Rozdział 21

1K 53 0
                                    

Minęło sporo czasu odkąd Kol mi się oświadczył. Mamy ustaloną datę ślubu zostało jeszcze sporo czasu. Ja zamiast wszystko planować, codziennie szukam sposobu aby rodzeństwo Kola mogło być na naszym ślubie. Kol tego nie mówi ale widzę, że za nimi tęskni i nie może pogodzić się z tym, że jego rodzeństwa nie będzie. Codziennie wertuje księgi zaklęć ale nic nie znajduje powoli tracę nadzieje, że coś w ogóle znajdę, ale mam motywacje chcę, żeby dla mojego narzeczonego był to najszczęśliwszy dzień w jego życiu spędzony z rodziną. Została mi ostatnia księga do sprawdzenia mam nadzieje, że coś tam znajdę. Chcę coś znaleźć aby Rebekah pomogła mi w przygotowaniach do ślubu. Mimo, że jest irytująca to zna się na rzeczy. Po kilku godzinach szukania wreszcie coś znalazłam. Byłam tak bardzo szczęśliwa zaklęcie jest trudne i potrzeba do niego dużo mocy, ale dzięki temu pozbędziemy się pustki raz na zawsze.

- Kol pakuj się i dzwoń do rodzeństwa! - powiedziałam w biegu

- Co dlaczego, przecież nie możemy się spotykać. - odpowiedział zdezorientowany

- Znalazłam sposób aby to zmienić.

- Żartujesz, prawda?

- Nigdy nie byłam tak śmiertelnie poważna, Kol pakuj się wracamy do Nowego Orleanu.

Nie odpowiedział ucałował mnie w czoło i uśmiechnął się do mnie szczerze po czym zniknął za drzwiami naszej sypialni. Byłam szczęśliwa wreszcie znalazłam sposób aby wszystko naprawić. Byłam z siebie dumna ale bałam się, że nie będę miała tyle mocy miałam tylko nadzieje, że przodkowie będą chcieli mi pomóc. Po 20 minutach Kol był gotowy więc skierowaliśmy się do jego auta aby dojechać na miejsce. Było po 15 ale czekała nas 7 godzinna podróż nie lubię jeździć samochodem na takie długie dystanse no ale cóż czasami trzeba.

- Dlaczego musimy wrócić do Nowego Orleanu? - Kol zapytał przerywając panującą ciszę.

- Aby rzucić to zaklęcie muszę to zrobić na ziemi, w której urodziła się Inadu czyli w Nowym Orleanie. - odpowiedziałam na jego pytanie zgodnie z prawdą.

- Jak chcesz się jej pozbyć z naszych głów?

- Stworzę dla niej więzienie w innym świecie.

- Wiesz, że nie musisz tego robić prawda?

- Wiem, ale chcę.

- Mówiłem Ci już, że jesteś niesamowita?

- Miliony razy kochanie.

Po 7 godzinach dotarliśmy do miasta. Skierowaliśmy się do byłej posiadłości Mikaelsonów ponieważ poprzednie zaklęcie rzuciłam tam więc muszę to zrobić ponownie. Przeszliśmy przez próg domu gdzie czekali już na nas wszyscy pierwotni.

- Dlaczego kazałeś nam się spotkać Kol? Dobrze wiesz, że nam nie wolno. - Powiedział Klaus.

Nie chciałam opowiadać tego drugi raz. Kol mnie wyręczył i opowiedział wszystko to co powiedziałam mu w drodze.

- Zrób to, chcę już zobaczyć moją córkę - powiedział Klaus

- Dobrze musimy się pospieszyć - powiedziałam i wskazałam palcem na roślinę, która zwiędła, a zaraz po niej wszystkie kolejne.

Nie przedłużając dłużej z soli narysowałam okrąg tak jak poprzednio. Kazałam do niego wejść wszystkim pierwotnym. Poukładałam dookoła świece zamknęłam oczy ręce wyniosłam przed siebie i zaczęłam wypowiadać zaklęcie z księgi Phesmatos Tribum, Nas Ex Veras, Raverus En Phesmatos Ex Sonos. Resistamus Et Veram Vatus. Raverus Phasmatos Ex Sonos. Nogi się pode mną uginały czułam się słaba krew zaczęła wypływać mi z nosa, uszu a nawet oczu ale nie mogłam się poddać nie w tej chwili. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kobietę, której nigdy w życiu nie widziałam, obróciłam się i zobaczyłam wszystkich przodków, nawet sabat Harrisów. Wypowiadali zaklęcie razem ze mną. Poczułam się silna, nagle pierwotni wzbili się w górę po chwili upadli na ziemie, a jaskrawo niebieskie światło unosiło się na górze. Zaczęłam wypowiadać ostatnie słowa zaklęcia i po chwili niebieskie światło znikło. Upadłam wycieńczona na ziemie. Nie wiedziałam czy mi się udało miałam taką nadzieje.

Psychopatyczny Pierwotny | Kol MikaelsonWhere stories live. Discover now