Głębia otchłani (sevmione) ZA...

By Dubhean

74.1K 6.2K 1.7K

Pewnej nocy Hagrid niepokoi dyrektora Hogwartu Severusa Snape'a nieoczekiwaną informacją. Mistrz Eliksirów po... More

Prolog
Rozdział I Nocny gość
Rozdział II Winowajcy
Rozdział III Moment krytyczny
Rozdział IV Wielkie nowiny
Rozdział V Decyzja
Rozdział VI Ciemność
Rozdział VII Atak
Rozdział VIII Nowe zasady gry
Rozdział IX Ustawa
Rozdział X Rozmowy i formularze
Rozdział XI Gierki
Rozdział XII Trudne rozmowy
Rozdział XIII Nieproszeni goście
Rozdział XIV Sekrety i pojednanie
Rozdział XV Noc poślubna
Rozdział XVI Myślodsiewnia
Rozdział XVII Rezerwacja
Rozdział XVIII Owocne konwersacje
Rozdział XIX Krew i śmierć
Rozdział XX Pierwsze odpowiedzi
Rozdział XXI Nowe wątpliwości
Rozdział XXIII Rany
Rozdział XXIV Ból istnienia
Rozdział XXV Bez magii
Rozdział XXVI Uciekaj Granger
Rozdział XXVII Prześwity prawdy
Rozdział XXVIII Amortencja
Rozdział XXIX Poranki i wieczory
Rozdział XXX Niewypał
Rozdział XXXI Sumienie
Rozdział XXXII Weltschmerz
Rozdział XXXIII Antidotum na miłość
Rozdział XXXIV Niepamięć
Rozdział XXXV Śledztwo
Rozdział XXXVI Katastrofa
Rozdział XXXVII Więzienie
Rozdział XXXVIII Otchłań
Rozdział XXXIX Zakazany owoc
Rozdział XL Samobójca
Rozdział XL Krew
Rozdział XLII Jeśli odejdę...
Rozdział XLIII Promieniowanie
Rozdział XLIV Zdrajcy
Rozdział XLV Naprawdę dla ciebie
Rozdział XLVI Łzy
Rozdział XLVII Początek końca
Rozdział XLVIII Amanda
Rozdział XLIX Zanim będzie za późno...
Rozdział L Nienawiść i nałogi
Rozdział LI Miesiąc miodowy
Rozdział LII Rysa na szkle
Rozdział LIII Piekło
Rozdział LIV Świadomość i śmierć
Rozdział LV Ostatni akt tragedii
Epilog

Rozdział XXII Indigamus a copulabis

1.1K 103 16
By Dubhean

Kartka z zapisanymi zaledwie kilkoma słowami wylądowała przed jej nosem w porze śniadania.

Patrzył, jak dziewczyna marszczy czoło i podnosi wzrok, by spojrzeć na niego.

‒ Co to jest? ‒ Wzięła ją do ręki.

‒ Obiecana inkantacja ‒ mruknął, po czym także usiadł przy stole. W wakacje nie nakrywano w Wielkiej Sali. Każdy nauczyciel, który zostawał w szkole, jadł w swoich kwaterach.

‒ Nie spieszyłeś się za bardzo ‒ wytknęła mu, co skwitował parsknięciem.

‒ Skoro tak ci się spieszyło...

‒ Przepraszam ‒ przerwała mu, wyraźnie zawstydzona. ‒ Po prostu...

‒ Zaczyna z ciebie wychodzić, twoja prawdziwa, gryfońska natura.

Westchnęła.

‒ Tak, właśnie to miałam na myśli ‒ zakpiła, wyraźnie niezadowolona i zniesmaczona.

Nie skomentował. Musiał jednak przyznać, że jej kąśliwy komentarz nie tylko go zirytował, ale też nieco rozbawił.

Uśmiechnęła się do niego znad talerza. Jadła dziś z apetytem, co po ostatnich kilku dniach od ataku, było zmianą na lepsze. On tylko dłubał w jajecznicy, niezdolny do skonsumowania czegokolwiek, co nie było płynne. Kawa z dzbanka znikała w zastraszającym wprost tempie.

‒ Nic nie zjadłeś ‒ zauważyła.

Skrzywił się.

‒ Nie jestem dzieckiem, Granger. Nie musisz mnie kontrolować ‒ wycedził znad kubka.

‒ Nie próbuje tego robić, po prostu... słyszę, jak chodzisz w nocy.

Potraktował ją cierpkim grymasem.

‒ To świadczy tylko o tym, że jeszcze nie ogłuchłaś.

Nic nie odpowiedziała. Co niby miała powiedzieć? Był odpychający.

Chrząknęła tylko.

Indagamus a copulabis* ‒ przeczytała na głos. Upiła łyk ze swojego kubka. ‒ Łacina?

Skinął głową.

‒ Dziękuję ‒ dodała.

Pominął to milczeniem, mając nadzieję, że dziewczyna domyśli się jego intencji i też wreszcie zamilknie.

‒ Nic mi o sobie nie mówisz.

Przymknął oczy. Odstawił kubek trochę zbyt mocno. Nieco kawy rozchlapało się na biały obrus.

Zaklął.

‒ Severusie?

‒ Po prostu zamilcz ‒ wycedził. ‒ Bądź przez chwilę cicho, dobrze?

‒ Ale jak mamy ze sobą żyć, skoro ja nic o tobie nie wiem? Ty wiesz wszystko, a ja... ja wiem tylko tyle, ile raczyłeś pokazać przez te lata... ‒ powiedziała trochę ostrzej, niż by się tego po niej spodziewał.

Oparł się na krześle i popatrzył na nią krytycznie.

‒ Czego ty właściwie chcesz, Granger?

‒ Na początek mógłbyś mówić mi po imieniu.

Prychnął.

‒ To nieistotne.

Pokręciła głową.

‒ Mylisz się. To bardzo istotne. W każdej rozmowie z tobą czuję się przez to twoje „Granger" jakbyś opieprzał mnie w swojej klasie eliksirów. Poza tym to brzmi dziwnie, nienaturalnie, to...

‒ Co jeszcze? ‒ warknął. ‒ Jakie jeszcze są twoje żądania?

Patrzyła na niego dziwnie. Chciała spleść ręce na piersi, jak to zawsze czyniła, ale z oczywistych powodów nie mogła.

Zmieszała się. Zirytowała. Fuknęła.

‒ To są normalne rzeczy Snape: szacunek, bliskość, rozmowa.

‒ Nie dla mnie ‒ warknął, odnotowując w pamięci, jak się do niego zwróciła.

‒ Zauważyłam! ‒ rzuciła sfrustrowana.

‒ Granger...

‒ To-nie-moje-nazwisko ‒ wycedziła.

Była uparta. Jak mógł o tym zapomnieć? Że pojął za żonę najbardziej pewną siebie i wścibską istotę w historii Hogwartu? Może nie licząc Minerwy McGonagall w czasach jej młodości...

Wstał.

‒ Mam dosyć tej rozmowy i nie będę jej kontynuował ‒ poinformował dziewczynę.

‒ Świetnie, uciekaj ‒ rzuciła, również podnosząc się z miejsca.

Zatrzymał się, odwrócił.

‒ Ja nie uciekam, Granger. Zwyczajnie dbam o swoje nerwy i poziom tej konwersacji, który ty od kilku minut ciągniesz ku dołowi ‒ oświadczył chłodno.

Przymknęła oczy. Patrzył, jak zbiera się w sobie. Do czegoś.

‒ Mogę cię dotknąć? ‒ zapytała niespodziewanie.

Uniósł brwi tak wysoko, że mięśnie twarzy zaczęły go boleć od naprężenia. Najpierw kłótnia, potem takie propozycje?

‒ Dotknąć? ‒ powtórzył. ‒ Co to za nowa głupota? Dobrze się czujesz?

‒ Dotknąć ‒ potwierdziła zmęczonym głosem. ‒ I tak, nic mi nie jest.

‒ Po co?

‒ Nie wiem ‒ wyszeptała. ‒ Chyba chcę cię jakoś poznać ‒ wyznała niepewnie. Zrobiła kilka kroków w jego stronę. ‒ Nic mi nie mówisz. Jesteś obcy, odległy. To dziwne.

‒ Jakoś? ‒ zapytał, gdy zatrzymała się o stopę lub dwie od niego. Nie był w stanie dokładnie ocenić odległości, bo patrzył dziewczynie prosto w twarz.

‒ Mhhmm ‒ skinęła głową.

‒ Czemu akurat tak?

Wzruszyła ramionami. Kącik warg drgał jej nerwowo.

Snape zastygł.

Obserwował ruch jej lewej dłoni, zupełnie, jakby to było jakieś niebezpieczne urządzenie, zdolne wyrządzić mu krzywdę.

W istocie, czuł się niekomfortowo.

Dłoń unosiła się, unosiła, co raz wyżej i wyżej, aż wreszcie dosięgła poziomu jego głowy i spoczęła na jego policzku. Dziwny, ciepły kawałek ludzkiego ciała na jego skórze.

‒ Zrób to samo ‒ poprosiła.

‒ Granger...

To nie był dobry pomysł, to stanowczo nie był dobry pomysł...

‒ Po prostu to zrób ‒ nalegała. ‒ Czy słyszałeś, że człowiek potrzebuje około czterech przytuleń dziennie, żeby przeżyć? ‒ dodała rzeczowym tonem, zupełnie jakby recytowała wersy z jakiegoś podręcznika. Dałby sobie rękę uciąć, że tak właśnie było.

‒ W takim razie ja jestem wyjątkiem ‒ burknął.

‒ Albo nie jesteś człowiekiem. ‒ Uśmiechała się lekko, zmieszana.

‒ Z ust mi to wyjęłaś.

‒ Severusie...

‒ Czego ode mnie jeszcze chcesz?

‒ Ręka... ‒ powiedziała cicho.

Ach tak. Cholerna ręka. Okazała się zaskakująco ciężka, jakby zrobiona z ołowiu.

Ale dokonał tego: uniósł ramie i, marszcząc w skupieniu brwi, położył swoją szorstką dłoń na jej policzku.

‒ Tak?

‒ Na początek może być.

‒ Na początek? Sądzisz Granger, że będę robił ten cyrk po raz kolejny?

Pokiwała głową.

Nie rozumiał jej motywacji. Po co miałby być blisko niej? Po co ona miała być blisko niego? Poza oczywiście kwestiami związanymi z ich małżeństwem.

‒ Bo to zdrowe ‒ wyznała, odpowiadając na niezadane pytania. ‒ A tak się składa, że jesteś jedyną osobą, która może mnie obecnie dotykać, więc...

Ta informacja dotarła do niego dopiero teraz. Przecież nie sprawdzali współżycia, nie sprawdzali konkretnych rodzajów dotyku, więc ‒ w praktyce ‒ każdy dotyk mężczyzny, który nie byłby jego dotykiem, mógłby zostać uznany przez Ministerstwo za zdradę.

‒ Po za tym przez ostatnie dni nawet nie spaliśmy w jednym łóżku ‒ dodała. ‒ Ministerstwu może się to nie podobać. Pora zacząć się oswajać ze swoją bliskością, nie sądzisz? Tak... na wszelki wypadek.

Nie, nie sądził. Jednak, jak to często bywało, jego osobiste zdanie miało niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Skinął głową sprawiając, że jej dłoń przesunęła się lekko po jego policzku. Zamrugał, bo włosy weszły mu do oczu, a on bał się poruszyć, by je odgarnąć.

‒ O co była ta awantura? ‒ zapytał cicho.

‒ Nie wiem ‒ przyznała. Była tak blisko, że czuł jej oddech na swojej szyi i nadgarstku. ‒ Chyba po prostu puściły mi nerwy. A ty byłeś...

‒ Jedynym kandydatem, na którym mogłaś się wyżyć.

‒ Tak ‒ przyznała. ‒ Na to wygląda. ‒ Na jej ustach wykwitł przepraszający uśmiech.

Więc tym było małżeństwo? Mieszanka przymusowej bliskości i kłótni wynikających tylko z tego, że ta druga osoba znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie?

Pogładziła go delikatnie po policzku, po czym zrobiła krok w tył, odsuwając się.

‒ Nie było chyba aż tak źle?

Nie odpowiedział. Parzył na nią chwilę, potem odwrócił wzrok.

Było dziwnie, zdecydowanie dziwnie. Ale nie, co ciekawe, nie było ŹLE.

‒ Będę potrzebował twojej krwi ‒ wypalił.

Zamrugała.

‒ Teraz to ja jestem zdziwiona. Do kolejnych badań?

‒ Do tej protezy, Granger.

Jej twarz rozjaśniła się uśmiechem.

‒ Naprawdę?

‒ Tak, naprawdę ‒ wyburczał ponuro.

Po chwili wahania, ruszył w stronę drzwi.

‒ Muszę się przejść ‒ poinformował.

Nic nie odpowiedziała, a on nie znalazł w sobie dość siły nawet na proste „do widzenia".

*śledź parę ( z łaciny)

Continue Reading

You'll Also Like

5.7K 204 17
Druga część „Taki zwykły nikt". !Wymagana znajomość poprzedniej części!
103K 6K 25
Na dwanaście dni przed końcem roku szkolnego, podczas lekcji Historii Magii, Profesor Binns opowiada swoim uczniom niezwykłą legendę. Legendę o dwuna...
7.6K 531 33
30 dni idola challenge polega na tym, że codzienne przed trzydzieści dni pojawia się nowe zdjęcie, zgodnie z zasadami.
401 55 8
"Nie ma potwora, którego byś nie pokochał, Newt."