Dziecko boga: Krew nocy

Da Strong_my_live

9.7K 704 54

Ludzkość nie wiedziała, że jej losy nie zależą od nich samych. Ani od znanych im bohaterów. Nie wiedziała, że... Altro

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20 cz. 1
Rozdział 20 cz.2
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27

Rozdział 8

425 31 1
Da Strong_my_live


Kolejny sen rozpoczął się tak samo jak poprzedni. Znowu znalazłam się w bibliotece, gdzie nad księgą pochylona była ta tajemnicza kobieta. Po raz kolejny, słysząc hałas w oddali, zamknęła księgę i wyszła. Tym razem jednak podążyłam za nią na korytarz, a ona nie odwróciła się ani razu. Energicznym krokiem przeszłyśmy przez zamkowe korytarze, a towarzyszył nam tylko stukot jej obcasów. Przez okna wpadało łagodne światło księżyca, sprawiając, że dostrzegłam u niej subtelną biżuterię oraz srebrny diadem. Z każdym kolejnym zakrętem krzyki i krzątanina były coraz głośniejsze. Kobieta była wyraźnie zdenerwowana, chyba także ceniła sobie ciszę i spokój. Niespodziewanie zza zakrętu wypadł na nią chłopak. W pędzie potrącił ją ramieniem, przez co cofnęła się kilka kroków w bok. Spojrzał na nią zlękniony, a jego orzechowe oczy przepełniało błaganie.

— Pomóż mi — wyszeptał cicho. — Proszę.

Tylko tyle wypowiedział, nim ponownie rzucił się w ucieczkę, biegnąc tymi samymi korytarzami, którymi niedawno szłyśmy. Spojrzałam na czarnowłosą. Jej twarz zastygła w wyrazie głębokiego zaskoczenia. A potem, kiedy usłyszała ciężkie kroki przybrała kamienną maskę i zmierzyła biegnących asgardzkich strażników w złotych zbrojach lodowatym spojrzeniem. Ci, widząc ją, zatrzymali się jak wryci i pospiesznie ukłonili w pas, co oznaczało, że musi być kimś wysoko postawionym.

— Panowie raczą wyjaśnić przyczynę swoich działań? Co to za wychowanie, które pozwala wchodzić do domu i przeszukiwać go bez zgody właściciela? — Zapytała kobieta chłodno.

— Na rozkaz Wszechojca szukamy Midgardczyka, który podstępem wtargnął do naszego królestwa i ukradł pierścień Odyna — wyrecytował szybko jeden ze strażników na jednym oddechu.

— Midgardczyk ukradł wam pierścień? — Uniosła brew kobieta. — Czyli Asgard nie jest tak dobrze chroniony, jak się zdaje — stwierdziła, kiwając głową z wszechwiedzącą miną. 

Zdawało mi się, że jej zachowanie było celowe. Chciała ich odciągnąć od domniemanego złodzieja.

— Pani...

— Gdyby tu był raczej bym go zauważyła, nieprawdaż? — Przerwała mu stanowczo. — Nikogo tu nie ma. Odejdźcie.

— Ale...

— Mam powtórzyć drugi raz? Wynocha — warknęła, a jej oczy zaskrzyły się niebezpiecznie. 

Słowo daje, wydawało mi się, że przez chwilę zajaśniały w nich srebrne nici. Nim zdążyłam mrugnąć strażników już nie było. Uciekli, zlęknieni. Tchórze. Zastanawiałam się, kim jest ta kobieta, skoro wzbudza taki strach i respekt. Może jakąś potężną boginią? Albo czarownicą? Wtem kobieta odwróciła twarz, patrząc prosto na mnie.

— Odyn to twój wróg, Leanno — powiedziała. — Strzeż się.

Nie zdołałam nic odpowiedzieć, choć bardzo chciałam. Miałam tak wiele pytań, ale wszystko zniknęło i pochłonęła mnie ciemność.

***

— Panienko Leanno! Lea! — Wołała mnie Nena, potrząsając za ramię. 

Otworzyłam oczy. Dziewczyna wyglądała na naprawdę wystraszoną, choć w jej oczach tliło się rozbawienie. Z niezrozumieniem rozejrzałam się wokół. Nikogo nie było w komnacie, a sądząc po kącie padania słońca musiało być wcześnie rano.

— Co się stało? — Zapytałam schrypniętym głosem, a potem TO usłyszałam. Przeraźliwy krzyk, wściekłe wycie, ewidentnie kobiece, które sprawiało, że drżały mury. — Skąd te krzyki? — zapytałam, zawieszając wzrok na okrągłej twarzy pokojówki.

— Cały pałac już jest na nogach — oznajmiła mi cicho, jakby każdy głośniejszy dźwięk przesądził o życiu lub śmierci. — Od kiedy rozległ się wrzask Lady Sif...

— Sif tak wrzeszczy? — Zapytałam pobudzona, jak strzała wyskakując z łóżka. — Muszę to zobaczyć!

W biegu zarzuciłam na siebie satynowy bladoróżowy szlafrok (taki jako pierwszy miałam pod ręką) i ubrałam fioletowe, puchowe kapcie (drobny prezent od Starka, który grzebał w moich rzeczach), po czym wybiegłam z komnaty, kierując się w stronę źródła dźwięku. Will i Nena byli zaraz za mną (strażnik stał na warcie pod drzwiami mej komnaty).

Kiedy wpadłam do holu przed salą tronową, zamarłam. A potem musiałam powstrzymać wszystkie siły, aby nie wybuchnąć gromkim śmiechem. Dlatego przybrałam zaskoczoną i nieco rozbawioną minę, patrząc na Sif. Kobieta stała pośrodku holu w samej gruszkowej halce do ziemi na ramiączkach. Wrzeszczała na wszystkich wokół, a jej oczy były pełne łez. Lamentowała przed Odynem, Friggą, tamtym doradcą i całą resztą zgromadzonych. Wyglądała jak histeryczka. A powodem tego wszystkiego były jej włosy, niegdyś słynne w całym asgardzie, długie i złote włosy, a teraz krótkie, odstające we wszystkie strony i ZIELONE. Wyglądała jak wrona (tyle że zielona). Na tą myśl nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam krótkim śmiechem (zresztą podobnie jak większość obecnych osób ze służby oraz kilku innych dam i lordów, którzy także byli w odzieniu nocnym i śmiali się między sobą), ściągając tym samym na siebie rozwścieczone spojrzenie kobiety.

—To ty! — Zawołała, wskazując na mnie palcem. — Ty mi to zrobiłaś, żmijo.

— Proszę wybaczyć, Sif, ale nie mam z tym nic wspólnego — odchrząknęłam, kryjąc uśmiech.

— Na pewno coś masz! — Zasyczała, zbliżając się do mnie w kilku krokach.

I kto tu jest żmiją? Wyzywa mnie, a sama syczy jak wąż. Poza tym ten palec wymierzony w moją pierś już dawno powinien zostać odrąbany.

— Twoje oskarżenia są bezpodstawne — powiedziałam oschle, mierząc ją wzrokiem. Na takie coś nie mogłam pozwolić, musiałam zagrać teraz urażoną. — Boli mnie, że podejrzewasz mnie, która nawet nie zna jeszcze pałacu oraz przybyła w pokojowych zamiarach. Od początku jesteś dla mnie niemiła, uważasz się za nie wiadomo kogo, choć tak nie jest. Poza tym skoro jesteś tak doskonałą wojowniczką jak wszyscy wokół sądzą, to na pewno posiadasz wielu wrogów, którzy chętnie zrobią ci na złość. A tymczasem ty oskarżasz mnie. To przykre, Lady Sif — pokręciłam na koniec głową.

— Moi wrogowie prędzej poderżnęliby mi gardło niż zrobili taki żart — prychnęła.

— Tym bardziej powinnaś się cieszyć, że żyjesz — stwierdziłam neutralnym tonem, choć ona doskonale zdawała sobie sprawę z prawdziwości mych słów. 

Dzisiejszej nocy mogłam nawet udusić ją we śnie.

— Grozisz mi? — Spytała zaskoczona moją "zuchwałością". 


W końcu nie każdy odważyłby się powiedzieć takie słowa w obecności tylu świadków. Z tym wyjątkiem, że nie każdy jest córką boga kłamstw. Ja znałam się na intrygach i wiedziałam na co i kiedy mogę sobie pozwolić.

— Ależ skąd. Nie jestem twoim wrogiem — zapewniłam, udając zaskoczoną jej słowami.

Większego łgarstwa świat nie widział.

— Lady Leanna całą noc spędziła w komnacie po powrocie ze spaceru z królową — odezwał się niespodziewanie Will. — Ręczę za to, ponieważ osobiście stróżowałem pod nimi.

Dobrze, że mi sprzyjał. Musiałam mu się za to odwdzięczyć w najbliższym czasie.

— William mówi prawdę — odezwał się jakiś jegomość z rudą brodą o niskim wzroście. — To dobry chłopak, Wszechojcze i wspaniały żołnierz. Ręczę za jego prawdomówność.

— Skoro tak... — pokiwał głową Odyn. 

Nie wiedziałam, czy sytuacja bardziej go bawiła, czy irytowała. Trudno było coś wyczytać z jego oczu z takiej odległości. Notabene, wszyscy zrozumieli przekaz, że na chwilę obecną sprawa jest zakończona.

— Ależ Odynie! — Oburzyła się wojowniczka. — To córka Lokiego! Pewnie umie różne sztuczki tak jak ten bę...

— Licz się ze słowami, Lady Sif! — Zagrzmiała Frigga, czego nikt się nie spodziewał. Nawet ja wzdrygnęłam się i zapamiętałam, że nie należy mieć w niej wroga. — Mówisz o księciu i moim synu.

Tego to ja się po babci nie spodziewałam! A Sif jeszcze pożałuje, że nazwała mego ojca bękartem.

— Thor — załkała kobieta, zwracając swe spojrzenie na syna Odyna, który właśnie wkroczył do holu jak gdyby nigdy nic.

Blondyn zatrzymał się w pół kroku i omiótł wzrokiem zebranych. A kiedy zauważył Sif poczerwieniał gwałtowne, wymierzył w niej palca i wybuchnął gromkim:

— HAHAHAHA HAHA HAHA HAAHAHAHA!

Tego było za wiele. Kobieta załkała żałośnie i wybiegła bocznym wyjściem, potrącając przy okazji służbę. Tak się kończy zadzieranie ze mną. Zgromadzeni szybko się rozeszli. Stawiam stówę, że zielona wrona będzie dziś głównym tematem plotek. Uniosłam dumnie podbródek, omiotłam wszystkich szybkim spojrzeniem, odwróciłam się i odeszłam do siebie, nie mogąc dłużej ukryć zwycięskiego uśmiechu.

Tak oto Lady Asgardu została upokorzona przez księżniczkę Jotunheimu.

***

W niewielkim oddaleniu od pałacu znajdował się plac treningowy, gdzie ćwiczyli żołnierze asgardu oraz Trzech Wielkich Wojów. Plus wujaszek, ale on bardziej prężył muskuły przed pokojówkami i gapiami niż faktycznie przykładał się do treningu. Miałam na sobie swój strój Nefilim, świeżo uprany i wyprasowany, nie wiedziałam nawet jakim cudem udało się osiągnąć tak midgardzki efekt, jednak nie narzekałam.

Poprzedniego wieczoru obiecałam Odynowi mały pokaz siły. Nie zamierzałam oczywiście pokazać wszystkiego co umiem, bo to byłoby samobójstwo. Wystarczył drobny pokaz. Wpierw porządnie się rozgrzałam, nie chciałam przecież nabawić się żadnej kontuzji. Potem wybrałam broń, którą będę walczyć i poświęciłam kilka chwil na oswojenie się z nią, jej ciężarem i długością. Kiedy Wszechojciec zasiadł na trybunach, stanęłam przed nim z dumnie wypiętą piersią. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu przemówił:

— Możesz wybrać sobie przeciwnika, Leanno.

Skinęłam na znak zrozumienia głową i powiodłam oceniającym spojrzeniem po reszcie wojowników. Musiałam wybrać kogoś tak dobrego, aby pokazać, że nie jestem słaba i ze mną się nie zadziera, ale nie na tyle mocnego, aby pokazać swoje asy. Jednym słowem, kiedy mój wzrok zatrzymał się na jednym z Trzech Wojów, uśmiechnęłam się zadziornie.

— Pan wybaczy. Mała rundka? — Zagadnęłam go, na co spojrzał na mnie zaskoczony, ale pokiwał głową i wystąpił z szeregu. 

Reszta usunęła się poza swego rodzaju ring.

***

Cofnęłam się kilka kroków, dysząc ciężko. Pot spływał mi po skroniach, ale starłam go niedbałym ruchem dłoni. Włosy podstępnie wymknęły mi się z warkocza, ale zignorowałam je, wlepiając wyczekujące spojrzenie w sędziego. Po chwili zastanowienia ogłosił remis. Uśmiechnęłam się lekko, skinęłam przeciwnikowi głową na znak szacunku i odeszłam do krańca ringu, gdzie czekała już na mnie podekscytowana Nena z wodą. Zanim doszłam na miejsce, spojrzałam jeszcze raz na trybuny. Odyna jednak już nie było.

— Lea! Świetnie ci poszło! Co to były za ruchy, a co za gracja! Gdzie nauczyłaś się tak walczyć? Nauczysz mnie też? Mało brakowało a pokonałabyś Wielkiego Wojownika — trajkotała jak najęta, podczas, gdy ja wypiłam cały dzbanek wody. 

Westchnęłam.

— Spokojnie, Nena. Po kolei — powiedziałam i gdy już miałam zacząć odpowiadać na jej pytania, dziewczyna zrobiła zabawną minę i pisnęła cicho:

— Idą tu!

Odwróciłam się. Przede mną stali trzej wojowie Asgardu.

— Słyszałem, że na Midgardzie jesteś wojowniczką, ale twoje umiejętności są na naprawdę wysokim poziomie, bardzo mnie, nas, zaskoczyły — przemówił rudobrody, patrząc na mnie serdecznym wzrokiem.

— Dziękuję — uśmiechnęłam się. — Usłyszeć takie słowa od wielkich wojów Asgardu to prawdziwy zaszczyt.

— Bez tych uprzejmości! — Machnął dłonią jego towarzysz. — Mów nam po imieniu. Mam nadzieję, że przysiądziesz się do nas podczas biesiady.

— Biesiady? — Zmarszczyłam niezrozumiale brwi.

— Odyn pragnie świętować przedłużenie pokoju z inną planetą, której wysłannikiem jest Lord Koli, dlatego za trzy dni będzie miała miejsca biesiada — odparł.

— Ten który spożywał wczoraj z nami wieczerzę? — Zapytałam, przypominając sobie mężczyznę, którego nazwałam doradcą.

— Dokładnie.

— Zatem przyjdę na pewno. Do zobaczenia — pożegnałam się, odchodząc. 


Padałam z nóg, ale kąpiel i porządne śniadanie powinno postawić mnie na nogi.

***

Po spożytym w komnacie śniadaniu zostałam poproszona przez Wszechmatkę o spacer. Oczywiście zgodziłam się i dlatego teraz przemierzałyśmy nieznane mi korytarze pałacu, idąc w nieznanym mi kierunku.

— Sif jest dość złożoną osobowością — zaczęła Wszechmatka, ściągając na siebie moją uwagę. — Jest jednocześnie wojownikiem, pełnym dumy i honoru oraz kobietą, która osiągnęła wiele więcej niż jej rówieśniczki i która lubi się stroić. Te włosy były jej atutem, niesamowicie o nie dbała, kiedyś nawet pojawiła się pieśń mówiąca o ich wyjątkowości.

No tak, jak to leciało? Sif Złocistowłosa? Przyszła królowa Asgardu i przyszła małżonka Thora? Nena wiele opowiadała mi o niej wczoraj i nawet wujaszkowi nie życzyłabym takiego wrzoda za żonę. Dobrze, że przynajmniej dziś nie wyściubi nosa z komnaty.

— Były ładne — stwierdziłam lekko. 


Gdybym milczała byłoby to jak przyznanie się do winy. A zrobienie tego psikusa nie było proste. Dwie runy niewidzialności, godzinne błądzenie po pałacu, aby znaleźć komnatę tej żmii i potem powrót. Nie wspominając o samym przygotowaniu farby i jej aplikacji, ale było warto. Zdecydowanie było.

— Jednak Sif nie ma tylko samych zalet, zresztą jak każdy z nas. Jest bardzo gwałtowna i mściwa. Czasem zdarza jej się mierzyć zbyt wysoko i zapomina kim jest, że jeszcze nie należy do rodziny królewskiej — kontynuowała bogini.

— Zauważyłam — prychnęłam cicho. 

Tego po prostu nie dało się nie zauważyć.

— Cechą dobrej władczyni jest to, że jest jak matka. Kocha swoje dzieci, ale nie obawia się ich strofować i nie tuszuje ich wad — dopowiedziała kobieta.

— Dlaczego mi to mówisz, babciu? — Zapytałam w końcu, chcąc uniknąć dalszych wstępów. 

Czułam, że Wszechmatka do czegoś dąży i coś mi mówiło, że miało to bezpośrednie powiązanie ze mną.

— Ostatni raz byłam świadkiem podobnej sytuacji wiele lat temu, kiedy twój ojciec obciął jej włosy — uśmiechnęła się z rozbawieniem, patrząc na mnie kątem oka.

— Uważasz, że byłabym zdolna do czegoś takiego? — Przybrałam najniewinniejszą minę, jaką tylko mogłam przybrać.

— Nie uważam, ja to wiem — poprawiła mnie. — Jesteś sprytna, ale ja jestem za stara na sztuczki z runami niewidzialności, wyczuję ich magię. Poza tym, pytałaś mnie wczoraj o zielony barwnik z kwiatów i byłaś tym bardzo zafascynowana.

— Może maczałam w tym palce — mruknęłam pod nosem, unikając jej spojrzenia.

— Nie jestem na ciebie zła i nie wyciągnę z tego konsekwencji. Ten mały żart poruszył pałac i wreszcie tchnął w niego coś innego niż zazdrość, intrygi i żądza władzy. Ale musisz mi coś obiecać. Nigdy więcej nie zrobisz podobnych psot — zastrzegła.

— Obiecuję, że nigdy więcej nie zrobię takich psot — dotarłam, na co Frigga zaśmiała się.

— Jesteś tak podobna do ojca. Oboje lubicie grać słowami — pokręciła głową z uśmiechem. — Czy przemyślałaś moje wczorajsze słowa, czy psoty zajęły całe twoje myśli? — Zacisnęłam usta, odwracając wzrok, co stanowiło dla niej wystarczającą odpowiedź. — Wejdź — wskazała mi złote drzwi, przed którymi się zatrzymałyśmy. — Zostawiam cię samą i liczę, że choć teraz rozważysz moje słowa i znajdziesz odpowiedzi.

Według jej rady weszłam do środka i aż zaparło mi dech w piersiach. To była największa biblioteka jaką widziałam w życiu! Wszystkie ściany zastawione były długimi regałami, które stały także pośrodku pomieszczenia. Przez okna z witrażami, znajdujące się pod sufitem, wypadało światło, które tańczyło różnobarwnymi smugami po całym pomieszczeniu. W powietrzu unosił się zapach kurzu i starych ksiąg, czyli taki jaki lubiłam. Miłość do książek była nieodłączną częścią mnie.

Odwróciłam się, aby postarać się ubrać w słowa swój zachwyt, jednak Friggi już nie było. Minęło sporo czasu nim przemierzyłam całą bibliotekę, wodząc dłońmi po grzbietach ksiąg, wpatrując się w papirusy tak stare, że wydawało się, iż nawet najmniejszy dotyk może je uszkodzić, oraz wybierając kilka interesujących mnie pozycji. Znalazła się tam "Mitologia Nordycka", "Stare bóstwa" oraz książka, którą znalazłam przypadkiem "Sekrety prawdziwej potęgi". Zaszyłam się w kąciku czytelniczym i w jedno popołudnie przeczytałam całą mitologię. Nie powiem, tatulek miał łeb na karku. Nastraszyć Thora wężami? W życiu nie wpadłabym na genialniejszy pomysł!

Miałam także czas na przemyślenie słów Wszechmatki. Czym dla mnie była ta moc? Osłabiała mnie, powoli wykańczała i zabijała. Była dla mnie kostuchą czyhającą na każdy objaw mojej słabości. Czy jej chciałam? Nie. Była jak pasożyt, który niszczy swojego żywiciela, trwając jego kosztem. Czy była częścią mnie? Chyba tak. W żaden sposób nie mogłam się jej pozbyć, a wiedziałam, że kiedyś nadejdzie moment, w którym będzie tak silna, że zmusi mnie do ostatecznej walki. Wtedy rozegra się potyczka o władzę nad moim ciałem i umysłem. I albo zginę, stając się tylko pustym naczyniem, albo ją zdominuję. Czy mogłam żyć z nią w zgodzie, skoro współistniałyśmy? Nie wiem. Jednak Frigga miała trochę racji. Dzieliłyśmy wspólny organizm, byłyśmy na siebie skazane. Musiałam w końcu się z tym pogodzić i zacząć działać. Dlatego kiedy wieczorem przyszła do mnie babcia, pytając co postanowiłam, spojrzałam na nią zdeterminowana.

— Naucz mnie jak z nią współistnieć, Wszechmatko — poprosiłam, na co kobieta obdarzyła mnie uśmiechem pełnym ulgi.

Teraz wszystko się zmieni. Oby na lepsze.

***

Frigga zdecydowała, że zacznę od podstaw. Dlatego przez kolejne dni miałam bardzo napięty grafik. Wstawałam o świcie, trenowałam (często z Willem i Trzema Wojami), jadłam śniadanie w swojej komnacie, uczyłam się sztuki wyciszenia i medytacji, a także czytałam "Podstawy magii". Potem jadłam obiad z babcią, znowu się uczyłam, spożywałam kolacje w towarzystwie dworu i Odyna, a potem wracałam do siebie, gdzie przez pewien czas plotkowałam z Neną, a potem szłam spać.

Dużą ulgą dla mnie okazał się dzień biesiady. Od poranka wszyscy uwijali się jak pszczoły, a ja miałam chwilę na odpoczynek. Oczywiście, dopóki Nena nie dorwała się do mnie cztery godziny przed uroczystością. Wtedy byłam skazana na jej zabiegi. Stałam przed wrotami sali balowej. Włosy miałam zaplecione w koronę. Frigga podrzuciła mi niewielką tiarę z perłami. Moja suknia była w kolorze szmaragdu, miała długie rękawy i rozłożystą spódnicę oraz dekolt w kształcie litery V. To był drugi raz kiedy miałam na sobie suknię w Asgardzie. Liczyłam, że ten będzie bardziej interesujący. Szepnęłam słówko kamerdynerowi, który dziś zapowiadał wszystkich gości.

— Lady Leanna Ikol, córka księcia Lokiego, wnuczka króla Laufeya. Księżniczka Jotunheimu, lady Asgardu, Nocny Łowca Midgardu i potomkini starych bóstw — ogłosił mężczyzna donośnie.

Mojej uwadze nie umknął wystraszony wzrok Odyna, kiedy ogłoszono ostatnią część tytułu. Trwało to zaledwie chwilę, lecz wystarczająco długo, aby dać mi do myślenia. Wkroczyłam do środka i prędko wmieszałam się w tłum. Stół aż uginał się pod ciężarem złotych pucharów, kielichów i potraw. Różnorodne, apetycznie wyglądające dania pachniały wprost niebiańsko. Kiedy rozmawiałam swobodnie z Trzema Wojami, usłyszałam ten przesadzenie słodki głos:

— Ach, Lady Leanna. Co za spotkanie! Widzę, że już się zaaklimatyzowałaś.

— Witaj, Lady Sif — uśmiechnęłam się do kobiety, która na powrót miała złote włosy. Jej suknia także była złota. — Owszem, Asgard jest pięknym miejscem. Dawno cię nie widziałam. Czyżbyś była chora? — Zironizowałam, unosząc brew.

Wojowniczka nadęła policzki.

— Przytrafił mi się wyjątkowo głupi żart. Na szczęście Frigga pospieszyła mi z pomocą — wyjaśniła, zadzierając głowę dumna, że może mówić po imieniu do Wszechmatki.

— Tak, babcia ma wielkie serce — uśmiechnęłam się w jej stronę kpiąco. Ha! 2:0 dla mnie! — Spróbuj sałatki. Jest doprawdy wyborna.

— Dziękuję. Widzę, że ty także lubisz zieleń, podobnie jak Loki — mówiła powoli, krojąc jakiegoś pieczonego ptaka, który przypominał ziemskiego indyka.

— Jak to mówią, wszystko pozostaje w rodzinie — odparłam i uniosłam głowę, słysząc, jak ktoś odchrząkuje za mną.

— Przepraszam. Czy mógłbym prosić panią do tańca? — Skłonił się szarmancko doradca, wyciągając w moją stronę dłoń.

— Ależ naturalnie — ujęłam ją. — Wybacz, Lady S r i f. Obowiązki wzywają — uśmiechnęłam się ironicznie, odchodząc na parkiet i słysząc jak przy stole wybuchają śmiechy.

— Dziękuję. Miałam jej już dość — wyznałam szczerze, tańcząc pierwsze kroki walca angielskiego. 


Nawet tu, w Asgardzie, był popularny.

— O tak, jest naprawdę nieznośna. Gdybym potrafił, to współczułbym Thorowi — odparł mi mężczyzna.

— Nie lubi go pan? — Zmarszczyłam brwi. 

Przecież bóg piorunów był wprost uwielbiany.

— Nie jest taki jak Loki, dumny, odważny, inteligentny, sprytny, przyszły władca... — zatrzymał się gwałtownie, a mnie zapaliła się w głowie czerwona lamka. 


Czyżby to był...

— Te słowa są zadziwiające, hrabio Koli — stwierdziłam.

— Lordzie — poprawił mnie. — Lub po prostu Koli.

— A ja myślę, że Avengers mieli ostatnio dużo pracy — rzuciłam niespodziewanie.

— Avengers? — Zapytał z rozbawieniem. — Ależ skąd przecież to półgłówki, nie dorastają do pięt — zatrzymał się, blednąc. 

Tu cię mam!

— Tatuś. Musisz popracować nad przykrywką — uśmiechnęłam się pobłażająco. 


Wiedziałam, że to on, miał w sobie zbyt dużo uwielbienia do samego siebie i to go zdradzało.

— Ten starzec i tak mnie nie rozgryzie — mruknął cicho. — Mówiłem, że wkręcę się do pałacu. Wystarczyło tylko ogłuszyć takiego jednego wysłannika. A tymczasem... ofiarujesz mi jeszcze jeden taniec, moja droga? — Zapytał i bezzwłocznie porwał mnie w wir kolejnego tańca.

To był piękny wieczór.

***

W tym samym czasie Odyn wypadł na taras przylegający do jego komnaty. Blady jak ściana oparł się o balustradę, wpatrując się w dal i intensywnie myśląc. Ta cała Leanna... Ona nie może być... A jednak te rysy twarzy, spojrzenie, włosy jak heban, duma, sposób poruszania się... Nie. To niemożliwe. Przecież własnoręcznie zamordow... Ach, tak. Wpierw na drodze stanął mu śmiertelnik, a teraz nędzni Midgardczycy i ten zdrajca, bękart Laufeyson. To ich sprawka. Tylko co teraz... Wiedział. Już wiedział.

Zrobi wszystko, aby Leanna nigdy nie dożyła poznania prawdy o swoich korzeniach. Z tą myślą wyprostował się i uśmiechnął, gładząc po jedwabistych piórach swoje dwa kruki.

— Potomkini starych bóstw, tak? — Mruknął sam do siebie. — Po moim trupie, córko córki tej przeklętej... — zatrzymał się. Nie był w stanie nawet wypowiedzieć imienia tej, która była potężniejsza od niego. — Nie spuszczajcie z niej oka. Chcę znać każdy jej ruch. K a ż d y — zaakcentował wyraźnie.

Po tych słowach kruki wzbiły się w powietrze, aby wypełnić wolę swego pana. A księżyc ukrył się za chmurami jakby przeczuwając krwawe dni, które wkrótce miały nadejść.





Continua a leggere

Ti piacerà anche

39.7K 1.5K 39
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
59K 3.2K 113
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
5.7K 198 22
Życie Hailie z rówieśnikami w szkole układa się wspaniale, ma ona kochającą mame i babcie u których zawsze może liczyć na wsparcie. Pewnego dnia wszy...
108K 8.2K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...