Start a Story

By pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... More

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 7 " Demon "
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"
Epilog
Podziękowania

Rozdział 24 " Nienawidzę cię "

3.3K 135 263
By pixel12345678910x

Elena

Siedziałam pod ścianą na zimnej podłodze, a w mojej głowie odtwarzały się wszystkie wydarzenia, które się wydarzyły. Nie przejmowałam się spojrzeniami pielęgniarek przechadzających się po korytarzu, a nawet lekarzy, którzy prosili mnie bym udała się na salę, ponieważ sama delikatnie ucierpiałam.

Ignorowałam bóle części ciała, które wydawały się tak małe w porównaniu bólu, który wytwarzał się w mojej głowie i obezwładniał fizycznie. Pamiętałam, że wracałyśmy z babcią do domu. Nagle poprosiła mnie bym podjechała do jej koleżanki, która chciała dać jej płyn do prania, który zakupiła specjalnie dla niej. Zrobiłam to, a w drodze powrotnej, kilka kilometrów od domu babci stało się to.

Przez pośpiech zapomniałam zapiąć pasów, czego nawet nie zauważyłam podczas całej drogi. Skręciłam w uliczkę, usłyszałam krzyk babci, która szarpnęła kierownicą, przez co samochód odwrócił się w przeciwną stronę w zawrotnym tempie. Później nastąpił wielki huk, trzask i nie widziałam niczego.

A następnie byłam już tutaj. Nie było obok mnie nikogo. Ani babci ani Sean'a. Byłam sama w ogromnym hałasie, który dział się za drzwiami. Okazało się, że nie tylko masz samochód się rozbił. Łącznie wypadkowi uległo ponad pięć samochodów. Podczas mojego siedzenia na korytarzu usłyszałam już przynajmniej trzy krzyki wyrażające więcej niż miliony słów.

Jeden człowiek zniszczył życie tylu osobom.

- Wszystko dobrze, słoneczko ?

Uniosłam z delikatnym bólem głowę, żeby spojrzeć na kobietę, którą widziałam zamazanym wzrokiem. Zdołałam odczytać jedynie, że była starsza ode mnie, może w wieku mojej babci. Prawdopodobnie była pielęgniarką - kolejną, która spytała mnie czy wszystko dobrze.

Tak trudno było zrozumieć, że nie chciałam rozmawiać ? Czy oni wszyscy nie rozumieli, że chciałam być sama ? Kobieta odeszła, a ja powróciłam do swojej pozycji. Oparłam swoją głowę na kolanach i skuliłam się z zimna. Wówczas kolejne drzwi zatrzasnęły się z hukiem, później chwila przerwy i jęk rozpaczy pomieszany z płaczem. Kolejna osoba.

Kolejna, kolejna, kolejna. Dlaczego nie mogłam być następna ? Dlaczego babcia w ogóle szarpnęła za tę pieprzoną kierownicę. Pomyślała w ogóle o mnie ? Pomyślała, że bez niej jestem sama na tym pieprzonym świecie ?

Nie miałam pojęcia ile tak siedziałam. Czas się wówczas zatrzymał i nie miały sekundy ani minuty. Po prostu egzystowałam na tej pieprzonej ziemi dopóki ktoś nie kazał mi na siebie spojrzeć. To wszystko działo się tak szybko, że nie miałam ochoty nawet tego rejestrować. Na nic nie miałam ochoty. Nawet na mocne przytulenie przez obecną obok mnie osobę.

- Wszystko okej, gwiazdeczko ? Hej, El - zagadywał mnie bez żadnej przyczyny. - Boże, co jej się stało ?

Widziałam w dalszym ciągu delikatnie rozmazane postacie, stojące i klęczące przede mną. Gapili się na mnie i mówili coś do siebie, jakby mnie nie było obok. A ja miałam już dość. Chciałam tak bardzo iść do babci. Chciałam się do niej przytulić. Pragnęłam, żeby zrobiła nam dobrą herbatkę i rozmawiała ze mną godzinami na różne tematy. Żeby powiedziała, iż to wszystko co się działo to tylko zły sen

Tak bardzo chciałam poczuć jej ciepło. Oparłam czoło o zgięte kolana, a z moich ust wydostał się cichy szloch.

- O tam, babciu ! - zawołałam z uśmiechem. - Świeci się.

- Jasne, że się świeci głuptasie - zaśmiała się pogodnie, jakby zło tego świata nie istniało. - To gwiazdy, słoneczko.

Przechyliłam głowę w lewą stronę, marszcząc nos w specyficzny sposób. Złapałam się za dwa krótki kucki na czubkach mojej głowy.

- Co to gwiazdy babciu

- Gwiazdy, to my, skarbie. Każdy kto idzie do nieba ma swoją gwiazdkę na niebie. Jest tam moja mama, mój tata i mój wujek. Mają swoje gwiazdki na niebie - uczesała moją grzywkę na bok i wzięła na ręce - Ale nie masz się co martwić. Masz dopiero trzy lata, Elenko. Pamiętaj, nie dostaniesz swojej gwiazdki dopóki babcia jest z tobą.

- Dlaczego ?

- Bo już dajesz blask jaśniejszy od nich ! - zawołała z uśmiechem. - Byłabyś dla nich niezłą konkurencją.

Zapłakałam jeszcze głośniej na wspomnienie, kiedy dowiedziałam się  pierwszy raz co to gwiazdy. Oczywiście w znaczeniu dla dziecka. Wtedy nie rozumiałam dlaczego babcia nie chciała dać mi własnej gwiazdy. Byłam tak strasznie głupia. Byłam taką idiotką. Wszystko robiłam źle.

Poczułam jak ktoś znowu otula mnie ramionami i ewidentnie klęczy zaraz obok mnie. Pociągnęłam nosem oraz oddałam się temu wszystkiemu. Pozwoliłam sobie na płacz. Czułam się tak cholernie bezsilna przez to wszystko. Gdyby nie ja, babcia byłaby w lepszym stanie, a ja może w końcu po prostu byłabym szczęśliwsza w innym uniwersum. Dlaczego to zawsze musiałam być ja ? Dlaczego los aż tak bardzo mnie nie lubił ?

- Nie chcę - wyszeptałam przerywając płacz - Niech oni cokolwiek zrobią, Sin. Błagam, niech oni coś zrobią.

- Będzie dobrze, El. Będzie dobrze - szeptał prosto do mojego ucha, starając się uspokoić moje rozdygotane ciało.

Chociaż sama czułam, że nie był spokojny. Jego ręce drżały za każdym razem, gdy przeczesywał moje poplątane włosy. Jego głos łamał się z każdym słowem, jakby nie wierzył w to co się działo. Był złamany podobnie do mnie i wydawało mi się, że sam uspokajał siebie z każdą chwilą, w której był ze mną. Gdy był on, byłam ja.

Gdy nie było mnie, nie było jego. Byliśmy dla siebie jak dwa ptaki. Dwa wolne ptaki, które potrzebowały siebie do życia, bo bez siebie nie miało ono sensu.

- Wszystko dobrze ? - złapał za moje policzki, wpatrując się we mnie bardziej opanowanym wzrokiem niż za pierwszym razem. - Odpowiedz mi proszę.

Nie potrafiłam wykrztusić słowa. Kiwnęłam jedynie ledwo co głową, którą od razu też skryłam między nogami, żeby podziwiać szpitalną podłogę. Ostatni raz pociągnęłam nosem i zamknęłam oczy, z myślą, że może się już nigdy nie obudzę. Że może jakimś cudem zamienię się miejscami z babcią.

***

Dwie godziny później w dalszym ciągu nic nie było wiadome. Babcia dalej była operowana, a ja siedziałam na tej pieprzonej podłodze, choć wielokrotnie karał mnie za to Sean, który nie odstępował mnie nawet na krok.

Pewnie gdyby nie to, że nie potrafiłam zbyt wiele mówić i wyrażać emocji, to zaskoczeniem byłoby dla mnie to, że nawet moi szanowni rodzice znaleźli się w szpitalu z dziadkami. Z każdym udawanym zmartwieniem mojej matki i każdą jej fałszywą łzą miałam ochotę wbić jej kij prosto w tyłek, tak głęboko, żeby ten przebił jej wszystkie narządy. Nie przejmowała się stanem zdrowia swojej matki. Niczym się nie przejmowała, a jedynie udzielała pierdolonego wywiadu o cholernej tragedii.

Tak bardzo jej nienawidziłam.

- Może wstaniesz, Eli ? - zaproponował mój ojciec, klękając przy mnie. Siedzący obok mnie brunet jedynie pokręcił głową z cichym westchnieniem. - Jeśli jednak się zdecydujesz, to razem z innymi siedzimy na krzesełkach przy innej sali. Sean cię zaprowadzi.

Spojrzałam jedynie na niego pustym wzrokiem oraz powróciłam do gapienia się na ścianę przede mną. Nic się nie liczyło oprócz jednego werdyktu. Nie chciałam szczerze nawet zakładać tej negatywnej normy. Chciałam myśleć pozytywnie, ale czy kiedy uciekasz przed stadem lwów, to masz pewność, że uciekniesz ? Nigdy nie było tej pewności, a zwłaszcza podczas takich chwil.

- Nie będę cię do niczego namawiał, ale siedzisz tutaj już od dawna - usłyszałam głos Sean'a tuż za sobą. - Może chociaż przejdziesz na krzesła. Nie dałaś się nawet do końca zbadać, El.

- Nie

Wtedy ogromne drzwi otworzyły się, a w nich zobaczyłam wychodzącą panią Cecilię w stroju lekarskim. Dołączyła do zespołu kilka minut po rozpoczęciu operacji. Chciała mieć pieczę nad wszystkim. Poderwałam się gwałtownie z ziemi, za co zapłaciłam zawrotami głowy, które znowu zignorowałam. Nie interesował mnie mój stan. Liczyła się tylko ona i to, żebym mogła żyć spokojnie z jedyną osobą, która mnie kochała u boku.

Spojrzałam na blondynkę mojego wzrostu, która patrzyła na mnie dziwnym dość wzrokiem, ale nie ściągnęła maski ochronnej, więc nie widziałam jej twarzy. Kiedy jednak ją zdjęła wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie byłam głupia. Znalazłam się na wyrazach twarzy poszczególnych ludzi, a w szczególności lekarzy. Spojrzała szybko na chłopaka stojącego za mną i kiwnęła krótko głową.

- Elena...

- Nie... Nie - zaśmiałam się histerycznie, energicznie kręcąc głową - Nie. Pani żartuje. Wy... Wy żartujecie ! Nie ! Kurwa, nie.

Zdążyła dotknąć mojego ramienia, a po jej policzku spłynęła jedna malutka łza, po której wszystko się zaczęło. Jedno słowo, jedna łza.

- Przykro mi, Elena

Wtedy umarłam już na dobre.

Sądziłam, że życie już tak dużo razy dźgnęło mnie sztyletem prosto w serce, że chociaż tym razem odpuści. Że pozwoli mi żyć, a tymczasem ono robiło mi coś takiego. Odbierało mi najważniejszą osobę z mojego życia. Osobę, która mnie wychowała. Kobietę, która przekazała mi swoje wartości, kolor oczu i nauczyła mnie jak to być dobrym człowiekiem.

Tym razem kilka ścian tego pierdolonego szpitala usłyszało nie krzyk i opadanie ciała ludzi, którzy stracili w swoim życiu kogoś ważnego. Te ściany usłyszały mój krzyk i huk opadania na podłogę mojego ciała. Ciała, które właśnie umarło razem z kobietą leżącą na stole. Umarło moje ciało, umarła moja psychika. Czułam się jak otruta przez truciznę, która przemieszczała się stopniowo po każdym zakątku mojego ciała, niszcząc przy tym każdą tkankę i komórkę. Wprowadzała mnie w stan agonii, a z niego chciałam się już wydostać.

Chciałam umrzeć, a nie czuć się jak trup.

- Nie ! - wrzasnęłam, zdzierając sobie gardło. - Rozumiesz, nie ! Nie zgadzam się ! Nie, rozumiecie.

Sean natychmiast kucnął za mnie, a ja jeszcze szybciej odwróciłam się w jego stronę. Złapałam za materiał jego bluzy oraz mocno pociągnęłam. Pozwalał mi płakać w swoją bluzę przez długie minuty, podczas których nie potrafiłam się uspokoić. Wpadałam w histerię. Dławiłam się własnymi łzami, które moczyły mi całą twarz. Biłam pięściami o ciało chłopaka, a on mi na to pozwalał. Nie mówił przy tym niczego. Po prostu milczał, sam starał się powstrzymywać łzy i próbował uspokoić mnie.

A ja tak bardzo chciałam w tamtym momencie zamknąć na zawsze oczy. Nie chciałam żyć życiem, w którym nie byłoby jej.

Tak bardzo chciałam zobaczyć mnie, kiedy skończę studia. Tak bardzo chciała, żebym przyszła do niej z gromadką jej wnuków, które mogłaby nauczyć piec ciasteczka. Cholernie chciała żyć w moim życiu - natłok myśli spowodował jedynie jeszcze większy napad histerii. Płakałam, płakałam i płakałam, dopóki nie zabrakło mi tchu, z czym szła niemoc w oddychaniu.

Chłopak zauważył to, oddalił mnie od swojego ciała i rozkazał na siebie patrzeć. Nie bardzo rozumiałam co do mnie mówił, ponieważ walczyłam o każdy najmniejszy oddech, a moje wszystkie myśli mi tego nie ułatwiały. Dlaczego to nie byłam ja ? Dlaczego akurat wtedy musiałam jechać tamtą drogą ? Dlaczego akurat to ją życie musiało mi zabrać ?

Kiedy potrafiłam oddychać, znowu mocno mnie przytulił, jakby chciał uchronić mnie przed całym złem tego świata.

- El, musisz się uspokoić. - usłyszałam jego głos nad swoim uchem, kiedy przyciskał mnie do swojego ciała, a ja moczyłam łzami jego bluzę. - Proszę... El

- Powiedz, że to tylko sen - błagałam go drżącym głosem z lejącym wodospadem łez z moich oczu. - Powiedz mi to błagam.

Jednak i tego nie mógł mi powiedzieć.
Po prostu ucałował mnie z cichym szlochem w czoło. Nie wstydził się łez.  Straciliśmy najważniejszą i bardzo ważną osobę, która była z nami przez całe i połowę naszego życia. Pomagała nam i doradzała. Tak bardzo nas kochała. Chroniła nas i dbała o nas, a wówczas jej nie było. Odeszła na zawsze i już nigdy nie miało jej być przy naszym boku.

Ból, jaki tworzył się w mojej głowie i nogach był niczym w porównaniu z o niebo gorszym, tworzącym się w całym moim ciele. Bólem psychicznym. Tego dnia opadłam raz jeszcze w przepaść smutku, rozżalenia i ogromnego poczucia winy. I byłam wręcz pewna, że nikt ani nic nie będzie w stanie mnie z tego stanu wyprowadzić. Czułam się jak cholerny śmieć, z którego nic nie zostało. A jednak.

Po usłyszeniu znajomego mi udawanego płaczu coś we mnie pękło. Krew we mnie zawrzała, a całe ciało zechciało zemsty. Zemsty za te wszystkie lata. W kilku sekundach oddaliłam się od Sean'a i doskoczyłam do własnej matki, którą z lecącymi po policzkach łzami spoliczkowałam. Działo się to tak szybko, że nawet ona nie zrozumiała co się właśnie stało. Chciałam jej bólu, jej krzyku. Potrzebowałam zemsty za to wszystko co jej zrobiła. Obwiniałam jedynie ją.

- To twoja wina ! - krzyknęłam wściekle. Popchnęłam ją z całej swojej siły, jaką wówczas miałam - Twoja jebana wina, ty podła nieczuła kobieto ! Nie udawaj do jasnej kurwy, że w ogóle cię to przejęło !

- Elena...

Drgnęłam i odskoczyłam na widok swojego ojca, który starał się załagodzić sytuację. Kobieta, której tak bardzo nienawidziłam trzymała się za policzek ewidentnie zaskoczona moim zachowaniem. Zachwiałam się na swoich nogach, które były jak z waty.

- Nienawidzę cię ! Zniszczyłaś mi całe cholerne życie i odebrałaś mi jedyną osobę z rodziny, która mnie szczerze kochała i się mną w ogóle interesowała. Gdyby nie ty moje i babci życie byłoby lepsze !

- Jak w ogóle możesz tak mówić ? - wiedziałam, że zauważyła, iż zza rogu gapią się na nad dziennikarze. Chciała zrobić z siebie ofiarę.

Ale nie, kurwa, teraz. Nie wtedy kiedy byłam na skraju cholernego załamania nerwowego i wówczas miałam największą odwagę, by powiedzieć jej wszytko co o niej myślałam.

- Nawet nie chciałaś kupić jej jebanego płynu do prania. Prosiła cię o to, ale ty wolałaś się pewnie pieprzyć z jakimś typem ! - wskazałam na nią palcem, przez co zrobiła oburzoną minę. Otarłam grzbietem dłoni łzy, które przysłaniały mi widoczność. - Zawsze tak było ! - odwróciłam się do ojca, a jego mina mówiła sama za siebie. Kompletnie nie wiedział o czym mówię. - Tak, tato. Twoja jebana żonka pierdoli się ze wszystkim co żyje lub nawet nie, byleby dostać rolę. Nie miała czasu nawet pomoc własnej matce, bo miała ją głęboko w dupie. 

Wtedy to ja poczułam na swoim policzku dobrze znaną mi dłoń. Kolejny raz to samo uderzenie z podobną mocą. Nie wiedziała co zrobić, więc mnie po prostu uderzyła. Jakie to oklepane. Żal do niej był tak ogromny, że nie żałowałam tych wszystkich słów. W mojej głowie było tylko jedno. Gdyby nie ona, babcia by żyła.

- Och, super. Uderz mnie, no dalej ! Masz rację, babcia mnie już nie obroni - na samo wspomnienie o niej zapłakałam głośno. - Tak samo jak we Włoszech kilka lat temu. Co mamusiu, nie pamiętasz ? Nie pamiętasz wrzasku swojej córki, którą perfidnie sprzedałaś ? Ty jebana psychopatko. Nienawidzę cię i niech cały świat się o tym dowie. Niech dowie się jaka naprawdę jest Samantha Moreno. Cudowna, a wręcz idealna, kurwa, kobieta, która płacze nad swoją matką, a przez całe kilka miesięcy odkąd tutaj znowu mieszkamy, nawet ani razu jej nie odwiedziła.

Patrzyłam na nią jeszcze przez chwilę, a dopiero później wszystko zaczęło do mnie dochodzić. To, że właśnie powiedziałam wszystkie nasze sekrety i najważniejsza rzecz. Ze moja ukochana babcia nie żyje i nigdy już jej nie zobaczę.

Poczułam nagły ból w skroniach, zakręciło mi się w głowie, a następnie nie pamiętałam już niczego, oprócz tego, że nie spadłam na zimną i twardą podłogę. Ktoś cały czas był za mną. Był jak babcia, której już nigdy być nie miało. Był moim światłem.

***

Następne kilka dni były dla mnie udręką. Chodziłam cholernie przybita, jakbym w ogóle przestała mieć jakiekolwiek funkcje życiowe. I tak się w sumie czułam. Jak chodzący trup. Ojciec został jak zwykle zmanipulowany przez matkę i nie uwierzył wszystkiemu co mówiłam podczas mojego małemu wywodu. Uznał, iż było to po prostu spowodowane szokiem po śmierci ukochanej babci.

Dziennikarze też zostali przekupieni niezłą sumką, by nie wpuszczali.  materiału do gazet, telewizji ani internetu. Nikt nie chciał skandalu. Praktycznie nikt mi nie wierzył oprócz Sean'a. On jednak stwierdził, iż najpierw mam dojść do siebie po tym wszystkim i wtedy porozmawiamy.

- Gotowa ? - zapytał mnie wchodzący do pokoju ojciec w czarnym garniturze. - Wiem, że to dla ciebie trudne, ale skarbie...

- Nie wiesz. I nie dowiesz się bo jesteś zaślepiony cholernym uczuciem.

Wstałam z krzesła stojącego przed toaletką, w której lustrze się przejrzałam. Na moim czole znajdowało się kilka opatrunków,  ogromne szare sińce pod oczami i dużo zadrapań na poszczególnych fragmentach twarzy. Miałam na sobie sukienkę sięgającą do połowy łydki o kolorze czarnym. Nic nie zdradzało tego co czułam w środku.

- Córeczko...

- Zaraz zejdę. - przerwałam mu, nim zdążyłaby dokończyć. - A teraz, jeśli oczywiście możesz. Proszę wyjdź z mojego pokoju. Nie chcę się kłócić w dzień... W ten smutny dzień.

Przełknęłam ślinę, niezdolna do wymówienia tego jednego słowa. Nie zgadzałam się na to wszystko. To miały być nasze pierwsze udane święta, podczas których była taka szczęśliwa, że ktoś się nią zainteresował. Nie zapomniałam jej słów, kiedy wychodziliśmy z domu Hunterów.

Sean, to dobry chłopak, Słoneczko, który kocha się jak szaleniec. Nie zmarnuj sobie życia. - powtórzyłam w głowie niczym mantrę. Ostatnie raz tego dnia słyszałam jej głos. Ostatni raz tego dnia ją widziałam. Po raz ostatni mogłam ją przytulić.

Byłam taka głupia myśląc, że wszystko się w końcu ułożyło. Byłam taka naiwna wierząc, iż będę miała spokój razem z babcią. Powstrzymałam się od płaczu jedynie ze względu, by nie denerwować się z osobami na dole. Dziadek mówił, że płaczą jedynie ludzie słabi, w ogóle nie zdolni do osiągnięcia sukcesu. A ja miałam przejąć ich pieprzoną firmę, której nienawidziłam jeszcze bardziej od całej tej rodziny. Nie miałam już rodziny. Byłam sama.

Pociągnęłam nosem i odwróciłam się w kierunku drzwi. Zeszłam na dół oraz nie spojrzałam się nawet na osoby, które uważały się za moją rodzinę i wyszłam z tego domu wariatów. To nie był mój dom. Mój dom był tam gdzie była babcia. Mój dom był tam gdzie był Sean. Gdzie byłam prawdziwa ja.

***

Z pogrzebu nie pamiętałam zbyt wiele. Przyjechałam na miejsce i zostałam zmuszona do siedzenia razem z tymi wszystkimi zdrajcami, którzy tylko czekali na śmierć babci. Miałam ochotę jeszcze raz spoliczkować tę cholerną kobietę, która tak doskonale udawała rozpacz nad grobem swojej rodzonej matki.

Ta sama kobieta, która wyzywała ją od najgorszych i nie interesowała się nią. 

Najgorszym momentem dla mnie było zakopanie trumny. W tamtym momencie chciałam ich wszystkich zatrzymać i krzyknąć, że ona przecież żyje. Tak bardzo to do mnie nie docierało. Na całe szczęście przed moim ośmieszeniem powstrzymał mnie Sean, który siłą wyprowadził mnie w spokojne miejsce.

Jako jedyny mnie rozumiał i mi pomagał. Pomógł mi się uspokoić i opanować na tyle, bym mogła oddychać jak normalny człowiek. Siedziałam wówczas w jego samochodzie w dobrze znanym mi miejscu, gdzie zabrał mnie już kilka tygodni temu. W lesie przy naszych kochanych górach.

- Lepiej ? - zapytał mnie, na co kiwnęłam głową. - To normalne. Byłyście zżyte ze sobą.

- Wiem - zacisnęłam ręce w pięści, ignorując fakt, że wbijałam w skórę dłoni swoje paznokcie. - Dlatego obiecuję, że tego tak do jasnej cholery nie zostawię. Moja matka i cały ten cholerny świat pożałują za to co jej zrobili.

Pożałują, że kiedykolwiek wyrządzili jej jakąkolwiek krzywdę.

***
P

rzepraszam, ale na pocieszenie powiem, że sama płakałam pisząc to...

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙

Continue Reading

You'll Also Like

18.4K 833 6
Historia opowiada o dziewczynie, która została wysłana przez matkę do specjalnej szkoły dla dziewczyn z problemami. Po pierwszym dniu zauważa, że to...
270K 8.2K 44
Trzeci tom trylogii BC! 1 część. Drugi tom zakończył się dla Amayi niewyobrażalną pustką, którą ciężko było jej przez lata uzupełnić. Jej serce zost...
85.3K 4.4K 26
Biedronka i Lidl Czy są to wrogowie, których już nie da się pogodzić? Czy też wręcz przeciwnie? Czy silne uczucie którym jest wzajemna nienawiść...
168K 5.1K 17
[PIERWSZY TOM DYLOGII „INTRUGE"] Kiedy Aurora i Connor White wyglądając za okno mieszkania napotykają wzrokiem karetkę, jeszcze nie wiedzą że trafią...