Start a Story

By pixel12345678910x

176K 5.3K 5.8K

(...) To zawsze była nasza historia , nawet gdy rozdzieliło nas okrutne życie. Elenę i Sean'a od dziecka łącz... More

Małe informacje
Playlista Eleny i Sean'a
Prolog
Rozdział 1 " Gdzieś tam"
Rozdział 2 " Zgadzam się"
Rozdział 3 " Tak dawno cię nie widziałam "
Rozdział 4 " Łąka "
Rozdział 5 "Kilka zdań, których nie powiedzieliśmy "
Rozdział 6 " Gdy się po prostu kocha"
Rozdział 8 " Tabletka szczęścia"
Rozdział 9 " I just wanna be yours "
rozdział 10 " Małe marzenie"
rozdział 11 " Fajna wymiana "
rozdział 12 " Zabawa dopiero się zaczyna"
Rozdział 13 " Mój mały świecie"
Rozdział 14 " Zaufana osoba"
Rozdział 15 " Gang Żółtych Stworków"
Rozdział 16 " Pięć godzin i czterdzieści dwie sekundy"
Rozdział 17 " Chciałam po prostu wiedzieć"
Rozdział 18 " Co z El i Sin'em? "
Rozdział 19 " Nigdy nie zapomniałem"
Rozdział 20 " Patrzą się ? "
Rozdział 21 "Cause you're a sky"
Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"
Rozdział 23 "Wcale nie przyjaciela"
Rozdział 24 " Nienawidzę cię "
Rozdział 25 " Był moim światem"
Rozdział 26 " El i Sin'a"
Rozdział 27 " Tak chciał los "
Rozdział 28 " Coś czego nie chcesz zapomnieć"
Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "
Rozdział 30 "Gdzieś tam jestem ja"
Epilog
Podziękowania

Rozdział 7 " Demon "

5.9K 205 205
By pixel12345678910x

- Ja ich mag schokolade - odezwałam się do ekranu monitora. Mężczyzna z kruczoczarnymi włosami zamknął podręcznik do nauki i z uśmiechem spojrzał w kamerę. *Tak, lubię czekoladę*

- Cudownie ci poszło, a mówiłaś , że nienawidzisz tego języka - odparł z wielkim uśmiechem.

Wywróciłam oczami. Właśnie byłam po drugiej turze tortur, które trwają dwie godziny. Padałam już totalnie na twarz. Coś umiałam powiedzieć , ale dalej nie potrafiłabym dogadać się z osobą, która mówi po niemiecku. Wiedziałam, że gdybym nagle spotkała osobę, która wymyśliła ten język, to definitywnie bym ją torturowała tak jak ona mnie.

- Dobrze pan wie, że nienawidzę - westchnęłam siadając na fotelu po turecku. - Zawsze jak wymawiam słowo, to boje się, że zaraz wezwany przeze mnie diabeł czy inne widmo po mnie przyleci.

Zaśmiał się strasznie głośno, ponieważ głośnik z mojego komputera aż zawibrował. Przewróciłam z irytacją oczami. Nie kłamałam. Naprawdę bałam się, że z każdym jednym słowem odprawiam rytuał, po którym zaraz przyleci do mnie jakaś nieczysta zmora lub sam diabeł. Ten język to istne zło, którego musiałam się uczyć, jakby sześć pozostałych języków nie wystarczyło. Moja pieprzona matka miała na tym punkcie obsesję.

I właśnie o kilka nieobecności na zajęciach zrobiła cholerną awanturę.

- Ja, bis morgen Elena ! - rzucił na pożegnanie, ja pożegnałam się sztucznym uśmiechem i włączyłam czerwoną słuchawkę, która zakończyła moją torturę. * Tak, do jutra*

Od razu wyłączyłam aplikację i włączyłam inną. Było już grubo po dwudziestej. Nie powiem było dość ciepło, ale i tak wstałam z fotela i zgarnęłam z łóżka bluzę. Ponownie usiadłam na miękkim fotelu przy biurku. Jedną nogę położyłam na biurko, a drugą zgięłam w kolanie. Zdecydowanie lubiłam grać w gry w takiej pozycji. Nie mogłam grać i jednocześnie siedzieć wyprostowana, jakbym miała włożony kij do kręgosłupa.

Odpaliłam ikonę gry, a gdy ona się włączyła bardziej rozwaliłam się na fotelu. Ziewnęłam przeciągle na ładowanie się gry. Od około sześciu dni tak wyglądały moje dni. Całe dnie miałam zawalone nauką i obowiązkami. Rodziców nie było w domu przez dłuższy czas, a więc ja musiałam zająć się wszystkim. Dodatkowe lekcje przeklętego niemieckiego i zasady dobrej postawy wyjątkowo dawały mi w kość, a były one jedynie początkiem i końcem całego dnia. Tylko wieczorem mogłam robić to co lubiłam. Granie i czytanie. Zamieniałam te czynności w zależności na co miałam ochotę.

Mało co widziałam się z Sean 'em. On pisał codziennie, ale ja niekiedy nie miałam czasu nawet mu odpisać. Wiedziałam, że naprawdę się starał. Widziałam to. Pisał do mnie codziennie i wielokrotnie namawiał mnie na spotkania. Zawsze musiałam odmawiać. Był cholernie słodki, ale ja zastanawiałam się nawet czy nie za szybko to wszystko robimy. Przecież nie widzieliśmy się cztery lata. Nawet chciałam to wszystko skończyć. Z upartością Huntera nikt nie może walczyć. Nawet rozsądek.

Jeśli czegoś się uparł , to robił to aż do końca. Postawił sobie na cel odnowienie znajomości. Wychodziło mu to nawet bardzo dobrze, a wręcz celująco. Widziałam jak trudno było powstrzymywać mu się od różnych rzeczy. Ratowały nas jedynie postawione granice. Bez nich już dawno inaczej skończyłoby się nasze ostatnie spotkanie

- Kiss me hard before you go
Summertime sadness
I just wanted you to know
That baby, you the best - zanuciłam pod nosem. Muzyka była moim zdecydowanym uzależnieniem od zawsze. Babcia wychowywała mnie wśród niej, a ojciec grający na gitarze nie odgonił mnie od tego.

Żyłam w muzyce i nie wyobrażałam sobie bez niej życia. Dlatego tak bardzo zabolało mnie zniszczenie mojej ulubionej płyt, którą podarował mi na urodziny Sean. Do jej muzyki pierwszy raz wspólnie czytaliśmy i ten ostatni. Do piosenki Summertime sadness pakowaliśmy moje kartony to przeprowadzki. Ale za płytą oprócz naszej historii kryła się też inna. Nieszczęśliwej miłości, którą opowiedział Sean'owi jego ojciec, a on mnie.

Gdy dwie połówki rozdzieliła najokrutniejsza rzecz. Śmierć.

Ale Aktualnie z płyty zostały jedynie marne odłamki plastiku niezdolne do dalszego przekazywania tej cudownej muzyki.

- O ty kundlu - powiedziałam do nawiedzonego psa, który atakował moją postać w grze. Uśmieszek satysfakcji po zabiciu stwora był nieziemski. - Ha ! Wiedziałam, że diabły nie istnieją.

Nie ciesz się na zapas - znowu powtórzyłam te same słowa w głowie, co prawie tydzień temu.

I w tym samym momencie coś odbiło się od okna mojego balkonu, przyprawiając o chwilowe zatrzymanie akcji serca. Zatrzymałam grę i wolnym ruchem odwróciłam się w kierunku drzwi balkonowych.

A to doprowadziło do mojej cholernej śmierci natychmiastowej.

Ponieważ za drzwiami stała postać ubrana cała na czarno, której oczu nawet nie było widać, ponieważ również były ciemnego koloru. W tym momencie nie wiedziałam co miałam uczynić. Niegdyś pewnie bym uciekła z krzykiem do osobnego pokoju Petera, żeby ten mnie uratował, ale teraz nie widziałam takiej opcji. Nie mogłam być tchórzem, ponieważ zbyt dużo razy już nim byłam.

Cholera, wiedziałam, że przez ten język wezwę jakiegoś demona - pomyślałam, a później złapałam za pobliską lampkę stojącą na biurku.

Musiałam się czymś obronić. Powoli wstałam z krzesła, aby nie zdenerwować jeszcze bardziej nieczystej duszy, która mnie nawiedziła. Serce biło mi jak szalone, przez co myślałam, że zaraz wykorkuje i zostanę zakopana w ogródku. I byłam już tego blisko po kolejnym wyjątkowo eleganckim pukaniu w okno, które trwało przez kilkanaście sekund.

Zmarszczyłam brwi. Czy demon potrafi pukać ? I cholera czy demon się uśmiecha ?

- No chyba nie - skomentowałam całe zamieszanie kilkoma słowami. Bo w tamtym momencie domyśliłam się kim była ów osoba, a nie demon.

Odłożyłam lampkę na komodę. Otworzyłam szklane drzwi i spojrzałam wściekłym wzrokiem na prawie dwumetrowego chłopaka, który uśmiechał się wyjątkowo zadowolony ze swoich czynów.

- Robisz sobie żarty ? Sean, Ty pieprzony idioto ! - krzyczałam zapominając o fakcie, iż w domu znajdują się jeszcze inne osoby. - Przez ciebie prawie umarłam ze strachu. Myślałam, że to jakiś diabeł, którym w sumie jesteś.

- Oj nie przesadzaj. A po drugie chyba lubisz diabłów. - zaczepny uśmieszek chłopaka doprowadził do mojego wywrócenia oczami.

Przez idiotów, których znam będę miała zeza i załamanie psychiczne. Czy opłacały mi się te znajomości ?

- Lubię, ale tylko takich w książkach. Idiotów, którzy bawią się w pieprzonych włamywaczy mam ochotę osobiście zabić. - spojrzałam prosto w jego wyjątkowo radosne oczy. - Jak ty tutaj właściwie wszedłeś. Mamy psy ! Cholera Sean mamy pięciu ochroniarzy w domu.

Cały aż zdębiał. Jego oczy powiększyły się o kilka milimetrów, a taka reakcja utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś go przestraszyło. Spojrzał wzrokiem nasyconym strachem w okno, a gdy nie ujrzał tam niczego co chciał znowu spojrzał na mnie.

- A twój jest w domu ?

Rozszerzyłam usta w uśmiechu takim, gdy detektyw rozwiąże sprawę kryminalną. Sean bał się Petera, bo już raz mordował go wzrokiem. Obawiał się spotkania z moim ochroniarzem i to w tym wszystkim było najbardziej śmieszne. Taki ktoś jak Sean, który udawał odważnego i strasznie wyluzowanego bał się o kilka lat starszego ochroniarza swojej przyjaciółki.

- Ty się go boisz - stwierdziłam, a on prychnął z kpiną pod nosem i odwrócił wzrok.

Założył obie ręce na klatkę piersiową, a następnie odetchnął głęboko. Dopiero teraz też zauważyłam jak był ubrany. Czarne szerokie spodnie, które zakrywały delikatną część czarnych butów i czarna bluza z kapturem z logiem firmy sportowej na piersi. Podobało mi się jak wybierał ubrania na daną okazję. I podobało mi się, że uznał mnie za godną zaufania co do jego wyglądu.

Tak, napisał mi w wiadomości, iż woli ubierać koszulki i koszule, żeby nikt nie pomyślał, że jest typowym Play boyem. Szczerze go rozumiałam. Wygląd przyciągał lub odpychał. W tym przypadku nie można było poznać nawet charakteru osoby lub jej zachowania. Liczył się jedynie wygląd twarzy, styl ubierania i ułożenie włosów. Świat staczał się coraz bardziej, a my byliśmy tego świadkami, którzy nic nie robili, by przeszkodzić temu wszystkiemu.

- Jest typowym bardzo nerwowym facetem, z którym nie chciałbym zadzierać. Przecież on chciał mnie zabić - nie wytrzymałam i zaśmiałam się.

Nazwać Petera bardzo nerwowym facetem, to jakby powiedzieć, że lubiłam uczyć się języków. Chłopak wręcz ciągle uspokajał zdenerwowaną Ritę, gdy ta raz miała ochotę uderzyć moją matkę za to, że ta nazwała mnie dość nieprzyzwoitym imieniem, ale i gdy ta zdenerwowała się na swoją młodszą siostrę. Peter był aniołem, a nie diabłem. Trzeba było jedynie poznać go bliżej, aby przekonać się jaki jest naprawdę. Zbudował wokół siebie pewną dziwną obudowę, a do środka wpuszczał nielicznych.

- Dobra koniec tego, właz do środka, bo zmienię się w sopel lodu.

- Masz na sobie bluzę - wzruszyłam ramionami na jego uwagę i sama zabrałam się za sprawy, których on nie chciał wykonywać.

Wepchnęłam go do środka, a później zatrzasnęłam za nim drzwi. Po kilku sekundach odwróciłam się na pięcie w jego stronę, a moim oczu ukazał się chyba najlepszy widok tego dnia. W tym momencie znowu przypomniały mi się dawne czasy, gdy brunet pierwszy raz wszedł do mojego pokoju i z takim samym zaciekawieniem jak teraz rozglądał się po nim. Zawsze okazywał jakieś zaciekawienie sytuacją i prawie zawsze starał się dodawać komentarze.

- Trochę... Pusto - skomentował wystrój mojego pokoju, przez co również się po nim rozejrzałam.

- A czego cię spodziewałeś ? Matka nie pozwoliłaby mi wywiesić na ścianach plakatów, a nie myślę już nawet o powieszeniu dekoracji - wzruszyłam ramionami, jakby było to całkowicie normalne. Zignorowałam jego uporczywe spojrzenie, które chciało wyrwać z mojej duszy wszystkie sekrety.

Ruszyłam wolnym krokiem do biurka, na którym podparłam się i wyłączyłam grę, w którą nawet już nie miałam ochoty grać. Przed wyłączeniem komputera spojrzałam na zegar wskazujący godzinę. I wtedy dotarła do mnie pewna kwestia.

Może nawet lepiej, że los mi go zesłał ? - pomyślałam zastanawiając się dopiero w tym momencie nad konsekwencjami jakie mogą przynieść moje poczynania w przyszłości.

- Gdzie zniknęły twoje wszystkie płyty ? Pamiętam, że miałaś ich naprawdę w cholerę dużo

Na moment wyłączyłam się z gry zwanej życiem. Jego wypowiedź była dla mnie niczym zatruta strzała, która trafiła prosto do mojego serca, a jego odłamki rozsypały się po całym ciele. Wraz z nim rozsypały się wspomnienia moich wszystkich najlepszych chwili, które przeżyłam podczas słuchania muzyki z płyt. Ledwo co sama pogodziłam się z faktem, iż już nigdy nie posłucham tej samej muzyki z tych danych płyt, a każde wspomnienie o tym o mało nie doprowadzało mnie do płaczu.

Chrząknęłam by nie dać po sobie poznać, że aż tak bardzo mnie do zabolało.

- Większość niestety zniszczyła się podczas transportu. Wiesz były stare i cholernie kruche - uśmiechnęłam się, a on nie widziałam łez w moich oczach, ponieważ był odwrócony do mnie tyłem i z zaciekawieniem spoglądał na regały pełne książek, które udało mi się uratować.

Szybko mrugnęłam, żeby pozbyć się niechcianych łez. I dziękowałam każdemu kto był uznawany za Bogów, że to zrobiłam, ponieważ chłopak odwrócił się w szybkim tempie w moją stronę. Cholera odkąd pamiętam miał swój niezawodny refleks i z oszałamiającą prędkością wykonywał rzeczy, które mnie zajmowały dłuższy okres czasu.

Kiedyś nawet próbował dostać się do szkolnej drużyny piłkarskiej, ale jak zawsze kasa wygrała. Na miejsce Sean'a postawili o wiele mniej zdolnego syna burmistrza miasta. Od tego czasu już nigdy więcej nie chciał mieć żadnych styczności ze sportem. A ja przez moment bałam się, że nie będzie chciał już mnie, bo w końcu byłam jedną z nich. Jedną z dzieci bogaczy.

- Nawet ta nasza ? - spytał z bardzo wyczuwalnym smutkiem w głosie, przez co ciężka gula utkwiła w moim gardle.

Kiwnęłam głową nie zdolna do wypowiedzenia najmniejszych słów. Spuściłam ją po chwili, żeby nie patrzeć na te cholerne oczy, które robiły mi rentgen. Chciał dowiedzieć się ode mnie wszystkiego. Wyrwać z mojej duszy najbardziej sekretne sekrety.

- El, ty wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim ? - zapytał mnie o rzecz, którą sama nie byłam pewna.

Bo nie ufałam mu już tak bardzo, jak kiedyś, gdy mieliśmy po trzynaście i czternaście lat.

- Jeśli coś dla ciebie dzieje się zbyt szybko, to mi o tym po prostu powiedz - po podniesieniu głowy zetknęłam się z jego strasznie miłym uśmiechem - Nie będę robił niczego przeciw tobie i twojej woli, jasne ?

Znowu kiwnęłam głową. Tym razem w moich myślach nie siedziała jedynie scenka sprzed tygodnia, w której matka demolowała mój pokój. Teraz siedział w niej on. Ten cudowny uśmiech zupełnie taki sam jak pani Cecilii. Te same brązowe oczy, które dawały tyle ciepła samym spojrzeniem. Znowu był w niej jedynie on. I było to już bardzo niepokojące.

Nikt od dawna nie był w moich myślach tak strasznie długo. I nikogo jeszcze tam nie było kogo nie przeklęłam po sekundzie.

- Obiecuję, że już nigdy ani ja, ani nikt inny nie dotknie cię bez twojej woli. Obiecuję, że będę robił wszystkie kroki w odbudowie naszej przyjaźni jedynie za twoją zgodą, dobrze ? - Zadawał mi pytania jak oszalały. A może tylko mnie się tak wydawało, bo jeszcze nikt nigdy tak do mnie nie mówił. - Chyba tego od dawna nam brakowało, co ? Musimy siebie zrozumieć, a nie być obcymi ludźmi.

- Nie jesteśmy obcymi - uśmiechnęłam się blado - Jesteśmy przyjaciółmi i to takich, których świat jeszcze nie widział. Popatrz. Przetrwaliśmy cztery cholerne lata z własnymi błędnymi myślami. Świat nie pozbędzie się nas tak łatwo, Sean. - złapałam za jego dłoń, którą mocno ścisnęłam na znak, iż jestem obok, bo wtedy zatraciliśmy się we własnych spojrzeniach. - I choćbym miała zgubić się w lesie, utonąć w morzu czy pogrzebać się w ziemi, to przysięgam, że dalej będę twoją przyjaciółką, Sean.

Zmarszczył brwi, co utwierdziło mnie, iż nic nie zrozumiał z moich słów, które dla mnie znaczyły tak dużo. Błądziłam wzrokiem po jego całej, ładnej twarzy, która zdecydowanie zmieniła rysy przez te kilka lat, a ja dopiero teraz mogłam jej przyjrzeć się z tak bliska. A gdy ja to robiłam, on nie odwracał wzroku od moich oczu i nie wiedziałam czego tam tak zażarcie szukał.

Westchnął po chwili z rezygnacją.

- Obiecuję, że nawet jeśli nawet nie znajdę ścieżki lub wyjścia z miejsca moich marzeń, to dalej będę twoim przyjacielem, bo nie wyobrażam sobie znowu nie widzieć tego jak w specyficzny sposób marszczysz czoło, gdy się denerwujesz. - Parsknęłam cichym śmiechem na jego wypowiedź. - Bo ja naprawdę... - zatrzymał się na moment, a później zacisnął mocno dłonie w pięści. - Naprawdę chcę, żeby się nam ułożyło

Uśmiechnął się w pokrzepiający sposób, ale ja wiedziałam, że od dawna w czym się hamował. Aż taką głupia jak twierdziła moja matka nie byłam. Widziałam więcej, niż innym się zdawało.

- Dziękuję, Sean

- Za co ? - unosił brwi w zdziwieniu. Uśmiechnęłam się na tej odruch.

- Za to, że po prostu jesteś i chcesz być. - odparłam spokojnie, na co uśmiechnął się tak cholernie ładnie, że aż moje nogi stały się, jakby z waty.

- Mogę cię przytulić ? Tak bez żadnego haczyka i chęci uduszenia cię ?

Zaśmiałam się zdecydowanie za głośno. Gdyby tylko jedna dziewczyna o czarnych włosach dowiedziała się, że miałam przyjaciela, to nie dałaby mi żyć do końca roku lub nawet krócej, bo bym po prostu zawisła na suchej gałęzi lub nieszczęsnej klamce od drzwi. Wszystko było lepsze od ciągłego gadania Rity o jednym temacie.

Nie czekałam na jego pierwszy krok i przejęłam inicjatywę. Mocno zacisnęłam dłonie na jego bluzie, jakby miał mi zaraz gdzieś uciec. I było to tak bardzo niezgodne ze mną sprzed czterech lat. Dawna ja nie doceniała tego co miała. Liczyła się dla mnie tylko uwaga matki, której pragnęłam bardziej od tlenu. Chciałam poczuć matczyne ciepło i tę satysfakcję, kiedy matka cię pochwali.

I takim sposobem zaniedbałam najlepsze co przytrafiło mi się w życiu. Zaniedbałam moją przyjaźń z Sean'em, który zawsze po prostu był. Był, gdy płakałam, bo zawiodłam. Był przy mnie, kiedy zmarł mój dziadek i nie odszedł, gdy traktowałam go jak jakiegoś podwładnego, bo tak nauczyła mnie traktować innych matka. Tak naprawdę, to on nauczył mnie uśmiechać się z byle głupoty. On nauczył mnie, iż nie można cały czas zajmować się nauką. Moje życie nabrało kolorów dzięki niemu. Tylko wtedy tego nie rozumiałam.

Bo dopiero brak jego obecności uświadomiło mi, że nie był irytującym sąsiadem, którego miałam dość. Był w moim życiu kimś.

- Wiesz, że zawsze się dziwiłem, że pomimo tego, iż zachowałem się jak totalny zjeb, to dalej nosiłaś mój łańcuszek. Nigdy go nie zdjęłaś.

- Nie. - zgodziłam się - Zawsze, gdy ktoś do mnie podchodził pokazywałam mu ten łańcuszek i mówiłam, że jestem oznaczona

Uśmiech rozkwitł na jego pełnych, różowych ustach, co sprawiło, że sama się uśmiechnęłam.

- Dlatego w lesie nazwałaś mnie oznaczonym ? Bo sama siebie tak nazwałaś

- Dokładnie. - potwierdziłam jego teorię. - Dla mnie jesteś oznaczony jako przyjaciel, a ja jako przyjaciółka. - Wyjaśniałam podczas patrzenia w jego oczy, które z dnia na dzień coraz bardziej przypomniały dawne oczy Sean'a. - A Sam nigdy nie dorównał tobie. Chyba jest pan jedyny w swoim Pieprzonym rodzaju panie Hunter.

- Miło mi pani Moreno

***

- Obiecuję, że wyrzucę cię z tego domu jak jeszcze raz wpadniesz na tak głupi pomysł - skarciłam chłopaka siedzącego na moim fotelu, na którym siłą sama go posadziłam.

Musiałam zmusić go do zajęcia jednego miejsca, ponieważ ten idiota chciał wychodzić na korytarz, na którym na pewno roiło się od masy ludzi. Taki wybryk mógł doprowadzić nas do śmierci tragicznej, a zwłaszcza gdy rodzice mogli wrócić do domu.

- Dobrze, Eli - specjalnie mówił do mnie starymi zdrobnieniami, żeby mnie przekupić. Na szczęście moje już wiedziałam kto mną manipulował. - Skoro nie chcesz nigdzie wychodzić, to też muszę mieć z tego jakieś wiesz... Zyski i korzyści. - uśmiechnął się cwanie.

Wywróciłam oczami na jego chytry uśmieszek.

- Jesteś w moim domu. Mój ojciec jest prawnikiem. Mogę cię pozwać, a ty dalej będziesz mi tu z takimi tekstami wyjeżdżał ? - Uniosłam brew nie dając się jego zagrywką.

Przewrócił oczami na moją jakże poważną przemowę. Wstał z fotela, przez co ten wydał z siebie nieźle jadący po uszach, jak i nie całym mózgu i kręgosłupie wysoki odgłos. Przymknęłam na ten dźwięk powieki.

- Bądź cicho - starałam się mówić szeptem, ale niestety mój wyjątkowo piskliwy ton głosu wykonywał przeciwną temu robotę. Wymówiłam to tak głośno, że nie dziwiłam się, iż zaraz ktoś wejdzie do mojego pokoju.

I nie myliłam się.

Wtedy usłyszałam pod moim pokojem czyjeś kroki. Rozszerzyłam oczy tak strasznie szeroko, iż bałam się, że zaraz mi one wypadną. Jeśli była to Rita, to był mój koniec. Jeśli był to Peter, to był to koniec chłopaka. Dlatego instynktownie złapałam za rękaw bluzy bruneta, a w między czasie rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Kiedy dostrzegłam białe drzwi szafy spojrzałam przepraszającym wzrokiem na chłopaka.

Ten zdążył jedynie rozszerzyć usta, ale nie dane było mu nic dokończyć, ponieważ po uchyleniu drzwiczek szafy wepchnęłam go z całej swojej siły do środka. Zaraz po tym wydarzeniu do pokoju wszedł zupełnie niespodziewany mi gość. Ktoś kogo nie obstawiałam w swoich myślach, a nawet w snach.

- Tata ?

Moje zaskoczenie na widok mężczyzny było nieziemskich rozmiarów. Zaśmiał się nerwowo i dokładnie tak samo podrapał po nosie.

- Tak, wiem, że moja obecność w tym pokoju to cud - zaśmiał się znowu, jakby ta sytuacja była nie tylko dla mnie niezręczna. - Mam nadzieję, że nie masz pochowanych po szafach chłopaków, co ?

Oj gdybyś tylko wiedział... - pomyślałam, gdy głośno przełykałam ślinę, chociaż i z tym miałam problem. Serce waliło mi jak oszalałe, ponieważ wiedziałam o czym chciał mówić.

Wielokrotnie od tygodnia próbował. Chciał porozmawiać o sytuacji z mamą. Przeprosić i powiedzieć kilka słów. Zawsze tak robił po naszych kłótniach. Nigdy jednak nie doszły one do takiego stadium. Zwykle kończyły się jedynie na ciszy, za którą dziękowałam każdemu stwórcy ziemi.

Jednak tacie to nie wystarczało. Nie umiał żyć w domu, w którym była niezgoda. Nawet mogłabym zgodzić się z tym wszystkim, z tą rozmową, ale nie teraz, gdy w mojej szafie siedział cholerny Sean Hunter. Chłopak, który nie mógł wiedzieć.

- Nie musisz mnie przepraszać za mamę, naprawdę - odparłam miękkim tonem, ale obróciłam słowa tak, żeby brunet w mojej szafie o niczym nie wiedział.

- Eli ty i ja dobrze wiemy, że i tak to zrobię. Nie lubię, gdy kłócicie się z mamą. - przybliżył się do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten wyraźny jeszcze hiszpański akcent. - Nie lubię, kiedy dwie najważniejsze dziewczyny w moim życiu się kłócą, a zwłaszcza, gdy jedna tak bardzo rujnuje drugą. Znasz mnie nie od dziś.

W tym przyznawałam mu rację. Na logikę znałam go od siedemnastu lat. Był moim ojcem, o którym powinnam wiedzieć wszystko i trochę rzeczy wiedziałam. Jednak nie wszystkich rzeczy. Nie wiedziałam nawet jaki jest jego ulubiony kolor czy napój. Jego ciągłe wyjazdy i spotkania nie pozwoliły mi poznać bliżej własnego ojca. Z innego punktu widzenia mógłby być dla mnie nawet obcym człowiekiem, ponieważ wiedziałam tylko, iż jest obrzydliwe bogatym Hiszpanem, który odziedziczył firmę po ojcu.

I chciał, abym ja była jego przyszłą dziedziczką. Ja tego nie chciałam, ale zgadzałam się z nim, ponieważ nie mogłam pogorszyć swojej sytuacji. Był jedyną osobą, która mogła powstrzymać tę psychiczną kobietę.

- Kocham twoją mamę, ale pamiętaj, że zawsze będziesz moją Eli, którą zawsze będę bronił. Rozmawiałem już nawet z mamą. - wstrzymałam oddech na kilka dobrych sekund. - Planowałem, żeby wyjechała na chwilę, by przemyślała to wszystko, ale okazało się, iż wyjeżdża za dwa dni do Nowego Jorku. Ma jakieś przesłuchanie na nową rolę. Akurat tak się składa, że niestety również wyjeżdżam. Nie chciałem tego, ale dobrze wiesz z dziadkiem nie da się wygrać.

Jak zawsze - w myślach przewróciłam oczami i z prychnęłam prześmiewczo z jego wypowiedzi. Nagle konspiracyjnie przybliżył usta do mojego ucha.

- Będziesz miała dużo czasu na nadrobienie straconego czasu, Eli. Nie zmarnuj go. - posłał mi oczko, kiedy powoli odwracał się w kierunku drzwi. - Resztę omówimy później, bo jak sądzę nie masz czasu na rozmawianie z ojcem - uśmiechnął się pogodnie. - A ty Sean wyjdź z tej szafy, bo zepsujesz święty porządek Eli i długo nie pociągniesz.

Zakryłam dłońmi usta, zastanawiając się jakim cudem wiedział, że w moim pokoju znajduje się ktoś jeszcze. Drzwi mojej Szafy uchyliły się, a z jej wnętrza wyłonił się Sean ze strasznie rozczochraną czupryną. Stanął w bezpieczniej odległości ode mnie, a ja nawet z tego miejsca mogłam usłyszeć jak głośno przełyka ślinę i zobaczyć jak jego grdyka nerwowo się porusza. Cholera on ledwo co stał na dwóch nogach.

- Dzień... Dzień dobry. - wyjąkał cicho - Jeśli wolno mi zapytać... Skąd pan wiedział ?

- Oh cicho to ty nie siedziałeś. Z mojego miejsca było słuchać twoje siarczyste przekleństwo i trzaśnięcie wieszaka o ziemię - zaśmiał się pogodnie - Ale pamiętaj młody - zwrócił się do chłopaka dużo poważniej, przez co stanął na baczność niczym posłuszny harcerz.

A ja wewnętrznie umierałam ze śmiechu. Sean tak potwornie bał się mojego ojca, który nawet nigdy nie odważył się głośniej krzyknąć na mnie w dzieciństwie. Nie nazywał się moją matką, która pewnie by go wypatroszyła za samo wejście do jej cennego domu.

Tata był jej totalnym przeciwieństwem, który swoją sympatią do ludzi potrafił przekabacić na swoją stronę połowę świata.

- Jeden ruch, a znajdę na ciebie każdy twój brud przeszłości, rozumiemy się ? Jeden ruch, który wykonasz przez ten tydzień i zaszkodzi on ponownie jej - wskazał dłonią na moją osobę, ale ciężkiego spojrzenia nie odwrócił od chłopaka. - to już po tobie, jasne ? - zapytał z poważną miną, jaką widziałam u niego jedynie na sprawie w sądzie.

- Jaśniej od słońca - zameldował wysokim i dziwnie piskliwym głosem, za co zaśmiałam się głośno. Brakowało mu jeszcze meldunku.

Skuliłam się wbijając wzrok w podłogę, ale wręcz natychmiast poczułam na sobie spojrzenie z chęcią zagłady mojej osoby. Mężczyzna zaśmiał się wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją, a następnie ostatni raz zilustrował pokój i wyszedł informując nas, że nic nikomu nie powie.

A ja jedynie co mogłam robić to dusić się ze śmiechu na widok przerażonego Sean'a, z którego twarzy odpłynęły wszelkie kolory. Wydawało mi się, że nawet nie oddychał tylko gapił się, jakby w transie na drzwi, przez które wyszedł przed momentem mój ojciec.

- Wszystko okej ? - zadałam mu pytanie przerywając śmiech.

- Nie. Chyba właśnie umarłem.

W tamtym dniu śmiałam się naprawdę głośno, ponieważ miałam z czego być szczęśliwa. Wydawało mi się, że nawet był to jeden z lepszych dni, które przeżyłam od czterech nieszczęsnych lat. Zapomniałam o matce, nie interesowali mnie dziennikarze kręcący się po mieście i czyhający, aby zrobić komuś z naszej rodziny zdjęcie. Byłam wtedy zwyczajną nastolatką bez problemów.

A przynajmniej tak sobie wówczas wmawiałam, ponieważ problemy zbliżały się do mnie wolnym, ale jakże okrutnym krokiem. I właśnie sama odrzuciłam kolejną łopatkę ziemi na bok bez niczyjej pomocy.

Cholera. Przegrywałam.

***
No hejka. Luźny rozdział - za luźny. Mówią, że po burzy wychodzi słońce. Co jakby trochę odwrócić powiedzenie do góry nogami :) ?

Oczywiście nic głębokiego nie mam na myśli haha. I jakby co to nie obrażam żadnego języka ! Jeśli ktoś uwielbia niemiecki i czuje się urażony czy coś tego typu, to przepraszam. Przedstawiam tutaj jedynie myśli bohaterki, które także zostaną wyjaśnione ;)

Miłego dnia/ ranka / wieczora / nocy

P. 💙

Continue Reading

You'll Also Like

56.8K 2.6K 30
Cześć! To moja kolejna praca o tej tematyce. Tym razem Hailie ma 12 lat. Na początku książki Shane i Tony mają 16 lat; Dylan 17 lat; Will 24 lata; V...
975 69 5
Książka jest tłumaczeniem! Oryginalna wersja książki znajduje się na profilu @FireMeansWater a jej oryginalny tytuł to: He Changed Otrzymałam zgodę a...
200K 5.5K 22
Pozwoliłeś mi oddychać i już na zawsze będę za to wdzięczna. Mimo tego, że oddech, który zaczerpnęłam przy tobie był najbardziej raniącym przeżyciem...
85.4K 4.4K 26
Biedronka i Lidl Czy są to wrogowie, których już nie da się pogodzić? Czy też wręcz przeciwnie? Czy silne uczucie którym jest wzajemna nienawiść...