Start a Story

By pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... More

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 7 " Demon "
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 24 " Nienawidzę cię "
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"
Epilog
Podziękowania

Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "

2.9K 124 106
By pixel12345678910x

- Żyjesz ty jeszcze ?

Uniosłam wzrok na Ritę, która weszła do mojego pokoju. Po zdaniu sobie sprawy czego chciała znowu nałożyłam na głowę słuchawki i wróciłam do lekcji historii. Nie odezwałam się ani jednym słowem, gdy wpatrywała się we mnie tym swoim specyficznym spojrzeniem.

- Elena - westchnęła w końcu, a ja po odgłosie skrzypienia mogłam stwierdzić, że oparła się o framugę drzwi. - Chcę tylko porozmawiać.

- Ale ja nie mam takiej ochoty. Teraz daj mi spokój, bo mam lekcje - odparłam, wpatrując się w człowieka tłumaczącego wydarzenia sprzed kilkunastu lat. - Nie wpuszczaj do mnie Samuela do jutra. Powiedz, że dalej mam grupę czy coś.

- A może czas pogadać ? Przez dwa tygodnie nie wychodzisz z tego pieprzonego pokoju, uczysz się całe dnie i w ogóle nie słychać czy jeszcze żyjesz, więc muszę przychodzić robić obchody - powiedziała rozżalonym głosem. Chrząknęłam na to jedynie i zapisałam w notatniku ważna rzecz, która pewnie znajdzie się na sprawdzianie. - Zbywam twoich znajomych. Jakaś dziewczyna przyszła tutaj z trzy lub cztery razy, a raz jeden chłopak.

Na moment delikatnie się ożywiłam, lecz później na nowo wróciłam do swojej dawnej postawy. Z Sean'em ostatni raz widziałam się dwa tygodnie temu, gdy pokłóciliśmy się w jego domu. Ja naprawdę chciałam. Chciałam mu to wszystko wyjaśnić, a nawet pojechać do jego pieprzonego domu, ale kiedy nie odebrał dwóch pierwszych połączeń uznałam, że nie będę się prosić o coś co nie było moją winą. Ćpał. Znowu wziął narkotyki i zaczął mówić rzeczy, których nie miał odwagi powiedzieć na trzeźwo.

Miał dość słuchania o moim życiu, a w dodatku mnie okłamał. Nie powiedział mi nic o tym, że cokolwiek wzięłam podczas spotkania w kamienicy. Perfidnie kłamał mi codziennie i mówił te wszystkie dobre słowa. Zaufałam mu, a on znowu potraktował mnie tak samo. Jak zabawkę, która już mu się znudziła.

- Obchodzi mnie to jak ciebie język chiński - rzuciłam szybko, odkładając długopis ja biurko. - Wyjdź już. Nie mam ochoty na rozmowę.

- A na co ją masz ? Przecież ty nawet nie śpisz, bo wolisz czytać książki lub słuchać muzyki. Uczysz się za dnia, a w noch praktycznie robisz jedno i to samo. - zaczęła oskarżać mnie i moje zachowanie, na co poprawiłam się nerwowo na fotelu. - Ogarnij się, bo w końcu naprawdę zdechniesz.

- Ta ? To naprawdę zajebiście. Może w końcu nie będziesz musiała robić obchodów. Może w końcu niektóre osoby nie będą musiały słuchać o mnie i moim życiu - wyrzucałam słowa z prędkością karabinu maszynowego na polu bitwy.

Wyłączyłam trwającą na laptopie lekcje oraz zatrzasnęłam jego klapę. Na głowę narzuciłam kaptur grubej bluzy, którą nosiłam zawsze w domu, a zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy zaczęło robić się chłodno. Rita spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem, jakby zobaczyła całą moją sylwetkę po siedmiu latach.

- No co. Chciałas, żebym wstała, to wstałam. Mam dość twojego narzekania na mnie - Fuknęłam, a później wyszła z pokoju i przeszłam kilka kroków, by wejść do łazienki.

Przekręciłam zamek w drzwiach, na których po chwili oparłam się całym ciałem. Położyłam na płytę również głowę, ponieważ czułam jej ciężar, choć normalnie nie powinnam tego czuć. Odetchnęłam głęboko, ignorując natarczywe myśli, które niezmiernie dążyły za mną od kilku tygodni. Wszystko nasiliło się, gdy poznałam prawdę. W końcu dowiedziałam się dlaczego co noc nawiedzały mnie koszmary senne, gdy w ogóle udało mi się zasnąć. Wiedziałam już dlaczego ciągle miałam cholerne paranoje z różnych powodów.

Przyszłam tamtego dnia po kłótni z nim do domu i od razu wyszukałam w internecie skutki zażycia narkotyku. Bóle głowy, paranoje i bezsenność. Miałam wszystkie te objawy.

Tamtego dnia byłam po prostu naćpana, a osoba, którą uważałam za najlepszego przyjaciela mnie okłamała. A w późniejszym czasie potraktowała jak śmiecia. Nikt jednak nie wiedział o naszej kłótni. Wmówiłam im wszystkim, że chłopak na zbyt dużo nauki i nie mamy czasu na spotkania. Codziennie obrywałam za swoje kłamstwa. Rita nie dawała mi żyć i chociaż nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę chciała bym robiła to z nią.

Przypominała mi o Sean'ie i pieprzyła głupoty o tym jaki jest cudowny. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że już nigdy miał nie wejść do mojego domu przez okno. Słuchając jej głupot miałam ochotę skoczyć z balkonu, bo było to cholernie absurdalne.

Zaczęłam szybciej oddychać, a wszystkie emocje nagle zebrały się w jednym miejscu w moim organizmie. Mózg domagał się nagłego upustu wszystkiego, ponieważ nie wytrzymywał już specyficznego napięcia tworzącego się w nim. Wtedy bezsilnie opadłam na ziemię i podwinęłam rękaw swojej bluzy, która zakrywała moje wszystkie pęknięcia i rysy. Wpatrywałam się w liczne zadrapania na mojej skórze, które sama sobie zrobiłam. Nie potrafiłam się uspokoić.

Zdusiłam w sobie krzyk bezsilności, a później bezsilność zastąpiła wściekłość na samą siebie. Wbiłam sobie paznokcie w każdą możliwą część ręki. Drapałam się w niektórych momentach aż do całkowitego zdarcia skóry czyli do momentu aż czerwona poska zaczęła wypływać z ran. Wpadłam w swego dziwnego rodzaju małe paranoje. Wpadałam w nią zawsze, kiedy czułam się źle i po prostu bezużytecznie. Wówczas myśli rozpłynęły się i nie myślałam już o niczym. Zerknęłam na moment na ślady, które sobie zrobiłam i zapłakałam cicho.

Zapłakałam, bo nie miałam nikogo kto mógłby mi jakikolwiek pomóc. Płakałam, bo osoba, którą chyba bardzo lubiłam również kłamała i nie chciała mnie we swojej pospolitej postawie.

Byłam sama.

***

- Wychodzę - mruknęłam cicho, odkładając szklankę z sokiem pomarańczowym.

Rudowłosy spojrzał na mnie pełnym czułości wzrokiem, od której chciało mi się wymiotować.

- Nie wyglądasz najlepiej, skarbie - dodał ilustrując moją sylwetkę.

Nie miał racji. Wyglądałam o wiele lepiej, niż przed dwoma godzinami. Wzięłam prysznic, umyłam włosy i nawet je wystylizowałam. Zrobiłam makijaż, nad którym spędziłam ponad godzinę przez zakrywanie sińców pod oczami, używając naprzemiennie czerwonej szminki i korektora. Ubrałam się nie tylko w dresy, ale w jeansy z szeroką nogawką i bluzę, którą znalazłam w szafie, lecz nie pamiętałam do kogo należała.

- Byłaś chora, może zostaniesz w domu albo pójdę z tobą - zaproponował, na co nie zgodziłam się ruchem głowy. Jeszcze jego mi brakowało.

- Umiem chodzić i nie nazywaj mnie tak czule, bo i ty i ja wiemy, że odwalamy tę całą szopkę przez naszych rodziców. - spojrzałam na niego wzrokiem pozbawionym emocji - Moja matka sprzedała mnie wiele razy, a ty nie jesteś jeszcze najgorszy. Nie pogarszaj więc swojego stanowiska, bo znajdziesz się na czarnej liście.

Po wymówieniu tych kilku słów odsunęłam swój stołek od stołu, zeskoczyłam z niego oraz wyszłam z domu. Z kieszeni spodni wyjęłam zaplątane słuchawki, z którymi męczyłam się przed połowę drogi na przystanek autobusowy. Gdy usiadłam na białej ławce z licznymi malunkami ulicznych artystów, włączyłam w telefonie swoją ulubioną playlistę.

Czekałam rozmyślając o wszystkim co chciałam zrobić będąc w centrum miasta. Autobus zjawił się po dziesięciu minutach, a ja wsiadłam do niego po zignorowaniu spojrzeń niektórych osób, które pewnie mnie rozpoznały. Miałam to gdzieś. Aktualnie liczyłam się jedynie ja i może muzyka rozbrzmiewająca w moich uszach.

Autobus zatrzymał się po dwudziestu trzech minutach jazdy na pobocze miasta, albo jak kto też woli melinę pięknego miasta. W dzieciństwie bałam się chodzić tutaj nawet z Sean'em. Uznałam, że mieszczą się tutaj niebezpieczni ludzie, a same plotki o tym miejscu mówiły dość tragiczne rzeczy. Podobno najczęściej gwałcono tutaj i zabijano kobiety, ponieważ były najłatwiejszym celem.

To nawet zabawne, ponieważ sama uważałam mężczyzn za łatwy cel. Przez te lata zdążyłam nauczyć się wielu rzeczy, które mogły powalić każdego chłopaka na kolana. I pod względem psychicznym i fizycznym.

Otworzyłam drzwi starego sklepu, który nie miał na sobie żadnej reklamy. Z opowieści pana Smith'a wiedziałam jednak, że najlepsze rzeczy nie reklamowały się w tej okolicy, ponieważ mogły być szybko zamknięte. W środku paliło się małe światełko, które oświetlało całe przyciemniane pomieszczenie. Na ścianach powieszone były lusta, a przed nimi skórzane fotele. Na jednym z nich siedział dość zbudowany mężczyzna z wytatuowanym po samą szyję ciałem. W jego uchu dostrzegłam czarny tunel, a z lewej wargi wystawał srebrny kolczyk. Pewnie najlepiej wyglądający człowiek z tej okolicy.

Odczekałam dobre kilka minut, aż kobieta maszynką ścięła jego boki, pozostawiając długą, czerwoną grzywkę, która opadła mu na bok. Wtedy mężczyzna wychodząc posłał mi spojrzenie z góry i uśmiechnął się delikatnie. Podążyłam za nim spojrzeniem, dopóki nie usłyszałam nad sobą głosu.

- Co robimy ? - odwróciłam się w kierunku dziewczyny około dwudziestki.

Jej włosy były bardzo krótkie i czerwone. Miała kolczyk w dolnej wardze i w nosie. Na jej szyi i odsłoniętym ramieniu zauważyłam liczne tatuaże. A najdziwniejsze było to, że podobał mi się taki styl.

- A skąd wiesz, że mam ochotę cokolwiek robić ? - spytałam, by podpuścić ją trochę.

- Siadaj i nie marudź. Widać po tobie, że chcesz zakończyć pewien rozdział, który był dla ciebie brutalny.  - zaczęła, a ja jedynie uśmiechnęłam się delikatnie. - Pomogę.

Usiadłam zdecydowana na fotelu, a następnie przejrzałam swoją twarz w lustrze. Dziewczyna stała nade mną i obserwowała moją twarz oraz dotykała moich włosów.

- Ścinamy i robimy kolor. - odpowiedziałam po chwili, na co rozszerzyła się ukazując białe zębiska.

Czy się wahałam ? Ani trochę. Chciałam jakiejkolwiek zmiany, a za radą Rity, którą dała mi kilka dobrych lat temu postanowiłam coś zmienić w swoim wyglądzie. Czerwonowłosa sięgnęła po nożyczki, które po chwili znalazły się przy moich długich do pasa włosach. Wykonywała precyzyjne ruchy nadgarstkiem, tnąc pojedyncze pasemka, które opadały na brudną podłogę. Z każdym kolejnym pasmem włosów coś innego spadało ze mnie. Każdy inny grzech i wspomnienie spadało do piekła zapomnienia.

Czułam się nagle o wiele lepiej. W jednej sekundzie postawiła przede mną kilka tubek ze zmywalnymi farbami. Wybrałam jedną, którą nałożyła prosto na moje piękne, krótkie już włosy. Godzinę później byłam już gotowa. Patrzyłam na zupełnie inna siebie.

Na lepszą wersję siebie. Moje włosy sięgały mi do ramion, a grzywka rozchodziła się na boki. Nie były już jednak w pełni  brązowe. Była to mieszanka ciemnego fioletu z ciemnym, naturalnym brązem. Poprawiłam włosy w lusterku, by były bardziej puszyste, a potem wstałam z fotela.

Fryzjerka spojrzała na swoje dzieło z ogromnym podziwem. Musiałam przyznać jej rację. Wykonała niezłą robotę.

- Wyglądasz o niebo lepiej. Daję ci słowo, że typ przyjdzie do ciebie na kolanach, bo uświadomi sobie co stracił.

- Niech przychodzi. Umiem
Karate i wszystkie chwyty samoobrony. Chodziłam także przez dwa lata na strzelnicę - puściłam jej oczko i zostawiłam banknot na blacie. - Dziękuję ! - krzyknęłam na pożegnanie.

***

Siedziałam na skórzanej kanapie popijając najtańsze piwo, które znalazł barman w swoim klubie, który znalazłam po długich szukaniach czegoś na uboczu. Mój plan zadziałał i nikt mnie nie rozpoznał. Dlatego też nie mogłam zamówić najdroższego trunku jaki tutaj sprzedawali, bo od razu by mnie złapali na gorącym uczynku.

Miejsce obok mnie zostało w jednej sekundzie zajęte przez chłopaka, który gapił się na mnie przez dobry kwadrans. Upiłam jeszcze jeden łyk z butelki i Skrzywiłam się na gorzki posmak napoju. Był około trzydziestki, jeżeli nie młodszy. Ubrany w czarny dres i tego samego koloru koszulkę. Jego szczęka była zarysowana, ale oczy nie przyciągały uwagi. Zwykłe brązowe.

- Chciałabyś może zatańczyć ?

- Nie gustuję w chłopakach. Jestem lesbijką - uśmiechnęłam się śmiało. Spojrzał zawstydzony na stolik i odszedł, a ja zadowolona ze spławienia go założyłam nogę na nogę.

Tak. Alkohol i nowa fryzura namieszały mi w głowie i to porządnie. Mówiłam i robiłam rzeczy, na które nie miałabym odwagi normalnie. Wywróciłam oczami na kolejnego chlopaka, który dosiadł się do mnie i zilustrował z cwanym uśmieszkiem.

Więcej was matka nie miała ? - spytałam w myślach.

- Niezłe zagranie, słoneczko. Nie jesteś lesbijką. Widać to - uśmiechnął się szeroko, a ja pochyliłam się w jego stronę.

Ten wyglądał mi na typowego złego chłopca, który mógłby wypieprzyć wszystko co tylko by nie uciekło przed nim na drzewo. A ja, jak już wspomniałam nie gustowałam w chłopakach. Gustowałam w mężczyznach, którzy zachowywali się porządnie jak na swój wiek i nie myśleli główką, a głową.

- Owszem. Ale nie gustuję w takich jak ty. - rozłożyłam ramiona, na znak pokojowego odejścia od rozmowy. - Gustuję w chłopakach z około metrem dziewięćdziesiąt trzy, ale no cóż. Tacy nie chcą takich jak ja.

- Ja cię bardzo chcę. Mogę zadowolić każde twoje potrzeby. Mogę uczynić z twojego samotnego wieczoru raj na tej pierdolonej ziemi - mówiąc to przybliżał się do mnie. Mój wzrok mimowolnie powędrował na jego spodnie, gdzie znalazłam dość spore wybrzuszenie na kroczu. Moje oczy powiększyły się o kilka milimetrów.

O nie, nie, nie. Nigdy nie dałabym oddać swojego dziewictwa jakiemuś typowi z baru, który zbyt mocno się podniecił. Wstałam szybko, co ewidentnie mu się nie spodobało, bo spojrzał na mnie rozżalonym wzrokiem. Uniosłam wysoko głowę, pokazując mu, że to ja tutaj rządzę, a nie on. Bez zawahania chwyciłam butelkę z piwem i chlusnęłam resztką prosto w jego twarz.

- Powiedziałam nie, to nie. Głuchy jesteś ? - zapytałam go z kpiną, odkładając na blat szkło.

Odwróciłam się na pięcie i udawałam, jakbym w ogóle nie słyszała jego nawoływań zemsty na mojej osobie. Miałam to głęboko w czterech literach. Byłam miła. Byłam, ale on przekroczył pewną granicę, której nie miał prawa przekraczać. Już wiele lat temu postanowiłam, że zrobię to tylko i wyłącznie, kiedy będę w stu procentach pewna, że spędzę z daną osobą resztę swojego życia.

I było to może strasznie dziwne i staromodne, ale miałam takie zasady. Sam Hunter uznał, że będzie pilnował mnie codziennie, gdy będę w klubie, żeby nikt nigdy mnie nie dotknął. Chciałam dotknąć już końcówki łańcuszka, lecz wtedy przypomniałam sobie, że to był koniec. Oddałam mu go. Czy to właśnie tak miała zakończyć się nasza historia ? W taki sposób mieliśmy skończyć ? Oddzielnie, w zupełnie innych rodzinach.

Gdzie podziały się nasze plany na wspólną przyszłość. Gdzie zagubiły się nasze obietnice, że nigdy siebie nie opuścimy i będziemy ze sobą na zawsze. Co z El i Sin'em? Kiedyś powiedziałam mu, że będę kochała go na zawsze. Czy mogłam się wyprzeć, że mała El przestała to robić ? Oczywiście, że nie mogłam. Mała ja nadal oddałaby za niego życie.

A duża El już całkowicie zakopywałam się w ziemi, którą były jego oczy. Duża Elena traciła zmysły dla tych cholernych oczu. Jednak nie kochała Sean'a.

Tylko, że dużej Eleny już praktycznie nie było.

***

Pociągnęłam nosem przez zimno, które owijało się wokół mnie. Nie chciałam liczyć ilości przekleństw, jakie padły ówczesnej nocy z moich ust, ponieważ było ich zbyt dużo. Byłam sama na granicy miasta i kilka razy o mało nie sięgnęłam po tak zwaną tabletkę szczęścia. Ale to nie było najważniejsze.

Liczyło się tylko to, że nikt mnie nie rozpoznał i to, że nikogo nie spotkałam podczas tej jednej cholernej nocy. Włóczyłam się jak zwyczajny nastolatek, odwiedziłam pięć pobliskich pubów i barów. Nie przeżyłam jeszcze nigdy niczego podobnego. Alkohol przejął kontrolę nad moim ciałem i całkowicie nie panowałam już nad sobą i swoim umysłem. Ulicę, na której byłam oświetlały jedynie latarnie rozstawione w odległości około pięciu metrów od siebie.

Czy można było nazwać mnie kretynką, jeśli powiem, że podobał mi się ten klimat ? Bo cholernie mi się podobał i nie chciałam już nigdy wracać do domu. Przestałam myśleć o Sean'ie i moich wcześniejszych myślach o nas. Po wypiciu napoju, który zafundował mi jakiś facet z klubu przestałam właściwie myśleć o wszystkim.

Bo czułam się po prostu dobrze.

Zaśmiałam się głośno na widok kota, który przechodził się w pobliżu.

- Mamusiu, dlaczego ta pani się śmieje ?

Odwróciłam głowę w kierunku matki z małym dzieckiem, które wskazywało palcem na mnie. Matka nie wyglądała właściwie na matkę. Sama prawdopodobnie była pijana lub naćpana, a dziecko najwyraźniej przyzwyczaiło się do tego.

- Bo jest fajnie - Obróciła się wokół własnej osi i wzięła chłopczyka w ramiona oraz wykonała ten sam ruch.

Zarechotałam donośnie na ten odruch, bo był taki zabawny. Śmieszyło mnie to, że chociaż matka miała ewidentne problemy, to opiekowała się dzieckiem i dawała mu złudne dzieciństwo. Chłopiec wydawał się być naprawdę zadbany i ewidentnie zadowolony. Młoda mama starała się udawać, że dzieciak wcale nie ma złego dzieciństwa.

Nagle coś strzeliło mi do głowy i zaczęłam biec przed siebie. W moich uszach rozbrzmiewała kolejna piosenka z playlisty, którą włączyłam niedawno. Biegłam przed siebie, a moje krótkie włosy rozwiewał chłodny wiatr. Zatrzymałam się dopiero po kilkunastu dobrych minutach, gdy powoli zaczynało brakować mi tchu. Próbowałam nabrać powietrza, lecz nic to nie dawało. Podparłam swoje ciało na kolanach i starałam się uspokoić po biegu.

Nigdy tak do końca nie dbałam o siebie. Kiedy miałam sześć lat wykryto u mnie alergię na czekoladę, a dojrzała ja zjadła całą tabliczkę, ponieważ miała na nią ochotę. Później zdiagnozowano u mnie początki astmy i według mojego lekarza powinnam zażywać kilka razy dziennie specjalnie lekarstwa, których zażyłam przez całe swoje życie może z cztery. Teraz odzywało się do mnie brak samokontroli.

Chyba nie powinno się mieszać tylu gatunków alkoholu i przyjmować drinka od nieznajomego. Splunęłam na ziemię oraz dopiero wtedy uniosłam spojrzenie, by zarejestrować gdzie byłam. Wówczas dotarło do mnie, że byłam na drodze, po której przeciwnej stronie przemieszczało się kilka samochodów. Zmarszczyłam brwi w zastanowieniu co tak właściwie się stało.

A później nie było dane mi myśleć dalej. Po odwróceniu się we właściwą stronę przed moimi oczami zobaczyłam dwa wielkie reflektory pochodzące od dość wielkiego samochodu. A najgorsze w tym wszystkim było to, że światła powoli zbliżały się w moją stronę.

- O... O kurwa - wydusiłam, nawet nie próbując odskoczyć na bok. Coś nie pozwoliło mi się poruszyć i zablokowało mnie w tym cholernym betonie.

Widziałam już swoją śmierć. Przed moimi oczami mignął obraz mojej babci, Sean'a, Rity, Petera, a nawet niedawno poznanej Mavis i małej Holly. Czułam już kosę należącą do Kostuchy na swoim ramieniu. Najwidoczniej tak miałam skończy. Zgnieciona, a wręcz zniszczona pod kołami kół.

Później wszystko działo się zbyt szybko, bym cokolwiek mogła zapamiętać i powiedzieć w przyszłości. Nie poczułam uderzenia z przodu. Uderzenie nadeszło gdzieś z boku i pchnęło mnie na pobliski chodnik. Ktoś całkowicie osłonił mnie własnym ciałem, ale jego starania poszły na marne, kiedy wypadłam z uścisku i poturlałam się w kierunku kamienia, o który z impetem uderzyłam głową.

***
Na prośbę ( a raczej groźby ) Załatwiam przepustkę szybkiego załatwienia spraw ;)

Mam nadzieję, że się przyjemnie czytało, bo przyznaję jest dla mnie ten rozdział troszeczkę chaotyczny, bo sama pisałam go z podobną do Eleny załamką haha

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙

 

Continue Reading

You'll Also Like

66K 6K 42
Gdzie Nathaniel z tęsknoty pisze wiersze o i dla Ruby.
168K 5.1K 17
[PIERWSZY TOM DYLOGII „INTRUGE"] Kiedy Aurora i Connor White wyglądając za okno mieszkania napotykają wzrokiem karetkę, jeszcze nie wiedzą że trafią...
131K 3.4K 23
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło. Tam spotyka przystojnego chło...
CONTROL By Wiktoria

Teen Fiction

805 58 16
Danielle Scott to dziewczyna dla której życie nie było łaskawe. Śmierć ojca i choroba odbiły się na niej podwójnie i przez to ma jeszcze większe prob...