Walka o szczęście.

By szara_mysza20

421K 11.9K 1.1K

Zakompleksiona dziewczyna i pewny siebie zawodnik nielegalnych walk. Nieziemsko przystojny Tyler Wilson przyc... More

1. Musisz tam ze mną iść.
2. To nie może skończyć się dobrze.
3. Uważaj jak chodzisz laluniu.
4. Gdzie jest moja torebka?
5. Zabawa w kopciuszka.
6. Co ty tu robisz?
7. Nieudana ucieczka.
8. Po moim trupie!
9. Poszukiwania kopciuszka.
10. Od brudnej bluzki do miłości
11. Chyba gdzieś Cię już widziałem.
12. Dobranoc Layla
13 Co ona tu robi?
14. Dla jej bezpieczeństwa.
15. Jestem Luck
16. Pojedziemy do mnie.
17. Wspólna noc
18. Nowy samochód?
19. Będę o nią walczył
20. Podwójna randka
22. Nocna wycieczka
23. Sekretne miejsce
24. Dawna znajoma
25. Muszę o nim zapomnieć
26. Masz pięć minut
27. Zaskocz mnie
28. Kwiatki, sukienki i inne pierdoły
29. Szukając idealnej sukienki
!!!!Nowa okładka!!!!
30. Umów się ze mną
31. Magiczna noc
32. Musi być idealnie
33. Noc zwierzeń
34. Zrezygnuje z tego...
35. Zerwany pakt z diabłem
36. Obietnica
37. Tajemnice...
38. Burza
39. Czułam, że umieram
40. to tylko zły sen
41. Odłos łamanego serca
42. To nie może być prawda
43. Tęsknota...
!!!INFORMACJA!!!
44. szczera rozmowa
45. Zamknięty rozdział
46. Pierwsza porażka
47. Zdradzona tajemnica
ogłoszenie
48. Zdradzony sekret
49. Kto jest ojcem?
50. On już wie...
51. Nowy sprzymierzeniec
WYJAŚNIENIA
zapytanie
52. Kości zostały rzucone...
53. Ratujcie je...

21. Zabiję cię

8.6K 211 18
By szara_mysza20

Oczami Tylera

Kończyłem swój poranny trening, gdy nagle usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Przeprosiłem kumpla, z którym sparowałem i podszedłem do brzęczącego urządzenia.

- Czego chcesz?- zapytałem nieprzyjemnie, zły na Matta za to, że przerywa mój trening. W piątek czekała mnie mega ciężka walka a moim przeciwnikiem miał być wyjątkowo dobry zawodnik, więc robiłem wszystko, żeby być najlepiej przygotowanym.

- Hej stary, sorry, że przerywam, ale może wpadniesz do mnie po treningu? Obejrzymy mecz, napijemy się piwa i rozluźnisz trochę głowę przed piątkiem.- zaproponował blondyn.

Miał rację. Równie ważnym elementem w walce co siła i umiejętności, jest zimna głowa. Jeżeli nie opanujesz emocji, masz większe szanse na porażkę.

- Dobra, skończę i będę u ciebie za godzinę- rzuciłem i spojrzałem na kumpla, który gestem ręki wołał mnie na ring.

- Piwko już się chłodzi- oznajmił Matt radosnym głosem i się rozłączył.

Wróciłem na ring i kontynuowałem ćwiczenie obaleń. Czułem się pewnie w parterze, ale wiadomo, że jeżeli chce być niepokonany, muszę dążyć do perfekcji.

Po wyczerpującym treningu i szybkim prysznicu wyszedłem przed siłownię i odpaliłem papierosa. Oparłem się o swój samochód i wróciłem myślami do Layli. Odkąd poznałem tę dziewczynę, nie mogę myśleć o niczym innym. Wiem, że zachowywałem się względem niej jak zwykły cham, ale taki właśnie jestem. Ranię wszystkich wokół siebie. Jedno jest pewne, postaram się zmienić i kontrolować swoje popieprzone zachowanie. Kto wie, może nie jest za późno i mam jeszcze u niej jakieś szanse.

- Hej przystojniaku. Czemu stoisz tak tutaj sam?- usłyszałem głos, który wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Podniosłem wzrok i zobaczyłem wysoką blondynkę ubraną w obcisły różowy strój do ćwiczeń, który odsłaniał większość jej ciała. Kilogramowy makijaż i długie czerwone paznokcie, którymi mogłaby mi wybić oko, nie za bardzo pasowały mi do klimatów siłowni. Zanim poznałem Layle pewnie zwróciłbym na nią uwagę i skończylibyśmy najprawdopodobniej u niej, ale te czasy już minęły. Odkąd ta zielonooka brunetka opanowała mój umysł, wszystkie inne dziewczyny przestały mi się podobać, a mój wcześniejszy tryb życia znacznie się zmienił. Spojrzałem z pogardą na dziewczynę i nie zwracając na nią uwagi, wyrzuciłem resztę papierosa i wsiadłem do swojego samochodu. Kątem oka widziałem, jak kipi ze złości, że ją olałem, ale zignorowałem to i odjechałem z piskiem opon. Po 20 minutach dotarłem pod dom Matta. Zabrałem reklamówkę z przekąskami, które kupiłem na stacji benzynowej i wszedłem do środka. Matt leżał na kanapie do tego stopnia zapatrzony w telefon, że nawet nie zauważył mojej obecności. Wyrwałem mu urządzenie z ręki, sprawiając, że blondyn zerwał się na równe nogi i próbował zabrać mi swoją własność. Zerknąłem na ekran i gdy zobaczyłem imię jego ukochanej na wyświetlaczu, zaśmiałem się głośno i oddałem mu telefon. Rozwaliłem się na kanapie i chwyciłem za pilota, chcąc znaleźć jakiś ciekawy program.

- Mówiłeś, że masz dla mnie zimne piwo- przypomniałem mu i sięgnąłem po paczkę kwaśnych żelek. Matt dalej stał zapatrzony w swój telefon, zupełnie mnie ignorując.

- Ziemia do Matta- próbowałem przywołać go do rzeczywistości.

- Chyba nici z twojego piwa stary. Mamy inne plany, ubieraj się- zakomunikował Matt i rzucił we mnie moją skórzaną kurtką.

- O czym ty mówisz?- zapytałem, nie rozumiejąc dokąd mamy iść.

- Maya z Laylą siedzą w kawiarni, a ja powiedziałem, że zaraz do nich dołączymy. No dalej, rusz się.- ponaglił mnie blondyn, rzucając we mnie poduszką. Uśmiechnąłem się szeroko na myśl, że za chwile spotkam się z dziewczyną, która tak bardzo zaprząta mi głowę. To moja szansa. Tym razem chciałem postarać się niczego nie spieprzyć i pokazać się z najlepszej strony. Nie będzie to proste, bo nigdy nie interesowałem się żadną dziewczyną, ale Layla nie była zwyczajna. Miała w sobie coś, co mnie fascynowało i nie pozwalało o niej zapomnieć. Nie czekając długo, zerwałem się z kanapy i ruszyłem w stronę drzwi.

- czekam w aucie- zakomunikowałem i opuściłem dom. Czułem się lekko zestresowany, co nigdy się nie zdarza. Nawet przed walką z dobrymi rywalami, nigdy się tak nie stresowałam, jak przed spotkaniem z tą małą brunetką. Po chwili Matt wsiadł do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

- Gdzie jest ta kawiarnia?- zapytałem, nie wiedząc gdzie mam jechać.

- To ta obok twojej siłowni- odpowiedział Matt, nie odlepiając nosa od telefonu. Jechaliśmy w totalnej ciszy. Ja byłem pogrążony w myślach o zielonookiej a Matt pisaniem ze swoją blondyną. Gdy dotarliśmy na miejsce i weszliśmy do kawiarni, rozejrzałem się dookoła. Przejechałem wzrokiem po całym pomieszczeniu, aż natrafiłem na swoją zgubę. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem w jej kierunku. Widziałem, że moja obecność nie za bardzo ją cieszyła, bo była cała spięta, ale sprytnie starała się to ukryć. Matt od razu rzucił się na swoją blondynę, która zrobiła chyba coś z włosami, bo teraz jej końcówki szpecił wstrętny różowy kolor. Zignorowałem miziającą się parę i podszedłem do Layli. Wyglądała jak zawsze pięknie i, mimo że ubrana była w zwykły golf, to cholernie mnie pociągała. Zauważyłem też zmianę w jej włosach, więc pewnie była u fryzjera. Zauważyłem to, ponieważ nieustannie mam jej obraz przed oczami. Zamieniałem się powoli w jakiegoś pieprzonego romantyka. Kiedy przed nią stanąłem, poczułem się zupełnie jak nie ja. Cala moja pewność siebie wyparowała i znowu stałem się tym małym niewinnym chłopakiem. Niepewnie wydukałem zwykle ,,hej" i zastanawiałem się, w jaki sposób zagaić rozmowę. Nie potrafiłem wymyślić nic sensownego, więc pochwaliłem jej zmianę wyglądu. Prawienie komplementów nie było moją mocną stroną, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłem. Dziewczyny same do mnie przychodziły i nie potrzebowałem wielu słów, aby zachęcić je do szybkiego numeru. Layla przyjęła mój komentarz z obojętnością a wręcz nawet z lekką irytacją. Miałem wrażenie, że za mną nie przepada i jest zmęczona moją obecnością. Usiadłem obok niej i zamówiłem kawę. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o jakiś głupotach, chociaż myślami bylem zupełnie gdzie indziej. Czułem wściekłość, że przez moje popieprzone zachowanie Layla czuła do mnie taką niechęć. Wróciłem dopiero na ziemię, gdy Matt zaproponował wspólny wypad do wesołego miasteczka. Przytaknąłem, ciesząc się w środku na myśl, że spędzę więcej czasu z brunetką i może uda mi się chociaż trochę przekonać ją do siebie. Matt poprosił o rachunek i już po chwili pojawiła się młoda, dość atrakcyjna dziewczyna, która kokieteryjnie się do mnie uśmiechała. Spojrzałem kątem oka na Layle i mógłbym przysiąc, że była wyraźnie zdenerwowana. Zignorowałem zaloty kelnerki i wyciągnąłem portfel, żaby uregulować rachunek. Gdy zobaczyłem, że Layla sięga po pieniądze, powstrzymałem ją, łapiąc ją delikatnie za jej drobną dłoń.

- Ja zapłacę- oznajmiłem i podałem rudowłosej banknot. Dziewczyna uśmiechała się jeszcze do mnie figlarnie i odeszła od naszego stolika przesadnie kręcąc biodrami.

- Nie chcę, żebyś za mnie płacił. Oddam ci kasę za tą kawę...- Layla wycedziła przez zęby, gdy kelnerka tylko zniknęła nam z pola widzenia.

- Nawet o tym nie myśl- przerwałem jej, nie chcąc więcej o tym słyszeć. Jej chęć bycia niezależną bardzo mi imponowała, ale też doprowadzała do szału.- Tak zostałem nauczony i skoro przyszedłem tutaj i zepsułem twój dzień z przyjaciółką to chociaż w taki sposób mogę Ci się zrewanżować - spojrzałem w jej zielone tęczówki, które tak bardzo mnie hipnotyzowały. Mówiłem prawdę. Babcia zawsze wpajała mi do głowy, że to facet powinien płacić za kobietę i, mimo że traktowałem dziewczyny przedmiotowo, to jednak trzymałem się tej zasady, i to ja zawsze płaciłem za wszystko.

Layla przerwała nasz kontakt wzrokowy, przez co wróciłem do szarej rzeczywistości. Przytaknęła lekko i nie patrząc na mnie więcej, skierowała się do wyjścia. Bylem wdzięczny Mattowi, że zajął tylne siedzenie, przez co Layla nie mając zbyt dużego wyboru, musiała usiąść obok mnie. Ruszyliśmy w drogę i mimo najszczerszych chęci nie potrafiłem powstrzymać się przed zerkaniem na brunetkę, która z nadąsaną miną, patrzyła w okno. Nie poznawałem sam siebie. Nie wiem dlaczego, ale ta mała istota niezwykle mnie intrygowała, więc postanowiłem zrobić wszystko, żeby poznać ją bliżej. Gdy dotarliśmy pod wesołe miasteczko, chciałem podejść do kasy i kupić bilety, ale uprzedziła mnie Layla, która z satysfakcją się do mnie uśmiechała. Była zadowolona, że postawiła na swoim, a ja czułem, że pierwszy raz przegrałem. Tak, Tyler Wilson, niepokonany zawodnik nielegalnych walk przegrał z dziewczyną, która ledwo dosięga mu do klatki piersiowej. Jak tak dalej pójdzie, to powinienem przygotować się na solidny łomot w piątek. Weszliśmy przez bramę i po chwili Matt z różowowłosą zniknęli gdzieś na jakiejś karuzeli. Czułem, że to odpowiedni moment, żeby wszystko sobie z Laylą wyjaśnić.

- Nie lubisz mnie.- powiedziałem, patrząc, jak kieruje się w stronę ławek. No cóż, może nie jestem zbyt dobry w odgadywaniu emocji innych, ale jej niechęć w stosunku do mojej osoby była wyczuwalna na kilometr.

-co?- zapytała brunetka, odwracając się w moją stronę.

- Nie lubisz mnie- powtórzyłem, wzruszając ramionami. Przywykłem już do tego, że ludzie nie darzą mnie sympatią, więc nie zdziwiło mnie, że Layla dołączyła do tego grona.

- Nie to, że cię nie lubię- odpowiedziała po dłuższej chwili myślenia. -Ja cię po prostu nie rozumiem. Raz jesteś miły i mi pomagasz, a za chwilę stajesz się chłodny i nieprzyjemny. Nie nadążam za tobą i twoim zachowaniem- wyrzuciła z pretensją, patrząc mi prosto w oczy. To fakt. Moje zachowanie jest strasznie popieprzone i nawet ja sam siebie nie potrafię zrozumieć. Nie potrafię być inny, zawsze byłem zimnym sukinsynem, który nigdy nie przejmował się uczuciami innych. Tym razem było jednak inaczej. Nie chciałem robić jej przykrości, ale nie wiedziałem też jak mam to zmienić.

- Wiem, mam trudny charakter- odparłem, pierwszy raz przyznając się przed kimś do błędu. Pewnie gdyby powiedział mi to ktoś inny, wyśmiałbym go, a potem porządnie poobijał. - Jednak nasi przyjaciele coś do siebie czują i chcąc nie chcąc będziemy się przez to częściej widywać. Więc może zaczniemy od początku i spróbujemy się... zaprzyjaźnić? - zaproponowałem, chociaż ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło. Nigdy nie miałem przyjaciół oprócz Matta i dziwnie się czułem, zadając to pytanie. Naprawdę chciałem lepiej poznać tę dziewczynę, bo może dzięki temu przestanie tak bardzo zaprzątać moją głowę.

-- Zgoda- odpowiedziała po chwili namysłu z uśmiechem i formalnie wyciągnęła w moją stronę dłoń. Zaśmiałem się szczerze na ten gest i delikatnie uścisnąłem jej drobną dłoń na znak pojednania.

- To gdzie idziemy najpierw? - zapytałem, wesoło się uśmiechając. Cieszyłem się, że udało mi się zakopać topór wojenny z tą niską, ale waleczną brunetką. Zobaczyłem, jak z jej twarzy znika radość, a na jej miejscu pojawia się lekki niepokój.

- -Wiesz... Mam lęk wysokości i chyba nic z tego.- Layla wydukała, a ja patrzyłem na nią zdziwiony.

-- Przyszłaś do wesołego miasteczka, mając zamiar cały czas siedzieć na ławce?- zapytałem, nie rozumiejąc, dlaczego w takim razie zgodziła się tu przyjechać. Gdybym wiedział o tym wcześniej, zabrałbym ją w inne, ciekawsze miejsce.

- Widzisz?- wskazała palcem w kierunku jakiejś różowej karuzeli dla dzieci, która z prędkością ślimaka kręciła się w koło - Tam właśnie zamierzam iść- odparła dumnie i kiedy zrozumiałem, że ona wcale nie żartuje, wybuchłem głośnym śmiechem. Zadziwiało mnie, że czułem się przy niej tak swobodnie i po raz pierwszy od bardzo dawna tak szczerze się śmiałem.

- Jesteś niemożliwa- pokręciłem głową, patrząc, jak wiatr targa jej ciemne włosy. - No cóż, ja się raczej tam nie zmieszczę, więc odpada. Możemy iść za to na diabelski młyn. Zobacz, kręci się bardzo powoli, a ja będę cały czas przy tobie, więc nic ci się nie stanie. - odparłem i wiedząc, że będzie chciała odmówić, pociągnąłem ją za dłoń w kierunku naszej atrakcji. Layla starała się protestować, ale w końcu udało nam się wejść do środka i czekaliśmy na start. Czułem ciepło bijące od jej rozgrzanego ciała i napawałem się słodkim zapachem jej perfum. Gdy wagonik poderwał się w górę Layla mocno przytuliła się do mojego boku, czym zupełnie zbiła mnie z tropu. Czułem się dziwnie, bo pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej nie spotykałem się z żadną dziewczyną i nie wiedziałem jak się zachować. Moje wszystkie zbliżenia z kobietami zaczynały się w sypialni i tam się kończyły. Czułem strach drobnej brunetki, więc szczelnie objąłem ją ramieniem, chcąc dodać jej trochę otuchy.

- Nie bój się, jestem tuż obok- zapewniłem, mając nadzieję, że to jej chociaż trochę pomoże. - Otwórz oczy- poleciłem, widząc jej zamknięte powieki. Gładziłem dłonią jej delikatną skórę, czując delikatny dreszcz przechodzący po jej ciele. Zielonoka z wyraźną niechęcią wykonała to, o co ją poprosiłem.

- Zaraz umrę!- krzyknęła przerażona, gdy zobaczyła wysokość, na jakiej się znajdujemy. Chciałem zabrać od niej cały strach i udowodnić jej, że przy mnie nic jej nie grozi.

- Uspokój się- mocniej objąłem jej drobne ciało ramieniem. Czułem, jak cała się trzęsie, a jej serce nerwowo uderza.- Zobacz przed siebie, świat jest u twoich stóp. Możesz poczuć się jak wolny ptak, który z góry obserwuje całe miasto.- oznajmiłem, chcąc ją zachęcić, by spojrzała przed siebie. Widok całego miasta o zachodzie słońca i Layla u mojego boku sprawiły, że poczułem błogi spokój. Dziewczyna spojrzała przed siebie, a w jej oczach dojrzałem iskierkę zachwytu. Ciekawymi zielonymi oczami podziwiała panoramę miasta, a ja skupiłem swoją uwagę na jej delikatnej twarzy. Jej zaróżowione policzki i pełne malinowe usta sprawiły, że poczułem uścisk w żołądku. Była tak cholernie idealna. Wyglądała jak pieprzony anioł, kiedy ja byłem jak uosobienia diabła na ziemi. Była moim przeciwieństwem, ale to właśnie mnie tak do niej ciągnęło. Nim się spostrzegłem, nasza podniebna przygoda się skończyła, a wagonik zjechał na dół. Czułem niedosyt i chętnie wszedłbym na tę pieprzoną atrakcje jeszcze raz.

- I co? Nie było chyba tak źle?- zapytałem zadowolony, czekając na jej reakcje.

- Było niesamowicie... Gdyby nie ty, w życiu bym się nie odważyła na to wsiąść- rzuciła głosem pełnym ekscytacji. Cieszyłem się w myślach, że to właśnie ja byłem tym, który ją do tego nakłonił.

- Do usług- rzuciłem i ukłoniłem się nisko, wywołując u niej głośny śmiech. Widok radosnej brunetki sprawił, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Niestety nie trwało to za długo, bo pojawiła się jej przygłupia przyjaciółka wraz z moim równie przygłupim przyjacielem. Idealnie do siebie pasują- pomyślałem i patrzyłem jak rózowowłosa szepta coś do Layli.


- No i jak tam stary?- zapytał Matt, szeroko się uśmiechając. Przewróciłem oczami na tę jego przesadną radość, chociaż sam przed chwilą byłem taki wesoły. Właśnie. Byłem. Zanim pojawili się oni.

- Dobrze- rzuciłem obojętnie, nie chcąc pokazać mu co się ze mną dzieje. Nie miałem ochoty na ckliwe rozmowy o uczuciach.

- Niestety musimy kończyć spotkanie, bo dziewczyny mają jutro ważny egzamin- rzucił, a jego twarz wyraźnie spochmurniała. Ja też poczułem dziwne ukłucie na myśl, że to koniec naszego spotkania i kto wie kiedy następny raz uda mi się ją zobaczyć.

- Okej- powiedziałem zwyczajnie, jakby nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Matt spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nic się nie odezwał. Ruszyliśmy w stronę parkingu, aż nagle ta cała Maya zaczęła krzyczeć, że chce jakąś gównianą maskotkę. Przewróciłem oczami, gdy Matt jak torpeda ruszył w kierunku stoiska. Nagle mimowolnie mój wzrok powędrował w stronę Layli, która również przyglądała się ogromnej maskotce.

- Podoba Ci się?- zapytałem, podchodząc do zielonookiej.

- Bardzo. Ale nie ma szans, żeby to wygrać, bo na tym to polega- wzruszyła ramionami, a ja poczułem, że muszę zdobyć dla niej tego pieprzonego misia, chociaż miałbym spędzić tu całą noc. Podszedłem do stanowiska i wykupiłem grę.

- Trzy razy strzelisz w sam środek, wygrywasz główną nagrodę- tłumaczył zasady sprzedawca i podał mi coś ala wiatrówkę.

Przyjąłem urządzenie od mężczyzny i uważnie wycelowałem w sam środek tarczy. Nacisnąłem na spust i kula wystrzeliła idealnie tam, gdzie chciałem. Uśmiechnąłem się pod nosem, ciesząc się, że tyle czasu chodziłem na strzelnice. Ponownie nacisnąłem za spust i znowu się udało. Ostatnia kulka, która dzieli mnie od wygranej. Włączyłem pełne skupienie i po raz ostatni nacisnąłem na spust.

- Gratulację- uśmiechnął się kierownik stoiska, podając mi moją wygraną. Zadowolony z siebie odebrałem swoje trofeum i ruszyłem w kierunku Layli, która przypatrywała mi się z wyraźnym niedowierzaniem.

- Dziękuję. Jest piękny- rzuciła z uśmiechem, gdy podałem jej maskotkę. Nie sądziłem, że kawałek pieprzonego pluszu może sprawić jej tyle radości.

- Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych- powiedziałem, nawiązując do jej wcześniejszej uwagi, po czym odwróciłem się w stronę swojego przyjaciela, który kolejny raz próbował swoich sił. Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu kiedy wracał do swojej ukochanej z małą gównianą maskotką. Dziewczyna wprawdzie zapewniała go, że jej się podoba, ale widać, że liczyła na główną nagrodę.

W końcu wsiedliśmy do samochodu i po wpisaniu adresu Mayi w nawigację ruszyliśmy w drogę. Przysłuchiwałem się rozmowie, którą między sobą toczyli, ale byłem jakoś nieobecny. Nie chciałem kończyć tego spotkania, ale wiedziałem, że ono nieuchronnie nadchodzi. Podjechałem pod dom różowowłosej i czekałem aż wysiądzie, żeby móc odwieźć Matta. Ku mojemu zdziwieniu chłopak wyszedł razem z nią, tłumacząc się, że zapomniał czegoś od niej zabrać. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, jak blondyn stara się mnie oszukać, po czym niepewnie na mnie zerka, sprawdzając, czy mu się udało. No niestety potrafiłem czytać z niego jak z otwartej księgi i nie było szans, żebym chwycił jego ściemę.

- Chcesz wracać do domu czy może masz ochotę jeszcze gdzieś pojechać? - zapytałem z nadzieją, gdy para zniknęła nam z oczu. Chciałem jak najbardziej odwlec w czasie nasze pożegnanie.

- Bardzo bym chciała, ale niestety nie mogę.-odparła Layla a moje plany legły w gruzach.

- No to w takim razie zapnij pas i jedziemy- uśmiechnąłem się sztucznie, po czym włączyłem się do ruchu. Dotarliśmy na miejsce a ja z trudem wygramoliłem tę cholerną zabawkę z bagażnika. Nie sądziłem, że to pluszowe gówno zajmie aż tyle miejsca.

- Dziękuję za dzisiaj. Naprawdę się dobrze bawiłam- Layla uśmiechnęła się i ruszyła w stronę swojego domu.

- Layla- rzuciłem, chcąc ją jakoś zatrzymać. Nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem, ale było to silniejsze ode mnie. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, patrząc na mnie pytająco. - Spotkamy się jeszcze?- zapytałem, niepewnie czekając na jej odpowiedź. Co się ze mną dzieje i gdzie jest moja pewność siebie?

- Z chęcią- odpowiedziała, a ja poczułem, jak spada ze mnie cały ciężar. Ostatni raz uśmiechnęła się w moim kierunku i po chwili zniknęła za drzwiami swojego domu. Stałem i głupio wpatrywałam się przed siebie, aż przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Wróciłem do rzeczywistości i spojrzałem na wyświetlacz, gdzie zobaczyłem imię Erica.

- Co jest?- zapytałem, przechodząc do konkretów. Eric to facet, który organizuje wszystkie walki i to właśnie on wkręcił mnie w ten świat.

- Przyjedź do mnie. Musimy pogadać- rzucił swoim oślizgłym głosem i się rozłączył. Przekląłem pod nosem i wsiadłem do swojego samochodu, żeby do niego pojechać i dowiedzieć się, po co zawraca mi dupę. Jechałem, dokładnie analizując dzisiejszy dzień. Naprawdę dobrze się bawiłem i pierwszy raz od dawna tak szczerze się śmiałem. Wrodziłem wspomnieniami do widoku zachwyconej Layli, podziwiającej panoramę miasta, aż dotarłem na miejsce. Wysiadłem pod dobrze znanym mi miejscem i odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się słodkim smakiem nikotyny, zastanawiając się, po co Eric mnie tu wezwał. Wyrzuciłem niedopałek i wszedłem do środka. Znalazłem gabinet mojego pseudo szefa i nacisnąłem na klamkę, bez pukania wchodząc do środka.

- Milo cię widzieć Tyler- rzucił niski, łysy mężczyzna siedzący przy biurku

- Chciałeś mnie widzieć- zignorowałem jego wcześniejsze słowa i wygodnie rozsiadłem się w fotelu naprzeciwko niego.

- Chodzi o piątkową walkę. Mam dla ciebie pewną propozycję, dzięki której możesz zarobić dwa razy więcej- zaczął Eric, czym wzbudził moje zainteresowanie.

- Co mam zrobić?- zapytałem, czekając na jego ofertę.

- No więc musisz tylko dać się trochę poobijać w pierwszych dwóch rundach. Jak ludzie zobaczą, że przegrywasz, zaczną obstawiać pieniądze na twojego przeciwnika, a ty w trzeciej rundzie go pokonasz, sprawiając, że przegrają wszystko, co obstawili- tłumaczył, a ja zastanawiałem się nad jego propozycją. W sumie podobał mi się ten pomysł i możliwość dobrego zarobku.

- Dobra- rzuciłem i pokiwałem głową na znak mojej zgody.

- Interesy z tobą to czysta przyjemność- Eric wykrzywił usta w swoim typowym obrzydliwym uśmiechu, a ja ignorując go, ruszyłem i wyszedłem z jego biura.

- Z niezłą laleczką się teraz prowadzasz Wilson - usłyszałem za sobą, gdy miałem już wychodzić z budynku

- o co ci kurwa chodzi? - zapytałem, odwracając się gwałtownie i mierząc gniewnie barczystego mężczyznę, którego kiedyś pokonałem.

- o nic- Młot podniósł ręce w ogromnym geście. - zastanawiam się tylko, co taka dziewczyna w tobie widzi- rzucił drwiąco, a ja poczułem, że zalewa mnie niekontrolowana złość.

- Jaka kurwa dziewczyna?- warknąłem, mając nadzieję, że nie chodzi mu o Layle. Nie chciałem, żeby ktoś z mojego popieprzonego świata się o niej dowiedział.

- O tę laleczkę, która po ostatniej walce wsiadła z tobą do samochodu i tą, z którą cię dzisiaj widziałem koło wesołego miasteczka. Randka się udała?- zapytał kpiąco. Poczułem, że już dłużej nie dam rady nad sobą panować i w kilku krokach dotarłem do niego, z całej siły uderzając go w twarz. Krew z jego nosa kapała na jego biały podkoszulek, tworząc ciekawą mozaikę.

- Odpierdol się od niej raz na zawsze, bo cię zabiję- rzuciłem, mocno chwytając go za gardło. Patrzyłem, jak jego twarz staje się bordowa i resztkami sił próbuje oderwać moje ręce od swojej szyi. Jego usilna próba wydostania się z mojego uścisku, jeszcze bardziej mnie nakręciła, sprawiając, że chwyciłem go jeszcze mocniej. Dopiero gdy zobaczyłem, że jest na skraju wytrzymania, niechętnie odsunąłem się od niego, wcześniej wymierzając mu porządnego kopniaka w brzuch. Chwyciłem go za kark, zmuszając, żeby na mnie spojrzał i czułem, że cały płonę z gniewu.

- Jeszcze raz o niej wspomnisz, a przysięgam, że cię zabiję- ostrzegłem go zgodnie z prawdą. Wiedziałem, że muszę go nastraszyć, bo w przeciwnym razie, będzie chciał się na mnie zemścić za swoją dawną przegraną. Musiał wiedzieć, że nie ma ze mną szans i poczuć gdzie jest jego miejsce. - Rozumiesz?- zapytałem, patrząc jak z trudem łapie powietrze. Nie odpowiedział mi, więc znowu wymierzyłem mu soczystego kopniaka. - Pytałem, czy zrozumiałeś?- powtórzyłem ostro.

- Tak- wychrypiał po chwili, a ja niechętnie go puściłem. Wytarłem ręce, które były ubrudzone jego krwią, po czym wsiadłem do samochodu, kierując się na siłownię, żeby wyrzucić z siebie cały gniew.



-------------------------------------------------------------

Jest i kolejny:) Jak sądzicie, Młot posłucha Tylera i zostawi Layle w spokoju?

Continue Reading

You'll Also Like

165K 4.1K 25
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło.Tam spotyka przystojnego chło...
97K 3K 34
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
173K 5.1K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
311K 28.8K 16
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...