową do ataku. - Więc aktualnie nie narzekaj. Wiedziałeś na co się piszesz.

- W dzieciństwie zadawałaś mniej pytań - zauważyłam na jego twarzy tworzący się uśmiech, co wskazywało na to, że oczywiście się ze mną droczył.

Znałam to już nader dobrze i mogłam łatwo odczytać jego mowę ciała.

- Ty mały przebiegły karaluchu - jego śmiech wypełnił cały samochód po tym jednym zdaniu. - Myślisz, że ci się dam ?! W życiu ! Robisz mnie perfidnie w... Nie, nie, nie. Nie odpuszczę ci tego tak łatwo. Znajdujesz się ze swoim wrogiem we własnym samochodzie...

Nie dane mi było dokończyć, ponieważ poczułam na swoim wargach jego ciepłe i strasznie miękkie, które uciszyły moją paplaninę. Następnie powrócił do jazdy, a ja dotknęłam swoich ust palcami. Dalej nie potrafiłam w to wszystko uwierzyć.

Z przyjaciół do kochanków. Jak do tego doszło ? Nie miałam zielonego pojęcia, ale bardzo mi się to podobało.

***

- Sean, park jest zamknięty

Oboje spojrzeliśmy na zamkniętą na kłódkę bramę głównego parku w mieście. Brunet wzruszył jedynie ramionami i zarzucił na ramię plecak, w którym miał ważne dla siebie rzeczy, o których nie chciał mi powiedzieć.

- Co z tego ? Potrafimy przecież skakać.  No chyba, że już wyszłaś z prawy, El - po raz kolejny rzucił mi małe wyzwanie.

Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Kilkanaście lat temu razem skakaliśmy po bramach, dzięki czemu mogliśmy włamywać się do innych ludzi. Naszą pierwszą ofiarą był stary sąsiad, który przepędził nas z podwórka, bo rzekomo zakłócaliśmy jego święty spokój i ciszę. Tylko zostawiliśmy mu małą wiadomość na altanie.

Nim się obejrzałam Sean skoczył niczym kot na szczeble bramy i już za chwilę znalazł się po drugiej stronie parku i pomachał mi zachęcająco. Dokładnie prześledziłam wzrokiem całą bramę i po upewnieniu się, że nawet jeśli z niej spadnę, to się nie zabiję, jedną nogę położyłam na szczeblu, a ręką podciągnęłam się do góry. Gdy znalazłam się po drugiej stronie, a odległość między moją nogą, a ziemią była minimalna zeskoczyłam. Spojrzałam z satysfakcją na swojego chłopaka, który z uznaniem kiwnął głową.

- Chcesz się bawić w kryminalistę ? Mogłeś powiedzieć wcześniej. Chociaż jakoś bym się ubrała na napad na park.

- Wypraszam sobie. Ja się już w żadne nielegalne sprawy nie bawię. Już mi wystarczy tej specyficznej adrenaliny. - poprawił na swoim ramieniu plecak, który swoim ciężarem ewidentnie delikatnie go przeciążał.

- Masz tam jakieś zwłoki czy coś ? - zadałam mu nagle pytanie, przez co spojrzał na mnie jak na psychicznie chorą.

- Tak zwłoki twojej matki, które idziemy akutalnie zakopać. Zabiłem ją, poćwiartowałem, żeby zmieściła się w plecaku i zmusiłem cię żebyś jechała ze mną zrobić jej pogrzeb w parku.

Skarciłam samą siebie w myślach po uświadomieniu sobie jak głupie było to pytanie. Niespodziewanie usłyszałam odgłos łamanej gałęzi, więc w ułamku sekundy znalazłam się u boku bruneta, który zarechotał na cały park. Tym razem to ja wywróciłam oczami. Ktoś mógł nas przyłapać przez śmiech tego aroganta, a po drugie trzask o takiej porze, w nocy był naprawdę przerażający i w ogóle mało normalny. Każdy przyzwoity i normalny człowiek zrozumiałby moją reakcję.

Zatrzymaliśmy się na środku parku. Wtedy Sean wyjął z plecaka duży, beżowy koc, który rozłożył na ziemi. Zanim zdążyłam cokolwiek zarejestrować rozłożył się na ziemi, śmiejąc się do mnie z dołu jak dziecko.

Jak dziecko - powtórzyłam w myślach mając maje deja vu. Usiadłam na miejscu obok niego, żeby później móc przybliżyć się do jego boku, jak zmarznięty człowiek do kaloryfera.

Dopiero wtedy uświadomiłam sobie tyle rzeczy. Jak wiele już przeżyliśmy i jak dużo mieliśmy przeżyć.

Poznałam Sean'a, gdy sama byłam jeszcze dzieckiem.  Przy nim pierwszy raz wywróciłam się na rowerze, na którym nauczył mnie jeździć. Razem z nim pierwszy raz wybiliśmy szybę w samochodzie osobie, której nie lubiliśmy. Później czteroletnia rozłąka i tyle niewypowiedzianych słów, które prawie doprowadziły do tak wielkiej tragedii. Naszego wiecznego rozstania. Następnie wspólnie spędzany czas i wiele niepowodzeń, które wynikały z tego, że wiele o sobie nie wiedzieliśmy, a tak bardzo pragnęliśmy swojej obecności.

A wówczas leżąc na kocu pośród zieleni parku, wpatrując się w gwiadziste niebo ? Byliśmy po prostu sobą. Parą po uszy zakochanych w sobie osób, które już nie widziały życia, gdzie nie było drugiego.

- Nie wiem jak nazwać ten rok - przyznałam, przerywając tym samym ciszę, która wcale nie była przytłaczająca. - Wspaniałym czy... Jednym z gorszych, ale i tak dobrym. Normalnie powiedziałbym, że był to mój rok ratunku, gdyby nie jeden cholerny dzień. Ale dziękuję ci Sin. Bez ciebie te kilka miesięcy byłyby o wiele gorsze i pewnie skończyłyby się inaczej.

- A ja dziękuję tobie, El. Nigdy w sumie nie mówiłem ci co robiłem tego dnia, w którym pierwszy raz się zobaczyliśmy po tylu latach. Tak naprawdę to nie był przypadek. Specjalnie zniszczyłem ten samochód.

Spojrzałam w jego oczy z wyczekiwaniem na odpowiedź. Co jak co, ale ten dzień pamiętałam nader dobrze, jakby zdarzył się on zupełnie nie dawno. Wypadek przypadkowego chłopaka, dla którego jakaś gumka była najważniejsza.

- Dzień przed tym wydarzeniem wracałem ze spotkania z Markusem i Mavis. Można powiedzieć, że byłem delikatnie zdenerwowany, bo jakiś gość wsypał Markusa i musiał uciekać do innego miasta, żeby policja go nie znalazła. Więc chciałem się przejść. Wybrałem dłuższą trasę przez las i przypadkowo usłyszałem rozmowę dwóch sąsiadów. Jednym z nich był ten stary dziad - zaśmiałam się cicho na to określenie i słuchałam dalej, to co miał mi do powiedzenia. - Mówił straszne rzeczy o aktorach i ogólnie tym świecie, ale potem zrobił błąd. Wspomniał o twojej matce,a później o tobie. Mówił, że twoja matka i ty jesteście dziwkami, które tak zdobywają sławę.

Rozszerzyłam szeroko oczy, a w późniejszym etapie i usta. W jednej sekundzie wszelkie wyrzuty sumienia, dręczące mnie od momentu uratowania Sean'a z wielkiego odszkodowania od tego gościa wyparowały. Na początku naprawdę było mi go żal z powodu, iż samodzielnie musiał pokryć koszty naprawy samochodu. Wówczas sama bym dorobiła kilka większych rys.

- Wkurwiłem się, okej ? Na początku miałem ochotę podpalić mu tę denną chatę w nocy, ale wtedy zadzwoniła do mnie twoja babcia z wiadomością, że media wręcz rozpisują się na trzy strony w gazetach, iż twoja matka dostała nowy kontrakt i wyjeżdżacie. - zawiesił się na moment, po czym odwrócił głowę ku mnie. - Zawsze do mnie dzwoniła, a ja zawsze miałem nadzieję, że jakimś cudem będzie to to miasto. Zrezygnowałem i poczekałem do południa. Cały dzień mnie nosiło i miałem cholerną ochotę pójść do najbliższego sklepu i wykorzystać zapalniczkę schowaną głęboko w pudełku, lecz myślałem o tobie. Uratowałaś mnie od powrotu do nałogu, swoim powrotem. Pewnie gdyby nie twoja mała pomoc zaraz po powrocie do domu z tego całego wkurzenia po prostu bym zapalił.

- Ale nie zrobiłeś tego i jestem z ciebie naprawdę dumna. Wyszedłeś z tego całego gówna i jesteś wolnym, cudownym człowiekiem. - złapałam go za dłoń. - Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś, ale wiedz, iż nie tylko ten dziad mówił na mnie takie rzeczy. Nie każdy kto mnie tak nazwał musi ponieść karę. Połowa z nich mówi to tylko z zazdrości.

- Nikt nie ma prawa nazywać cię dziwką. Twoją matkę ? Nawet sam ją tak nazwę, rzeczy nazywa się po imieniu. Ciebie nikt, bo ją nie jesteś. Żadną kobietę, oprócz tych, które naprawdę na to miano zasłużyły nie powinno się tak nazywać.

Uniosłam lekko kąciki ust do góry, a później Przybliżyłam swoje usta do jego. Po raz kolejny czułam się swobodnie i tak cholernie beztrosko. Tym razem mogliśmy całować się z zadowoleniem, a nie smutkiem. Całkowicie zapomnieliśmy o faktach i o tym, że oboje za tydzień wyjeżdżaliśmy. Sean odsunął się ode mnie i usiadł.

- Zacznijmy mówić o mniej smutnych rzeczach. Nie po to nas tutaj sprowadziłem

Sięgnął do swojego plecaka, z którego wyjął dwa flamastry i jeden wielki szkicownik, który zakupił w sklepie.

- Napisz tutaj coś cl chcesz żeby spełniło się w przyszłości. Napisz coś co we mnie lubisz i coś czego nie chcesz zapomnieć z tych lat, w których byliśmy ze sobą. Ja zrobię to samo, tylko, że z tobą.

- I co później ?

- Dowiesz się później

Rzuciłam się ku kartce papieru. Po co miałam zadawać durne pytania. Po co miałam marnować czas skoro w każdej chwili ktoś mógł nas przyłapać. Zdjęłam zakrętkę z mazaka, aby z uśmiechem napisać kolejne zdania. Przez następne kilkanaście minut śmialiśmy się z Sean'em, bo każdy chciał napisać coś od siebie w tym samym czasie. Powstała nasza kartka wspomnień, wymagań i coś co lubiliśmy.

Lubię to, że zawsze jesteś.

Lubię to, że zazwyczaj dla innych jesteś Eleną, ale dla mnie jesteś El.

Nie chcę zapomnieć, że jesteś moim ukochanym idiotą, który wrzuca mi kamienie do pokoju i wchodzi do niego przez balkon.

Nie chcę zapomnieć jak uczyłem cię jeździć na deskorolce. Nigdy nie widziałem większej niezdary od ciebie. Ale chociaż mojej niezdary.

W przyszłości chcę być z tobą, Sin.

W przyszłości chcę być z tobą, El.

Najlepsze pomysły tworzą się w najmniej oczekiwanym momencie naszego życia. Zgadzałam się po tym dniu z tym stwierdzeniem i to jak się zgadzałam. Nasz mały szkicownik pełen wspomnień zapakowaliśmy w pudełko, które zakopaliśmy pod wielkim drzewem, by nikt go nie znalazł. Oprócz nas w przyszłości. Ponieważ wówczas nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że nie przyjedziemy tutaj za te kilka lat razem. Nie widzieliśmy innej opcji.

- Fajnie się to czytało - odparł, zamykając plecak chłopak. - Lubię to, że jesteś tak cholernie szczęśliwy w mojej obecności - zacytował mój tekst. - Miło mi.

- Lubię...

- Hej ! Co wy tu robicie, park jest zamknięty, zadzwonię na policję !

Za nami rozległ się donośny głos pewnie strażnika parku. Zerknęłam na Sean'a, który zrobił dokładnie to samo. Nie było tam czasu na przemyślenia. Zaczęliśmy biec w kierunku wyjścia. Śmialiśmy się przy tym tak głośno, iż pewnie irytowało to niemożliwie stróża prawa, który krzyczał za nami i próbował zagrozić wezwaniem policji. Czy to pomogło ? Nic, a nic nie robiliśmy sobie z jego gróźb.

Przeskoczyliśmy ponownie bramę oraz z uśmiechami pełnymi ekscytacji spojrzeliśmy na mężczyznę około pięćdziesiątki, który świecił w nasze oczy latarką.

- Dzieciaki, co wy tu robicie ? Park jest zamknięty.

- My ? Nic - mój chłopak wzruszył ramionami i złapał mnie za rękę. - Przecież park jest zamknięty, co mamy w nim robić. Stoimy sobie pod bramą.

Parsknęłam śmiechem, a później razem z chłopakiem ruszyliśmy biegiem w stronę zaparkowanego kilkanaście metrów dalej samochodu.

Jak uwielbiałam takie wypady razem z nim.

Jak będę za nimi tęsknić. Jak będę za nim tęsknić.

***

Witam po tak długiej przerwie. Naprawdę mega długiej aż sama się tego nie spodziewałam haha Niestety lektura mnie pokonała i zabrała cały mój czas. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.

Podsumowując. Zostały nam jeszcze dwa rozdziały i epilog, a później koniec historii Sean'a i Eleny. Proszę pamiętać. Nie oceniamy książki po ostatnim rozdziale, a epilogu !

Do zobaczenia !

3/3

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

1.4M 36.6K 56
Mila Taylor to 17 letnia dziewczyna. Przeprowadza sie do starszego brata po śmierci rodziców w wypadku samochodowym. Wyścigi, adrenalina, strach to j...
270K 8.2K 44
Trzeci tom trylogii BC! 1 część. Drugi tom zakończył się dla Amayi niewyobrażalną pustką, którą ciężko było jej przez lata uzupełnić. Jej serce zost...
26.9K 920 5
19 letnia Maddy Walker nie chciała się przeprowadzać ani zostawiać swoich znajomych, a tym bardziej co z nimi robiła wiec idzie na studia w swoim rod...
15.2K 1K 18
Co by się stało gdyby Hailie znów miała taką relację z braćmi?Jak by się potoczyło życie jej dzieci?I jakie niebezpieczeństwami sprowadzi ich nazwisk...