Chapter Forty

158 13 13
                                    

Patrzyłam się na nią z szeroko otwartymi oczami, nie wiedziałam, co miała na myśli, poprzez zabawę. Do moich uszu dochodziły dźwięki syren policyjnych.
- Chyba czas zakończyć tę zabawę. - powiedziałam w jej kierunku
- Nie bądź taka pewna. - odparła i zaczęła do mnie podchodzić, cofałam się, by ta odległość między nami była większa.
- Chodź tutaj suko.
- Suką to ty jesteś. - odparłam i chwyciłam ją za nadgarstek, próbowałam wyrwać jej pistolet z rąk, ale to był zły pomysł. Dziewczyna nacisnęła na spust i wystrzeliło w nieznanym kierunku, po chwili go opuściła i odepchnęła mnie, przez co upadłam.
- Mam was serdecznie dość, oboje macie zginąć! - wykrzyknęła, nachyliła się nade mną i złapała za szyję. Starałam się, odciągnąć jej dłonie z szyi by mocniej ich nie zaciskała, z ledwością zdołałam ją z siebie z rzucić. Chwyciłam za leżącą broń i wymierzyłam w jej kierunku, naciskając na spust, chybiłam. Dziewczyna podeszła do mnie bliżej i zabrała z moich rąk broń, po chwili wymierzyła ją między moje oczy. - Policzymy do trzech, raz, dwa....- Rzuć broń!!! - krzyki i błysk fleszy rozniósł się po całym pomieszczeniu, zatkałam uszy, by nie ogłuchnąć. Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje za szyje i odciąga do tyłu, nie zdołałam zrobić żadnego kroku, gdyż poczułam, ciepło między nogami a po chwili upadłam na ziemie.- Wybacz mamie dziecinko. - powiedziałam na głos. Strzały były ostatnimi dźwiękami, które słyszałam kiedy zamknęłam oczy i zasnęłam.

Andy

Czekanie na jakąkolwiek wiadomość było dla mnie wiecznością, szczególnie kiedy to dotyczyło Bryany i naszego nienarodzonego dziecka. Miałem ochotę udusić Rebecckę własnymi rękoma, jakby zrobiła jej krzywdę.Siedziałem w pokoju na łóżku i wpatrywałem się w granatowe pudełeczko, w którym był pierścionek, miałem się oświadczyć Bryanie kiedy powiedziała, że jest w ciąży. Na początku był to dla mnie szok, a potem czułem się najszczęśliwszym człowiekiem w życiu. Postanowiłem, że będę ich chronił za cenę własnego życia, a teraz? Teraz tego nie potrafiłem.Położyłem głowę na poduszce, by odetchnąć chwilę, by przestać się martwić wtedy usłyszałem syreny a po chwili niebiesko czerwone światła, zerwałem i zbiegłem na dół.To, co nam przekazali, wprawiło nas w osłupienie, nie wysłuchałem ich do końca, tylko wybiegłem, wsiadłem w samochód i pojechałem do niej, do dziewczyny i mojego dziecka.W szpitalu, do którego zawieźli Bryane nie chcieli mi udzielić żadnej informacji, dopóki nie przejdzie wszystkich badań. Zostałem poinformowany, że leży na oddziale ginekologicznym i że jej ciąża jest zagrożona.Siedziałem już kolejną godzinę przed salą operacyjną, do której zawieźli ją. Nie chciałem stracić jej w tym momencie.- Andy. - obok mnie zjawił się Riley, usiadł obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu. Chciałem mu wszystko powiedzieć, ale w tej chwili za drzwi wyszedł lekarz.- Co z moją dziewczyną? Co z dzieckiem? - zapytałem się go. - Niech pan mówi.- Staraliśmy się powstrzymać krwawienie z dróg rodnych, niestety było tak obfite, że nie utrzymaliśmy dziecka przy życiu. Bardzo mi przykro, lekarz prowadzący i psycholog udzieli wam więcej informacji.... - nie chciałem dalej go słuchać, usiadłem ponownie i schowałem twarz w dłonie. Czy ja właśnie dowiedziałem się o tym, że straciliśmy nasze nienarodzone dziecko?- Jak ja jej to powiem? - odparłem- Andy, weź się w garść. - odezwał się brat dziewczyny. - Teraz najważniejsze jest zdrowie Bryany, by wróciła do zdrowia. Powiesz jej kiedy będzie na tyle silna, by przyjąć tę wiadomość do siebie. Pomogę ci stary we wszystkim i swojej siostrze.- Straciłem je, obie je straciłem. - odparłem.Minęło kilka godzin, nim mogliśmy wejść do niej. Riley wrócił do Grace i syna, a ja mogłem zobaczyć Bryanę. Ubrany w odzież ochronną i maskę, wszedłem do sali gdzie leżała dziewczyna. Dźwięk maszyny, rurki i kroplówki, to pierwsze co zobaczyłem, a potem leżącą dziewczynę. Miała na ustach maskę z tlenem, usiadłem przy jej łóżku i chwyciłem jej małą dłoń w swoje obie.- Jestem tutaj przy tobie słońce. - powiedziałem i pocałowałem jej dłoń. Łzy same leciały z oczu na ten widok. Miałem być szczęśliwym ojcem, a Bryana matką, ale ta dziewczyna odebrała nam rodzinę, którą chcieliśmy stworzyć. Dosłownie wszystko zabrała.Bryana była utrzymywana w śpiączce, by jej ciało zregenerowało się i zagoiły wszystkie rany. Nie odstępowałem swojej ukochanej na krok, Riley wraz z resztą namawiali mnie do jakiekolwiek odpoczynku. Do tej pory myślę, jak taka dziewczyna mogła mnie zmienić o trzysta sześćdziesiąt stopni. Wcześniej byłem tylko zgorzkniałym, oschłym i nie do zniesienia facetem, ale jakoś nasza banda trzymała się razem, a teraz? Kocham kobietę, która nadaje cel mojemu życiu i sprawia, że jestem szczęśliwy. Chociaż nasze wspólne dzieło, odeszło, to musimy dalej żyć i iść do przodu.Kiedy spojrzałem się na śpiącą dziewczynę, poczułem coś dziwnego na dłoni, jej palce zaczęły się ruszać.- Lekarza. - krzyknąłem, kiedy wybiegłem na korytarz. W sali znalazł się od razu lekarz i kilka pielęgniarek, poprosili mnie, abym pozostał na zewnątrz. Chciałem, wiedzieć co tam się dzieje, czy Bryana zaczyna się budzić. Dałem znać jej bratu oraz całej reszcie, po kilkunastu minutach wszyscy zjawili się w szpitalu.- Co oni tam do cholery robią? - odezwał się Riley. Siedzieliśmy wszyscy pod salą, gdzie leżała w środku dziewczyna. Co chwili z jej pokoju wychodził lekarz, a przychodził drugi, cały czas coś przynosili. W końcu po godzinie wyszedł z niej lekarz.- Kto z państwa jest rodziną panienki? - zapytał się lekarz.- Ja jestem jej bratem. - Riley od razu podszedł do niego. Również ja i inni podeszliśmy wspólnie bliżej. - W sumie jesteśmy jedną rodziną.- W takim razie przekażę wam informacje na jej stan zdrowia. - odparł. - Panna Bryna została wybudzona ze śpiączki, chcieliśmy ją utrzymać jeszcze trochę w tym stanie, ale widać, że jej organizm i wola zaczęły to odrzucać.- Co ma pan przez to na myśli? - odezwałem się w jego kierunku.- Chodzi o to, że dziewczyna chciała się wybudzić. Jej podświadomość zapewne wiedziała, że jest tutaj ktoś, kto ją bardzo kocha. Zostawię państwa, można ją odwiedzić, ale pojedynczo proszę - odparł. - Jak się obudziła, powiedziała, że chce zobaczyć Andyego, który to z panów? - wskazał na nas palcem. Pokiwałem głową, że to ja, Riley poklepał mnie po ramieniu i wszedłem do środka.Przy jej łóżku chodziły jeszcze pielęgniarki, nim zostawiły nas samych. Kiedy odwróciła wzrok w kierunku mnie, chwyciłem jej dłoń i przyłożyłem do ust, składając na nich pocałunek.- Andy. - powiedziała przychrypniętym i cichym głosem. Cieszyłem się, że słyszą ją i mam ją żywą przy sobie. Coś we mnie pękło i z moim oczu zaczęły lecieć łzy, nie mogłem tego powstrzymać. - Andy! Do Cholery czemu płaczesz? Boże gdzie mój brzuch? Gdzie dziecko!? - zaczęła krzyczeć. Usiadałem na łóżku i przyciągnąłem ją bliżej siebie, przytulając do swojej piersi. Jej krzyk i płacz roznosił się po czterech ścianach, do sali wpadała nasz cała gromada. Riley i reszta pomogli trzymać Bryanę, by lekarz podał jej zastrzyk uspokajający. Kiedy dziewczyna zasnęła, wyszedłem z sali, oparłem się plecami o ścianę i zsunąłem się na ziemię. Nie mogłem znieść tego wszystkiego, cierpienia mojej kobiety i utraty naszego dziecka.

~*~

Coraz bliżej końca XD
Buziaki, LaGataOfficial

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 13, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz