Rozdział 20

356 25 2
                                    

Leżałam na łóżku, przeglądając spis szyfrów, gdy ktoś nagle zapukał do drzwi.

— Wlazł — mruknęłam, nie odrywając nawet oczu od kartek. Było już późno, a ja nadal mordowałam pierwszą stronę. Naprawdę te kody nie miały sensu.

— Hej. — Usłyszałam jedynie szept i już od razu straciłam jakiekolwiek chęci na unoszenie głowy. Przewróciłam oczami, gdy Lucas usiadł koło mnie na łóżku.

— Nie potrzebujesz snu? — rzuciłam ironicznie, udając zaczytaną.

— Nie no... tak tylko... — Zaczął się jąkać, co postanowiłam przerwać.

— Tak tylko uznałem, że spokojny sen mojej dziewczyny to idealny moment na opuszczenie sypialni — warknęłam, tym razem już rzucając mu ostre spojrzenie — Lucas, jestem teraz nieco zajęta. Przyjdź innym razem.

— Mieszkamy dwa pokoje od siebie, wiesz, że przyjdę? — rzucił pół żartem, pół serio, na co opadły mi już ręce.

— Widzę, że muszę być szczera. — Z ociąganiem odsunęłam od siebie kartki i w końcu przeniosłam wzrok na mężczyznę. W zasadzie pomimo tego, że nawiedzili nas już kilkanaście godzin temu, dopiero teraz miałam okazję mu się przyjrzeć. Od ostatniego razu... zaszło u niego parę zmian.

Przede wszystkim jego niegdyś łagodne rysy twarzy trochę się wyostrzyły. Owalną szczękę pokrył delikatny zarost, a jasne włosy zostały opanowane i nowocześnie wystylizowane. Nieco zadziornie. A co mnie zdumiło najbardziej to dwa kolczyki - w wardze i w brwi.

— Coś ty sobie zrobił? — zapytałam, skupiając wzrok na nowych ozdobach. Lucas rozchylił usta w szerokim uśmiechu, odsłaniając idealnie białe i równe zęby.

— A co, podoba się? — zarechotał, na co ponownie przewróciłam oczami.

— Po prostu wiem, że tego nie było.

— Tego też nie — rzucił zagadkowo i zanim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, zdjął z siebie koszulkę. Chcąc nie chcąc zatrzymałam wzrok na tatuażu na piersi. Ukazywał malutki niebieski samolocik z papieru. W pierwszym momencie jego widok zbił mnie z tropu. W następnym już się śmiałam do rozpuku.

— Rozumiem, że twoja cipowata natura nie pozwoliła na nic większego i... ambitniejszego? — zironizowałam, ścierając łzę rozbawienia z policzka. O dziwo Lucas dołączył do mnie, spoglądając z góry na swoje dzieło. Poza śmiesznym tatuażem nie dało się nie zauważyć, że jego ciało nabrało lepszych rysów. Nadal był najbardziej chuderlawy z całej trójki bandytów, ale nie wyglądał jak nastolatek niedługo po mutacji.

— Ten tatuaż ma bardzo głębokie przesłanie — powiedział niby poważnie, choć nadal szczerząc zęby.

— Zamieniam się w słuch. — Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i podkuliłam nogi, usiłując przy tym z całej siły zachować powagę. Graniczyło to z cudem.

Lucas przez chwilę wpatrywał się w tatuaż jak zahipnotyzowany. Kiedy straciłam już nadzieję na to, że cokolwiek jeszcze powie, pokręcił głową i uniósł wzrok na mnie.

— Mało istotne. Masz rację. Następnym razem zrobię coś bardziej wymagającego.

Przekrzywiłam głowę, ale w końcu dałam za wygraną. Na nowo chwyciłam porzucone przeze mnie kartki i zagłębiłam się w nie.

— Dlaczego wybrałaś braci? — zapytał po dłuższej chwili ciszy. Chyba jednak nie zamierzał szybko dać mi spokój.

— A co, miałam iść do Marka? — zakpiłam, marszcząc nos na samą myśl o brunecie. Tego za nic w świecie bym nie chciała.

Klara Rouse 2 Misja: MiamiМесто, где живут истории. Откройте их для себя