27. Have mercy on my soul

11 1 7
                                    

Westchnąłem na widok malinek znaczących niemal całą klatkę piersiową oraz jedną dużą nad prawym biodrem, co trochę wyglądało, jakbym się uderzył. Wczoraj ponownie spotkałem się z Marie. Nasze pierwsze spotkanie półtora tygodnia temu było bardzo udane, żal było nie powtórzyć. Niestety, to wczorajsze było ostatnie, ponieważ kobieta pojutrze wraca do Cork, w Mullingar odwiedzała jedynie rodzinę. Nie dowiedziałem się o niej wiele więcej, ponieważ byliśmy zbyt pochłonięci sobą nawzajem, skupieni na tym, co było teraz, więc nie zaprzątaliśmy sobie głowy opowiadaniem historii naszego życia. Właściwie nawet nie poznałem jej nazwiska.

Nagle w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. W oka mgnieniu założyłem koszulkę, by zasłonić naznaczony tors, po czym poszedłem otworzyć drzwi, zastanawiając się, kto to mógłby być. Nikogo się dziś nie spodziewałem.

Meadow stała na moim ganku, trzymając w rękach zapakowaną zapiekankę. Popatrzyłem na kobietę, następnie na pakunek w dłoniach, po czym z powrotem na jej twarz.

– Przyniosłam ci zapiekankę – oznajmiła, gdy zauważyła, że najwyraźniej nie zamierzałem się odezwać, wyciągając pudełko w moim kierunku.

– Nie trzeba było...

To nie był pierwszy raz od feralnego obiadu, kiedy przynosiła mi jedzenie, jeśli zrobiła za dużo. Zupełnie tak jak dawniej. Czyli miało być już dobrze? Bez żadnych wyjaśnień? Po prostu iść dalej i ot tak zapomnieć o tym, że zerwała kontakt ze swoim przyjacielem, którego znała od dziecka? Jakoś nie wyobrażałem sobie tego.

– Ale chciałam.

Pozwoliłem jej wejść. Usiadła na kanapie, podczas gdy ja odniosłem posiłek do lodówki, a następnie przygotowałem dla nas herbatę. Zauważyłem, iż przynoszenie mi jedzenia traktowała jako pretekst, aby mnie odwiedzić. Za każdym razem, gdy była u mnie, widziałem, że chciałaby pobyć ze mną nieco dłużej niż tę minutę w progu, co było trochę dla mnie dziwnego po takim czasie i tym, co się wydarzyło. Jednak nie zamykałem jej drzwi przed nosem. Po prostu zapraszałem do środka, starając się nie przejmować tym, co mogło nastąpić później. Odwiedziny Meadow nie trwały jakoś długo, około pół godziny, podczas których gadaliśmy o różnych rzeczach. Zastanawiałem się, skąd brały się tematy do rozmów, skoro między nami było tyle niewyjaśnionych rzeczy, a Meadow zgrabnie omijała fakt, że urwała ze mną kontakt, z Lucy oraz Keeganem również. Ja też do tego nie nawiązywałem, bo po prostu byłem już tym zmęczony, ubieganiem się o wyjaśnienia, ani też nie chciałem kolejnej kłótni, jeśli Meadow znowu by się zdenerwowała. Ona też nie mówiła, co u niej, ja w tym temacie byłem oszczędny w słowach. Mógłbym powiedzieć więcej, lecz coś mnie przed tym powstrzymywało.

Zaufałem więc intuicji; milczałem i pozwoliłem, aby stało się to, co miało się stać.

Tym razem było podobnie.

Rozmawialiśmy o niedawnej dość głośnej premierze filmu. Mi nie za bardzo przypadł do gustu, zaś Meadow była zachwycona. Opowiedziałem to, co mi się nie podobało oraz wyjaśniłem dlaczego. Ona natomiast próbowała mi wytłumaczyć każdą rzecz, którą wymieniałem, z jakiego powodu się to stało, jaki to miało wpływ na bohaterów... Przemknęło mi przez myśl, iż chciała mnie przekonać do swojej opinii o tej produkcji. Powoli zaczynało mnie to irytować, więc jedynie jej przytakiwałem, zamiast wdawać się bezowocną dyskusję, wyjaśniając, dlaczego nie widziałem sensu w działaniach postaci. Czy zawsze tak robiła, gdy rozmawialiśmy o filmie, na temat którego mieliśmy odmienne opinie?

W pewnym momencie wzrok kobiety padł na półkę nad kominkiem. Bez słowa wstała, podchodząc tam, po czym delikatnie wzięła do ręki medal z turnieju golfowego, który zawiesiłem na jednej z ramek ustawionych na tej półce. Obejrzała go dokładnie, a następnie spojrzała na mnie z błyskiem w oku.

SaudadeWhere stories live. Discover now