10. Lost but sitting at home

20 3 5
                                    

Przepraszam, że rozdział tak długo się nie pojawiał, ale zwyczajnie nie szło mi pisanie. Pisałam go jakiś miesiąc, z czego większość czasu miałam ochotę go usunąć, bo wydawał mi się beznadziejny. Takie pomyje. Chociaż ostatecznie po poprawkach myślę, że nie wyszło źle. Sami oceńcie.

Miłego czytania x


Nigdy nie robiłem postanowień noworocznych, w tym roku jednak zrobiłem malutki wyjątek. Jedyne tegoroczne postanowienie: koniec tej cholernej zabawy w kotka i myszkę. Miałem już naprawdę dość, że tylko ja starałem się ratować tę przyjaźń, która łączyła nas od piaskownicy. Wydawało mi się, iż byłem jedyną osobą, której na niej zależało. Już nie raz myślałem, aby dać sobie spokój i poczekać, co Meadow by zrobiła. Jednak miałem zbyt słabą silną wolę. Początek nowego roku wydawał mi się dobrą granicą, żeby w końcu przestać. Teraz kolej Meadow.

Keegan zaproponował sylwestra w klubie. Pierwszą moją reakcją było zmęczenie na myśl, że musiałbym wyjść do ludzi, spędzić całą noc w hałasie między pijanymi osobami. Lecz szybko zaskoczyła myśl, iż wcale nie był to taki zły pomysł. Mógłbym na kilka godzin odciąć się, dudniąca muzyka zagłuszyłaby moje myśli. Odrobina alkoholu też by nie zaszkodziła.

Przez kilka dni czekałem na ostatni dzień roku z niecierpliwością, niemal jak małe dziecko cieszyło się na święta z powodu prezentów. Umówiliśmy się, że Keeg przyjedzie po mnie o wpół do ósmej, więc zacząłem się przygotować już kilka godzin wcześniej, ponieważ nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wziąłem prysznic, ogoliłem się. Cisza panująca w domu zaczynała mnie drażnić, dlatego włączyłem składankę utworów Merlina Mensona Lest We Forget, w rytm której pierwszy raz od dłuższego czasu układałem włosy.

Skończyło się na tym, że w kółko puszczałem Personal Jesus, próbując śpiewać jak Merlin. Byłem sam domu, więc nie musiałem obawiać się o nieproszoną publikę.

Założyłem czarne materiałowe spodnie, a do tego błyszczącą koszulę, która mieniła się przeróżnymi kolorami. Kupiłem ją specjalnie na tę okazję dwa dni temu. Tej nocy będę błyszczał. Miałem zamiar zakończyć ten rok z przytupem.

Wyglądam całkiem przyzwoicie, stwierdziłem podchodząc do lustra, by umyć zęby.

W kubeczku stały dwie szczoteczki – moja i Meadow. A prócz nich kredka do oczu Lucy, którą tam wstawiłem, żeby się na walała po całej łazience. Coś podkusiło mnie, abym jej użył. Tak więc, starając się nie wykuć sobie oka, udało mi się pomalować. Nie sądziłem, że mi się uda, a tym bardziej nie przypuszczałem, iż czegokolwiek nauczyłem się poprzez obserwowanie Meadow, gdy robiła makijaż. Przyjrzałem się swojemu odbiciu. Jeśli wcześniej wyglądałem dobrze, teraz było jeszcze lepiej. Umyłem jeszcze zęby i byłem gotowy.


Gdy wszedłem do klubu, poczułem dudnienie basów w klatce piersiowej. Na parkiecie szalały jeszcze trzeźwe osoby, a ja od razu przeniosłem się do innego świata, którego wtedy potrzebowałem. Keegan od razu wypatrzył dziewczynę samotnie tańczącą na uboczu. Pewność siebie emanowała z jej ruchów. Swoją figurę podkreśliła obcisłą czarną sukienką oraz krwistoczerwonymi szpilkami. Nie należała do najszczuplejszych osób, lecz nie zdawała się tym przejmować. Oczy i usta podkreśliła mocnym makijażem, który dobrze jej pasował, przez co na twarzy dziewczyny wydawał się niemal naturalny. Mężczyzn, którzy złapali z nią kontakt wzrokowy, obdarzała zadziornym uśmiechem. Nie zauważyłem, aby ktoś miał zamiar dołączyć do kobiety, więc sam wziąłem sprawy w swoje ręce.

SaudadeWhere stories live. Discover now