7. Easy go

20 4 6
                                    

Niestety, wszystko, co dobre szybko się kończy. Wrócił Andy i wszystko szlag trafił. Zaczęło się stopniowo. Zawiozłem jej obiad do pracy, lecz pocałowałem klamkę gabinetu Meadow. Jak się później dowiedziałem od Eileen, kilka minut przed moim przyjściem zabrał ją Andy.

Wziąłem głęboki oddech, przykleiłem na twarz szeroki uśmiech.

Pogadałem przez chwilę z Eileen, po czym wróciłem do domu. Nie chciałem przeszkadzać jej w pracy. Od razu przebrałem się w ubrania, w których malowałem i udałem się do pracowni. Obraz przedstawiający Meadow był prawie gotowy. Z westchnieniem zabrałem się za jego ukończenie.

Później zaczął się maraton odmawiania wspólnych spotkań. Gdy wcześniej odcięła się od nas na naszej grupie na WhatsApp się nie odzywała, teraz od czasu do czasu coś napisała. Keeganowi oraz Lucy również odmawiała. Starałem się nie przejmować. Może kiedyś w końcu znajdzie chociaż chwilę, żeby nawet zobaczyć efekt końcowy na obrazie.

Cały tydzień pracowałem, weekendy miałem wolne, wtedy zwykle spotykałem się z kumplami lub Lucy czy Keeganem, jeśli mieli czas. Tak miesiąc powoli mijał, coraz szybciej zbliżał się grudzień, a zarazem czas wielkich przygotowań do świąt oraz kupowania prezentów. Rozpisałem sobie na kartce, co komu sprezentuję, został mi tylko ich zakup. Ten weekend postanowiłem na to przeznaczyć. Lubiłem robić niespodzianki, więc towarzystwo przyjaciół odpadało. Tym bardziej, że Lucy pracowała, a Keeganowi nie chciałem zawracać gitary. Zatem sam się skazałem na pojedynek ja kontra zatłoczone galerie handlowe oraz inne sklepy.

Zaraz po halloween wszyscy jakby za pstryknięciem palca weszli w tryb „święta". Przystrojone sklepy, ulice prawie odpychały świątecznymi ozdobami. Im bliżej grudnia, tym więcej wpychania ludziom tego świątecznego klimatu. Szło się porzygać. A gdy święta w końcu nadeszły, wszyscy jak jeden mąż narzekali, iż nie czuli tych świąt. Bardzo zastanawiające.

To nie tak, że nie lubiłem świąt, bo lubiłem. Po prostu z roku na rok cała ta komercyjna otoczka wokół nich skutecznie mi je obrzydzała. Z czasem zaczynały działać mi na nerwy te roześmiane, szczęśliwe rodziny w reklamach. Niestety, trzeba było zacisnąć zęby i jakoś przeżyć te dwa miesiące, powstrzymując ochotę zdarcia tych wszystkich ozdób oraz wykrzyczenia ludziom w twarz, że do świąt został jeszcze dobrze ponad miesiąc.

Wróciłem do domu pod wieczór. Wykończony, ale zadowolony, bo udało mi się zdobyć większość prezentów. Nie przepadałem za zakupami, ponieważ męczyły mnie one jak nic innego. Później tylko ogrzałem to, co zostało z obiadu, wziąłem prysznic, po czym położyłem się do łóżka.

Obudziłem się po trzeciej. Przekląłem w myślach, ponieważ znów nie dospałem do rana. Męczyły mnie już bezsenne noce. Teraz przynajmniej miałem mocny sen. Zwykle był płytki, mógłby mnie obudzić najmniejszy dźwięk. Albo przez całą noc tkwiłem w półśnie; słyszałem, co działo się na ulicy, jednocześnie śniąc. Na dłuższą metę to było męczące. Rano musiałem wstać do pracy. Budzik był dla mnie jak wybawienie, ale potem przez cały dzień byłem ledwo przytomny. Żałowałem, że ludzie potrzebowali tych kilku godzin snu dziennie, ponieważ sen stał się moim wrogiem. Nienawidziłem kłaść się spać.

Moje studio rozwijało się. Cieszyło mnie to. Starałem się skupić jak najbardziej na nim. Byłem dumny z tego, jak daleko udało mi się zajść. Raz czy dwa przeszło mi przez myśl, że może w przyszłości udałoby mi się stworzyć sieć takich studiów fotograficznych. Ale to była naprawdę odległa mrzonka. Musiałem się na razie skupić na tym, co było w tamtym momencie.

Praca pozwalała mi też zapomnieć o sytuacji z Meadow. Za wszelką cenę próbowałem ignorować jej postawę; wychodziło to raz lepiej, raz gorzej. Miałem nadzieję, że odcięcie się od tego, choć odrobinę by pomogło. Jednak zacząłem zauważać, iż było tylko gorzej i gorzej. Nie mogłem wyrzucić kobiety ze swoich myśli. Niemal wszystko mi o niej przypominało. Kuchnia? Wspólne przygotowywanie posiłków. Salon? Wieczory filmowe i to jak czasem zasypiała przytulona do mnie. Sypialnia? Noce, kiedy zostawała w moim domu, więc często wygłupialiśmy się jak małe dzieci. W szafie nadal znajdowały się jej rzeczy. W łazience podstawowe kosmetyki. Nawet te cholerne krzaki w ogrodzie, bo pomagała mi je przycinać, a potem ja pomagałem jej z pracami w ogrodzie. A Meadow uwieczniona farbami na obrazie znajdującym się w pracowni na poddaszu, kpiła ze mnie, ciesząc się i karmiąc moim zagubieniem.

SaudadeWhere stories live. Discover now