Rozdział 9

519 23 2
                                    

Napęd na tył i gwałtowne dodanie gazu sprawiły, że przód auta uniósł się. Zacisnęłam mocno zęby, czując, jak wgniata mnie w fotel. Wystrzeliłam do przodu, opadając na drogę wszystkimi czterema oponami. W tym wyścigu napęd na tył może mnie albo zabić, albo wznieść na wyżyny. Wiedziałam, o czym David mówił, jeśli chodziło o "wykorzystanie możliwości tego samochodu". Lekki, szybki, dzięki rodzajowi napędu bardziej zwrotny, ma większą przyczepność, lepsze przyspieszenie. Jednak może stanowić gwóźdź do trumny. O tym właśnie myślałam w momencie, gdy już na starcie wyprzedziłam dwa samochody. W lusterkach dostrzegłam mężczyznę i kobietę. Przed sobą natomiast miałam jeszcze kolejne dwa wozy, z czego jeden był moim upragnionym samochodem.

Skoncentrowałam się na drodze. Zawodnicy przede mną zyskali sporą przewagę. David toczył własną wojnę, podczas gdy mnie doganiała Cassie. Siedziała mi na ogonie, a ja nie mogłam dopuścić, by mnie wyprzedziła. Cały czas w głowie słyszałam słowa Sama. Ostrzeżenie, żeby na nią uważać. Eliminowała, nie omijała. Dlatego, ilekroć chciała zrównać się ze mną, stawałam jej na drodze. Warknęłam, widząc, jak daleko ode mnie jedzie David z rywalem. Zapewne to był właśnie Tom. Z nienawiścią zacisnęłam dłonie na kierownicy. Musiałam coś zrobić z Cassie.

Akurat w tym samym momencie zauważyłam, że mężczyźni przed nami skręcają. Przynajmniej był jeden plus z ich przewagi - na większość manewrów mogłam się przygotować.

Magia napędu na tylną oś w takich miejscach polegała w dużej mierze na tym, że przednie koła skręcają, a tylne napędzają wóz. Dzięki temu powinnam wejść w zakręt dużo zgrabniej i lepiej od dziewczyny za mną, która pomagała sobie driftem. W teorii tak powinno być. W praktyce bardzo łatwo stracić przyczepność. A przez jeden mój głupi błąd tyłem samochodu mocno zarzuciło. Przeklęłam pod nosem. Usiłując wyjść z opresji, niemal nie wjechałam w samochód Cassie. Zagryzłam wargę, dostrzegając następnego zawodnika, który właśnie wchodził w zakręt. Naprawdę będę ostatnia? Wkurzona do granic możliwości, zacisnęłam mocno zęby. Ruszyłam do przodu, umiejętnie operując gazem. Pierwszy zakręt za mną. Zakończony porażką, ale jeszcze nic straconego.

W błyskawicznym tempie zaczęłam nadrabiać straty. Widziałam, jak samochody przede mną skręcają. Teraz już działałam z trzeźwym umysłem. Drugi zakręt był pełnym sukcesem, w trakcie którego wyprzedziłam auto teoretycznie najsłabszego mężczyzny. Na celowniku miałam Cassie. Nie chciałam jechać na równi z nią, jednak w tym momencie już musiałam. Inaczej czekało mnie upokorzenie na mecie.

Adrenalina szumiała mi w uszach. Krew wręcz pulsowała w żyłach i tętnicach. Mięśnie drgały od napinania ich. Serce biło szybciej i głośniej niż zazwyczaj. Nie słyszałam niczego, poza własnym silnikiem. Nie widziałam niczego, poza drogą. Skupiałam na niej wzrok. Wytężałam zmysły. A mimo to rejestrowałam również sytuację innych zawodników.

Mężczyźni na przodzie ponownie skręcili. Ja byłam tuż za Cassie. Dzieliła nas bardzo niewielka odległość. Jechałam nieco bardziej z boku. Zachowałam dla siebie przestrzeń do wyprzedzenia dziewczyny. Byłam gotowa na kolejny ostry zakręt. Jednak Cassie chyba musiała zauważyć, co zrobiłam wcześniej z Leslie. Najwidoczniej nie chciała, żebym w ten sam sposób ją wyprzedziła. Zwolniła, równając się ze mną. Zerknęłam w jej kierunku. Idealnie w momencie, gdy gwałtownie skręciła kierownicą. Ujrzałam lecący w moją stronę pędzący samochód. W głębi siebie wrzasnęłam, na zewnątrz wydałam jedynie niewyraźny pomruk. Poczułam brutalny wstrząs, gdy dwa pojazdy się zderzyły. Na moją twarz wpłynął grymas. Jechałam za szybko. Lotus był za lekki. Napęd na tył jako gwóźdź do trumny. Brutalnie mną zarzuciło. Niewiele mogłam zrobić. Tył wozu latał we wszystkie strony. Wypadłam z toru tuż przed zakrętem. Wjechałam na chodnik, jakimś cudem omijając uliczne lampy. Skręciłam kierownicą, usiłując jeszcze się ratować. Wpadłam w uliczkę obok tej, do której powinnam skręcić. Wszystkie przeszkody omijałam na niebezpieczne odległości. Sama już nie wiedziałam, czy o coś się otarłam, czy też nie. To było aktualnie nieco mniej ważne. Robiłam co w mojej mocy, by nie zatrzymać się na budynku obok. Pewnie bym nie podołała, gdybym tyłem nie uderzyła o zaparkowany na przeciwległym chodniku samochód. Kolejny wstrząs. Moje serce pękło na myśl o wgnieceniu. Najważniejsze jednak, że auto w końcu stanęło. Wbite w inny wóz stabilnie stało na drodze. Oparłam czoło o kierownicę, a następnie parę razy jeszcze nim uderzyłam. Wypuściłam całe powietrze z płuc. Sekundę później dotarł do mnie dźwięk alarmu zaparkowanego pojazdu. To tyle? Koniec brawury? Cały tydzień czekania, by nawet nie dotrzeć do mety?

Klara Rouse 2 Misja: MiamiWhere stories live. Discover now