Głębia otchłani (sevmione) ZA...

By Dubhean

74.1K 6.2K 1.7K

Pewnej nocy Hagrid niepokoi dyrektora Hogwartu Severusa Snape'a nieoczekiwaną informacją. Mistrz Eliksirów po... More

Prolog
Rozdział I Nocny gość
Rozdział II Winowajcy
Rozdział III Moment krytyczny
Rozdział IV Wielkie nowiny
Rozdział V Decyzja
Rozdział VI Ciemność
Rozdział VII Atak
Rozdział VIII Nowe zasady gry
Rozdział IX Ustawa
Rozdział X Rozmowy i formularze
Rozdział XI Gierki
Rozdział XII Trudne rozmowy
Rozdział XIII Nieproszeni goście
Rozdział XIV Sekrety i pojednanie
Rozdział XV Noc poślubna
Rozdział XVI Myślodsiewnia
Rozdział XVII Rezerwacja
Rozdział XVIII Owocne konwersacje
Rozdział XIX Krew i śmierć
Rozdział XX Pierwsze odpowiedzi
Rozdział XXI Nowe wątpliwości
Rozdział XXII Indigamus a copulabis
Rozdział XXIII Rany
Rozdział XXIV Ból istnienia
Rozdział XXV Bez magii
Rozdział XXVII Prześwity prawdy
Rozdział XXVIII Amortencja
Rozdział XXIX Poranki i wieczory
Rozdział XXX Niewypał
Rozdział XXXI Sumienie
Rozdział XXXII Weltschmerz
Rozdział XXXIII Antidotum na miłość
Rozdział XXXIV Niepamięć
Rozdział XXXV Śledztwo
Rozdział XXXVI Katastrofa
Rozdział XXXVII Więzienie
Rozdział XXXVIII Otchłań
Rozdział XXXIX Zakazany owoc
Rozdział XL Samobójca
Rozdział XL Krew
Rozdział XLII Jeśli odejdę...
Rozdział XLIII Promieniowanie
Rozdział XLIV Zdrajcy
Rozdział XLV Naprawdę dla ciebie
Rozdział XLVI Łzy
Rozdział XLVII Początek końca
Rozdział XLVIII Amanda
Rozdział XLIX Zanim będzie za późno...
Rozdział L Nienawiść i nałogi
Rozdział LI Miesiąc miodowy
Rozdział LII Rysa na szkle
Rozdział LIII Piekło
Rozdział LIV Świadomość i śmierć
Rozdział LV Ostatni akt tragedii
Epilog

Rozdział XXVI Uciekaj Granger

1.1K 108 11
By Dubhean

Marszczyła brwi, przyglądając się przedmiotowi w swojej lewej ręce.

‒ Mam wrażenie, jakbym trzymała ją po raz pierwszy ‒ powiedziała, chyba bardziej do siebie, niż do niego.

Nie skomentował.

W dłoni trzymała różdżkę: po raz pierwszy od wypadku z horkruksem.

‒ Czujesz coś dziwnego? ‒ zapytał. ‒ Coś, czego nie powinnaś czuć?

Prychnęła.

‒ Cała ta sytuacja jest dziwna. To nie ta ręka...

‒ Skup się, Granger. To ważne.

Westchnęła.

‒ A co takiego powinnam czuć? ‒ zapytała poważnie.

‒ Ne mam pojęcia.

‒ Każesz mi się skupić i rzetelnie odpowiadać na pytania, a sam nie wiesz o co pytasz? ‒ żachnęła się.

‒ Współpracuj. Zanim jej użyjesz, czy raczej spróbujesz użyć...

‒ Dzięki za to jakże uczynne przypomnienie ‒ mruknęła. ‒ Czy to oznacza, że mogłam się stać...

Urwała, przełknęła kilka razy ślinę.

‒ No wykrztuś to z siebie, Granger ‒ powiedział chłodno.

‒ Charłakiem?

‒ Wtórne charłactwo, zwłaszcza całkowite nie jest częstym zjawiskiem ‒ odparł ze spokojem.

‒ I to ma mnie pocieszyć? ‒ zaśmiała się ponuro. ‒ Że będę jedyna w swoim rodzaju? ‒ brzmiała teraz gorzko i sarkastycznie, jak on.

Zmarszczyła brwi. Znieruchomiała.

‒ Granger?

Jego wszystkie mięśnie się napięły, wstał, gotowy na wszystko, co może za chwile nastąpić.

‒ Nie... ja... ‒ mówiła powoli. ‒ Chyba czuję lekkie mrowienie, jak wtedy gdy trzymałam różdżkę w prawej dłoni tylko znacznie, znacznie słabsze.

Wypuścił powietrze, ale pozostał w pogotowiu.

Posłał jej wściekłe spojrzenie.

‒ Uprzedź mnie następnym razem ‒ warknął.

‒ Przed czym? ‒ Nie patrzyła na niego, tylko na swoją dłoń.

‒ Jak będziesz miała zamiar popaść w samozachwyt.

Podniosła głowę.

‒ Nie popadłam w samozachwyt po prostu.. byłam zaskoczona ‒ wyjaśniła, ale on i tak krzywił się do niej kwaśno.

Gdyby nie Eliksir Pieprzowy dzisiaj czułby się koszmarnie. Wyrzucał sobie pomysł z porzuceniem magii w jej towarzystwie do czasu opanowania przez nią na nowo używania różdżki.

‒ Dlaczego teraz? ‒ zapytała.

Bo miał dość patrzenia, jak szlocha, jak się miota, jak w jednej chwili dziecinnieje, poddając się całkowicie swoim emocjom...

‒ Wiemy już przynajmniej kiedy masz ataki ‒ zauważył. ‒ Nie wiemy, co dokładnie się z tobą dzieje, ale na razie nikogo nie krzywdziłaś. Są wakacje. Zamek jest pusty. W najgorszym wypadku wysadzisz nas, Minerwę i starego Filcha ‒ zakończył z pełnym przekąsu grymasem.

‒ Co za ulga.

Parsknął krótkim śmiechem.

Spojrzała na niego: w oczach miała blask, którego już dawno u niej nie widział.

‒ Skup się Granger ‒ rzucił chłodno, bo zdał sobie sprawę, jak dużą przyjemność sprawia mu patrzenie na jej powrót do normalności.

‒ To może na początek Lumos?

‒ Może na początek po prostu nią machnij ‒ mruknął.

Skinęła w milczeniu głową.

Uniosła rękę, wykonała lekki ruch nadgarstka.

Nic się nie wydarzyło.

Posłała mu zalęknione spojrzenie.

‒ Jeszcze raz ‒ polecił.

Przełknęła głośno ślinę. Oblizała wargi.

Znów wykonała ten sam ruch, tym razem energiczniej.

Znowu nic.

‒ Severusie...

Co miał jej powiedzieć? Czego od niego oczekiwała?

‒ Spróbuj z inkantacją ‒ posunął cicho.

Nie chciał na to patrzyć, naprawdę szczerze nie chciał widzieć, jak ta ambitna dziewczyna odnosi porażkę, jak po raz kolejny kończy się jej świat.

Na jego oczach.

Lumos ‒ wyszeptała drżącym głosem.

Jej różdżka milczała.

Zaklął.

‒ Nie możesz się wahać, Granger. Gdybyś tak rzucała zaklęcia prawa ręką, też nic by ci z tego nie wyszło.

Patrzyła na niego błagalnie, źrenice rozszerzyły się w emocjach.

Lumos ‒ powiedziała głośno, wyraźnie, patrząc mu prosto w oczy.

Jej głos brzmiał dziwnie, obco, niżej niż go zapamiętał.

Ale na koniuszku jej różdżki pojawił się maleńki, nieśmiały płomień, który zatańczył przez chwilę, zanim zniknął.

Przyłożyła dłoń do ust.

‒ Severusie...

‒ Ćwicz ‒ rzucił chłodno. ‒ Ćwicz, Granger.

Ćwicz Hermiono...

Musiał wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.

***

Na spotkanie do Wrzeszczącej Chaty przybyli jako pierwsi. Było późne popołudnie. Dzień wcześniej wysłał Potterowi Patronusa z datą i godziną spotkania: w ten sposób, nawet jeśli ktoś podsłuchał wiadomość od łani lub przechwycił lis i odszyfrował miejsce spotkania, nie miał pełnych danych, by skutecznie ich śledzić.

‒ Musisz zastanowić się nad czymś, co mógłbym przekazać Czarnemu Panu ‒ rzekł spokojnie. ‒ Na razie nie nalega, bo jest zadowolony z sukcesu swojego prawa, ale to Potter jest jego głównym celem. Twoi przyjaciele będą musieli zmienić miejsce obozowania i odtąd nie będziesz miała dostępu do tej informacji, rozumiesz?

Pokiwała głową.

‒ Na wszelki wypadek ‒ powiedziała cicho.

‒ Tak, Granger. Na wszelki wypadek ‒ jego głos zabrzmiał bardziej gorzko, niż Snape zamierzał.

Spojrzała na niego uważnie.

‒ Coś się stało?

Wszystko i nic. Ostatnie dni minęły im spokojnie, nawet zbyt spokojnie. Nie lubił takich okresów przestoju, bo zwykle zwiastowały późniejszą kumulację zadań i problemów, którym musiał stawić czoła. Jego poukładany umysł zżymał się na taką ewentualność. Jednak tak naprawdę, chodziło o to, co powinien powiedzieć jej już dawno, ale jakoś nie miał ochoty oglądać wrażenia,jakie zrobi na niej ta nowina. Miał nadzieję, że może w obliczu zbliżającego się spotkania, Granger powściągnie emocje.

‒ To wasze ostatnie spotkanie aż do końca wojny ‒ powiedział zimno. Wytrzymał jej spojrzenie. Na twarzy dziewczyny malowały się szok i niedowierzanie.

‒ I mówisz mi to teraz? ‒ Pobladła.

Nic nie odpowiedział. Wszelkie komentarze były zbyteczne. W końcu musiał jej to zakomunikował. Jaki moment byłby lepszy niż ten?

Każdy ‒ szeptały resztki jego człowieczeństwa upchnięte gdzieś pod grubą warstwą skamieliny.

Po jej policzkach pociekły łzy.

‒ A-a horkruksy? ‒ zapytała drżącym głosem. ‒ Co z nimi? Muszę im przecież pomóc, ja...

‒ Będę im przekazywał informacje, Granger. Będę się spotykał z twoimi przyjaciółmi, ale ze względu na namiar...

‒ Namiar dotyczy tak samo ciebie, jak i mnie! ‒ Była wyraźnie wściekła i rozgoryczona.

Pokręcił głową.

‒ Mylisz się Granger. Mnie nikt nie kontroluje. Ja mógłbym teraz pójść do pierwszego lepszego burdelu i nikt nie zawracałby sobie tym głowy.

Umilkła, odwróciła się, odsunęła. Właściwie... zamknęła w sobie. Zawinęła jak ślimak w skorupę.

Nie przemyślał tych ostatnich słów. Co dla niej oznaczały? Były drwina z jej bezwolności, z jej wystawienia na jego łaskę i niełaskę.

Bogowie, w co on się wpakował?

W co wpakowała się ona?

Trudno.

‒ Merlinie ‒ wycedziła z trudem się kontrolując. Nadal widział tylko jej plecy i szalone sploty włosów. ‒ Dlaczego po prostu nie możesz być wobec mnie szczery? Czemu cały czas grasz? Czemu nie traktujesz mnie poważnie?

Sam zadawał sobie teraz podobne pytanie, tylko w jego wydaniu brzmiało ono: Snape, po co ci to kurwa było?

Szczerość rzeczywiście byłaby łatwiejsza, mniej brzemienna w skutkach. Ale nikt nie nauczył go tego, prawda? Całe życie musiał kręcić, kłamać, lawirować, używając prawdy jak przędzy, z której tkał efektowne, acz nie mające z nią zbyt wiele wspólnego, materiały.

Cudownie.

Nie mówił nic na jej gorzkie słowa, bo nie zamierzał tak łatwo się poddać i przyznać jej racji. Życie z kimś, nawet jeśli tylko udawali, okazywało się trudniejsze niż sądził.

Czy zgodziłby się na ten układ wiedząc to, co wiedział teraz?

Co zrobiłby teraz ktokolwiek inny niż on? Czy było sens grać? Czy wykonanie gestu, do którego nie był przyzwyczajony i którego nie miał w naturze było kłamstwem? A może tylko krokiem w jej stronę? Ustępstwem?

Słowo „przepraszam" nie chciało przejść mu przez usta. Nie po raz pierwszy zresztą. Nie po raz pierwszy nie potrafił wypowiedzieć jednego słowa, które mogłoby...

Przypomniała mu się inna sytuacja sprzed lat, gdy wystarczyło...

Podszedł i ostrożnie położył dłonie na jej ramionach. Ten gest wydał mu się prostszy, właściwszy. Nie wymagał werbalnego przyznawania się do błędu.

Stała przez chwilę nieruchomo, a on wahał się, co powinien teraz zrobić. Odsunąć się? Czekać na efekt swoich działań i zaakceptować go, jakimkolwiek by nie był?

Odwróciła do niego twarz, spojrzała przez ramię. Ponuro, z wyrzutem, jakby chciała powiedzieć: naprawdę, Snape, myślisz, że to załatwi sprawę?

Severusie. Ona mówiła do niego po imieniu, coś na co jemu nie udało się jeszcze zdobyć względem niej.

Skinęła głową, zrezygnowana.

Odsunął się. Otarła oczy wierzchem dłoni.

‒ Bardzo widać?

‒ Co widać?

Westchnęła.

‒ Że płakałam.

A jakie to miało znaczenie?

‒ Widać ‒ powiedział cierpko.

‒ Cudownie. ‒ Pociągnęła nosem i zaczęła chodzić tam i sam, wachlując się dłońmi.

Naprawdę ją to obchodziło? Zawsze miał ją za kogoś skupionego na o wiele istotniejszych kwestiach niż wygląd zewnętrzny.

Ale tu zapewne wchodziło w grę spotkanie z Ronaldem Weasleyem.

Musiała poczuć na sobie jego wzrok, bo przystanęła i spojrzała na niego pytająco.

Wzruszył tylko ramionami i odwrócił się bokiem, szukając na ścianie jakiegoś interesującego punktu do obserwacji. Wreszcie, wypatrzywszy resztki strego plakatu jakiejś drużyny Quidditcha, starał odszyfrować to, co na nim napisano. Jednak bezskutecznie.

Wreszcie dał za wygraną.

Potter i Weasley jak zwykle musieli się spóźnić, dbając o efektowne wejście.

A może go nie zrozumieli?

Durne dzieciaki...

Wtedy drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł snop światła, który na moment go oślepił. Odruchowo sięgnął po różdżkę. Od niespodziewanych gości dzieliło ich zaledwie kanaście stóp.

‒ Severusie... ‒ usłyszał wystraszony głos Granger. ‒ To nie oni.

Rzeczywiście. Ilu ich było? Dwóch, trzech... pięciu?

‒ Stań za mną ‒ rzucił. ‒ I gdy tylko ci się uda wejdź do szybu. Potem biegnij do Hogwartu, powiadomić Minerwę.

‒ Mam różdżkę. Mogę jej użyć!

‒ Mam cię tam wrzucić do cholery? Czy pójdziesz sama! Potrzebujemy wsparcia!

Poczuł jak zaciska mu dłoń na ramieniu, niemal do bólu, szepcze coś, czego nie zdążył usłyszeć i rzuca się do ucieczki, podczas, gdy on, stanąwszy szeroko, by zakryć sobą jak najwięcej przestrzeni mierzy różdżką w intruzów.

Klapa zaskrzypiała, potem opadła z hukiem. Wszystko jakby na zwolnionym tempie. Zatrzaśnięto drzwi.

Usłyszał stłumiony tupot jej kroków.

Granger była bezpieczna.

Continue Reading

You'll Also Like

18.4K 1.2K 37
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
3K 322 40
Mój Aniele, dlaczego? Dlaczego odszedłeś? Miałeś mnie chronić, być moim Aniołem Stróżem. Byłeś dla mnie wszystkim. Dla rodziny, przyjaciół i znajomyc...
3.9K 214 19
2 CZĘŚC KSIĄŻKI "IT STARTS WITH ME, ENDS WITH YOU..." Ponad miesiąc temu Bartek Kubicki postanowił zakończyć swój krótkotrwały związek z Wiktorią Boc...
43.8K 1.6K 24
ZAKOŃCZONE Pierwotny tytuł: Potter, ty (moja) suko Pierwotna okładka: W pierwszym rozdziale - media ~~~~~~ Każdy kto tutaj wchodzi, wie, że to jest f...