Start a Story

By pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... More

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 7 " Demon "
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 24 " Nienawidzę cię "
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"
Epilog
Podziękowania

rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"

3.9K 123 179
By pixel12345678910x

Drogi pamiętniku

Tydzień temu przeżyłam najlepszy dzień chyba w całym swoim życiu. Wiem, że trochę za wcześnie by się określać, bo jakby to powiedział mój dziadek "Młodzi mają całe życie przed sobą " ale coś czuję, że właśnie to był jeden z lepszych dni. Pomijając drobne fakty i niedogodności powrotu, kiedy to mój towarzysz prawie spadł z góry.

Moja matka nie zauważyła, że jej jedynej córki nie było w domu. Gdy wróciłam była pijana, lecz tym też się nie przejęłam. Postanowiłam stosować się do rady Sean'a, który aktualnie zaczynał ostatnią klasę liceum. Z resztą ja też zaczynałam. Powiedział mi on, abym olewała życie, a jedynie próbowała się dostosować do jego zasad, bo z tak okrutną grą się nie wygra.

Pomimo tego i tak jestem ciekawa jak potoczy się wszystko tym razem. Cztery lata temu początek roku zapowiadał się cholernie dobrze, a skończył się tragicznie. Czy w tym roku los i czas będą dla nas mili ? Mówię dla nas, bo już nie jestem sama  i mam nadzieję, że już nigdy nie będę.

Zamknęłam puchaty zeszyt, który wraz z długopisem odłożyłam na biurko. Spojrzałam ukradkiem na telefon, na którym wyświetlaczu nie zobaczyłam żadnego powiadomienia. W Mountain View mieszkałam już od trzech tygodni. Zdążyłam się już zadomowić w swoim pokoju, jak i w całym mieście, które na nowo pokazał mi Sean. Z nim widywałam się już od dwóch tygodni, z czego od tygodnia bez przerwy.

Zaczynaliśmy w tym roku nasz ostatni rok liceum, a przynajmniej miałam taką ogromną nadzieję. Gdy chłopak powiedział mi, że nie zdał z matematyki i miał mieć poprawę myślałam, że go uderzę. Nie powiedział mi o tym wcześniej, choć wiedział, iż matematykę umiem naprawdę dobrze.

W wieku czternastu lat uczyłam osiemnastoletnią Ritę, która o dziwo do dnia ówczesnego potrafiła rozwiązywać równania. Nie widziałam dlatego innego wyjścia od udzielenia temu idiocie korepetycji. Jego egzamin poprawkowy został przesunięty z powodu choroby nauczycielki, więc mieliśmy dużo czasu na nadrobienie jego zaległości. Przez ten tydzień moje drzwi balkonowe stały się drzwiami wejściowymi.

Chociaż nie było w domu nikogo oprócz Rity i Petera.

Mój ojciec jak powiedział, tak wyjechał i gdy wróciłam jego już nie było. Moja matka wyjechała także po dwóch dniach nawet nie mówiąc kiedy wróci. Co do ojca, to nawet mogłam powiedzieć, że będę tęsknić. Co do matki, cóż... Problemy rozwiązały się same.

Odwróciłam się w kierunku okna balkonowego, których drzwi otworzyły się, a w nich zobaczyłam dobrze znaną mi postać. Spojrzałam na niego wyczekująco, ponieważ na ostateczny werdykt czekałam już od długiego czasu.

- No i co

Uśmiechnął się radośnie, a w jego oczach zauważyłam przebłysk szczęścia.

- Zdałem na trójkę - odpowiedział zadowolonym z siebie głosem. Pisnęłam niczym mała dziewczynka i podbiegłam do niego, a następnie wtuliłam w jego ciało.

Ledwo co mnie złapał, ale udało mu się to. Obrócił mnie wokół własnej osi w akompaniamencie mojego śmiechu. Odstawił mnie po kilku sekundach, lecz w dalszym ciągu przyglądał się mojej uśmiechniętej twarzy.

- To dzięki tobie. Naprawdę bym sobie nie poradził samemu. - zgodziłam się z nim kiwnięciem głowy. W tym musiałam przyznać mu rację. Samemu nie poradziłby sobie z dwoma działami, a w dodatku z jego umiejętnościami matematycznymi.

- Dlatego trzeba słuchać kobiet. Pamiętaj, że najpierw tworzy się szkic, a potem arcydzieło. - dodałam dumnie i odsunęłam się od chłopaka, którego wyraz twarzy po moich słowach był nieziemsko zabawny. - No co. Taka prawda.

- Okej jesteś naprawdę mądra i nie zgadzam się z tobą, ale nie będę się z tobą kłócił, bo znasz karate - wypowiedział te słowa i uniósł ręce w obronie - Jak tam książka ?

Wskazał głową na leżącą na fotelu książkę, za którą zabierałam się od dawna. W dalszym ciągu nie dane było mi przeczytać Pieśni o Achillesie. Raz przeszkadzały mi własne myśli, a później korepetycje z Sean'em, żeby nie zaprzepaścił swojej przyszłości.

- Dobrze - skłamałam. - Teraz nie będę miała w ogóle czasu jej dokończyć - zaśmiałam się sztywno. - od jutra rozpoczynam naukę od rana do nocy jeej.

Mój sztuczny uśmiech zgasł po zobaczeniu jego skrzywionej miny. Patrzył na mnie spod kurtyny długich rzęs, których mogłam mu jedynie zazdrościć.

- Wiesz, że będę cię pilnował, żeby nie było tak jak cztery lata temu ? - ostrzegł mnie i pogroził palcem. - Za bardzo się przejmujesz tym wszystkim, a przecież masz nauczanie domowe. Spodziewaj się mnie codziennie, bo będę sprawdzał czy w ogóle jeszcze będziesz żyła.

Na moje wywrócenie oczami znowu spojrzał na mnie znacząco. Opadłam z bezsilności na wygodny, skórzany fotel, który był najbliżej mnie. Brunet bez pytania mnie czy może usiadł na brzegu mojego biurka, nie odrywając przy tym swojego spojrzenia od mojej osoby. Spodziewałam się, że jak tylko zda znowu będzie mnie codziennie nawiedzał. Robił to już kilka lat temu, kiedy ostro przeginałam z nauką i kółkami.

Doceniałam to, ale i strasznie mnie to irytowało, bo nie chciałam być traktowana jak małe dziecko, które potrzebuje stałej opieki.

- Nie będziesz wchodził mi do domu. Od dzisiaj zamykam drzwi balkonowe - wskazałam na balkon, a on jedynie uśmiechnął się cwanie.

- Pokonałem psy, pokonam i zamknięte drzwi balkonowe. Nie znasz jeszcze moich umiejętności, gwiazdeczko.

- Przestań mnie tak nazywać - zarządziłam ostro, na co wzruszył ramionami. - Jestem Elena Moreno. Okej, do El się przyzwyczaiłam, ale do gwiazdeczki nie ma chuja.

- Wiesz, że nigdy nie robię tego co muszę. I będę cię nazywać jak mi się żywnie podoba - obrócił się wokół własnej osi - A teraz dawaj mi jakąś książkę póki mamy wolny czas. Włączę jakąś spoko muzykę i można żyć w spokoju przez cały jeden dzień.

Zaśmiałam się i zgodnie z jego prośbą podeszłam do regału, z którego wyjęłam jeden kryminał specjalnie trzymany dla tego człowieka.

***

- Boże, przestań ryczeć

Otarłam gorzkie łzy z moich policzków i spojrzałam na Sean'a, który nie potrafił się skupić przez moje jęki ubolewania nad bohaterami.

- Nie da się przez ciebie zrozumieć kto zabił kobietę, bo płaczesz, jakby zabili ci chomika. - przewrócił oczami, a ja nie zwracając uwagi na jego złośliwe komentarze spojrzałam na fragment i ponownie niechciane już łzy wyleciały z moich oczu. - Jeju co się tam dzieje.

Wstał z swojego miejsca na kanapie, a następnie usiadł przy moim boku. Z płaczem podałam mu książkę otwartą na fragmencie, przy którym wylałam hektolitry łez. Zmarszczyłam swoje brwi, spojrzał na mnie na moment i znowu wrócił do książki. Westchnął po kilku sekundach, dając mi do zrozumienia, że przeczytał wszystko co było tam napisane. Zgarnął zakładkę z puchatej poduszki i zatrzasnął książkę, którą odłożył na bok.

On nie rozumiał tego co czułam. Czytała jedynie kryminały i fantastykę, gdzie nie można było się tak bardzo wciągnąć w książki i strasznie przyzwyczaić do bohaterów, jak przy romansach czy książkach obyczajowych. Ja nie miałam przed sobą nudnej rzeczywistości, gdy czytałam. Wyobrażałam sobie całe miejsce akcji i bohaterów. Czułam się, jakbym była jedną z nich, więc gdy ktoś umierał lub rozstawał się płakałam jak małe dziecko.

- Uspokój się to po pierwsze, a po drugie doczytaj zakończenie. Nigdy nie czyta się jakiegoś fragmentu i nie kończy książki po to, żeby nie czytać zakończenia. - stwierdził, ale po zobaczeniu mojej miny wyprostował się i założył ręce na kolanach. - Okej, możesz mi opowiedzieć co się tam stało i stwierdzę czy jest to warte łez.

Wstałam gwałtownie z kanapy, zrzucając za sobą dwie poduszki. Otarłam w między czasie łzy o rękawy bluzy, a po wykonaniu tej czynności spojrzałam już wyraźnym wzrokiem na chłopaka.

- Nie rozumiesz no. Ja to widziałam w swojej głowie. Przecież Achilles... Matko jedyna ! - krzyknęłam ponownie opadając ciałem na swoje miejsce. - Patroklos i Achilles, no Boże. Dlaczego żadna para, która tak bardzo się kocha nie może skończyć szczęśliwie ?

- Bo to książki. W książkach zawsze ktoś umiera, to normalne.

- Dzięki za pocieszenie. Ja chyba naprawdę zostanę singielką do końca życia. Wolę się nie narażać - stwierdziłam. Zerknęłam na bruneta, który obserwował mnie z dziwnym błyskiem w oku - Co ? Wiem, że wyglądam fatalnie w dresach i rozmazanym makijażu.

Usiadłam po turecku oraz zgarnęłam pobliską poduszkę, do której mocno się przytuliłam. Czekałam na jego odpowiedź, która nie nadchodziła przez długie sekundy, mijające wolniej od życia. Czułam na sobie jego wzrok, śledzący każdy szczegół mojego ciała. Wiedziałam też, że na koniec tego wszystkiego uśmiechnął się, jakby zadowolony z siebie.

- Nie, żeby coś. Potraktuj to jako słowa przyjaciela. W sukienkach i w szpilkach z pełnym makijażem jesteś cholernie gorąca i nie dziwię się, że połowa tego świata cię chce. - ze zmarszczonym nosem słuchałam jego słów, które wprowadziły mnie w skrępowanie. - Ale w dresach, w rozmytym makijażu i z rozczochranymi włosami jestem naprawdę bardzo ładna. Osobiście wolę cię w drugiej wersji, bo wtedy jesteś sobą. Po prostu jesteś Eleną, którą znam i strasznie lubię.

- Wow. Naprawdę, wow. Pierwszy raz usłyszałam... Coś tak miłego - pierwszy raz ktoś mnie nie skrytykował, a dał komplement. - Ty za to jesteś naprawdę przystojnym chłopakiem. Twoje włosy są cudowne, nawet kiedy nie są ułożone, a styl ubioru powala.

Nie kłamałam, żeby odbić komplement, bo przecież tak mnie uczono. Naprawdę uważałam, że Sean był przystojnym chłopakiem, który gdyby tylko chciał mógłby mieć dużo dziewczyn za sobą lub mieć już tą jedyną w swoim rodzaju, z którą chciałby spędzić resztę życia. Tak. Kiedyś to chciałam być ja. Nawet wymyślałam różnorodne scenariusze przed snem z udziałem naszej dwójki.  Myślałam, że byłam zakochana, a tak naprawdę byłam szaleńczo zauroczona. Taka osoba jak ja nie mogła kochać. Wiedziałam, że jeśli kiedykolwiek się zakocham, to jedynie skrzywdzę daną osobę. 

Nie nadawałam się do kochania, bo nigdy się taka nie czułam.

- Skoro mówimy sobie komplementy, to chcę powiedzieć coś miłego o twoich umiejętnościach. Umiesz śpiewać. - chyba niezbyt chciałam usłyszeć kolejne zdanie. - Zaśpiewaj coś dla mnie, El.

- Sean. Wiedziałam, że to powiesz. Nie ma opcji. - postanowiłam na swoim przez jedną ważną rzecz.

Nienawidziłam śpiewać i tańczyć przy kimś. Po prostu wstydziłam się robić cokolwiek przy widowni, a zwłaszcza przy takiej osobie jak Sean. Chociaż wiedziałam, iż on nigdy by mnie nie skrytykował, to i tak czułam niepokój.

- No dawaj. Tak dawno nie słyszałem jak śpiewasz. - przekręcił głowę w lewą stronę. - Możemy nawet razem, jeśli nie zaczniesz mnie zwyzywać, bo coś sfałszowałem.

Uśmiechnęłam się lekko. Wiedział jak to dodać człowiekowi otuchy i poprawić humor.

- W takiej sytuacji mogę się zgodzić i to z Wielką przyjemnością, co chcesz zaśpiewać ? - spytałam chętniej, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Wybierz coś. Jestem zależny od ciebie.

Wtedy to ja wykrzywiłam usta w szatańskim wręcz uśmiechu. W mojej głowie uformował się już pewien plan, który mogłam zrealizować nawet dzisiaj. Ostatni dzień wakacji trzeba przecież jakoś uczcić. Wyprostował się jak struna w gitarze, kiedy zobaczył mój wyraz twarzy. Czy czegoś się domyślał ? Ba ! On już doskonale wiedział co miałam na myśli. Sama niekiedy myślałam, iż on czyta mi w myślach, przez co wykonujemy podobne rzeczy. Prawdą było, że byliśmy strasznie do siebie podobni, nie z wyglądu, a z charakteru.

Dlatego też nie zgadzałam się z przysłowiem dość popularnym w książkach. Nie zawsze to przeciwne strony się przyciągają. Niekiedy to dwa te same gatunki, zupełnie podobne do siebie uznają, że pora złamać małe zasady.

- Elena, pożycz mi kabel od...

Przyłączyłam się w pozycji do Sean'a, tak jak osoba trzecia w moim pokoju. Spełniły się moje najbardziej przerażające sny. Patrzyłam tępo na dziewczynę stojąca w framudze moich drzwi, obserwującą zaistniałą sytuację ze zdziwieniem podobnym do tego, kiedy powiedziałam jej, że nie można dzielić przez zero. Przeskakiwała spojrzeniem ode mnie do bruneta obok, jakby jako jedyna chciała ocenić co się tutaj stało lub czemu dokładnie przeszkodziła. Huntera bardziej uratowała, ale postanowiłam pominąć ten mało szczególny fakt.

Cholera. Już wiedziała, że od nowa zapoznałam się z kimś stąd. Okłamywałam ją, iż nie mam z nikim kontaktu, a jedynie czasami rozmawiam przez telefon z Samuelem. Chyba niezbyt wierzyła w moje kłamstwa, ale zwykle ustępowała im i chociaż udawała, że mi wierszy. Teraz wszystkie mury kłamstw zostały zniszczone za pstryknięciem palca.

- Nie - pokręciła głową, a później wskazała na nas palcem wskazującym. - Cholera nie. Samuel'em to ty nie jesteś. Rudzielec nie jest taki... Taki. Boże ! - krzyknęła po chwili. - Przecież ty nawet rudy nie jesteś !

Wymachiwała rękoma jak opętana. Powstałam ze swojego miejsca, żeby chociaż postarać sie ją uspokoić, ale to jedynie zadziałało na nią niczym czerwona płachta na byka. Pogroziła mi palcem, co dało mi jasny znak, abym usiadła na wcześniejsze miejsce. Zerknęłam szybko na chłopaka, który zachowywał się podobnie, jak wtedy podczas wizyty mojego ojca w pokoju. Zaczęłam się naprawdę martwić o jego zdrowie psychiczne, które na pewno zostało zszargane podczas tych wszystkich wizyt członków mojej rodziny.

Która swoją drogą była naprawdę dziwna.

- Rita uspokój się. Wszytko ci wytlumczę. - podjęłam próbę, która znowu została przez nią zagłuszona.

- Co chcesz mi wytłumaczyć ? Że spotykasz się z chłopakiem za moimi plecami ? To, że okłamujesz mnie, że rozmawiasz z tym rudzielcem po dniach i nocach ? A może to, że to do niego chodzisz nocować i to z nim włóczysz się po nocach. ? - na jej pogrążające mnie pytania zagryzłam wnętrze policzka oraz zacisnęłam mocno dłonie w pięści.

Okłamywałam ją cały ten czas odkąd tutaj przyjechaliśmy. Nie powiedziałam jej nigdy o tym, iż istnieje ktoś taki jak Sean Hunter. Nie podzieliłam się z nią sekretami, że podczas spaceru z babcią ponownie pomogłam chłopakowi, którym okazał się mój dawny przyjaciel. Nic jej nie mówiłam i zasługiwałam na porządny opieprz za moje czyny. Zachowywałam się jak typowe zakochane dziewczyny z książek, które czytałam po nocach, ale nie byłam chyba zakochana.

Nie mogłam przecież być.

- Przepraszam...

- Za co ? Ty nawet nie wiesz jak mi ułożyło, że nie spotykasz się z tą rudą małpą, która obraża nasz ludzki gatunek. - uśmiechnęłam się pogodnie. - Mogłaś mi powiedzieć, że masz już swojego Romeo, to inaczej bym kłamała twoim rodzicom. A Romeo ma imię ?

Zwróciła się do Sean'a, który był tak samo zdziwiony jej reakcją jak ja. Szczerze dziwiłam się dlaczego każdy z mojej rodziny naprawdę go akceptowali. Jeszcze cztery lata temu ani mój ojciec nie pałał do niego wielką sympatią, a jedynie delikatnie go lubił.

Co się dzieje z tymi ludźmi - pomyślałam, gdy siedziałam na kanapie obok bruneta, który ledwo co wysilał się na uśmiech.

- Jestem Sean. Miło mi cię poznać, Rito - wstał z kanapy, jakby ta parzyła go i nie mógł na niej dłużej wysiedzieć.

O boże, chłopie nie rób takich kroków. Jakbyś był jeszcze trochę brzydszy i bardziej nie w typie Rity - dodałam mu kilka ważnych rad w głowie, ponieważ znałam swoją przyjaciółkę.

A Sean był idealnie w jej cholernym typie chłopaka z marzeń. Dłuższe kręcone włosy i ciemne oczy, w których można było się zagubić. W dodatku dnia dzisiejszego ubrany był w jasnoniebieskie jeansy o szerszym kroju i trochę za duży czarnym t-shirt z logiem firmy sportowej. Przełknęłam ślinę, czekając na dalszy przebieg wydarzeń rozgrywających się przede mną.

Włoszka obserwowała jego zachowanie z zawadiackim uśmieszkiem, a wyzwanie stawiające mu można było wyczuć na kilometr. Przekomarzała się z nim.

- Mi ciebie też bardzo miło, chłopczyku. Jesteś za młody jak dla mnie, ale dla Eleny idealny. - obróciła głowę w moją stronę. - Fajny. Masz jednak dobry gust.

- Sean nie jest moim chłopakiem - dodałam po chwili skruszonym głosem. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nikim więcej.

- Sranie w banie. - odsunęła się od chłopaka na wystarczającą odległość, by mogła zobaczyć nas obojga. - Daje wam góra dwa miesiące i będziecie latali za sobą jak dwa skowronki. Ej wow, Elena. Poznałam sławnego chłopaka, przez którego twój telefon zderzył się ze ścianą. Bawcie się dobrze !

Puściła mu oczko i z uśmiechem wyszła z pokoju, tak jakby nigdy jej w nim nie było. Spotkałam się wzrokiem z chłopakiem, a w jego spojrzeniu widziałam gasnący już płomień strachu. Rozumiałam go bez słów. Kiedy pierwszy raz ja weszła do jego domu zachowywałam się zupełnie tak jak on. Nie wiedziała wówczas czy jego rodzice mnie polubią, czego bardzo chciałam. Zachowywałam się jak mały, niewinny aniołek.

Zupełnie tak samo jak on teraz zarówno przed Ritą jak i moim ojcem. Cóż. Zostały mu jeszcze dwa potężne spotkania, podczas których jego życie było pod znakiem zapytania.

- Ja chyba nie śnię prawda ? - zapytał mnie łamiącym się głosem. Pokręciłam głową. - Czy mi się zdaję czy ona przewidziała nam przyszłość i mnie polubiła. A i jeszcze nazwała mnie twoim Romeo oraz na koniec dodała, że zniszczyłaś swój telefon ?

Wzruszyłam ramionami, jak gdyby nigdy nic. Włożyłam telefon komórkowy do kieszeni spodni. Podbiegłam do drzwi, które zamknęłam na klucz. Zawsze stosowałam taktykę zamkniętych drzwi, która oznaczała, że wolałam być sama w swojej samotni. Z torby wiszącej na klamce wzięłam jedynie portfel i chusteczki - dwie niezbędne mi rzeczy, bez których nie mogłam ruszyć się z domu.

Popatrzyłam bojowo na chłopaka, który jedyne co zrobił, to wywrócił oczami i podszedł do okna balkonowego, które rozchylił i przepuścił mnie w nim. Wiatr rozwiał mi włosy i przyprawił o jeszcze większy przypływ adrenaliny. Jeszcze nigdy nie byłam aż tak zdeterminowana do wykonania pewnej rzeczy.

- Umiesz po tym schodzić ?

- Nie jeden raz już schodziłam po drabinie. - stwierdziłam pewnie. - Chociaż jesteś bardziej doświadczony, to nie pokonasz twórcy dzieła.

- Jak spadniesz to cię nie łapię.

- I vice versa.

Do końca widziałam jego uśmieszek satysfakcji. Podziwiałam go do momentu, gdy podeszwy moich butów dotknęły trawy, co utwierdziło mnie w tym, że mój plan przybrał na obrotach. Zabawa dopiero się zaczyna.

***
Hejka ! Jak tam mijają wam święta ?

Mały przezent ode mnie został właśnie podarowany, mam nadzieję, że się spodobał haha.

Mała informacja jest taka, że następny rozdział wpadnie niestety dopiero w sylwestra lub nowy rok. Jestem u rodziny i dzielę pokój z kuzynami, u których nie można się w ogóle skupić, a nie chciałabym napisać następny rozdział, który jest dość ważny po prostu źle.

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙


Continue Reading

You'll Also Like

270K 8.2K 44
Trzeci tom trylogii BC! 1 część. Drugi tom zakończył się dla Amayi niewyobrażalną pustką, którą ciężko było jej przez lata uzupełnić. Jej serce zost...
122K 3.1K 36
Nie czekało na nas niebo ani piekło. Czekał na nas czyściec ponieważ nie byliśmy grzesznikami z swojego wyboru. Staliśmy się pionkami w rękach diabłó...
131K 3.4K 23
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło. Tam spotyka przystojnego chło...
251K 1.6K 5
Ofelia Williams nigdy nie miała swojego miejsca na ziemi. Przez stale pracującą matkę, dziewczyna ciągle musiała się przeprowadzać. Brak znajomych, z...