A

848 23 4
                                    

Jak zwykle patrolowali las dwójkami gdy Alice zamarła.
W jej głowie niczym pokaz slajdów czy też film pojawił się pewien obraz.
Nieznajoma kroczyła przez las pewnym siebie krokiem nigdzie się nie spiesząc.
Poły czarnego płaszcza tworzyły w okuł niej jakby tarcze.
Nagle odwróciła się w jej stronę patrząc jej prosto w oczy.

-Idzie tu - powiedział Edward znajdując się obok niej.
Czasami cieszyła się, że czyta w myślach.
Ale tylko czasami.

-Nie, ona już tu jest - spojrzała na swojego przeszywanego brata.

Zgodnie ruszyli w widzianym w wizji kierunku.
Nie musieli długo czekać.
Dziewczyna siedziała po drugiej stronie rzeki jakby wręcz na nich czekając.
Właściwe to kucnęła opierając się na jednym kolanie.
I tak.
Czekała na nich.
Tylko dlaczego?
Edward chciała ruszyć w jej stronę ale Alice  zatrzymała go ruchem dłoni.
Byli na granicy, a ona wydawałoby się, że wie.
Dobrze się bawi widząc, że są tak blisko ale nie mogą nic jej zrobić.
Podniosła się otrzepując z niewidzialnego kurzu.
Miała długie ciemne kręcone włosy sięgające jej do łokci i opadające na ramiona.
Ciemne rurki i bluzka były zakryte przez gruby, obszerny płaszcz który sięgał jej do łydek.
Podrzucała w dłoni piłeczkę tenisową.
Rzuciła ją w ich stronę.
Edward złapał piłeczkę tuż przed swoją twarzą.
Uśmiechnęła się do nich i pomachała im znikając między drzewami jak bardzo często robiła.
Za to przybrane rodzeństwo spojrzało na siebie ze zdezorientowanymi minami a następnie na zieloną piłeczkę w dłoni chłopaka.

-Co? - zapytał a jego pytanie odbiło się echem w pustym lesie.

DERY.

Seducti sunt a sanguine  ¦¦ Jasper HaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz