Rozdział 30

790 45 0
                                    

Minęło równe 3 tygodnie od tego paskudnego wydarzenia. Z Kaiem nic nie wiadomo, nie wiadomo co planuje, nie wiadomo gdzie się podziewa. Nadal nie znalazłam sposobu jak rozwiązać problem z Eleną, czuje się bezsilna. Dziś wybieram się do mojego nauczyciela od historii wspieram go bo mi go żal. Co do Kola razem szukamy czegoś w księgach w starych zapiskach, ale nic nie ma. Bonnie też się nie poddaje ale nic nie znajduje. Nie poddamy się musimy zrobić wszystko by to odkręcić.

Stoję właśnie pod domem Alarica, pukam do drzwi i nie czekam na zaproszenie po prostu wchodzę. W domu jest również Caroline z czego się cieszę. Dowiedziałam się, że Alaric wyszedł i postara się wrócić jak najszybciej. Nudziłam się, a że na stole w salonie zobaczyłam kasetę podeszłam do telewizora i włożyłam ją do odtwarzacza aby sprawdzić co to. Włączyła się i to było nagranie ze ślubu, a konkretniej najgorszy moment tego ślubu. Usłyszałam słowa w dziwnym języku, ktoś ewidentnie wypowiadał zaklęcie. Wzięłam do ręki kartkę i długopis i zaczęłam spisywać słowa, które słyszę. Podeszłam do regału i chwyciłam w ręce księgę czarów Jo. Wertowałam kartka po kartce i w końcu coś znalazłam. To co przeczytałam zaskoczyło mnie.

- Co robisz? - zapytał mnie zdziwiony Alaric, który akurat wszedł do domu - dlaczego to oglądasz? - zapytał zdenerwowany po czym podszedł do telewizora i go wyłączył.

- Przepraszam, znalazłam coś i myślę, że ci się to spodoba - powiedziałam uśmiechnięta.

- Co takiego? - zapytał zainteresowany.

Podeszłam z powrotem do telewizora i włączyłam nagranie od nowa.

- Słyszysz to? - zapytałam - ktoś wypowiada zaklęcie.

- I co w związku z tym?

- To zaklęcie przeniesienia. Gdy pojawił się Kai ktoś zaczął wypowiadać zaklęcie aby przenieść twoje dzieci jak mi się wydaje Alaric, ktoś nie pozwolił aby sabat nie przetrwał. Twoje dzieci żyją. - powiedziałam

- Jak to żyją?

- Chodź

Poszliśmy do drugiego pokoju, a ja wyjęłam mapę. Po chwili dołączyła do nas Caroline. Wzięłam sztylet i nacięłam dłoń Alarica.

- Co robisz! - wrzasnął

- To twoje dzieci tak? Potrzebuje krwi kogoś z ich rodziny.

Nie odpowiedział, więc zamknęłam oczy i zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Caroline po chwili zaczęła krzyczeć abym przestała. Otworzyłam oczy, a mapa i chustka którą Caroline wycierała podłogę zaczęła się palić. Nie mogłam w to uwierzyć.

- Nie możliwe. - powiedziałam

- Co jest? - zapytał mnie Alaric

- Dzieci znajdują się w tobie - wskazałam palcem na Caroline.

- Jaja sobie robisz? - zapytała i zaśmiała się.

- Caro nigdy nie byłam tak śmiertelnie poważna - powiedziałam - Alaric umów ją na badanie - powiedziałam.

Zrobił to co powiedziałam, a badanie miało się odbyć jutro. Pożegnałam się więc z nimi i wróciłam do domu. Kola nie było, a ja byłam przeraźliwie głodna więc przygotowałam sobie jakiś makaron. Po godzinie 21 do domu wrócił mój mąż. Poinformowałam go o dobrych nowinach, a on nie dowierzał w to co słyszy. Porozmawialiśmy chwile, obejrzeliśmy jakiś film w telewizji, a później już nie pamiętam ponieważ zasnęłam.

Obudziłam się w swoim łóżku w sypialni. Pewnie Kol mnie przeniósł gdy spałam, chwyciłam w ręce telefon i gdy zobaczyłam godzinę biegiem wyszłam z łóżka. Za godzinę ma odbyć się badanie, skierowałam się do łazienki szybko umyłam zęby i twarz po czym się ubrałam i wyszłam z pokoju kierując się na dół. Śniadanie jak zwykle czekało na mnie na stole, a Kol przywitał mnie soczystym buziakiem. W ogromnym pośpiechu zjadłam te wszystkie pyszności, które znajdowały się na moim talerzu i wybiegłam z domu wcześniej żegnając się z Kolem. Po chwili znajdowałam się na miejscu, na całe szczęście się nie spóźniłam. W środku czekali już na mnie Alaric wraz z Caroline. Czekaliśmy chwile i poprosiła nas lekarka więc weszliśmy na badanie. Nic nie było widać, Alaric się załamał, a Caroline była zestresowana. Po chwili uświadomiłam sobie, że przecież to magiczne dzieci więc podeszłam do przyjaciółki i położyłam dłonie na jej brzuchu wypowiadając zaklęcie. Zrobiliśmy badanie po raz kolejny i wtedy było widać już dokładnie dwie malutkie kuleczki. Alaric się popłakał ze szczęścia, a Caro nie wiedziała co powiedzieć.

- Mia dziękuje! - Wykrzyczał Alaric i mnie uściskał.

- Chociaż to mogłam zrobić - powiedziałam szczęśliwa.

Caroline była zdezorientowana, nie wiedziała jak to wszystko jest w ogóle możliwe. Wytłumaczyłam jej wszystko i chyba zrozumiała bo uśmiechnęła się. Zapewniła Alarica, że wszystko będzie dobrze, a Alaric zapewnił, że będzie ją chronił. Wyszliśmy z przychodni i Caro powiedziała, że jest głodna. Było to dziwne, ale w końcu nosi pod sercem magiczne dzieci prawda? Poszliśmy do Mystic Grilla, a moja przyjaciółka zamówiła tyle jedzenia, że żaden człowiek na świecie by tego nie zmieścił. Zdziwiłam się jeszcze bardziej gdy zjadała wszystko i nadal było jej mało. Chciałam już wrócić do domu spędzić trochę czasu z moim mężem. Pożegnałam się więc ze wszystkimi i weszłam do auta kierując się prosto w stronę domu. Byłam szczęśliwa wreszcie coś się udało. Nawet nie wiem kiedy droga do domu mi minęła i stałam w salonie. Znów byłam przeraźliwie głodna, więc poszłam do kuchni i przygotowałam obiad dla mnie i dla mojego męża. Akurat gdy kończyłam gotować do domu przyszedł Kol.

- W samą porę - powiedziałam i uśmiechnęłam się - siadaj za chwilę będzie obiad - powiedziałam i wskazałam palcem na krzesło.

- Co dziś dobrego przygotowałaś? - zapytał - pachnie wybornie.

- A coś co bardzo lubisz najbardziej. Czyli zapiekane ziemniaki z łososiem. - powiedziałam

- Cudownie! - krzyknął śmiejąc się

Obiad zjedliśmy rozmawiając o tym jak minął nam dzisiejszy dzień. Powiedziałam mu, że miałam rację i dzieci Alarica na prawdę żyją. Był szczęśliwy i dumny. Kol poszedł pozmywać ponieważ w domu panuje zasada kto gotuje ten nie zmywa, póki co się tego trzymamy. Po tym jak mój mąż pozmywał położyliśmy się na kanapie i odpaliliśmy nasz ulubiony serial czyli "Good Girls". Obejrzeliśmy tyle odcinków, że na dworze zrobiło się ciemno, chwyciłam telefon, a na wyświetlaczu widniała godzina 23. Zdziwiłam się bardzo, wyłączyliśmy więc telewizor i skierowaliśmy się na górę do sypialni. Kol zajął łazienkę co mi się nie podobało bo spędzał w niej dwa razy więcej czasu niż ja. Wreszcie po 30 minutach wyszedł więc szybko zrobiłam to co miałam zrobić i pogrążyłam się w głębokim śnie.

Psychopatyczny Pierwotny | Kol MikaelsonWhere stories live. Discover now