Rozdział 11

1.4K 76 0
                                    

Po tym jak się obudziłam dostałam wiadomość od Bonnie z przeprosinami. Nie odpisałam byłam zła najpierw na mnie naskakuje, a później chce się pogodzić? Po dłuższym namyślę stwierdziłam, że to w sumie nie jest zły pomysł przecież Bonnie to czarownica, a jeśli zależy jej na naszej przyjaźni to pomoże mi sprowadzić Kola. Nie mogłam już zasnąć ten sen tak mną wstrząsną, że myślałam tylko o nim.

Zaczęło świtać, więc wstałam z łóżka i podeszłam do szafy po jakieś ubrania. Wyjęłam czarne spodnie i ciemno zielony sweter, była zima więc pomyślałam ze to idealny strój. Weszłam pod prysznic umyłam zęby i wyszłam z łazienki, zrobiłam standardowy makijaż i sięgnęłam po telefon z chęcią napisania do Bonnie.

Do Bonnie:

Hej. Nie jestem na ciebie zła, spotkamy się dzisiaj o 14?

Czekałam dłuższą chwilę na odpowiedź, w końcu Bonnie odpisała.

Od Bonnie:

Jasne, gdzie?

Do Bonnie:

Może u ciebie?

Od Bonnie:

Jasne będę czekać.

Była dopiero 8 rano, a ja zastanawiałam się co będę robić przez ten czas. Pomyślałam, że może w końcu spotkam się z rodzicami była sobota więc dziś nie byli w pracy. Zeszłam więc na dół i skierowałam się do jadalni, może w końcu coś zjem i spędzę miło z nimi czas. Bardzo się ucieszyłam gdy ich tam zastałam boże jak ja tęskniłam.

- Mamo, tato jak miło was widzieć - powiedziałam i od razu pobiegłam aby się przytulić.

- Mia kiedy wróciłaś? - powiedziała moja mama, która była zdziwiona i bardzo szczęśliwa.

- Wczoraj, ale was nie zastałam.

- Byliśmy w pracy do późna bo mieliśmy dużo pracy - powiedział mój tata.

- Jak ja za wami tęskniłam nawet nie macie pojęcia.

- My za tobą też córeczko i jak poznałaś swoją rodzinę? - zapytał tata, a moja mina zrzedła

- Niestety tak ale to źli ludzie więc nie chce mieć z nimi nic wspólnego.

- Dlaczego? Coś się stało zrobili ci coś?

Nie w ogóle nic złego mi nie zrobili nie próbowali mnie zabić i nie zabili mojego ukochanego. Nie mogłam im tego powiedzieć bo przecież oni nic nie wiedzieli o nadprzyrodzonym świecie.

- Proszę czy możemy o tym nie rozmawiać? Chcę się wami nacieszyć.

- Dobrze to co w takim razie chcesz robić?

- Na początku zjeść z wami śniadanie, a później coś się wymyśli.

Zasiedliśmy do długiego drewnianego stołu. Na śniadanie zjadłam dwa tosty z masłem orzechowym i dżemem truskawkowym. Śmialiśmy się i wspominaliśmy śmieszne rzeczy jakie razem przeżyliśmy przez chwile zapomniałam o wszystkim co złe w moim życiu. Uzgodniliśmy, że po śniadaniu przejdziemy się na spacer. Więc szybko poszłam do pokoju po kurtkę i skierowałam się prosto do samochodu mojego taty.

Podjechaliśmy samochodem do lasu i skierowaliśmy się do ścieżki, która prowadziła nad jezioro. Szliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim śmieliśmy się w niebogłosy czułam się jak za starych dobrych czasów. Zaczęło robić się zimno więc mama zaproponowała abyśmy napili się czegoś ciepłego w kawiarni. Nikt nie protestował więc szybko wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do najlepszej kawiarni w Mystic Falls. Po 20 minutach byliśmy na miejscu, rodzice zamówili sobie kawę, a ja gorącą czekoladę ponieważ za kawą nie przepadam. Nawet nie zauważyłam, że jest już 13:30 więc przeprosiłam rodziców i wyjaśniłam, że umówiłam się z Bonnie. Szybko wyszłam z kawiarni i skierowałam się prosto pod jej dom, cieszyłam się, że jestem dość blisko

Weszłam do domu Bonnie standardowo bez pukania i zobaczyłam ją siedzącą przy stole w kuchni. Podeszłam do niej i uściskałam na przywitanie.

- Cześć Bonnie!

- Hej Mia dlaczego chciałaś się spotkać?

- Potrzebuje pomocy, masz może jakieś księgi zaklęć?

- Tak mam, a dlaczego są ci potrzebne?

- Nie wiem czy spodoba ci się to co powiem, ale chcę je przejrzeć ponieważ myślę, że znajdę tam zaklęcie na sprowadzenie Kola.

- To nie jest dobry pomysł Mia! On jest nienormalny jak możesz w ogóle chcieć go sprowadzić.

- Proszę Bonnie pomóż mi Kol wczoraj przyszedł do mnie we śnie nie wygląda dobrze. Przodkowie chcą zrobić coś przez co nigdy nie będę mogła go sprowadzić. Ja go kocham proszę! - powiedziałam a mój głos zaczął się łamać.

- Boże Mia przodkowie chcą roztrzaskać jego duszę, najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła. Pomogę Ci, zaczekaj tutaj.

Jak to chcą roztrzaskać jego duszę słyszałam o tym to nic dobrego. Bonnie poszła do piwnicy i po chwili wróciła z ogromną i zniszczoną księgą.

- To księga Esther- powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.

- Skąd masz księgę Esther?- zapytałam zdziwiona.

- Gdy kręcili się tutaj pierwotni Elijah mi ją wręczył za to, że im pomogłam.

- Myślisz, że coś tutaj będzie?

- Zapewne tak, to była najpotężniejsza wiedźma na świecie na pewno jest tam jakieś zaklęcie.

Nie odpowiedziałam chwyciłam za księgę i zaczęłam wertować kartka po kartce. Po kilku godzinach szukania opadłam zrezygnowana z kanapę i schowałam twarz w dłoniach. Nic nie znalazłam, nigdy nie zobaczę Kola pomyślałam. Moje rozmyślenia przerwała Bonnie która podbiegła do mnie i wręczyła mi zaklęcie dzięki któremu sprowadzę Kola.

- Bonnie skąd? - zapytałam zdziwiona

- Zauważyłam, że kilka kartek było ze sobą sklejonych więc je rozkleiłam - powiedziała z uśmiechem.

Zaczęłam czytać tekst zaklęcia i to było zaklęcie na wskrzeszenie pierwotnego, szczerze załamałam się to co było do niego potrzebne przerosło moje możliwości.

- Prochy pierwotnego, którego chcemy przywrócić.

- Kołek z białego dębu.

- Krew osoby, która chce daną osobę wskrzesić i krew każdego z jego rodzeństwa?

Fantastycznie na pewno pierwotni zechcą mi pomóc. Skąd ja mam w ogóle wytrzasnąć kołek z białego dębu?

- Bonnie to jest niewykonalne - powiedziałam zawiedziona

- Daj spokój jesteś już tak blisko.

- Tak wiem, ale skąd ja mam to wszystko wytrzasnąć?

- Jak to skąd, od pierwotnych.

- Tak na pewno mi pomogą po tym jak ich zostawiłam.

- Jeśli nie będą chcieli to są gorsi niż myślałam. Nie dość, że odebrali ci szanse na jego sprowadzenie to jeszcze kazali walczyć z jakąś tam wariatką.

Bonnie ma racje przecież Rebekah obiecała, że pomoże mi w jego sprowadzeniu. Pożegnałam się z przyjaciółką i skierowałam się prosto do domu. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby i zmyłam makijaż. Sięgnęłam po laptopa i kupiłam bilet do Nowego Orleanu. Położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.

Nowy Orleanie Nadchodzę!

Psychopatyczny Pierwotny | Kol MikaelsonWhere stories live. Discover now