Zgodnie z planem udaliśmy się w trójkę do klubu. Alphonse był zaskoczony, kiedy zaproponowaliśmy mu wyjście, ale od razu się zgodził. Cóż, prawda jest taka, że chłopak ma głowę mocną jak stuletni mnich, więc w razie czego będzie ogarniał nasze dwie słodkie osobistości.

Byliśmy zmuszeni załatwić mu podrobiony dowód, ale na szczęście gładko poszło, bo Snape i Potti nic nie wiedzieli o naszych czarnych interesach. Szybka transmutacja i gotowe! Trzeba będzie faktycznie wytrząsnąć mu coś na dłuższą metę, ale na ten jeden wieczór to zdecydowanie wystarczy.

- Jaki rok urodzenia mamy ci dać?

- 1635.

- Okej, Cameron na ile on lat wygląda?

- Szesnaście.

- Moje kochane głąby... - mruknąłem, wzdychając cierpiętniczo. Nie no serio, gdyby podrabiali hajs, to pewnie z bloku technicznego.

- Musi być pełnoletni, zakuty łbie. - powiedziałem spokojnie, trzymając dłoń Camerona z różdżką w jednej ręce. Chłopak nie przypomniał sobie jeszcze wielu klątw, których nie używał na co dzień, co było dość śmieszne, bo to on nauczył mnie tego konkretnego. Ja tak jakby byłem goły i wesoły, nie posiadając nic więcej od lichego crucjatusa.

- No to niech będzie osiemnaście. Może to kupią.

- Może. Najwyżej przykleimy ci sztuczną brodę. - mruknąłem, zerkając na elfa, który prychnął niczym oburzona primadonna. Dobra, dobra wiem, że jeżeli byłoby to konieczne, to by popylał z balkonikiem. Momentalnie przypomniał mi się Lestrange, więc mój dobry humor na chwilę zniknął.

- Hej, co jest? - zapytał cicho Rosier, widocznie wyczuwając zmianę mojego nastroju. Szybko potrząsnąłem głową, zbywając chłopaka. Krukon widząc mój opór nie drążył, za co byłem wdzięczny.

Do klubu dostaliśmy się Lamborghini Camerona, które właściwie było moje, bo dostałem je w spadku. Kierował nasz elf, bo zgodnie stwierdziliśmy, że to dobry lep na baby. Poza tym, chciałem sprawdzić czy faktycznie koleś umie prowadzić, mimo że no, nie miał prawka. W gruncie rzeczy też go nie posiadam, a jeżdżę tą furą od czasu do czasu. To znaczy, wiecie, dotychczas po prostu zbywałem naszych stróżów prawa magią...

Cóż, w każdym razie dojechaliśmy w jednym kawałku, mimo że chłopak zarzynał silnik bez opamiętania. Przekroczyliśmy prędkość tyle razy, że zacząłem się zastanawiać czy Alphonse w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego jak kodeks drogowy. Chyba jednak powinienem powiesić ten różaniec przy lusterku.

Kiedy ustawiliśmy się w kolejce do klubu, nasz światowej sławy szofer stwierdził, że nie chce mu się tyle czekać, po czym się ulotnił. Kiedy już udało nam się wejść do środka, chłopak był przykryty dziewczynami, więc zakładam, że w czasie naszej nieobecności nie próżnował.

Jednak zanim doszło do naszego ponownego spotkania, musieliśmy swoje odstać. Stwierdziliśmy, że życie polega też na nieużywaniu magii, więc skoro mugole mogą tyle czekać, to my też. Oczywiście, w życiu byśmy nie przyznali, że jeden z nas jest praktycznie charłakiem, a drugi ma przewlekłą demencję. Tyle mamy z naszych magicznych sztuczek.

Kiedy w końcu stanęliśmy przed wejściem do naszego moralnego upadku, przeżyliśmy bliskie spotkanie z Panem Wykidajło. Koleś z szyją grubszą od talii łypnął to na dowód Camerona, to na niego samego, powoli łącząc fakty.

- Ile ty właściwie masz lat, kolego?

Czekałem aż nasza gwiazdeczka zapyta, który mamy rok, jednak do moich uszu dotarło inne pytanie.

Niecodzienne problemy syna Snape'a /zawieszoneWhere stories live. Discover now