Serendipity

By elitaryzm

18.3K 494 99

To wszystko stało się tak szybko przez moją słabą wolę i jego nieopanowane pragnienie. Cały czas mogłam słysz... More

Prolog
1. Początki bywają trudne
2. Dwudziesta zero siedem
3. Prawdziwa historia
4. Szczęście przychodzi samo
5. Zrobię dla ciebie wszystko
6. Niezobowiązujące wyznania
7. Chodzi tylko o nią
8. Nie dziś, nie jutro
9. Więcej niż zaufanie
10. Nieprawdziwa rywalka
11. Ciekawość wszystko potrafi zepsuć
12. Obciąganie albo seks
13. Białe róże to twoje ulubione?
14. Nie ufaj nieznajomym
16. To jemu zawdzięczam wszystko
17. Akty zazdrości
18. Twoje zdjęcia to moje porno
19. Umiejętność kłamania
20. Trudno jest być sobą
21. Wszystkie drogi prowadzą do Vincenta
22. Przeczuć, zrozumieć i wesprzeć
23. Chwila, by złapać oddech
24. Plany na przyszłość
25. Idealna rodzina
26. Przekroczyć granicę
27. Nie ma ideałów
28. Lustrzane odbicie
29. Wszyscy byliśmy szczęśliwi
30. Moje słońce i gwiazdy
31. Najpiękniejsza z róż
Epilog
DRUGA CZĘŚĆ i PODZIĘKOWANIA

15. Wierzę w nas

339 10 0
By elitaryzm

Jechaliśmy przez większość czasu w ciszy. Oprócz radio, naszych oddechów i odgłosu mijanych samochodów, nie dało się nic słyszeć. Cieszyłam się, że znów jechaliśmy do jego babci, bo mimo wszystko lubiłam ją. Charlotte, bo tak miała na imię staruszka, obiecała mi, że pokaże mi tym razem swój ogród i naprawdę nie mogłam się doczekać, aby go zobaczyć. Vincent mówił kiedyś, że każda sąsiadka z osiedla jej skrycie zazdrościła i nie rozumiała, jakim sposobem udało jej się wyhodować tak piękne róże.

– Nad czym myślisz? – spytał mnie chłopak w pewnym momencie, a ja przeniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się lekko.

– Nad niczym ważnym. Zastanawiam się, jak twoja babcia mogła z tobą wytrzymać.

– Nie mogła ze mną wytrzymać, bo mnie tutaj nie było, jakbyś zapomniała. I błagam, nie pytaj jej o to, bo potrafi bardzo dużo gadać o czasie, gdy wyjechaliśmy. Jak to ona nie tęskniła, jakie miała myśli, a jakie stany psychiczne, że już wytrzymać nie mogła z tej samotności. Nie chce mi się znowu słuchać tego samego – powiedział chłopak pół żartem, pół serio. Mi też się często nudziło, jak ktoś mówił w kółko o tym samym, ale przecież mógł się poświęcić.

– Jesteś okropny!

– Ja? Mówię, co myślę. Powinnaś się już przyzwyczaić.

– Twojej babci na pewno było smutno z powodu samotności. Uwierz mi, coś o tym wiem. Można siedzieć samemu góra tydzień, bo później zżera cię nuda i chęć porozmawiania z kimś bliższym. Mówię to na własnym przykładzie, bo o ile fajnie się rozmawia, a raczej rozmawiało, z Nicolasem, tak lepiej z własnym ojcem. Na szczęście, mam jeszcze psa. Czy ty byłeś kiedykolwiek samotny, że wiesz, o czym mówię? – spytałam, a on spojrzał na mnie krzywo.

– Nic nie wiesz, żeby mnie osądzać. Może byłem, może nie, to nie ma już znaczenia, bo teraz mam już ciebie. A ty... Masz mnie – oznajmił, patrząc na drogę. Spuściłam na wzrok na swoje palce, uśmiechając się lekko.

– I to działa w dwie strony – burknęłam cicho.

– Zawsze – odparł od razu, a później parsknął śmiechem i ścisnął moje udo, na którym trzymał rękę przez całą drogę.

Dojechaliśmy na miejsce szybciej, niż się spodziewałam. Chciałam zadać mu jeszcze pytanie odnośnie Gastona, ale stwierdziłam, że zrobię to wieczorem lub po prostu kiedykolwiek indziej. Wysiadłam z samochodu, trzepiąc drzwiami, na co Vincent spojrzał na mnie groźnie. Czasami miałam wrażenie, że lubił to auto bardziej niż mnie. Podeszliśmy do drzwi i jako pierwsza zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili Charlotte otworzyła nam z dużym uśmiechem.

– Jak miło was znowu widzieć razem – powiedziała i pocałowała swojego wnuka w policzek, a później zrobiła to samo ze mną. Zdziwiłam się lekko jej otwartością, aczkolwiek nadal ją uwielbiałam. – Zapraszam.

– Upiekłaś ciastka? Te z cynamonem i orzechami? – spytał Vincent, na co babcia zaśmiała się szczerze i machnęła ręką.

– Nie – rzuciło krótko. Chłopak wydawał się delikatnie zawiedziony, jednak nie dał tego po sobie poznać. Babcia od razu przeszła do ogrodu, jednak zatrzymała się gwałtownie w pewnym momencie i uniosła jeden palec w górę. – Zapomniałabym. Chcecie coś do picia?

– Ja dziękuję, dzisiaj nie mam na nic ochoty – odezwałam się i dalej podążałam za kobietą.

– Ja na razie też – mruknął Vincent. – Jakbyś upiekła ciastka, to byłaby inna rozmowa.

– To sam coś upiecz, jaki jest problem? Myślę, że to nie takie trudne, jeśli masz przed sobą przepis. Z czasem dojdziesz do wprawy – powiedziałam z wyrzutem. Charlotte miała już swoje lata i na pewno męczyło ją robienie w kółko tych samych wypieków. Wiedziałam, że chce dogodzić wnukowi, ale chłop ręce ma, więc nic mu się nie stanie, jak sam coś zrobi.

– Łatwo ci mówić. Umiem w gotowanie, a nie w pieczenie. To dwie inne rzeczy i nawet, gdybym się bardzo starał, nie wiem, czy by mi wyszło – stwierdził.

– To ja cię nauczę piec, a ty mnie gotować, hm? – zaproponowałam, na co skrzywił się nieznacznie. Byłam jak najbardziej za tym pomysłem, bo chociaż spędzilibyśmy pożytecznie czas.

– Mówisz serio? – spytał z kpiną, a ja wzruszyłam ramionami.

– Tak, czemu nie?

– Uważam, że to świetny pomysł. Może wreszcie nauczysz się robić coś, co się komuś przyda – wtrąciła się do rozmowy Charlotte, na co Vincent przewrócił oczami poirytowany. Obsiadły go dwie kobiety, szczerze współczułam, ale nie miał wyjścia, musiał się zgodzić!

– Zobaczymy – burknął.

Weszliśmy do ogrodu i kierowaliśmy się ścieżką w sam środek podwórka. Od pierwszych chwil byłam zachwycona. Nie wiedziałam, gdzie mam jeszcze skierować swój wzrok, bo patrzyłam we wszystkich kierunkach na raz i wszędzie krzewy róż wyglądały ślicznie. Były zadbane i równo przycięte, a kolor kwiatów przyprawiał mnie o jeszcze większy zachwyt. Patrzyłam na nie, a mimo to, nie mogłam uwierzyć. To miejsce wyglądało jak z bajki. Róże pięknie mieniły się w blasku słońca i mimo dosyć wysokiej temperatury, były świeże i żywe. Posadzone w kilku kolumnach, każda w innym kolorze, jednak najwięcej było czerwonych, które najbardziej mi się podobały. Na środku stała przytulna, biała altanka ozdobiona światełkami, które w nocy na pewno dodawały klimatu temu miejscu. Wszystko tak pięknie ze sobą współgrało i ugh, naprawdę chciałam siedzieć tam wieczność.

– Wow – szepnęłam cicho i usiadłam z opóźnieniem na ławce w altance. Oni dali mi czas, aby się przyzwyczaić i móc dokładnie wszystko obejrzeć. Musiało to wyglądać śmiesznie, gdy stałam i patrzyłam się w jeden punkt przez dobrych kilkanaście sekund.

– Wiem, też to lubię – odezwał się Vincent.

– Jestem w szoku i nie wiem, co powiedzieć. Jednak wie pani, że to po prostu cudowne – powiedziałam i uśmiechnęłam się w jej kierunku.

– Nie pani, tylko Charlotte, proszę. Chcę chociaż poczuć się młodziej – odparła, a ja pokiwałam głową. – Będziesz mogła tutaj przychodzić, kiedy tylko zechcesz, skarbie.

– Dziękuję. Dużo musiałaś w to włożyć pracy, co nie? Ile czasu zajęło ci dojście do takiej perfekcji? – spytałam, a ona znów machnęła ręką i poprawiła włosy, jakby takie rzeczy słyszała na porządku dziennym. Chociaż, na pewno tak było i wcale mnie to nie dziwi.

– Kilka lat. Trzy, może cztery. Na starcie było trudno, ale początki zawsze bywają trudne. Niezależnie, czy w ogrodnictwie, czy w wędkarstwie. Później zdobywamy wprawy. Na własnych błędach wiemy, co musimy zacząć robić, a czego unikać. I myślę, że to jest cudowne we wszystkim, co robimy – oznajmiła kobieta. Widziałam po jej błysku w oczach, że lubiła rozmawiać o swoich różach. Mimo że praca nad nimi musiała być ciężka i wyczerpująca, nie poddawała się i uzyskała taki efekt, dzięki swojej silnej woli i trwaniu w postanowieniach. Teraz mogła się nimi chwalić i każdy jej zazdrościł i się zachwycał, jednak trzeba mieć na uwadze, że nie dostała tego za darmo, tylko i wyłącznie dzięki sobie. 

– Słyszysz, Vincent? Kariera cukiernika przed tobą. Będziesz tworzył cudowne wypieki, a wszystko dzięki mnie, dlatego poproszę połowę wypłaty. Zostaniemy wspaniałymi wspólnikami. Jak uważasz? – spytałam go o własne zdanie, jednak spojrzał na mnie z irytacją. Charlotte wydawała się w swoim świecie. Zamknęła oczy i pewnie przysłuchiwała się odgłosu pszczół oraz innych owadów, których było pełno wokół nas. O tak, też miałam na to ochotę.

– Uważam, że jesteś głupia i powinnaś zejść na ziemię. Ja i cukiernictwo? W snach, kochanie – odparł i parsknął śmiechem, na co przewróciłam oczami. Nie umiał marzyć.

– Nie psuj jej zabawy, chłopie – odezwała się staruszka, a ja przyznałam jej rację, kiwając porozumiewawczo głową. – Ale wracając, szkoda mi na to patrzeć z myślą, że gdy ja umrę, ten ogród też.

Dalej rozmawialiśmy w trójkę o mało znaczącej przeszłości babci Vincenta. Opowiadała nam o swoich nieudanych romansach, głupich sytuacjach w szkole, a także o związku z nauczycielem, do którego na szczęście nie doszło, ale było o krok od tej sytuacji. Chłopak, który siedział obok mnie nie wydawał się zainteresowany, ale i tak od czasu do czasu zaciekle komentował młodzieńcze zachowanie swojej babci albo uśmiechał się nieznacznie.

Po jakimś czasie pożegnaliśmy się z Charlotte i pojechaliśmy prosto do domu Vincenta, gdzie spędziłam kolejną godzinę. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i rozciągnęłam nogi, ziewając, ponieważ naprawdę się nie wyspałam. Chłopak przyszedł zaraz po mnie, a w ręku trzymał szklankę napełnioną wodą. Wziął łyka, a później przysunął naczynie w moją stronę, jednak pokiwałam przecząco głową.

– Fajnie się bawiłaś? – zaczął. Uśmiechnęłam się na wspomnienie dzisiejszego dnia.

– Tak, lubię twoją babcię. To miła kobieta, chciałabym taka być na starość – odpowiedziałam. Rozejrzałam się po wnętrzu, jednak nic się nie zmieniło od ostatniego czasu. – Mogę ci zadać pytanie? Tylko się nie denerwuj, okej?

– Nie – powiedział krótko, ale błagam, kto by się go posłuchał.

– Okej, więc i tak to zrobię. Co chciał od ciebie dzisiaj Gaston? Albo ty od niego, bez różnicy. Po prostu mnie to ciekawi, a jeśli nie odpowiesz, to będziesz suką – powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem. On jednak nie wydawał się przejęty moim ostrzeżeniem i tylko prychnął, spoglądać na mnie błagalnie. – Dobra, więc jesteś suką.

– Jeśli myślałaś, że naprawdę ci powiem, to jesteś głupia. Nie zadawaj się z nim – rzucił, patrząc wszędzie, tylko nie na mnie. Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie byłam dumna z tego, że mówi mi, co mam robić, a tym bardziej, z kim mam się zadawać.

– Dlaczego?

– Bo nie chcę. Wiem, że to z nim się ostatnio spotkałaś i to był błąd, żeby cię tam puszczać. Po prostu nie rób tego więcej – stwierdził, a ja prychnęłam. Dzisiaj takie duże słońce, może się chłopak przegrzał.

– Daj mi chociaż jeden dobry powód.

– Ja tak mówię.

– To powiedz o czym dzisiaj rozmawialiście, a nie spotkam się z nim więcej – oznajmiłam. Co prawda, każdy wiedział, że nie mam zamiaru z nim więcej rozmawiać, jeśli nie ma potrzeby, ale przecież mogłam się poświęcić dla dobra sprawy. Lubiłam denerwować Vincenta, dawało mi to pewną satysfakcję.

– Nie. Mam swoje powody, po prostu mi zaufaj – odparł. Spojrzał wreszcie na mnie nieodgadnionym wzrokiem, a ja pokiwałam głową przecząco.

– Dobrze wiesz, że ci ufam. Naprawdę, w stu procentach, w każdym aspekcie mojego życia, co jest cholernie głupie, bo wiem, że nie powinnam, ale nie jest to zależne ode mnie. Tak już po prostu jest. Ufam ci i koniec, więc nie zaczynaj nigdy więcej tego tematu, bo mi się to kiedyś znudzi. Tylko tutaj nie chodzi o zaufanie, bo ja chcę po prostu wiedzieć dla swojego...

– Jesteś jebaną hipokrytką, wiesz to? – rzucił zdenerwowany, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przyjęłam taktykę, że jak jest wnerwiony, to więcej mi powie. Nie byłam pewna, czy to zadziała, ale warto próbować nowych rzeczy. – Mamy chyba inne definicje zaufania. Skoro mi ufasz we wszystkim, to nie zadawaj niepotrzebnych pytań, nie wcinaj się w moje sprawy i nie myśl, o co w tym wszystkim chodzi, bo na tym to polega. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, obiecuję ci to. A ja nie rzucam słów na wiatr wobec osób, na których... – urwał nagle, a ja starałam się zakryć powiększające się zadowolenie i przybrać maskę obojętności i zaskoczenia.

– Na których co?

– Nic. Przestań.

– Powiedz, proszę – powiedziałam błagalnie. Spojrzał się w moje oczy i westchnął ciężko.

– Na których zawsze mogę polegać – odparł z pewnością. Spuściłam wzrok na swoje stopy i zamilkłam. – Dlatego po prostu się z nim nie spotykaj i bądź cierpliwa.

– Zaufanie, a posiadanie tajemnic w całym swoim życiu, to dwie różne rzeczy. Mam dość niewiedzy, tego, że zawsze stawiasz na swoim w kwestii nie opowiadania o sobie, a przy tym każesz mi być szczerą wobec ciebie. Ufam ci i zależy mi na tobie, dlatego nadal tutaj jestem. Wiem, że kiedyś się po prostu przede mną otworzysz, więc cierpliwie czekam i trwam przy tobie każdego dnia, mimo że cię nie znam. Ale z czasem zrobiło się to męczące, bo zamiast iść do przodu, ty się cofasz, a ja za wszelką cenę próbuję dotrzymać ci kroku. Nie wiem, co się stało przez te lata, ale wierzę w ciebie – oznajmiłam, patrząc mu w oczy i wymachując rękami we wszystkie strony. Odetchnęłam głośno i przetarłam twarz dłońmi, a później znów na niego spojrzałam. – Wierzę w nas.

– Nie ma nas – odparł od razu, patrząc na mnie podejrzanie. Kurwa, po raz pierwszy powiedziałam mu, co tak naprawdę odczuwam w naszej relacji, jednak chyba za bardzo się wczułam. Szczerze się przeraziłam, że już teraz się domyśli i skończy naszą znajomość, ale w zasadzie... dlaczego? – Nigdy nie było nas i nigdy nie będzie. Cholera, nie może ci na mnie zależeć, mówiłem, żebyś przestała się ze mną kontaktować, gdy coś do mnie poczujesz, a ja będę wiedział, o co chodzi.

– Zależy mi na tobie, jak na przyjacielu. Nie powiedziałam, że cię kocham, a jedno nie wyklucza drugiego – rzekłam, próbując uratować sytuację.

– To my się przyjaźnimy? – mruknął.

– Nie, wiesz, testuję cię – rzuciłam sarkastycznie i przewróciłam oczami. – Cały czas spędzamy ze sobą czas, ty jesteś dla mnie, a ja dla ciebie. Ufam ci i powierzam ci każdą tajemnicę. Poza tym, w końcu jesteśmy tacy sami, hm? Jeśli nie jest to przyjaźń, to co?

– Ja też ci ufam, Lachance. Wiem, że byłabyś w stanie zrobić dla mnie wszystko, a to się dla mnie liczy najbardziej na świecie. Przepraszam, że nie umiem tego okazywać, ale nie potrafię. Po prostu czasami jest lepiej i bezpieczniej dla ciebie, gdy nie wiesz niektórych rzeczy – oznajmił ze zmartwieniem, a ja uśmiechnęłam się smutno. Byłam na dobrej drodze, ale chyba znowu utknęłam we friendzone.

– Okej, głupi. Wybaczam – rzuciłam, a potem podeszłam i nieśmiało się do niego przytuliłam. Pocałowałam w policzek, jednak nie oddał żadnego mojego gestu. Jedynie uśmiechnął się lekko, patrząc mi w oczy.

– Muszę przemyśleć kilka rzeczy – powiedział. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.

– Okej, więc pójdę już – odparłam. Powinnam była zostać przy nim i doprowadzić tę rozmowę do końca, ale tym razem dałam mu spokój, bo nie chciało mi się kłócić. Poszłam w stronę wyjścia i otworzyłam drzwi. Spojrzałam na niego po raz ostatni, jednak patrzył się w okno. – Pa.

– Cześć – burknął. Westchnęłam cicho pod nosem i wyszłam z mieszkania, a następnie z budynku. Zachowywał się jak dziecko, które nie radzi sobie z problemami, ale nawet nie chce o nich porozmawiać.

***

– Spakuj się dzisiaj na trzy dni – odezwał się mój tata w pewnym momencie. Podniosłam swój wzrok, aby na niego spojrzeć. Ostatnio wspominał o tym, że pojedziemy na obiecany biwak, ale nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko. Przestałam jeść swoje kanapki i i odstawiłam talerz od siebie.

– Na trzy dni? Myślałam, że pojedziemy na góra dwa – powiedziałam. Widząc zirytowany wzrok mojego ojca, podstawiłam znowu jedzenie w swoją stronę i spojrzałam na niedokończone kanapki. Uśmiechnęłam się lekko. – Może być na trzy, to nawet lepiej.

– Świetnie – mruknął i napił się czegoś ze swojej szklanki.

– Więc idę już – rzuciłam i pobiegłam od razu na górę, nie czekając na reakcję taty na nieposprzątanie po kolacji. Co prawda, było już późno na jedzenie, ale kto mi zabroni.

Wyjęłam więc średniej wielkości torbę i położyłam ją na łóżku. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy, kończąc na tych najmniej potrzebnych. Przy okazji udało mi się posprzątać ubrania w pokoju, które leżały na podłodze już dłuższy czas i miałam zamiar je ogarnąć kilka dni, jednak nigdy nie chciało mi się za to zabrać. Położyłam się na wygodnym materacu, zrzucając torbę na ziemię. Wzięłam telefon i zastanowiłam się chwilę nad tym, co chciałam zrobić. Dzisiaj wynikła dziwna sytuacja z Vincentem. Dużo razy się one zdarzały, szczególnie po poważniejszych rozmowach, ale teraz było inaczej. Widziałam, że gryzły go własne myśli i kłócił się sam ze sobą. Być może doszedł do jakiegoś ważnego wniosku i nie był do niego za bardzo przekonany. A jeśli domyślił się i musiał zastanowić się nad tym, czy nie skończyć naszej znajomości, przez moje głupie wyznanie? A może po prostu za bardzo panikuję i chciał pobyć chwilę w samotności? Przecież każdy z nas potrzebuje czasami trochę czasu, aby odetchnąć od innych. Mimo wszystko stwierdziłam, że jedna wiadomość nikomu nie zaszkodzi.

Do Vincent: Głupio dzisiaj wyszło, ale wszystko okej?

Czekałam na odpowiedź kilka minut, ale odpuściłam, gdy byłam pewna, że i tak mi nie odpisze. Zazwyczaj robił to po chwili, tak jakby trzymał telefon cały czas przy sobie.

Następnego dnia rano wstałam wcześnie, ponieważ mój tata stwierdził, że im wyjedziemy wcześniej, tym lepiej. Mruknęłam niezadowolona, gdy na wyświetlaczu nie pojawiła się żadna nowa wiadomość. Uszykowałam się w przyszykowane ubrania i zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie. Zazwyczaj nie jadam ich, jedynie jakiś owoc i szybka kanapka do szkoły, bo nie miałam czasu, aby szykować sobie pełnowartościowe danie. Zdziwiłam się więc, że tata przygotował je specjalnie dla mnie. Był to pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy zrobił mi jakiś posiłek i nie mogę kłamać, że wywołało to we mnie mieszane uczucia. Doceniam miły gest, ale chciał się przypodobać?

– Po co zrobiłeś mi śniadanie? – spytałam i uśmiechnęłam się lekko. Usiadłam na krześle i wzięłam się za jedzenie.

– Nie wiem. Stwierdziłem, że dawno tego nie robiłem, a chciałbym, aby ten wyjazd przebiegał w miłej atmosferze, zaczynając od dzisiejszego poranka. Zapomnijmy o codzienności i cieszmy się czasem, gdy możemy przebywać ze sobą – odparł i podszedł do mnie. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, ale nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała własnego komentarza.

– Zazwyczaj nie przebywamy ze sobą przez ciebie.

– Wiem, słońce, ale rozumiesz, że nic na to nie mogę poradzić. Nasza firma jest jedną z najlepszych w naszym kraju, dlatego mamy dużo zleceń i każdy z pracowników robi wszystko, abyśmy cały czas utrzymali się w rankingu. Jestem pewien, że to do ciebie nie przemówiło, ale wiesz, że praca jest dla mnie ważna – oznajmił, stając za mną. Potarł moje ramiona i westchnął ciężko.

– Po prostu nie rozumiem, dlaczego stawiasz pracę ponad wszystko, nawet mnie. Jest mi smutno, że nie mamy ze sobą prawidłowych relacji, a jeden wyjazd tego nie załatwi, ale dobrze. Cieszmy się tym biwakiem i zapomnijmy o codzienności, jakby wszystko było w porządku – powiedziałam.

– Tak jest lepiej, skarbie. Nie nastawiaj się negatywnie, okej? Dzięki – rzucił, nie czekając na moją odpowiedź. Kończyłam jedzenie, a on poszedł napić się szklanki wody. Spojrzał na mnie w zamyśleniu i uśmiechnął się. – Szkoda, że Claire z nami nie jedzie.

– Jeśli chcesz, żeby było miło, nie wspominaj o niej więcej – rzekłam, spoglądając na niego złowrogo i robiąc niezadowoloną minę. Przewrócił oczami, ale zaśmiał się cicho.

– Ona przyjedzie na początku wakacji. Wtedy też spędzimy trochę czasu razem i błagam, bądź dla niej miła.

Okej, mój tata zazwyczaj potrafił tylko narzekać, mieć zły humor i siedzieć w pracy cały dzień. Teraz jednak cieszył się, był w domu i nic nie zapowiadało się na to, że zaraz jego nastawienie się zmieni. To robiło się niepokojące i aż zaczęłam się martwić. Ten wyjazd naprawdę miał szansę się udać.

<3

Continue Reading

You'll Also Like

2.3K 77 12
Szesnastoletnia Melanie Wiliams od dwóch lat mieszka w innym mieście z dala od osób, które zniszczyły jej życie, i którzy nazywają się "rodziną". Cho...
12.5K 723 12
Każdy z nas codziennie podejmuje wyborów. Czasami trudniejszych, czasami łatwiejszych. Mogą one być związane, chociażby z tym, czy wybaczymy drugiej...
6.5K 157 4
Sutton po rzuceniu studiów wraca do swojego rodzinnego miasta. Nie uprzedzając bliskich o swoim powrocie, wchodzi do domu, w którym.. nikogo nie ma...
75.9K 4.8K 27
Nina Turner to zwyczajna nastolatka z wielkimi ambicjami, która od września zacznie naukę w najbardziej prestiżowej szkole w Wielkiej Brytanii w The...