Start a Story

By pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... More

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 7 " Demon "
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 24 " Nienawidzę cię "
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"
Epilog
Podziękowania

Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"

3.2K 130 147
By pixel12345678910x

- Cześć, babciu

Starsza kobieta prześledziła mnie dokładnie wzrokiem, jakby chciała się upewnić, iż byłam to naprawdę ja. Wyglądałam pewnie fatalnie z czerwonymi oczami, które stały się takie przez powstrzymywanie łez. W środku czułam się jeszcze gorzej, niż na zewnątrz. Zostałam potraktowana jak najbardziej zużyta na świecie zabawka.

- Kochanie, co się stało - Zamrugałam szybko, bo czułam jak obraz powoli mi się rozmazuje. - Hej, Elenko. Wejdź do środka.

Kiwnęłam krótko głową i zgodnie z jej prośbą weszłam do domku babci, który swoją drogą nie był ogromny. Był idealny dla co najwyżej czterech osób. Zamknęła drzwi na zamek, a ja spuściłam głowę czując jak ciepła atmosfera owija się wokół mojego ciała. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Jedna łza zapoczątkowała wylot kolejnych, które przez długi czas nie chciały przestać płynąć. Złapałam za końcówki swoich włosów oraz mocno za nie pociągnęłam, zsuwając się przy tym na podłogę. Czułam się jak szmata. Nic nie warta szmata, którą ktoś wymienił na lepszy model.

Starałam się okazywać, że nie przejęłam się faktem, iż Sean ma dziewczynę, o której nawet mi nie powiedział. Wszystko jednak popsuło się kiedy tak zwana Lucy zaczęła opowiadać o wszystkim co przeżyła przy chłopaku. Dosiadły się do nas jej koleżanki, a wtedy miarka już przebrała. Wyszłam z tej pieprzonej szkoły szybciej niż tam weszłam. Zostawiłam wszystkich. Petera, który ledwo nad sobą panował w towarzystwie dziewczyn, a także Mavis, która chciała załagodzić sytuację.

Okłamał mnie. Był dla mnie skończony, choć wszystko szło już w dobrym kierunku. Nie chciałam już takiego przyjaciela. Przecież ja mówiłam mu prawie wszystko. Wiedział o Sam' ie. Cholera. Wiedział o wszystkim, a przy tym nie mówił nic o sobie.

- Już dobrze - babcia czule gładziła moje włosy, starając się uspokoić. - Chcesz mi opowiedzieć co się stało ?

Patrzyłam zamglonym wzrokiem na obraz stojący na starej komodzie. Portret młodej pary zaraz po ślubie. Babcia i dziadek byli tacy szczęśliwi i tak bardzo się kochali. Dlaczego, gdy ktoś w końcu polubi mnie, to od razu los nie pozwala nam na dokończenie tego co zaczęliśmy? Może nie dane było mi być szczęśliwą z kimkolwiek ? Co jeśli ktoś zapisał w gwiazdach, że powinnam zostać starą panną bez miłości.

Zaczęłam już nawet wątpić, że ona w ogóle istnieje.

- Było dobrze babciu, naprawdę dobrze. Nawet myślałam, że on naprawdę mnie polubił. Że polubił tę stronę, którą sama nienawidzę - zaśmiałam się przez łzy. Staruszka mocniej mnie do siebie przytuliła. - Ale oczywiście coś wisi nade mną i nie pozwala być szczęśliwą. Ma dziewczynę. On ma cholerną dziewczynę, babciu. Posłuchałam się ciebie. Powiedziałaś mi, żebym to ja decydowała, bo chłopcy to głupie stworzenia. Ja się starałam no.

Owinęła moje całe rozdygotane ciało ramionami, ale to nie działało. Dalej czułam się źle. Starałam się, aby chociaż byliśmy cholernymi przyjaciółmi, ale widziałam, że my nigdy nimi nie byliśmy. Od zawsze coś nas do siebie ciągnęło i nie pozwalało na zachowanie relacji czysto przyjacielskich. Starałam się, ale znowu nie wyszło. Nic mi nie wychodziło w tym cholernym życiu.

Matka miała rację. Byłam nieudacznikiem jakich na tym świecie mało.

- Chodzi o Sean'a ? - zapytała delikatnym tonem, na co jedynie kiwnęłam głową nie zdolna do wypowiedzenia słowa. - Wiedziałam, że wy nie jesteście tylko przyjaciółmi. Od dziecka was do siebie ciągnęło. Jaką laleczkę sobie wybrał ?

Pociągnęłam nosem oraz spojrzałam na nią.

- Jakąś lalkę Barbie. Chyba Lucy.

- Daj mi Boże cierpliwości. - wzniosła oczu ku niebo - Toż to brak gustu jest, żeby wybrać tą napompowaną lalę, która pusta jest jak pudełko kamieni. Nie przejmuj się tym cholernym pachołkiem. Spotkasz jeszcze wartościowego chłopaka, który zrobi dla ciebie wszystko.

Spojrzałam na nią znaczącym wzrokiem. Nie wszystko było takie jak myślała. Nie wszystko było tak bardzo proste jak obie chciałyśmy. Bo Sean już nie był tylko przyjacielem. Po części była i w tym moja wina. Za szybko przywiązywałam się do ludzi, którzy okazali mi choć trochę uwagi. Nie mogłam zakochać się w przypadkowej osobie w ulicy, ale szybko zauroczyłam się w osobie, która po prostu pokazała, iż jej na mnie choć trochę zależy.

- Co czuje ta duża Elena do tego pachołka spod latarni ? - spytała mnie, dotykając palcem czoła.

- Nienawiść, bo nic mi nie powiedział. Dał złudną nadzieję, a później zostawił. Nienawidzę go.

Wtedy przeniosła dłoń na moją klatkę piersiową i całą dłoń położyła na moim szybko bijącym sercu. Zerknęłam na nią błagalnie, by o to nie pytała, bo nie byłam w stanie na to odpowiedzieć.

- A co czuje ta mała Elena ?

Pokręciłam głową, lecz ta nie ustępowała kiwała energicznie głową, bo chciała odpowiedzi. Bez niej nie mogłaby mi pomóc.

- Mała Elena dalej jest jego El - szepnęłam łamiącym się głosem, a po chwili rozkleiłam się na dobre. Znowu.

Ale babcia nie zbezcześciła mnie od stóp do głów. Nie wygoniła mnie z domu, tak jak zrobiłaby to pewnie moja matka za sam płacz w domu. Ona siedziała ze mną na tej pieprzonej podłodze i przytulała mnie do swojego ciała, bym czuła w niej oparcie. Abym wiedziała, że ona jest ze mną. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej babci od niej. Była po prostu idealna pod każdym możliwym względem. Kochałam ją nad swoje własne życie i szczerze zastanawiałam się za co dane było mi ją dostać.

Bo ona zawsze po prostu była i nie odpuściła, kiedy ktoś próbował mnie zburzyć. A nawet jeśli komuś się to udało, tak jak w tym przypadku,  powoli budowała od nowa.

- Opowiem ci bajkę, Elenko - chwyciła moją dłoń, a później ścisnęła w swojej cieplejszej. - W pewnej wiosce żyła dziewczyna. Ładna jak obraz lub rzeźba w galerii sztuki. Nie łamała ludziom serca, ponieważ nie chciała być taka jak inne dziewczyny z wioski. Wielu innych chłopców zakochiwało się w niej, a nawet jeden kupił pięknej pierścionek w kolorze jej oczu. Ta jednak nie chciała za żadne skarby być z żadnym z nich. Czekała wytrwale każdą zimę, wiosnę, lato i jesień.

Wpatrywałam się w nią jak w obrazek, podczas gdy ona opowiadała mi bajkę jak za starych dobrych czasów tym swoim uspokajającym głosem typowej babci.

- Pewnego lata zbierała kwiatki nad brzegiem jeziora. Jeden, który założyła za ucho spadł jej prosto do wody. Zmartwiła się, ponieważ był najpiękniejszym kwiatem jakiego spotkała. Nie chciała żadnego innego. Szukała godzinami, biegała jak szalona wraz z prądem wody, ale nie znalazła go. Pogodziła się ze startą i wróciła do domu - spuściła na chwilę głowę, a ja zobaczyłam jej uśmiech. - Ale następnego dnia wróciła nad jezioro i zobaczyła kogoś. Z pięknym bukietem kwiatów, których jeden spadł jej do wody. 

Zatrzymała się na moment przez uśmiech, którego nie mogła powstrzymać.

- Zauważył dziewczynę i wprost zaniemówił. Ta zapytała go skąd ma tyle kwiatów, bo sama nie potrafiła znaleźć nawet jednego. Chłopak nie przyznał się, że od dawna podglądał dziewczynę i dlatego też wiedział, że zgubiła swoje ulubione kwiaty. Po prostu założył jej jeden kwiatuszek za ucho, gdzie znajdował się jeszcze wczorajszy, później wręczył jej bukiet z resztą i bez żadnych wyjaśnień uciekł.

- Widywali się jeszcze ? - spytałam szczerze zaciekawiona.

- Widywali co dnia o tej samej porze. Z tymi samymi kwiatami, które towarzyszą im do dziś. - mówiąc to patrzyła na wazon z białymi frezjami. - Ale morał płynie z tego taki, że warto czekać na to co przyjdzie samo, w momencie, którego nawet się nie spodziewaliśmy. Po prostu trzeba czekać.

***

Wzięłam w dłonie kubek z ciepłą herbatą owocową, którą zrobiła mi babcia. Długo rozmawiałyśmy siedząc na zimnej podłodze, a więc w końcu staruszka zaproponowała, abyśmy w spokoju usiadły przy stole z kubkiem ciepłej herbaty, na co nie mogłam się nie zgodzić. Babci się nie odmawia.

A przynajmniej babci Evelyn, ponieważ moja druga babcia od strony ojca była gorsza niż moja matka. Potrafiła tylko krytykować i dobijać człowieka, póki ten nie dosięgnie dna. Dziadek był taki sam. Odkąd pamiętam niezbyt mnie lubili, ponieważ twierdzili, że zaprzepaściłam przyszłość ich synowi. W końcu byłam bękartem z romansu młodych ludzi, którzy przypadkiem się poznali. Tak, przyzwyczaiłam się do tego.

- Już lepiej ? - spytała mnie babcia, siadając na stołku naprzeciw mnie. Kiwnęłam delikatnie głową. - Pamiętaj, Elenko. Na chłopów nie ma co wylewać łez, bo są jak śnieg. W grudniu śnieg jest piękny, ale topnieje, a w powiedzmy styczniu jest go o wiele więcej i jest lepszy 

- Babciu - zaśmiałam się pod nosem na jej słowa. - Jesteś naprawdę niemożliwa.

- No co ? Codziennie bym dziękowała wszystkim za taką babcię jak ja - dołączyła do mnie, upijając łyk swojej herbatki.

Także to zrobiłam, a następnie z uwagą spojrzałam na wielki obraz, na którym namalowana była cała nasza rodzina. Moja matka z ojcem przytulali się i wpatrywali się sobie w oczy, jakby mieli w nich za chwilę utonąć. Babcia stała po środku i trzymała swojego męża za dłoń, a córkę za ramię. A na plecach dziadka siedziałam mała ja uśmiechająca się od ucha do ucha zadowolona z jakiegoś powodu.

A najlepszym było to, że namalował to właśnie sam on bez niczyjej pomocy. Był duszą artysty. Kochał robić zdjęcia, grać na gitarze i śpiewać, a także malować i rysować. W naszym domu nie obyło się dnia bez zrobienia zdjęcia mnie i babci, a w późniejszym etapie gry na starej gitarze, którą dostał od swojego taty. Mówię w naszym domu, ponieważ praktycznie tutaj mieszkałam. Nie pamiętałam szczerze dnia, które jako dziecko spędziłam z rodzicami. W domu byli tylko przejazdem, a mną zajmowali się dziadkowie.

Ludzie, dla których pieniądze to tylko zwykłe papierki niszczące człowieka od środka. Kto wie na kogo bym wyrosła gdyby nie oni.

- Nicholas był naprawdę wspaniałym człowiekiem - odezwała się babcia, przerywając tym samym panującą wokół nas ciszę. - Ale też mieliśmy swoje kryzysy. Nie myśl sobie, że byłam jedyną. Zakochiwało się w nim setki dziewczyn. Starało się go mi odebrać, a jednej nawet prawie się udało, bo uznała, że jest z nim w ciąży. Ale hej ! Przetrwaliśmy  i stworzyliśmy piękny dom.

Uśmiechnęłam się pod nosem na same wspomnienia jakie tutaj miałam. Kiedyś to były czasy.

- Córka jedynie cóż... Jest naszym totalnym przeciwieństwem.

- Przepraszam babciu, ale córka wam się nie udała

Parsknęła śmiechem, odstawiając kubek na stolik znajdujący się przy oknie. Nie wypadło córce obrażać matki, bo w końcu ją urodziła i była z nią w złych chwilach bla bla bla. Nie dotyczyło to mnie, bo nigdy nie miałam matki. Nie mogłam nazwać matką psychopatki, która nienawidziła mojego istnienia i ciągle chciała mnie po prostu udupić. Wiedziałam, iż jej celem było zniszczenie mnie. Nienawidziłam jej swoim całym roztrzaskanym na kawałki sercem.

Chciałam, żeby odeszła od nas. Wolałam, aby w końcu na jaw wyszły jej wszystkie zdrady wobec taty. Nie jeden raz już chciałam wyjawić mu to, że jego ukochana żonka zdradza go na każdym kroku z wszystkim co popadnie. Pieprzyła się z wszystkim, co dałoby jej sławę i potęgę. Głupia idiotka nie wiedziała, że jej siedmioletnia córka zerkała zza drzwi i zastanawiała się dlaczego jakiś pan robi krzywdę mamusi, bo ta dziwnie krzyczy. Nie zauważyła też szesnastoletniej mnie, która wchodziła do domu i chciała wymazać z głowy obraz nagiego i wyjątkowo obleśnego sponsora matki.

- Samantha od dziecka była specyficzna. Jesteście do siebie podobne z wyglądu, ale z charakteru zupełnie nie - wytłumaczyła. - Ty kochałaś razem z dziadkiem latać z aparatem po górach i malować obrazki, a moja córka za każdym razem wyzywała nas od najgorszych za samo zaproponowanie jej tego. - przymknęła na moment oczy. - A później uciekła z domu w wieku osiemnastu lat. Nie wiedzieliśmy się z nią przez całe sześć lat, a gdy przyszła do domu, przyszła z mężem i małym dzieckiem.

- Jaka była wasza reakcja ?

- Na dziecko i bogatego męża ? Co do męża, to się nie dziwiliśmy. Sam jest naprawdę piękną dziewczyną i bez problemu mogła mieć każdego. Co do małego, rocznego dziecka było zaskoczenie. Nie spodziewaliśmy się, że zostanie mamą w wieku dwudziestu trzech lat.  - uśmiechnęła się obserwujących moja twarz - Ale razem z dziadkiem uznaliśmy, że nie możemy na nią wrzeszczeć, zwłaszcza, że była z tobą. Spojrzałam na malutką wówczas dziewczynkę i wiedziałam, że będziesz cudownym człowiekiem. A fakt, że miałaś te same piękne oczy, co twoja mama i ja sprawił, że dziadek od razu cię pokochał.

Obserwowałam jak z uśmiechem opowiada historię, jakby zdarzyła się ona wczoraj. Boże, jak ja kochałam ich słuchać.

- Co z tego, że masz minimalnie ciemniejszą karnację. Potwierdza to jedynie, iż jesteś córką Diego, który ku naszemu zaskoczeniu sprostał roli ojca od samego początku. - zaśmiała się pogodnie, jakby świat nie czekał na nas z różnymi przeszkodami. - Jesteś naprawdę wyjątkową dziewczyną, Elenko. Nie przejmuj się mamą ani tym niedorozwiniętym pachołkiem, który sam wybrał sobie coś czego chciał. Żeby poznać kogoś kto nas naprawdę pokocha trzeba czasu. Daje ci słowo babci, że kiedyś znajdziesz tą jedyną lub tego jedynego, który lub oczywiście która pomoże ci ze światem.

- Kocham cię babciu - powiedziałam cicho, a później złapałam ją za dłoń, którą trzymała na stole. - Dziękuję za wszystko.

Wtedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi oraz natarczywe pukanie. Chciałam już wstać i otworzyć je, aby staruszka nie musiała się fatygować, lecz powstrzymała mnie. Z niegasnącym uśmiechem wstała z siedzenia i ruszyła w kierunku drzwi. Ciekawość wygrała. Zrobiłam te same ruchy co ona, a po chwili ukryłam się za ścianą oddzielającą kuchnię od przedsionku.

- Dobry wieczór. Nie ma może tutaj Eleny ? - myślała, że zaraz zwymiotuję przez usłyszenie tego głosu.

A co, książkę piszesz Gargamelu ? - zbluzgałam go w myślach. Czego tutaj szukał ? Niech wraca do laleczki Lucy. 

- Zależy po co pytasz - odpowiedziała babcia głosem takim, jakiego jeszcze u niej nie słyszałam. - Była tutaj ale się zmyła, pachołku.

- Naprawdę ? Nawet pani ? - westchnął przeciągle Sean. - To wszystko nie jest tak jak ona myśli. Lucy nie jest moją dziewczyną.

- Nie mnie to tłumacz ! - przerwała mu nagle. - Może i nie jest twoją dziewczyną, ale wiedz, że jeśli chociaż raz się przespaliście, to wyrwę ci to co w nią włożyłeś. Trzeba być zabezpieczonym i nie roznosić tych zarazków, które ta mała dziwka przenosi.

Ledwo co powstrzymałam się od śmiechu. Przytknęłam dłoń do ust, by powstrzymać wypuszczane powoli powietrze. Bałam się przez moment, iż mnie zauważy, lecz gdy nawet nie spojrzał w moim kierunku odetchnęłam z ulgą.

- Nigdy z nią nie spałem, bo nie jest moją dziewczyną no ! - krzyknął chłopak, którego babcia ewidentnie wyprowadziła z równowagi. - Proszę pani, naprawdę mnie pani zna i wie, że nigdy bym nie dotknął takiej osoby jak ona. Wie pani jaki jestem. Nie znamy się jeden dzień, a znaczenie więcej. Myślałem, że poznała mnie już pani wystarczająco.

Zatrzymałam się na chwilę myślami. Nie interesowała mnie już rozmowa tej dwójki, a raczej mała kłótnia. Liczyła się tylko jedna wiadomość, którą wywnioskowałam z kontekstu zdania Sean'a. Widywali się, gdy mnie tutaj nie było ? Babcia naprawdę dawała mu informacje na mój temat, a nawet mogła mu doradzać ? Jeju, ile mnie ominęło. Od kiedy oni w ogóle tak strasznie się zapoznali, że bez problemu Sean przyszedł do niej.

Starsza kobieta od zawsze kochała poznawać moich znajomych - jedynie co do Sam' a miałam problemy - i rozmawiać z nimi. Uważała, iż takim sposobem przypomninają się jej dawne czasy młodości. Z żadnym tylko nie rozmawiała tak jak z nim.

- Powie mi chociaż pani czy wszystko z nią okej ? - zapytał z rezygnacją. Zauważając jej wzrok, zacisnął jedynie usta w wąziutką linię i odwrócił się na pięcie. - Miłego wieczoru.

Ale ten wieczór nie mógł już być miły. Ten wieczór już dawno był stracony, a czas ostateczności zbliżał się nieubłaganie.

***

Spojrzałam za siebie słysząc trzask łamanej gałęzi, lecz uspokoiłam się po zobaczeniu kota przebiegającego po ulicy. Pustą drogę oświetlała jedynie mała latarnia znajdująca się na rogu ulicy zupełnie opustoszałej. Coś nagle strzeliło mi do głowy i pomimo rad babci, by nie iść tą drogą i tak nią poszłam. Dlaczego ? Nie wiedziałam. Po prostu jakaś niewidzialna siła pociągnęła mnie na inną uliczkę, niż zwykle wracałam do domu.

U babci siedziałam jeszcze przez godzinę. Oczywiście spytałam się o co chodziło Sean'owi. Dowiedziałam się kolejnych zaskakujących faktów o moim drogim przyjacielu. Przez te cztery lata on i moja babcia widywali się prawie codziennie. Ba !  Nawet teraz, kiedy byłam w tym cholernym mieście chodził do niej i rozmawiał.

Wszyscy robili wszystko za moimi plecami, a ja głupia myślałam, że oni się aż tak dobrze nie znają.

Uniosłam ponownie tej nocy wzrok, by spojrzeć przed siebie. Tak naprawdę cholernie się bałam chodzić tutaj samemu o prawie dwudziestej trzeciej. Był początek września, z czym powinna wiązać się jeszcze ciepła pogoda. Nic bardziej mylnego. Była cholerna pizgawa i nawet w bluzie czułam się jak sopel pieprzonego lodu.

Podejrzliwie zerknęłam na ulicę, na której zauważyłam poruszającą się postać. Wjeżdżała na górkę, z której po chwili zjechała szybkim tempem. Rozszerzyłam oczy na pierwszą myśl, która wpadła mi do głowy. Została ona jednak potwierdzona, gdy światło latarni delikatnie oświetliło jego twarz. Odwróciłam się na pięcie z zamiarem natychmiastowej ucieczki z miejsca, aby chłopak nie zdążył mnie dostrzec.

Moje plany zostały jednak zaprzepaszczone, kiedy usłyszałam za sobą znajomy odgłos poruszania się kółek deskorolki. Moja droga została zagrodzona przez chłopaka, który stojąc na desce był jeszcze wyższy niż normalnie. A normalnie był i tak wystarczająco wysoki ze swoim metrem dziewięćdziesiąt trzy.

- Nie uciekniesz tym razem - zaczął spokojnie. - Nie lubię, gdy jesteś na mnie zła. Nie lubię też niewyjaśnionych do końca spraw, ale najbardziej z tego wszystkiego nienawidzę tego, że nigdy nie dajesz mi czegoś wytłumaczyć, ty uparty babsztylu. 

Zdębiałam. Nie spodziewałam się takich słów z jego ust. Ten miły i kulturalny chłopczyk gdzieś wyparował, a na jego miejsce wszedł pewny siebie chłopak, który bezproblemowo mnie obraził.

- Czy ty mnie właśnie obraziłeś ?

- Tak - odpowiedział bez żadnych większych przemyśleń. - Nigdy nie dajesz mi wyjaśnić spraw, bo uciekasz i wymyślasz swój własny scenariusz.

- Tym razem to nie scenariusz. Oh wow nie jesteś z Lucy, co się stało Misiaczku ? - zadrwiłam dając nacisk na przezwisko jakim go nazywała. Wywrócił oczami na moje słowa - Nie mam nic przeciwko temu, że masz dziewczynę. Naprawdę. Mogłeś mi tylko powiedzieć wcześniej lub uprzedzić, że jakiś plastik będzie się do ciebie kleił.

Nie interesowało mnie szczerze to co on sądzi na ten temat. Okłamał mnie. Nic nie powiedział o swojej dziewczynie, która swoją drogą pasowała do niego jak choinka świąteczna do lata.  Dlaczego więc nie mogłam trochę z niego zadrwić ?

- Lucy nigdy nie była, nie jest i nie będzie moją dziewczyną. Dwa lata temu nauczyciel wybrał nas do zrobienia projektu. Zobaczyła w moim pokoju gitarę i poprosiła, żebym dla niej zagrał. Co miałem zrobić ? Odmówić temu glonojadowi i mieć jeszcze bardziej przesrane w szkole ? Od tego dnia przylepiła się do mnie i uważa za dziewczynę. - Tłumaczył patrząc proste w moje oczy z wręcz błaganiem, abym mu uwierzyła. - Mam jej dość, bo lepi się do mnie jak pieprzony rzep ! Nie widzisz, że nawet przebrałem się, żeby nie czuć na sobie tych wstrętnych i mdłych perfum ? Boże, Elena. Nie wszystko jest tak jak sobie wymyśliłaś w głowie.

Prześledziłam wzrokiem całe jego ciało. Rzeczywiście, nie kłamał. Nie był ubrany tak jak w szkole, a w jeansy z szeroką nogawką, białą koszulkę i koszulę jeansową. Czy naprawdę ona nie była jego dziewczyną ? Nie okłamywał mnie ? Jeśli mnie okłamywał, to tamtego dnia mogłam nazwać się skończoną idiotką, bo mu po prostu uwierzyłam.

Albo uwierzyła mu ta mała dziewczynka wewnątrz mnie, której Sean był najlepszym przyjacielem i bezgranicznie mu wierzyła.

- Jeśli w tym momencie mnie okłamałeś, to wiedz, że znajdę cię nawet w kosmosie i zabiję.

Zaśmiał się cicho, a ja nie pozwalając mu na wypowiedzenie ani jednego słowa więcej przytuliłam się do niego. Ten otulił mnie ciasno ramionami, jakby bał się, iż za chwilę znowu mu ucieknę. Cóż takiego zamiaru jeszcze nie miałam.

- Byłaś zazdrosna - usłyszałam cichy szept nad swoim uchem.

- Nie. Po prostu nie chciałam, żebyś się zmarnował.  

- Mów mi to, a powiem ci, że woda jest sucha - Zmarszczyłam brwi, a później spojrzałam na jego rozbawioną twarz. - No co ? Nie patrz się tak, bo dam zlecenie gangu żółtych stworków, żeby weszli do twojego pokoju, gdy będziesz spać.

Uderzyłam go delikatnie w ramię w akompaniamencie śmiechu zarówno jego jak i mojego. Boże, mój przyjaciel jest jeszcze większym idiotą niż myślałam.

***

Hejka ! Jeszcze raz szczęśliwego nowego roku !

Nowy rok, nowy rozdział, nowe relacje między bohaterami, a już w następnym rozdziale nowy bohater ;) Taki mały spoiler, bo wowowo Start a story ma już prawie 26 tysięcy wyświetleń. Dziękuję z całego serca <3

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙

Continue Reading

You'll Also Like

56.3K 2.6K 30
Cześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; V...
590K 16.3K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
128K 3.2K 22
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło. Tam spotyka przystojnego chło...
251K 1.6K 5
Ofelia Williams nigdy nie miała swojego miejsca na ziemi. Przez stale pracującą matkę, dziewczyna ciągle musiała się przeprowadzać. Brak znajomych, z...